
Caspian posłuchał, przyciskając swoje usta do moich. Nasze języki splotły się w przyjemności.
Leżał na mnie, jego biodra mocno przyciśnięte do moich. Czułam, jak wypukłość w jego spodniach rośnie,wzmagając też i moje pożądanie.
Noga Caspiana wsunęła się między moje uda, jego członek pulsował przez dżinsy. Wspaniałe uczucie, ale w niewłaściwym czasie.
Może nie powinnam była zgadzać się na ostatnie spotkanie przed naszą wielką podróżą następnego dnia...
W samochodzie rozległ się przeszywający krzyk, który sprawił, że moja głowa zderzyła się z głową Caspiana.
Ciężkie dyszenie.
Szybkie kroki.
Przerażające warczenie.
Na ogromnym ekranie leciał okropny horror… jakaś głupia historia o strasznych stworach napadających na małe miasteczko.
Spojrzałam na Caspiana i uśmiechnęłam się. - Należało ci się za przyprowadzenie mnie tutaj. Wiesz, że nie znoszę strasznych filmów.
Pochylił się i pocałował mnie szybko.
Caspian był moim chłopakiem i synem samca beta z naszego stada.
Byliśmy przyjaciółmi od małego... ale zawsze się w nim podkochiwałam. I nie byłam jedyna.
Był klasowym klaunem i był obdarzony rodzajem magnetycznej energii, która przyciągała do niego ludzi.
Długo nie przyznawałam się do tego zauroczenia. Trzymałam uczucia w tajemnicy, prawdopodobnie już wtedy zdając sobie sprawę z tego, jak były głębokie.
Więc tamtej pamiętnej nocy dwa lata temu, gdy Caspian powiedział mi, że też coś do mnie czuje, byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.
Od tamtej chwili byliśmy nierozłączni.
Choć jego ojciec, beta stada, nie pochwalał naszego związku, byliśmy razem bardzo szczęśliwi.
Nigdy nie miałam dość spojrzenia jego pełnych ciepła, brązowych oczu.
Caspian całował mój obojczyk zsuwając się w dół, dopóki nie zatrzymała go moja bluzka. Wsunął mi rękę pod stanik, pieszcząc moje stwardniałe sutki.
Jego biodra poruszały się rytmicznie, delikatnie mnie dociskając. Poczułam, jak z moich ust wymknęło się jęknięcie.
Pocałowałam go i wyciągnęłam jego rękę spod mojej bluzki.
Choć byliśmy razem od dwóch lat, nigdy nie uprawialiśmy seksu. Nie to, żebym nie miała na to ochoty, ale chciałam uszanować zwyczaje mojej kultury.
Caspian i ja byliśmy wilkołakami ze stada Blue Moon. Jako wilkołaki byliśmy związani przeznaczeniem z naszymi prawdziwymi partnerami, którzy - gdybyśmy mieli szczęście ich znaleźć - mieli na zawsze pozostać u naszego boku.
Jednak w ciągu ostatnich kilku dziesięcioleci coraz trudniej było znaleźć prawdziwego partnera. Setki wilków pozostawały bez towarzyszy, przechodząc przez kolejne związki ze świadomością, że nie są ze swoją drugą połówką.
W odpowiedzi stworzono Zlot, łącząc tak wiele stad, jak było to możliwe. Co roku odbywał się rytuał godowy, mający na celu połączenie prawdziwych partnerów.
Skończyliśmy w tej pozycji, biodra przyciśnięte do siebie na tylnym siedzeniu jego samochodu, ponieważ traciliśmy nadzieję.
Patrzyłam, jak oczy Caspiana chłoną moje ciało. Oblewało go migoczące światło ekranu filmowego; kalejdoskop kolorów barwił jego skórę.
Westchnęłam. Te słowa brzmiały tak dobrze. Ale moment nie mógł być gorszy.
Caspian jęknął i po raz ostatni przycisnął swoje biodra do moich.
Poczułam dobrze mi już znane podniecenie... nieuchronne pragnienie, by czuć to samo co on...
Rozpiął guzik w moich dżinsach. Potem rozsunął zamek, a jego ręka wślizgnęła się w moje majtki.
Po kilku nieudanych próbach, jego palce odnalazły właściwe miejsce; naciskały delikatnie, nie wchodząc jeszcze do środka.
