Galatea logo
Galatea logobyInkitt logo
Uzyskaj nieograniczony dostęp
Kategorie
Zaloguj się
  • Strona główna
  • Kategorie
  • Listy
  • Zaloguj się
  • Uzyskaj nieograniczony dostęp
  • Pomoc
Galatea Logo
ListyPomoc
Wilkołaki
Mafia
Miliarderzy
Romans z dręczycielem
Slow Burn
Od wrogów do kochanków
Paranormalne i fantastyczne
Ostre
Sports
College
Druga szansa
Zobacz wszystkie kategorie
Ocena 4,6 w App Store
Warunki korzystania z usługiPrywatnośćImprint
/images/icons/facebook.svg/images/icons/instagram.svg/images/icons/tiktok.svg
Cover image for Colt (Polish)

Colt (Polish)

Próba pokojowa

COLT

Jeśli chcesz gdzieś w życiu dojść, nie możesz bać się rozpętania małego piekła. Nie możesz bać się krwi na ubraniu, kiedy zadajesz ostatni cios i pozbawiasz życia człowieka, którego zamierzałeś zabić. Nie możesz żyć z żalem i nie możesz żyć z tym, co było, a co nie, i z wątpliwościami krążącymi po twojej głowie.

Kiedy więc podjąłem decyzję, to, kurwa, trwałem przy niej. Kiedy odbierałem życie, to nigdy, kurwa, nie żałowałem, bo zawsze był powód – cholernie dobry powód, żeby je odebrać.

Z wyjątkiem jednego.

Kiedy stałem w biurze mojego ojca w klubie Vipers, nie mogłem nie przypomnieć sobie tego dnia. Miałem niewiele ponad jedenaście lat i nadszedł czas, by sprawdzić, czy mam w sobie to coś, by sprostać imieniu Diabła.

Słowa ojca wróciły do mnie. – Masz w sobie krew tchórza, chłopcze?

Taka była jego reakcja, gdy nie zabiłem od razu kobiety, która leżała na podłodze w biurze i błagała o litość.

Powiedział, żebym ją zabił, a ja się zawahałem. To było moje pierwsze zabójstwo i uważałem, że zabicie kobiety to coś bardzo słabego, ale mój ojciec chciał zobaczyć, czy mam w sobie to coś, co pozwoli mi rządzić każdym, kto odpowie przed klubem.

Kobieta czy nie, była zdrajcą, wrogiem klubu i musiała zostać ukarana. Mój ojciec skazał ją na śmierć, a ja byłem tym, który miał wykonać wyrok.

Płakała, krzyczała i błagała, a co ja zrobiłem? Pociągnąłem za pieprzony spust, bo nie było we mnie krwi tchórza.

Kiedy odebrałem jej życie, przysiągłem, że nigdy więcej nie zobaczę innej kobiety cierpiącej z powodu klubu.

Kiedy tylko objąłem stanowisko prezydenta, ograniczyłem to, co członkowie mogą mówić swoim towarzyszkom, bo nie chciałem być już nigdy w takiej sytuacji. Nigdy nie chciałem widzieć, jak ten styl życia wpływa na kobietę do tego stopnia, że kończy jej życie. Jeśli nie wiedziały o tym gównie, nie stanowiły zagrożenia.

Wiedziałem, że to głupie, ale nigdy nie byłem człowiekiem, który stałby z boku i przyglądał się, widząc, że kobieta jest wykorzystywana.

Mój kompas moralny zawsze wskazywał prosto i prawdziwie, gdy chodziło o kobiety.

Może to dlatego, że musiałem patrzeć, jak ojciec oszukiwał, kłamał i wykorzystywał moją własną matkę. Niezależnie od tego, nie pozwoliłbym, aby kolejna kobieta zginęła z rąk naszego klubu lub jakiegokolwiek innego klubu.

– Masz jaja, żeby się pokazać – mruknął Pick, kiedy wszedł do pokoju. Umówiliśmy się na kolejne spotkanie. Tylko ja i on, żadnych chłopców.

W końcu był to biznes i obaj mieliśmy coś do zaoferowania. On miał pieniądze i szacunek w oczach chłopców. Ja miałem znajomości, które zdobyłem w więzieniu i historię. Jeśli była jedna rzecz, którą motocykliści podtrzymywali, to była to historia.

