
Moje serce nagle zabiło żywiej.
Czy on zaprosił mnie na randkę?
Jego oczy uwodziły spojrzeniem i prawie się zgodziłam, ale zreflektowałam się.
Zmusiłam się do odwrócenia wzroku, przenosząc spojrzenie na punkt znajdujący się gdzieś za nim.
– Przykro mi, ale niestety nie mogę – powiedziałam mu.
– Dlaczego nie?
– Nie znam cię. To znaczy, z pewnością uratowałeś mnie tamtej nocy i przedstawiłeś mi się, ale… – urwałam, nie będąc w stanie dokończyć zdania, ponieważ chwycił mój podbródek, by nasze oczy mogły się spotkać.
Jego dotyk był delikatny, lecz zupełnie obcy. Mimo to dziś moja reakcja była bliższa normalności niż wczoraj w parku.
– Co ty robisz? – zapytałam go, zaniepokojona.
Puścił mnie, jakby moja skóra go poparzyła.
– Przepraszam – zakłopotanie na jego twarzy sprawiło, że wyglądał zaskakująco bezbronnie.
– Twoje zachowanie jest dość dziwne, po prostu trochę przesadzasz – wyjaśniłam.
Nie mówiąc już o tym, że jego dotyk wywoływał dreszcze na moim ciele i sprawiał, że w moim brzuchu pojawiały się motyle. ~Nawet nie znam tego faceta. Co ze mną nie tak?
– Jeszcze raz przepraszam. Powinienem się bardziej hamować. Naprawdę chciałbym z tobą porozmawiać, poznać cię lepiej i pomyślałem, że przy kolacji po prostu będzie łatwiej.
Coś nakłaniało mnie do przyjęcia jego zaproszenia, pomimo tego że logika krzyczała wręcz, by tego nie robić.
– Ale tylko kolacja – palnęłam, zanim zdążyłam się zorientować, co właściwie mówię.
– Oczywiście, możesz nawet sama wybrać miejsce.
– Okej.
– Mógłbym odebrać cię dziś z pracy?
– Tak, jasne – odpowiedziałam po chwili zastanowienia.
Uśmiechnął się triumfalnie, po czym odwrócił się i odszedł, po raz kolejny wprawiając mnie w zakłopotanie.
Kiedy zniknął, wrócił mi zdrowy rozsądek i zrobiłam się strasznie zła na siebie. Kolacja z nieznajomym to raczej nie był dobry pomysł, nawet jeśli to on uratował cię przed groźnymi mężczyznami w alejkach.
Poza tym zdawał się wiedzieć o mnie więcej niż powinien, na przykład gdzie pracowałam i kiedy skończyłam pracę danego dnia.
– Kim jest ten tajemniczy mężczyzna? – szepnęła Crystal, gdy drzwi zamknęły się za Sethem.
Widziałam, że aż świeciły jej się oczy w oczekiwaniu na świeże ploteczki.
Uwielbiałam Crystal, była wspaniałą przyjaciółką, ale czasami bywała trochę zbyt wścibska.
– Taki jeden gość. Nieważne – powiedziałam wymijająco.
– No weź! Tylko jakiś gość? – Oczywiście była przekonana, że chodzi o coś więcej.
– Właśnie tak. – Nie byłam gotowa, by o nim rozmawiać.
Nie miałam o nim zbyt wiele do powiedzenia poza tym, że mnie uratował, ale nie chciałam już przywoływać wydarzeń tamtej nocy. Powiedziałam o wszystkim mamie, ale potem obiecałam sobie, że nie będę więcej do tego wracać.
Nawet jeśli nic mi się nie stało, to mogło się stać, a i tak było to dla mnie traumatyczne przeżycie.
– Wyglądało to tak, jakbyście czuli się ze sobą całkiem dobrze, tak tylko mówię. Zbyt dużo między wami chemii, żeby był tylko jakimś gościem – zauważyła, odrzucając w tył swoje karmelowe loki.
Nie odpowiedziałam.
– Czego od Ciebie chciał? – zapytała niecierpliwie, gdy podeszłyśmy do lady, by zająć się klientami, którzy chcieli zapłacić za książki.
– Zaprosił mnie na kolację – odpowiedziałam, gdy klienci wyszli, a my znowu zostałyśmy same.
– I?
– I... zgodziłam się – westchnęłam.
– Cóż, jak tylko będziesz gotowa, żeby powiedzieć więcej, poproszę o szczegóły – powiedziała Crystal z uśmiechem.