Zacisnęłam palce, wbijając je w jego ramiona.
Jego usta całowały moje, a ja czułam, jak moje ciało drży.
Chciałam mieć taką pewność jak Caspian, ale zawsze gdy byłam bliska poddania się, trudno mi było oddychać.
Tylne drzwi otworzyły się, a ja ujrzałam Teresę, moją najlepszą przyjaciółkę. Patrzyła na mnie z góry z dziwnym wyrazem twarzy.
Wsunęła kosmyk ciemnych włosów za ucho i uśmiechnęła się, jej śnieżnobiałe zęby podkreślone przez jasnobrązowy odcień jej skóry.
Zepchnęłam z siebie Caspiana i szybko zapięłam spodnie.
Podniosła ręce w geście poddania i odeszła od naszego auta, kierując się w stronę swojego, zaledwie kilka miejsc dalej.
Teresa i Caspian nienawidzili się, odkąd pamiętałam.
Jakby nie było wystarczająco irytujące, że nie mogłam być z dwojgiem moich najlepszych przyjaciół w tym samym czasie, dodatkowy kłopot sprawiał fakt, że ich ojcowie byli alfą i betą.
Drzwi samochodu zamknęły się, a ja poczułam uderzenie żalu.
Wiedziałam, że powinnam być szczęśliwa - Zlot mógł być początkiem zupełnie nowego życia.
Ale to właśnie najbardziej mnie przerażało.
Patrzyłem jak Teresa kradnie moją dziewczynę, zostawiając mnie z niczym poza uczuciem niezaspokojenia i kiepskim horrorem.
Pozostało mi tylko wrócić do domu i przygotować się do Zlotu.
Gdy pomyślałem o tej rozdmuchanej ceremonii, poczułem irytację. Głos mojego taty odbił się echem w moim umyśle, ten wykład, który w kółko mi wywarkiwał:
Nie potrzebowałem, aby Bogini Księżyca mówiła mi, czego chcę.
Wiedziałem dokładnie, co to było - lub raczej, kto.
Ale niestety, Lyla miała taką samą obsesję na punkcie Zlotu, jak mój tata.
Już byliśmy w sobie zakochani.
To było wszystko, co musiałem wiedzieć.
Ale dla Lyli to najwyraźniej było za mało...
Westchnąłem, wrzucając wsteczny bieg i wyjeżdżając z kina, zanim zdążyłem się załamać.
Teresa i ja wróciłyśmy do mojego domu w porze, gdy moi rodzice już dawno powinni byli spać. Byłam zaskoczona, gdy zastałyśmy ich w kuchni, siedzących z uśmiechami na twarzach.
Pomyślałam o ich pierwszym rytuale. Jak bardzo musieli się bać - nie byli przecież pewni, czy nie czeka ich przyszłość w samotności.
Moi rodzice zakochali się w sobie w liceum, zanim zostali partnerami. Zawsze mieli nadzieję, że są sobie przeznaczeni.
I tak było.
Zlot potwierdził to, co wiedzieli od zawsze. Ich życie było niczym innym jak miłością i szczęściem. To było wszystko, co znali jako partnerzy.
Przeszli już dokładnie przez to samo, przez co ja i Caspian przechodziliśmy teraz.
Kochałam Caspiana. Odkąd byliśmy dziećmi, wydawało się, że naszym przeznaczeniem jest być ze sobą.
Caspian wydawał się tak myśleć...
Byłam tak pochłonięta własnymi zmartwieniami, że prawie zapomniałam, jak ważny dla wszystkich był rytuał godowy.
Następstwa Zlotu będą miały takie samo znaczenie dla całej watahy, jak i dla każdego wilka z osobna.
Od dziesięciu lat nikt z naszego stada nie został skojarzony z partnerem.
Mniej połączonych par oznaczało mniejszą liczbę dzieci.
Tym bardziej, że nieczęsto zdarzało się, by para miała więcej niż jedno młode.
Moi rodzice stanowili wyjątek, a moja dziewięcioletnia siostra, Skye, była najmłodszym członkiem naszego stada.
Nasza wspólna przyszłość zależała od łączenia par, które umożliwiłyby przetrwanie naszemu gatunkowi.
