
Gdy siedziałam na łóżku Penelope, patrząc, jak wyciąga z szafy przypadkowe sukienki, mój umysł powrócił do wydarzeń z ostatniego tygodnia.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos Penelope. „A co myślisz o tej?”
Przyjrzała się jasnoniebieskiej sukience, po czym zmarszczyła brwi i rzuciła ją na łóżko. Roześmiałam się i podniosłam sukienkę. „Myślę, że ta jest w porządku. Jest bardzo ładna, a ten kolor świetnie na tobie wygląda”.
Spojrzała na nią ponownie. „Na pewno?”
„Zdecydowanie” odpowiedziałam i podałam jej sukienkę.
Westchnęła i zaczęła szukać sukienki dla mnie. W Aurorze nie mieliśmy zbyt wielu wymyślnych rzeczy. Stado prowadziło bardzo proste, rustykalne życie. Więc nasze ubrania również były proste.
Patrzyłam, jak wyciąga kolejną niebieską sukienkę, nieco ciemniejszą niż pierwsza.
„Ta… Będzie na tobie świetnie wyglądać!” Uśmiechnęła się, wręczając mi sukienkę.
Wzruszyłam ramionami. „Może być”.
Nie starałam się zbytnio, bo wiedziałam, że znalazłam już swojego partnera i że on mnie nie chce. Na przyjęciu nie było nikogo, komu chciałabym zaimponować.
Stanęłam przed małym lustrem i westchnęłam, przyglądając się sobie.
„I jak?” zapytała Penelope, stając obok mnie.
„Wyglądam ładnie” odpowiedziałam bez przekonania. Wpatrywałam się w siebie, w moje długie blond włosy splecione w warkocz.
Niebieska sukienka była bez rękawów i sięgała tuż nad kolano, rozszerzając się nieco u dołu. Była prosta, ale wyglądała ładnie.
„Wiem, że nie chcesz iść na dzisiejsze przyjęcie” powiedziała, ściskając moje ramiona. „Ale chodźmy się po prostu zabawić. Wyluzujmy się trochę”.
Uśmiechnęłam się. „Masz rację. Chodźmy się zabawić”.
Podrapała się po nosie, po czym splotła swoje ramię z moim. „Zawsze mam rację”.
Wyszłyśmy z mojego pokoju i zeszłyśmy na dół do głównego holu. Weszłyśmy do środka i rozejrzałyśmy się z podziwem.
W sali konferencyjnej było jasno i głośno. Była wypełniona migoczącymi światłami i pogrążonymi w rozmowie ludźmi. Przepchnęłyśmy się przez tłum i dotarłyśmy do małego stolika, przy którym siedział już Gavin.
„Tu jesteście!” krzyknął. „Czekałem na was całą wieczność!”
Penelope się roześmiała. „Chodźmy coś zjeść, zanim wszystko zniknie!”
Przedarliśmy się przez tłum, aż w końcu dotarliśmy do bufetu. „Przepraszam” usłyszałam zza pleców.
Odwróciłam się i zobaczyłam rozweselonego Chase’a i Andreę stojących w kolejce za nami. „Możesz podać nam talerz?” zapytała słodko Andrea.
„Tak, proszę” odpowiedziałam i podałam jej dwa papierowe talerze.
„Dziękuję”. Uśmiechnęła się.
Odwzajemniłam uśmiech, po czym spojrzałam na Chase’a. Wpatrywał się we mnie, niemal zaskoczony. Nie byłam pewna, czy to dlatego, że byłam ładnie ubrana, czy z powodu nieco niezręcznej sytuacji.
Uśmiechnęłam się do niego, po czym odwróciłam się do Penelope, która aż zbladła.
„To było niezręczne” szepnęła.
„Ale tylko dla nas! Myślę, że ona o niczym nie wie!” odparłam szeptem.
Penelopa sapnęła, na co wszyscy odwrócili się w jej stronę. Kaszlnęła, skrępowana, po czym odwróciła się w stronę jedzenia . „Myślę, że powinnam jej powiedzieć”.
„Ani mi się waż!” odpowiedziałam, gdy wróciłyśmy do stołu. „Poza tym, on już mnie odrzucił. Jestem pewna, że nie da się tego cofnąć”.
Penelope wzruszyła ramionami. „Cóż, dobrze by mu to zrobiło. Kocham mojego brata, ale naprawdę mogłabym go teraz uderzyć”.
Przez większość wieczoru tańczyliśmy i rozmawialiśmy z innymi członkami stada, aż w końcu usiedliśmy przy stole.
Nachyliłam się do Penelopy. „Zaraz wrócę, muszę skorzystać z toalety”.
Przytaknęła w odpowiedzi. Wyszłam na korytarz, skręciłam w stronę łazienki i zderzyłam się z dużym, wysokim mężczyzną.
„Och!” sapnęłam, gdy się zderzyliśmy. „Najmocniej przepraszam”.
Podniosłam wzrok i poczułam najbardziej odurzający zapach, jaki kiedykolwiek czułam. Był jak mieszanka pomarańczy i cynamonu. Wpatrywałam się jak urzeczona w wyraziste niebieskie oczy mężczyzny przede mną.
„Nie mamy partnera, pamiętasz?” wyszeptałam. Podniosłam głowę, gdy usłyszałam warknięcie.
