Galatea logo
Galatea logobyInkitt logo
Uzyskaj nieograniczony dostęp
Kategorie
Zaloguj się
  • Strona główna
  • Kategorie
  • Listy
  • Zaloguj się
  • Uzyskaj nieograniczony dostęp
  • Pomoc
Galatea Logo
ListyPomoc
Wilkołaki
Mafia
Miliarderzy
Romans z dręczycielem
Slow Burn
Od wrogów do kochanków
Paranormalne i fantastyczne
Ostre
Sports
College
Druga szansa
Zobacz wszystkie kategorie
Ocena 4,6 w App Store
Warunki korzystania z usługiPrywatnośćImprint
/images/icons/facebook.svg/images/icons/instagram.svg/images/icons/tiktok.svg
Cover image for Ulubienica smoków

Ulubienica smoków

Rozdział 4

Minx

Snoot-Snoot mruga do mnie swoimi czarnymi oczami z uznaniem, a ja czuję jeszcze większy gniew.

Jak Rawk mógł narazić na niebezpieczeństwo noworodka, żeby mnie oszukać?

To jest nie do przyjęcia.

Kiedy wchodzimy coraz wyżej w głąb systemów jaskiń, zauważam, że wiele z nich ma otwarte okna, przez które wpada minimalny wiatr. Wierzę, że to jakiś rodzaj zaklęcia rzuconego na niebo.

Nie wątpię, że Rawk posiada taką moc.

– Tędy, Minx. – Faux przeskakuje do przodu, gdy skręcamy w klatkę schodową, która wije się w górę, aż otwiera się ponownie na szeroki korytarz.

Kamienna podłoga jest wypolerowana, a na ścianach wiszą skarby: obrazy, dzieła sztuki, rzeźby i złoto. Na końcu tego długiego korytarza znajdują się dwie bardzo duże drewniane bramy.

– Proszę bardzo. – Faux puka w drzwi dwa razy, po czym kiwa na mnie głową. – Możesz wejść... z Bezzel.

Wsuwam Snoot-Snoot z powrotem do mojego stanika, a ona z radością opiera głowę na skórze, w pełni zrelaksowana, gdy Faux otwiera drzwi.

W momencie, gdy drzwi się uchylają, widzę komnatę, w której nie ma żadnych dusz. Jest półokrągła. Sufit jest wysoki, a meble nieliczne.

Widzę kominek jak dla króla, dywany, łóżko, a nawet bibliotekę z setkami książek. Przestrzeń jest piękna, ale nie widzę nikogo w pobliżu.

Gdy drzwi się za mną zamykają, Snoot-Snoot sama wysuwa się z mojego stanika i leci do pokoju.

Patrzę, jak ląduje na łóżku, blisko poduszki, gdzie jakby przewraca się na bok.

Oddycha ciężko, jakby miała się zdrzemnąć, a potem nagle podskakuje, kładzie się, macha tyłkiem i ogonem, i biegnie do jednej z poduszek.

Patrzę, jak Snoot-Snoot rzuca się na poduszkę z pierza, rwąc się i warcząc. W chwili, gdy na nią warczy, ze środka pokoju wyłania się miraż.

– Nie! – warknął Rawk, biegnąc do swojego łóżka. – Bezzel! – Woła jej imię i musi dramatycznie zanurkować na łóżko i wziąć ją na ręce.

Patrzę, jak szybko podrywa się na nogi, trzyma ją przed sobą i zamyka oczy, chcąc ją skarcić. Snoot-Snoot skomli w przeprosinach i próbuje się uwolnić.

– Mały potwór – warknął Rawk, puszczając Bezzel i zwracając wzrok w moją stronę.

Snoot-Snoot wlatuje na łóżko i swobodnie podchodzi do rozerwanej poduszki. Tym razem z trudem zagłębia się w nią, a potem znika w pierzu.

Jej głowa przesuwa się po materiale, pozostawiając guza, gdy chowa się w zawartości poduszki.

Odwracam się do mojego kolegi.

Rawk ma teraz na sobie szare skórzane spodnie i białą tunikę. Jego złote oczy patrzą na mnie, ale się nie uśmiecha.