– Nieważne. – Nie mogłam powstrzymać się, by nie odwzajemnić uśmiechu.
– Jest bardzo przystojny, choć wygląda trochę przerażająco – przyznała Crystal, zadumana.
Byłam pewna, że mówiła o bliznach. Miała rację, wyglądał dość groźnie.
– Chyba tak – wzruszyłam ramionami.
Wiedziała, że odchodzę od tego tematu, więc odpuściła. Byłam wdzięczna, że pomimo iż była ciekawska, nie była należała do osób zbyt natarczywych w zdobywaniu informacji.
Do końca zmiany czułam się rozkojarzona, przez co byłam strasznie niezdarna i ciągle wpadałam na różne rzeczy, a kilka razy o mało czegoś nie upuściłam. Pod koniec dnia denerwowałam się na Setha, ponieważ to wszystko było jego winą.
Przed wyjściem żywiłam odrobinę nadziei, że mnie wystawi, ale kiedy opuściłam sklep, okazało się, że czekał na mnie przed drzwiami.
Znowu miał na sobie czarne jeansy, ale jego sweter był dziś granatowy i zamiast nieść płaszcz w ręku, miał go na sobie.
Nienaganny ubiór kontrastował z jego surowym wyglądem, ale ogólny efekt był świetny i nie mogłam nie zauważyć, jak dobrze pasowały mu te kolory. Moje serce zatrzepotało na jego widok.
Obdarzył mnie szelmowskim uśmiechem.
To była tylko kolacja, na której koniec zamierzałam powiedzieć mu, żeby zostawił mnie w spokoju.
Podjęłam decyzję, że ten mężczyzna – który wywoływał dziwne reakcje w moim ciele i mówił rzeczy, których nie rozumiałam – nie zostanie częścią mojego życia.
Kiedy podeszłam do niego, uśmiechnął się szerzej – wręcz promieniał, kiedy w końcu stanęłam przed nim.
– Czy wiesz już, gdzie chcesz zjeść? – zapytał mnie.
– Nie bardzo, nie miałam czasu się nad tym zastanowić – odpowiedziałam.
W rzeczywistości po prostu nie byłam w stanie zdecydować, ponieważ moja zdolność myślenia została nieco zaburzona przez jego wcześniejsze nagłe pojawienie się, ale nie zamierzałam mu o tym mówić.
– W takim razie mam pewną propozycję. To może trochę szybko i obiecuję, że nie będę próbował żadnych sztuczek, ale mógłbym zabrać cię do mnie do domu.
Zaniemówiłam na chwilę. – Absolutnie nie.
Seth zmarszczył czoło w reakcji na moją odpowiedź, ale nie obchodziło mnie to. Nie zamierzałam iść z nim do jego mieszkania.
Bez względu na to, w jakie słowa by tego nie ubrał, słyszałam ten zwrot mnóstwo razy i zawsze krył się za tym podstęp. To nigdy nie miało skończyć na tylko kolacji, tylko rozmowie czy tylko wspólnym spędzeniu czasu. Nie, nie zamierzałam do tego dopuścić.
– Będę miał… to znaczy jestem świetnym kucharzem, ale w porządku, twoja strata – odparł nieco urażony.
Pomyślał przez chwilę. – Niedaleko stąd jest knajpka. Mogę też zabrać cię tam.
Był wyraźnie niezadowolony, ale nie zwracałam na to uwagi. I tak nie zamierzałam wracać z nim do domu.
– Dobrze – powiedziałem.
Przechodziłam kilka razy obok tej knajpki, ale nigdy nawet nie wstąpiłam. Pachniało smażonym jedzeniem i kawą, a mi zaburczało w brzuchu na myśl o tym, że będę mogła coś zjeść.
Seth zaprowadził mnie do stolika w rogu, położonego z dala od innych.
Poprosił, bym usiadła na jednym z dwóch krzeseł pod ścianą, a on usiadł zajął jedno z dwóch naprzeciwko mnie, oddzielając mnie tym samym swoją osobą od innych klientów.
– Kogo widzą moje oczy? Czy to nie Seth King we własnej osobie? – zawołała radośnie kelnerka – mała, korpulentna, starsza kobieta -– podchodzące do naszego stolika.
Seth wydawał się spięty, kiedy ją zobaczył, ale rozluźnił się, gdy usłyszał jej głos.
– Witaj, June – uśmiechnął się ciepło do kobiety.
– Nie było cię tu od tygodni – kiwnęła pacnęła go w jego ramię i rzuciła mu surowe spojrzenie, które szybko złagodniało i teraz widać w nim było czułość.