„Co powiedziałaś, mały wilczku?” zapytał, a jego głos był głęboki i gładki.
Potrząsnęłam głową, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć.
„Ja… umm… muszę już iść…” odpowiedziałam szybko i ruszyłam korytarzem.
Wbiegłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Oparłam się o drzwi z ciężkim oddechem i przyspieszonym biciem serca. „Co się właśnie stało?” zapytałam sam siebie.
„Drugą szansę?” odpowiedziałam z niedowierzaniem, przyciskając dłonie do czoła i próbując zrozumieć, co się dzieje.
Zaczęłam hiperwentylować. „To nie może się znowu wydarzyć, nie mogę znowu zostać odrzucona, nie mogę…”
Mój atak paniki przerwało pukanie do drzwi.
„Chwileczkę” wykrztusiłam.
Wzięłam głęboki oddech i poklepałam się po twarzy, po czym wyszłam z łazienki i ponownie spotkałam się z tym mężczyzną.
„Co masz na myśli mówiąc «znowu zostać odrzucona»?” wyszeptał, zbliżając swoją twarz do mojej.
Odetchnęłam gwałtownie, pokazując, jak bardzo byłam zdenerwowana. „Słyszałeś to?”
Przytaknął w milczeniu, czekając, aż będę kontynuować.
„Cóż, jesteś moją drugą szansą. Mój pierwszy partner odrzucił mnie kilka tygodni temu, chwilę po tym jak się odnaleźliśmy”.
Mężczyzna warknął, a ja się cofnęłam. Zmartwiłam się, że jest zły, bo miałam wcześniej partnera.
„Kim on jest?” mruknął.
Zawahałam się przez chwilę, nie wiedząc, dokąd zmierza ta rozmowa. „On… To najstarszy syn bety, Chase. Nie chciał mnie, więc mnie odrzucił”. Spuściłam głowę, zawstydzona, że byłam tak niechciana.
Tymczasem mężczyzna odszedł.
Spojrzałam zaskoczona, jak idzie korytarzem i wraca na imprezę.
Westchnęłam i weszłam z powrotem na salę. Wiedziałam, że zaraz zostanę odrzucona po raz drugi, tym razem publicznie. Wszyscy będą mogli to zobaczyć.
Podniosłam głowę, gdy usłyszałam krzyk. Tłum poruszył się, wskazując na mężczyznę stojącego nad nieprzytomnym Chase’em. Sapnęłam, zdezorientowana tym, co się dzieje.
Mężczyzna podszedł do mnie i owinął ramię wokół mojej talii, a następnie przyciągnął mnie do siebie.
„Alfo Navaar, co tu się dzieje?” zapytał alfa James z błyskiem w oku.
Spojrzałam na niego zszokowana. „Alfa?”
Spojrzał na mnie z uśmiechem, po czym się wyprostował. „Ten mały chłopiec obraził moją towarzyszkę. Więc dałem mu nauczkę. Ma szczęście, że go nie zabiłem”.
Alfa James spojrzał na mężczyznę i z powrotem na mnie. „Ona jest twoją towarzyszką?”
„Tak. Jeśli nie masz nic przeciwko temu, żebyśmy się zajęli jej przenosinami do innego stada, będziemy już wychodzić. To było piękne przyjęcie, alfo Jamesie”. Uścisnął dłoń Jamesa, chwycił moją i wyciągnął mnie z sali konferencyjnej.
Wyrwałam rękę i spojrzałam na niego. „Nie rozumiem…”
„Co tu jest do rozumienia? Jesteśmy partnerami. Pójdziesz po swoje rzeczy i wrócisz ze mną do stada Eclipse” odpowiedział, jakby to było zupełnie proste.
Potrząsnęłam głową. „Ale ty nie…”
„Co ja nie?” zapytał, podchodząc do mnie bliżej.
Wzięłam głęboki oddech. „Nie chcesz mnie…” Opuściłam głowę i zamknęłam oczy, przygotowując się na odrzucenie, które wiedziałam, że nadejdzie.
Po kilku chwilach ciszy otworzyłam oczy i zobaczyłam, że wpatruje się we mnie ze zgorszeniem. Spojrzałam w jego głębokie, niebieskie oczy z lekkim zaskoczeniem. „Nie zamierzasz mnie odrzucić?”
Warknął. „Dlaczego miałbym to zrobić?”
Wzruszyłam ramionami. „Bo do tej pory tak właśnie układało się moje życie”.
Potrząsnął głową i wyglądało na to, że chciał coś powiedzieć, ale tego nie zrobił. Patrzyłam, jak odchodzi, zastanawiając się, co dzieje się w jego głowie.
Skierowałam się do pokoju, żeby spakować swoje rzeczy, ale nagle zostałam wciągnięta w ogromny uścisk. „O mój Boże! Nie możesz wyjechać!” Penelope trzymała mnie mocno i płakała.
„Nie mogę uwierzyć, że dostałaś drugą szansę i że on jest alfą” powiedział cicho Gavin, obejmując mnie ramionami.
Odwzajemniłam uścisk, ciesząc się ich ciepłem. Odsunęłam się. „Ja też nie mogę w to uwierzyć. A teraz pomóżcie mi się spakować”.