– Jak tam twój wice? – zapytałem, podziwiając trunki na biurku. Wziąłem jedną z butelek wypełnionych bursztynem i nalałem sobie kieliszek.

– W porządku – Pick zabrał ode mnie butelkę, zanim opuścił się na swoje krzesło. – Razem z kilkoma innymi ludźmi, ale będą żyć.

– Gdybym chciał ich śmierci, toby byli martwi

Pick chrząknął, ale wiedział, że mówię prawdę. Gdy chciałem, żeby ktoś zginął, to ginął. Proste, serio.

Wiedziałem, że cokolwiek powie dalej, nie będzie mi się to podobać.

– Mam dla ciebie ofertę, synu. – Pick zapalił papierosa i spojrzał na mnie z drwiącym wyrazem twarzy.

– Dorzucisz czarter-matkę i naszywkę Założyciela, a ja pozwolę ci jeździć pod barwami – pochylił się lekko – jako klub kibica.

Klub kibica był klubem, który miał te same barwy i parał się drobnymi przestępstwami. To była pieprzona zniewaga! Nigdy nie byli uważani za pełnoprawny klub.

– Albo po prostu cię zabiję. – Odepchnąłem swoją szklankę; potrzeba niebycia pod wpływem była nagle ważniejsza.

– Tak myślałem, że to powiesz. – Pick wzruszył ramionami, jakby nie groziła mu myśl o tym, że moje pięści zatłuką go na śmierć. – Dlatego właśnie mam chłopaków obserwujących nas na kamerze. Wykonasz jeden ruch w moim kierunku, a ja wyciągnę tego twojego tak zwanego najlepszego kumpla. – Jego oczy powędrowały do mnie. – I jego siostrę, tak na wszelki wypadek – chociaż z siostrą mogę być trochę bardziej kreatywny...

– Co to, kurwa, ma znaczyć?

– Powiedzmy, że siedzę teraz w biznesie, który szczyci się tym, że kobiety znikają po cichu. – Wyglądał na raczej zadowolonego z siebie. – To ten sam biznes, który próbowałeś zniszczyć trzynaście lat temu.

Zamarłem. – Zajmujesz się handlem kobietami?

– Ktoś musiał to robić. Po tym jak zlikwidowałeś Diablos' MC, pojawiła się okazja do zrobienia interesu, a ja ją wykorzystałem.

Zgasił papierosa na nowo wykonanym biurku.

– Nie ma mowy, żeby chłopcy się na to zgodzili!

– Na początku byli niezdecydowani, ale gdy zobaczyli zyski, przestali marudzić. W końcu, spójrz na to. – Pick machnął ręką po biurze. – To jest dostarczane i utrzymywane przez naszego partnera biznesowego. Zaufaj mi, nieograniczony alkohol i gotówka wywołują szczęście chłopców. Muszę się tylko upewnić, że nikt nie wykradnie nam interesu.

Skierował na mnie wzrok. – Kilku facetów, którzy nie chcieli zaakceptować kierunku klubu, zostało wyłączonych z naszych wewnętrznych działań. Większość z nich odeszła razem z tobą.

Więc Scorp nie wiedział, że jeździł dla klubu, który sprzedawał kobiety.

– Uspokój się, Colt – zachichotał Pick. – Wygląda na to, że zaraz pęknie ci żyłka.

Nawet nie myśląc o tym, i nie dbając o to, czy jego członkowie na nas patrzyli, zacisnąłem rękę wokół jego gardła.

Podniosłem go z krzesła i z ziemi, rzucając nim o ścianę.

– Nadal uważasz, że jesteś kurwa nietykalny, Pick? – wysyczałem.

Drzwi do biura otworzyły się i usłyszałem, jak jego ludzie wpadają do pokoju.

Próbowali mnie z niego ściągnąć, ale mój uścisk był silny i mocny. Patrzyłem, jak życie ulatuje z jego oczu.

Tak jak w przypadku ćpuna, patrzenie, jak jego życie się kończy, wypełniło we mnie dziurę. Ten człowiek zasilał imperium, z powodu którego niemal pozbawiłem się życia, próbując je zakończyć.

W momencie gdy miał stracić przytomność, poczułem, że przez moje ciało przebiega fala bólu, przez co mój uścisk się rozluźnił, a chłopcy mieli szansę uwolnić mnie od Picka.