– Przepraszam. Byłem zajęty... pracą – odparł.
Sposób, w jaki to powiedział, był trochę dziwny, ale June zdawała się rozumieć i wydała z siebie pełne współczucia westchnienie.
Odwróciła się do mnie i rzuciła mi zaintrygowane spojrzenie, po czym skupiła się na Secie.
– To co zwykle dla ciebie? – zapytała go.
– Zdecydowanie.
– A dla ciebie, kochanie? – spytała, po raz kolejny zwracając się do mnie.
– Co byś poleciła? – zapytałam, jako że nie miałam pojęcia, co było dobrego w menu.
– Myślę, że naleśniki. Są najlepsze w mieście i do tego moje ulubione. Jeśli wolisz coś mniej śniadaniowego, polecam burgera Pinewood lub gulasz księżycowy.
To dziwna nazwa dla dania, pomyślałam.
Naleśniki brzmiały lepiej, dlatego zdecydowałam się właśnie na nie.
June powiedziała, że będzie za chwilę i zniknęła w drzwiach, które, jak się domyśliłam, prowadziły do kuchni.
Niedługo potem wróciła z tacą, na której znajdował się talerz z puszystymi, złocistymi naleśnikami i mała butelka syropu klonowego dla mnie, a także duży talerz z górą jajecznicy, bekonem oraz świeżo opiekanym chlebem dla Setha.
Jedzenia wydawało się bardzo dużo, ale był postawnym mężczyzną i zapewne potrzebował tyle, aby utrzymać całą tę masę mięśniową.
June przyniosła również dwie szklanki i dzbanek wypełniony wodą – lodowato zimną, sądząc po warstwie malutkich kropelek pokrywających jego zewnętrzną stronę.
– Dziękuję, June – powiedział, kładąc dłoń na jej ramieniu i ściskając je delikatnie.
Kiedy znów zostaliśmy sami, a ja miałam ugryźć pierwszy kęs, Seth spojrzał na mnie wyczekująco. Jego skupienie na mnie wprawiało mnie w lekkie zakłopotanie, ale nie przejmowałam się, ponieważ byłam głodna, a naleśniki pachniały tak zachęcająco.
Kiedy włożyłam do ust pierwszy kęs, zrozumiałam, dlaczego nazywano je najlepszymi naleśnikami w mieście. Rzeczywiście lepszych nie jadłam w całym moim życiu. Wydałam z siebie pełne zadowolenia westchnienie.
Seth uśmiechnął się i skinął głową z aprobatą, po czym zabrał się za swoje jedzenie.
– Myślę, że wszystkie knajpy powinny mieć menu śniadaniowe dostępne przez cały dzień – skomentowałam, wpychając sobie do ust kolejną porcję pysznych naleśników.
– W pełni się z tym zgadzam – uśmiechnął się Seth.
Chyba czułam się przy nim o wiele swobodniej, niż powinnam.
Podczas gdy jedliśmy, Seth pytał mnie o moją pracę, hobby, rodzinę i słuchał z tak napiętą uwagą, że czułam się lekko skrępowana. Jakby wszystko, co mówiłam, było najważniejszą rzeczą na świecie.
Sama też zadawałam mu pytania, kiedy czułam, że zainteresowanie staje się dla mnie zbyt przytłaczające.
Dowiedziałam się, że był jedynakiem, choć zawsze marzył o starszym bracie. Wyraz jego twarzy, gdy to mówił, wprawił mnie w zakłopotanie.
Dorastał w Pinewood Valley, tak jak ja, ale najwyraźniej uczył się w domu.
Był tylko dwa lata starszy ode mnie, ale czasami wydawał się być jeszcze starszy. Coś ciążyło mu na sercu, ale nie potrafiłam określić, co to było.
Mimo moich wcześniejszych wątpliwości co do kolacji z nim, naprawdę dobrze bawiłam się z Sethem – może oprócz tego dziwnego momentu, kiedy nagle spiął się i spiorunował wzrokiem dwóch mężczyzn siedzących kilka stolików dalej.
Odprowadził mnie do domu i pożegnaliśmy się. Otwierając drzwi i wchodząc do mieszkania, zauważyłam, że się uśmiecham.
Zaraz potem uśmiech zastygł na mojej twarzy. Odgłos szurania stóp i szelest tkanin zmroził mi krew w żyłach. W salonie zapaliła się lampa, a w półświetle stanęła cienista postać.
Ktoś był ze mną w środku.