– Jakim cudem ty żyjesz? – pytam. – Właściwie to nie odpowiadaj - zaraz dam ci lekcję lub dwie, jak właściwie obchodzić się z noworodkiem – warknęłam ostatnie słowo.

Rawk tylko unosi brew, podnosząc nieco koniec czarnej blizny na całej twarzy wraz z ruchem brwi.

– Och, nie... nie sądzę. – Odwraca się i mruga do mnie, podchodząc swobodnie do swojego regału z książkami.

– Hej… – Robię krok do przodu, ale w momencie, gdy to robię, wokół mnie roztacza się miraż.

Wchodzę prosto na mieniące się złote sztabki, które pojawiają się znikąd. Kiedy moje czoło odbija się od jednej z nich, potykam się i obracam do tyłu.

Wokół mnie widzę złote kraty. Poza klatką, w której się teraz znajduję, widzę uśmiechniętego Zoraula. Jego srebrne włosy są związane skórzanym krawatem, a on sam ma na sobie białą tunikę, ale z brązowymi skórzanymi spodniami.

– Wypuść mnie! – Biegnę do Zoraula, dłońmi zaciskając kraty, zgrzytając zębami, podczas gdy mój jad kapie. – Ostrzegam cię. Po co to wszystko?

– Przeznaczenie, mała bestio – wyjaśnia Zoraul, pochylając się, aż znalazł się tuż przede mną.

Odsuwam się, zanim zdąży mi się dokładnie przyjrzeć.

Odwracam się do Rawka, który podchodzi do klatki z otwartą książką w ręku.

– Hmmm… – Rawk warczy sam do siebie, gdy jego oczy skanują stronę. – Ach, tutaj... aby oswoić ducha Fire-Spittera, dlaczego nie wrzucić go do klatki?

– W książce nie ma o tym mowy – warknęłam.

– Jest mądrzejsza, niż na to wygląda. – Rawk zatrzaskuje książkę i uśmiecha się do swojego bliźniaka.

Kiedy odwracam się do Zoraula, ten przygląda się Rawkowi podejrzliwie, ale mimo to kiwa głową.

– Przyjaciele? – pytam, zerkając na nich obu.

– Zoraul jest tymczasowym gościem w mojej Hordzie – wyjaśnia Rawk.

– Nie może zostać; może jedynie stanąć przed twoją decyzją. Dopóki nie podejmiesz decyzji, zostaniesz w tej klatce. Jak dobra partnerka. I tak sprawiasz zbyt wiele kłopotów.

– Masz tydzień na podjęcie decyzji, kogo wybierzesz. Zoraul i ja nigdy nie będziemy razem bliźniakami rasy przewodniej. Musisz więc wybrać jednego z nas.

– Co się stało? Czy zdałeś sobie sprawę, jak brzydko wyglądasz z tą blizną na twarzy? – pytam Rawka, niepotrzebnie. – Brzydki jak rzeźnik, który obrabiał mięso i przypadkowo wbił sobie nóż w twarz.

– Oh, ma tutaj dziewczyna trochę racji. – Zoraul wypowiedział to powoli, co spowodowało, że Rawk zaczął otwarcie patrzeć na mnie, a ja stanęłam twarzą w twarz z Zoraulem.

– Zoraul, jesteś przystojny – przyznaję – ale jesteś arogancki jak twój bliźniak. Nie wybieram żadnego z was. Ja. Jestem. Wolna. Obaj jesteście szaleni, jeśli myślicie, że możecie mnie trzymać w klatce jak zwierzątko domowe.

– Puścicie mnie, zanim znajdę sposób, by się stąd wydostać i urwać wam głowy. Zdejmij zaklęcie z tej klatki, żebym mogła zniknąć, to moje podstawowe smocze prawo.

– Ostatnio, gdy sprawdzałem, nie masz żadnych praw – mruknął Rawk, podchodząc do krat i mrugając do mnie okiem, nawet gdy się na niego gapiłam.

– Masz tylko wybór. Ja albo on. Zdecydujesz, a kiedy to zrobisz, oswoimy cię. Któryś z nas to zrobi. To się stanie. I już wiem, który z nas zdobędzie twoje serce.

– Przegrywasz w tym wyścigu, Rawk – warczę. – Jesteś szumowiną – tak mówisz i tak się zachowujesz. Dlaczego Bezzel została użyta jako przynęta?

