Niecodzienny bohater - Okładka książki

Niecodzienny bohater

Jessie F Royle

Rozdział 3

Gdy występ zbliża się do końca, motyle kłębią się w moim brzuchu. Jak to się wszystko potoczy? Co się wydarzy?

– Spokojnie, Sydney, praktycznie słyszę stąd twoje bijące serce – mówi Desiree z uśmiechem.

– Wiem. Nie jestem po prostu pewna, czy powinnyśmy to robić.

– Och, zamknij się. Wiesz, że chcesz porozmawiać z Conradem ponownie, a on chce rozmawiać z tobą. Musiałaś zrobić na nim wrażenie.

– Po prostu czuję się winna, że kłamię na temat mojego wieku. A co, jeśli on się domyśli?

– Jak miałby to zrobić? Myślisz, że poprosi o twój dowód czy coś?

– Nie, a w każdym razie mam nadzieję, że nie. Powiedziałam mu moje prawdziwe imię. Nie chciałam, żeby nazywał mnie Jane.

– Nie martwiłabym się o to. Kto wie, może by się nawet nie przejął, gdyby dowiedział się o twoim prawdziwym wieku.

– Może i nie masz legalnie tylu lat, by pić, ale masz tyle, że możesz robić coś innego. Dlatego też oboje możecie robić, co chcecie, pod warunkiem, że oboje się na to zgadzacie.

– Rany, oglądałaś ostatnio dużo programów prawniczych, co? – Śmieję się.

– Może trochę – przyznaje Desiree.

Muzyka się kończy, a cały pokój wybucha kolejną rundą oklasków.

– Rany, naprawdę są niesamowici, co? Będziemy musiały ściągnąć ich album, jeśli jest już dostępny – mówię.

– Może to jest pytanie, które mogłabyś zadać Conradowi.

– Albo mogłabyś zapytać o to Harrisona?

– Może. Dobra, chodźmy do nich.

Desiree praktycznie skacze ze swojego krzesła, gestykulując, żebym się pospieszyła i stanęła na nogi.

– Nie możesz się doczekać? – drażnię się z nią.

– Po prostu nie chcę tracić czasu. Czeka tam na nas kilku przystojniaków.

Poruszamy się w tłumie i udaje nam się wcisnąć na scenę. Kiedy zauważamy zespół, wpadają nam również w oko ich żeńskie fanki.

– No jasne. Poczekajmy – mruknęłam, zaczynając tracić nerwy.

– Nie ma mowy. Pchamy się tam – mówi z przekonaniem Desiree.

Po raz kolejny jej palce mocno chwytają moje nadgarstki i ruszamy do przodu. Kiedy docieramy do krawędzi tłumu, udaje mi się je uwolnić.

Ona przedziera się przez tłum, a ja postanawiam trzymać się z tyłu. W przeciwieństwie do Des, która nie przejmuje się tym, co myślą inni, ja nie chcę sprawiać wrażenia zbyt gorliwej. Moje oczy odnajdują Conrada, który góruje nad wszystkimi.

Rozmawia z fanami, uśmiechając się i śmiejąc. Cholera, ależ on jest seksowny. Nie widzę Des w masie ciał, ale zakładam, że jest gdzieś w tej mieszance.

Nie wiem, co ze sobą zrobić, więc po prostu stoję tam niezręcznie, kręcąc kciukami i czekając, aż tłum się rozejdzie.

Spoglądam z powrotem na Conrada i tym razem łapię go na tym, że patrzy prosto na mnie. Uśmiecha się i zaczyna iść w moją stronę. Motyle znów zaczynają się roić.

– Dotrzymałaś obietnicy – mówi, gdy do mnie podchodzi, i wydaje się być z tego powodu autentycznie szczęśliwy.

– Powiedziałam, że cię znajdę – odpowiadam.

– Uznałem, że byłaś po prostu miła.

Czy on serio myśli, że bym go zignorowała? To mnie zaskakuje.

– W każdym razie – kontynuuje, gdy nic nie mówię – dziś wieczorem jest impreza z zespołem, u Harrisona. Chciałem wiedzieć, czy ty i twoja znajoma chciałybyście przyjść.

Impreza? Nie wiem, czy to dobry pomysł.

– Um, nie jestem pewna.

– Oczywiście, że idziemy! – mówi nagle głośny głos obok mnie.

Desiree rzuca rękę na moje ramię.

– Des… – mruczę.