Moi rodzice przytulili nas i pocałowali po raz ostatni, a potem zniknęli na górze.
Teresa z uśmiechem patrzyła, jak odchodzą.
Obserwując moją najlepszą przyjaciółkę zdałam sobie sprawę, że mój związek z Caspianem nie był jedyną rzeczą, która mogła sprawić problem.
Następny tydzień był jednym wielkim znakiem zapytania.
Wtedy Teresa odwróciła się i uśmiechnęła do mnie przekornie, a ja zrozumiałam jedno na pewno: ja i ona zawsze będziemy przyjaciółkami. Bez względu na to, co przyniesie przyszłotygodniowy rytuał.
Zaczęłyśmy wcześnie, a Teresa nalegała, by jechać przez cały dzień.
Na początku pozwoliłam na to; zbyt wiele innych spraw zaprzątało moje myśli. Ale po kilku godzinach żałowałam, że kiedykolwiek się z nią zgodziłam.
Mój żołądek podskoczył, gdy przejechała obok znaku stopu.
Nie mogłam winić za wszystko Teresy. Sam Zlot sprawiał, że dostawałam nudności. Nie miałam pojęcia, czego się spodziewać.
Caspian, Teresa i ja niedawno skończyliśmy dwadzieścia jeden lat - wiek, który pozwalał na udział w Zlocie.
Tak naprawdę, większość wilków ze Stada Blue Moon jechała po raz pierwszy.
Ale większość z nas wróci sama.
Ukryta za kilkoma wysokimi wiązami i akacjami, na wzgórzu górującym nad okolicą, stała rezydencja w stylu neoklasycystycznym.
Teresa była tu kiedyś ze swoim tatą, lata temu, w sprawach związanych ze stadem, i twierdziła, że się zakochała.
Nie tylko w domu, ale także w alfie, Sebastianie. Według niej, był on "najseksowniejszym żyjącym mężczyzną".
Przewróciłam oczami i postanowiłam pobłażać jej fantazjom, choćby tylko przez tydzień. - Jesteś następna w kolejce do bycia alfą naszego stada. Jeśli ktokolwiek ma szansę z Sebastianem, to ty.
Jakby za sprawą magii, pojawiła się duża, przerobiona rezydencja w stylu włoskim. Małe bagno bezpośrednio za nią nadawało jej autentyczny charakter Missisipi.
Zjechałyśmy na miejsce parkingowe i wysiadłyśmy, aby się trochę rozprostować.
Rozejrzałam się po parkingu, próbując rozpoznać jakieś znajome samochody. Auto Alfy Hugo stało niedaleko naszego. Obok zaparkowany był samochód Bety Alexandra.
To oznaczało, że Caspian już tam był.
Uśmiechnęłam się na myśl, że zostawię to wszystko za sobą i wrócę do dawnego życia i zwyczajów. Trochę to złagodziło moje zmartwienia.
Gdy przepchnęłyśmy się przez frontowe drzwi do holu, uderzyła w nas fala niespokojnej aktywności.
Alfa Hugo i Beta Alexander byli w centrum zamieszania, wywarkując rozkazy i wyglądając poważnie.
Teresa i ja przeszłyśmy do głównego salonu, przeciskając się przez masę innych pełnych nadziei wilkołaków. Zebrało się tam wiele innych stad, i wszyscy ich członkowie znali już najnowsze wieści.
Teresa szturchnęła mnie w ramię, kierując moją uwagę na szczyt wielkich schodów. - Patrz, kto tam jest - zamruczała.
Stanęłam na palcach, wyciągając szyję ponad tłumem, aby rzucić okiem.
Królewski Alfa.
Sebastian.
Teresa miała rację. Był z niego niezły towar.
Jego blond włosy były zaczesane do tyłu, jego obcisła czarna koszulka ledwo powstrzymywała falujące mięśnie pod spodem, a linią jego szczęki możnaby ciąć kamień.
A jego oczy...
Były szokująco niebieskie, a gdy spotkały się z moimi, przepłynął przeze mnie prąd.
Uśmiechnął się do mnie, a jego wyzywająca postawa wysłała dreszcz emocji w dół mojego kręgosłupa.
Nagle wiadomość o ataku łotrów przestała dominować mój umysł...