– Jesteś sprytna – uśmiecha się Rawk.

– To było ekstremalne, ale konieczne – wspomina Zoraul z drugiej strony klatki.

Gdy odwracam się do niego, patrzy na mnie od góry do z dołu. – Szkoda, że doprowadzisz mojego brata do płaczu, gdy go odrzucisz. Zachowuje się jak twardziel, ale jest beksą, gdy nie dostaje tego, co do niego należy.

– Zamknij się, zanim cię do tego zmuszę, bracie. – Rawk zaczyna okrążać klatkę, skupiając się na swoim bliźniaku: – Twój ryj zostanie zakopany w ziemi, zanim jeszcze raz mnie obrazisz.

– Po prostu stwierdzam fakty, Mistrzu Uczuć – mruknął Zoraul, szczerząc się przy tym z zachwytem.

– Jesteś głupcem, że zaprzątasz sobie głowę rzeczami, których pragniesz... Rzeczy, których pragniesz... są twoimi największymi słabościami.

– Zoraul, twój brak zaangażowania w Hordę jest twoją największą słabością – ripostuje Rawk.

Zatrzymuje się przed Zoraulem. – Ty. Jesteś. Tchórzem. Ja jestem przywódcą. Ty jesteś tylko Zabójcą Cieni. Nie jest to zbyt imponujące na tych ziemiach.

– Jestem bardzo dobrym Zabójcą Cieni – mówi spokojnie Zoraul.

– Jestem bardzo dobrym nauczycielem, a przekazywanie mądrości jest o wiele trudniejsze niż wbijanie tępej broni w brzuchy ślepców, którzy nawet nie widzą, że nadchodzisz.

Słowa Rawka wywołują drgnienie na policzku Zoraula. Jego neutralny wyraz twarzy powoli przestaje być obojętny.

Za chwilę rozpocznie się walka, a ja mam przeczucie, że ich rywalizacja będzie moją najlepszą szansą na ucieczkę. Kiedy oni walczą, nikt inny nie istnieje.

– Ale najpierw – dodaję, gdy obaj odwracają się do mnie, skupiając się na moim wymuszonym uśmiechu – musicie obaj zabrać mnie na randkę, właśnie teraz – razem.

– Jasne – odpowiada Zoraul.

– Nie ma mowy – mówi Rawk w tym samym czasie, ale z zupełnie inną odpowiedzią.

– Ciota – warczy Zoraul do swojego bliźniaka pod nosem.

– Wynoś się z moich komnat – ona jest dziś moja – odpowiada Rawk pod wpływem impulsu.

– Nie słyszałeś jej? – pyta Zoraul, unosząc brew. – Ona chce, żebyśmy się nią podzielili. Podzielmy się nią.

Rawk przerywa, jego złote oczy szaleją, gdy powoli odwraca się do mnie.

– Minx, gdybyś miała nas oboje na randce, co chciałabyś zrobić? – pyta Rawk.

– Chciałabym się wykąpać – oznajmiam. – Zostanę w klatce, dopóki będę się kąpać, a wy musicie być nadzy. Oboje. Jeśli to zrobicie... zostanę tydzień dłużej, pod warunkiem, że dasz mi pokój zamiast tego... tego... rodzaju zakwaterowania, jeśli w ogóle można to tak nazwać.

– Klatka będzie w sam raz – odpowiadają obaj bracia.

– Porozmawiamy o tym później. – Wzruszam ramionami. – Teraz przygotujcie mi kąpiel... i rozbierzcie się.

Jeśli mam się z nimi zmierzyć, to chcę się na nich popatrzeć.

Może to głupie, ale w tym przypadku chcę dostać to, czego chcę.

A jeśli już mamy grać w gry...

...to ja będę ustalała niektóre z zasad.

Continue to the next chapter of Ulubienica smoków

Odkryj Galateę

Mała kocicaKochając złych chłopcówDotyk krukaUrodzinowa niespodziankaUmowa z alfą

Najnowsze publikacje

Mason Spin-off: ImpulsTrzy. Liczba idealna: Złoto i bielDuchy ŚwiątW łóżku z wampiremCukierek albo psikus