– Więc? Gdzie jest ta impreza? – pyta Conrada, ignorując mnie.

Główny wokalista, Harrison, pojawia się na widoku obok Conrada.

– U mnie. Ulica Mayburn 31 – mówi Harrison.

Zdaję sobie sprawę, że rozpoznaję ten adres, ponieważ znajduje się w tej samej dzielnicy, w której mieszkamy z Des, około dwie przecznice od mojego domu.

– Wiem, gdzie to jest – mówi Desiree. – Będziemy tam.

– Chcecie jechać z nami, czy macie samochód? – pyta Harrison, uśmiechając się gładko do Desiree.

– Cóż, mam samochód, ale za dużo wypiłyśmy. Miałam zamiar zostawić go na noc przy klubie i złapać taksówkę – wyjaśnia.

– Nie ma potrzeby. Conrad wypił przez całą noc tylko jeden lub dwa drinki, więc może go odstawić – zaoferował Harrison. – Możesz to zrobić, prawda, Conrad?

Conrad wzrusza ramionami.

– Jeśli nie masz nic przeciwko? – Conrad pyta Des. – Wypiłem tylko jedno piwo.

– I jedną tequilę – wtrąciłam się, powodując, że on i Harrison się roześmiali.

– Tak, nie zapominajmy o niej. – Conrad przytakuje. – Ale to było kilka godzin temu, więc myślę, że jest już w porządku.

– No to wygląda na to, że mamy kierowcę. Chodźmy stąd – ogłasza Des, szczęśliwa, i sięga do swojej torebki po klucze.

– No dobra, idę pomóc załadować sprzęt. Conrad, do zobaczenia wkrótce – mówi z przymrużeniem oka Harrison i odchodzi.

Conrad, Desiree i ja wychodzimy z klubu, a Des prowadzi nas do miejsca, gdzie zaparkowała.

– Niezła bryka – Conrad prawi komplementy, gdy kieruje się w stronę kierowcy.

Mam zamiar sięgnąć do tylnych drzwi, ale Des szturcha mnie do przodu, żebym usiadła obok Conrada. Posyłam jej pytające spojrzenie, ale ona po prostu macha ręką.

– Dawaj – szepcze przed wejściem na tylne siedzenie.

Kierujemy się z dala od centrum miasta, w kierunku przedmieść. Nikt nie odzywa się przez prawie pięć minut, zanim Des wetknie głowę między przednie siedzenia.

– Cicho tutaj. Podkręćmy muzykę – mówi, sięgając po przycisk.

– Conrad, opowiedz nam o sobie. Czy długo mieszkasz w Mayfair? To miasto nie jest aż tak duże, więc dziwne, że nie widziałyśmy cię wcześniej – pyta Desiree.

– Mieszkam tu dopiero od kwietnia. Chociaż nie uznałbym tego za aż tak małe miasto – odpowiada.

– Cóż, nie jest to na pewno metropolia. Skąd więc jesteś?

– Mieszkałem w Nowym Jorku, zanim tu przyjechałem.

– Nowym Jorku? Łał, dlaczego miałbyś niby chcieć opuścić to miejsce? Zawsze chciałam tam pojechać.

– Nie wszystko jest tak kolorowe, na jakie wygląda. Jasne, jest tam wiele do zobaczenia i zrobienia, wiele kultur. Ale to także głośne, przepełnione miasto, którego, szczerze mówiąc, miałem już dość. Chciałem czegoś spokojniejszego, więc znalazłem się tutaj.

– Cóż, jeśli szukałeś czegoś powolnego i spokojnego, to wybrałeś właściwe miejsce: dobry stary Mayfair, Karolina Północna. Gwarantuję, że zanudzisz się tu na śmierć – mówi Desiree, gdy osuwa się z powrotem na fotel.

– Och, no nie wiem. Ma swoje dobre strony – odpowiada Conrad, i przysięgam, że widzę, jak zerka na mnie, kiedy to mówi.

– Podoba mi się tutaj. Czuję, że też wolałabym mieszkać tutaj niż w Nowym Jorku. Podoba mi się ten spokój. Lubię wiedzieć, kim są moi sąsiedzi – mówię, aż zdaję sobie sprawę, że w ogóle mnie o to nie pytano.

– Nie mógłbym się bardziej zgodzić – mówi Conrad.

– Cóż, ja umieram z tęsknoty za wielkomiejskimi emocjami – mruczy Desiree.