Sięgnąłem przez ramię i wyciągnąłem zza pleców nóż.

Skurwysyny.

– Kurwa, przyjmij ofertę, Colt! – Pick zgrzytnął na mnie, gdy tylko odzyskał oddech. Jego głos był chropowaty i szorstki. – Jeśli nadal chcesz nosić ten tatuaż na ramieniu, to się zgodzisz.

Scorp wtargnął do pokoju z kilkoma członkami, którzy wciąż się ze mną trzymali.

– Jeśli chodzi o was – Pick spojrzał na moich kilku lojalnych ludzi – wezmę naszywkę i tyle. – Jego oczy powędrowały do Scorpa. – Pozostań mi wierny, Scorp, albo twoja siostra poniesie konsekwencje twojej zdrady.

W naszej kulturze istniała niewypowiedziana zasada, że nasze rodziny nigdy nie płacą za nasze błędy. Przecież składając przysięgę, skazywaliśmy się na rychły zgon. Nasza śmierć nic nie znaczyła.

Życie ze stratą kogoś, kogo się kochało – to była inna sprawa. Kula w głowę, a nawet śmierć w męczarniach była łatwiejsza do przełknięcia niż świadomość, że to ty przyczyniłeś się do śmierci ukochanej osoby. Nikt nie wiedział tego lepiej ode mnie.

Członek musiał zrobić jakieś naprawdę popierdolone gówno, żeby jego rodzina przez to ucierpiała.

W tym przypadku Pick myślał, że odejście Scorpa, że zdrada Scorpa wobec niego była warta śmierci jego siostry.

Widziałem, jak chęć ochrony siostry pojawiła się na twarzy Scorpa, gdy tylko zagrożone zostało jej bezpieczeństwo. Zanim zdążył coś zrobić, przemówiłem. Nie miałem zamiaru pozwolić Scorpowi stracić rodziny, bo był mi wierny.

– Rodzina Scorpa jest pod moją ochroną. Jeśli zadrzesz z jego siostrą, zadrzesz bezpośrednio ze mną.

Z tymi słowami podniosłem tlący się pogrzebacz z kominka i znalazłem spojrzeniem Picka, gdy naciskałem nim na mój tatuaż Vipersa.

Moja skóra płonęła i skwierczała, a zapach palonego ciała unosił się w powietrzu, gdy ogłosiłem koniec moich związków z Vipersami. Kiedy już na mojej skórze nie zostało nic z dziedzictwa mojej rodziny, rzuciłem pogrzebacz przed Picka, uderzając nim w jego buty.

– Odpowiadasz teraz za klub. Hudsonowie nie stoją już po stronie Vipersów. – Wyrok śmierci, który właśnie wydałem na Picka, odmalował się na jego twarzy. – Moim życiowym celem będzie upewnienie się, że każdy, kto jeździ pod flagą Vipersów, zginie z mojej ręki. – Rozejrzałem się po jego ludziach. – Od teraz jeździcie z tarczą do celowania na plecach.

Pick wyprostował się, patrząc mi w oczy. – Właśnie spaliłeś swój jedyny most za nami, Colt. Teraz zagrażasz naszym interesom, więc weź pod uwagę, że ty też jeździsz z tarczą do celowania na plecach.

Wiedząc, że nie należy zadzierać z człowiekiem, który właśnie wypalił sobie kawałek własnego ramienia, członkowie stojący za Pickiem nie wykonali żadnego ruchu w kierunku moim ani moich ludzi, gdy wychodziliśmy.

Wychodząc z klubu, wiedziałem, że właśnie odszedłem z imperium całej mojej rodziny. Pomszczę dziedzictwo mojej rodziny. Nie było co do tego żadnych wątpliwości.

Rozsiadłem się na motorze i spojrzałem na Scorpa. – Znajdź swoją siostrę. Musimy uratować jej tyłek, zanim ludzie Picka ją znajdą.

Continue to the next chapter of Colt (Polish)

Odkryj Galateę

Ugryzienie AlfyMafijne rozgrywkiW rękach alfy 2ZałamaniCienie ognia: opowieść Kiry

Najnowsze publikacje

Mason Spin-off: ImpulsTrzy. Liczba idealna: Złoto i bielDuchy ŚwiątW łóżku z wampiremCukierek albo psikus