Kolejne dziesięć minut i więcej małych rozmów później, docieramy do naszej dzielnicy. Nie mogę nic na to poradzić, ale czuję się winna, gdy mijamy mój dom w drodze do Harrisona.

– Jestem zaskoczona, że Harrison mieszka w takiej dzielnicy – komentuje Desiree, gdy mijamy również jej dom, który jest tylko kilka domów w dół od mojego.

– Jesteśmy tak właściwie współlokatorami – mówi nam Conrad. – Mieszkał w mieszkaniu, ale doszliśmy do wniosku, że w ten sposób będziemy mieli więcej miejsca, a w tym garaż, w którym możemy ćwiczyć.

– Ostatnio służy nam jako miejsce wypadowe dla całego zespołu, co zaczyna się robić nudne.

O. Mój. Boże. Mieszka w tej okolicy? Obracam się w fotelu i wymieniam spojrzenie z Des. Widzę po wyrazie jej twarzy, że ta informacja ją cieszy i bawi.

– Łał. Syd, to znaczy, że jesteście praktycznie sąsiadami – ujawnia, błyskając mi złośliwym uśmiechem.

Moje oczy stają się szerokie. Chcę do niej sięgnąć i dać jej klapsa. Co ona sobie myśli?

– Co? Naprawdę? – pyta Conrad. – Gdzie?

– Tak właściwie to na tej ulicy – dodaje Desiree.

Mam zamiar ją zabić.

– Tak, mieszkam z rodzicami – przyznaję.

Wiele dwudziestojednolatków mieszka z rodzicami, prawda? Przejrzy mnie na wylot.

– To fajnie – mówi zamiast tego. – To ma sens dla dzieciaka z college'u. Po co tracić pieniądze na czynsz, skoro można po prostu zostać w domu trochę dłużej i zaoszczędzić na przyszłość?

– Dokładnie – mówi Des, kopiąc lekko tył mojego siedzenia. – Wspaniale, prawda? Możemy po prostu przejść się do domu dziś wieczorem po imprezie.

– Przypuszczam, że masz rację – zgadza się Conrad.

Kilka krótkich minut później podjeżdżamy pod mały, ceglany dom. Przed nim stoi już kilka zaparkowanych samochodów.

– Chłopaków jeszcze nie ma – mówi nam Conrad. – Wygląda na to, że ich wyprzedziliśmy.

– Czyje to samochody? – pytam.

– Niebieskie auto na podjeździe należy do Harrisona, czerwone jest Jake'a, a to brzydkie, musztardowo-żółte monstrum to stary mustang Kevina. Myślę, że czarny Ford należy do dziewczyny Jake'a. Tak czy inaczej, wszyscy wzięliśmy dziś wieczorem vana.

Kiwam ze zrozumieniem głową.

– Gdzie jest twój samochód? – pyta Des.

– Mój motor jest w garażu.

– Motor? Niesamowite! – Des gwiżdże, wyraźnie pod wrażeniem.

Desiree wychodzi z Jeepa i idzie usiąść na frontowym trawniku, pod latarnią, zostawiając nas samych. Conrad się nie rusza, ja też nie. Cisza sprawia w jakiś sposób wrażenie głośnej.

Conrad wzdycha i obraca się w fotelu, by usiąść naprzeciwko mnie.

– Wyglądasz na zdenerwowaną – mówi, a jego głos jest niski i delikatny. W zupełnie cichym pojeździe.

– Ja… Nie jestem zdenerwowana – jąkam się, dając się ponieść emocjom.

– Wiesz, nie zamierzam gryźć.

Conrad pochyla się lekko nad konsolą, blisko mnie. Na tyle blisko, że czuję jego zapach, i oczywiście pachnie fantastycznie. W klubie nie mogłam tego stwierdzić.

Jego bliskość sprawia, że moje serce się podnosi. Jego włosy opadają mu na twarz, a on po nie sięga i odsuwa je z czoła. Jeny!

– Czy na tej imprezie będzie dużo ludzi? – pytam, próbując zmienić temat.

– Nie mam pojęcia. Imprezy stają się czasami trochę szalone, a czasami mogą być całkiem kameralne. Na co liczysz?

– Na coś kameralnego – przyznaję.

– Ty też nie jesteś zbytnio imprezowiczką, prawda, Syd?

– Jak zgadłeś?

Conrad stuka się w skroń.

– Miałem szczęście. Zazwyczaj nie chodzisz do klubów czy barów, nie pijesz też dużo i nie chodzisz na wiele imprez. Lubisz przebywać w domu i dużo czytać.

– A więc, Sydney, co jeszcze robisz, żeby się zmotywować? Młoda dziewczyna, jak ty, musi mieć coś, co lubi robić, aby się zrelaksować.

– Lubię jeździć na kemping – mówię.

– Ok, kemping jest fajny. Co jeszcze?

– Lubię wędrować i...

– A więc lubisz to, co na zewnątrz?

– Tak. Nie jestem zbyt żądna przygód, jak sądzę. To znaczy, to nie tak, że nie jestem chętna do próbowania nowych rzeczy. Jestem tutaj, prawda? Po prostu jestem bardziej… ostrożna...

– Jesteś ostrożna? To nie jest zła rzecz, Sydney.

– Nie jestem jak Desiree. Ona nie boi się niczego. Czasami chciałabym być bardziej taka, jak ona.

– Myślę, że bycie całkowicie nieustraszoną może mieć swoje wady. Taka osoba może być impulsywna i wpakować się w kłopoty, jeśli nie jest ostrożna.

– Na przykład, pozwoliła mi, zupełnie obcej osobie, prowadzić jej ładny samochód i zabrać was na przypadkową imprezę.

– To mądra dziewczyna – bronię Des. – Nie sądzę, że zrobiłaby coś zbyt głupiego.

Conrad chichocze.

– Okej. Może i jest mądra. Mówię to tylko dlatego, że znałem takich ludzi. W każdym razie, wracając do tematu. Po prostu czuję, że jest w tobie coś więcej i jestem ciebie bardzo ciekawy.

– Jesteś mnie ciekawy?

– Myślę, że jest w tobie coś więcej niż twój nos w książce.

– I wysnułeś takie wnioski po tak krótkim czasie razem? – rzucam mu wyzwanie, a on się uśmiecha i przytakuje.

– Dobrze, a co z tobą? Ja też mam kilka pytań – pytam.

– Dawaj.

Staram się wymyślić jakieś ciekawe pytania, ale zaczynam od kilku istotnych podstaw.

– Po pierwsze, ile masz lat?

– Na ile wyglądam?

– Um...

– Mam dwadzieścia siedem lat.

Dwadzieścia siedem. Ok, chyba nie jest to zbyt straszne, ale nadal jest chyba dla mnie za stary.

– Dalej, Syd, stać cię na więcej.

– Masz dziewczynę?

– Czy wyglądam ci na faceta, który miałby dziewczynę i siedziałby tu z inną dziewczyną, którą właśnie poznał? Mam nadzieję, że nie.

– Nie, ale nie znam cię wystarczająco dobrze, aby dokonać takiej oceny, i to nie jest tak, że robimy coś złego – rozumuję.

– Cóż, nie, i dla twojej informacji, to uznałbym to za niestosowne zachowanie.

– Dobrze wiedzieć. Jak długo jesteś muzykiem?

– Gram na gitarze przez całe życie, odkąd miałem pięć lat. Mój tata grał na gitarze klasycznej, a ja od razu się w niej zauroczyłem. Nauczył mnie grać i od tego czasu nie przestałem. Potrafię też grać na perkusji i pianinie.

– Łał. A więc jesteś wszechstronnie utalentowany.

– Ja po prostu kocham muzykę. Muzyka może zabrać cię w różne miejsca, zmienić twój nastrój, albo po prostu być tam dla ciebie, kiedy chcesz się taplać w jakiejkolwiek emocji, którą czujesz w danym momencie.

– Skoro o tym mowa, czy udostępniacie gdzieś swoją muzykę?

– Czyżbyśmy mieli nową fankę?

– Myślę, że jesteście niesamowici – mówię i wiem, że znowu się szczerzę.

– Wspaniale to słyszeć. Pracujemy teraz nad stroną internetową, ale mamy kilka płyt w vanie. Dam ci jedną, jak tylko wszyscy przyjadą.

Dokładnie w momencie, gdy to mówi, widzę, jak na podjazd wjeżdża krzykliwa, czarna furgonetka. – O wilku mowa – mówię.

– Co powiesz na to, żebyśmy kontynuowali tę rozmowę później? – pyta Conrad z nutką nadziei w głosie.

Kiwam głową. Nie mogę w to uwierzyć. On rzeczywiście jest mną zainteresowany. To sprawia, że jestem szczęśliwsza niż myślałam, ale także zdenerwowana i trochę przestraszona.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea