Jessie F Royle
Gdy występ zbliża się do końca, motyle kłębią się w moim brzuchu. Jak to się wszystko potoczy? Co się wydarzy?
– Spokojnie, Sydney, praktycznie słyszę stąd twoje bijące serce – mówi Desiree z uśmiechem.
– Wiem. Nie jestem po prostu pewna, czy powinnyśmy to robić.
– Och, zamknij się. Wiesz, że chcesz porozmawiać z Conradem ponownie, a on chce rozmawiać z tobą. Musiałaś zrobić na nim wrażenie.
– Po prostu czuję się winna, że kłamię na temat mojego wieku. A co, jeśli on się domyśli?
– Jak miałby to zrobić? Myślisz, że poprosi o twój dowód czy coś?
– Nie, a w każdym razie mam nadzieję, że nie. Powiedziałam mu moje prawdziwe imię. Nie chciałam, żeby nazywał mnie Jane.
– Nie martwiłabym się o to. Kto wie, może by się nawet nie przejął, gdyby dowiedział się o twoim prawdziwym wieku.
– Może i nie masz legalnie tylu lat, by pić, ale masz tyle, że możesz robić coś innego. Dlatego też oboje możecie robić, co chcecie, pod warunkiem, że oboje się na to zgadzacie.
– Rany, oglądałaś ostatnio dużo programów prawniczych, co? – Śmieję się.
– Może trochę – przyznaje Desiree.
Muzyka się kończy, a cały pokój wybucha kolejną rundą oklasków.
– Rany, naprawdę są niesamowici, co? Będziemy musiały ściągnąć ich album, jeśli jest już dostępny – mówię.
– Może to jest pytanie, które mogłabyś zadać Conradowi.
– Albo mogłabyś zapytać o to Harrisona?
– Może. Dobra, chodźmy do nich.
Desiree praktycznie skacze ze swojego krzesła, gestykulując, żebym się pospieszyła i stanęła na nogi.
– Nie możesz się doczekać? – drażnię się z nią.
– Po prostu nie chcę tracić czasu. Czeka tam na nas kilku przystojniaków.
Poruszamy się w tłumie i udaje nam się wcisnąć na scenę. Kiedy zauważamy zespół, wpadają nam również w oko ich żeńskie fanki.
– No jasne. Poczekajmy – mruknęłam, zaczynając tracić nerwy.
– Nie ma mowy. Pchamy się tam – mówi z przekonaniem Desiree.
Po raz kolejny jej palce mocno chwytają moje nadgarstki i ruszamy do przodu. Kiedy docieramy do krawędzi tłumu, udaje mi się je uwolnić.
Ona przedziera się przez tłum, a ja postanawiam trzymać się z tyłu. W przeciwieństwie do Des, która nie przejmuje się tym, co myślą inni, ja nie chcę sprawiać wrażenia zbyt gorliwej. Moje oczy odnajdują Conrada, który góruje nad wszystkimi.
Rozmawia z fanami, uśmiechając się i śmiejąc. Cholera, ależ on jest seksowny. Nie widzę Des w masie ciał, ale zakładam, że jest gdzieś w tej mieszance.
Nie wiem, co ze sobą zrobić, więc po prostu stoję tam niezręcznie, kręcąc kciukami i czekając, aż tłum się rozejdzie.
Spoglądam z powrotem na Conrada i tym razem łapię go na tym, że patrzy prosto na mnie. Uśmiecha się i zaczyna iść w moją stronę. Motyle znów zaczynają się roić.
– Dotrzymałaś obietnicy – mówi, gdy do mnie podchodzi, i wydaje się być z tego powodu autentycznie szczęśliwy.
– Powiedziałam, że cię znajdę – odpowiadam.
– Uznałem, że byłaś po prostu miła.
Czy on serio myśli, że bym go zignorowała? To mnie zaskakuje.
– W każdym razie – kontynuuje, gdy nic nie mówię – dziś wieczorem jest impreza z zespołem, u Harrisona. Chciałem wiedzieć, czy ty i twoja znajoma chciałybyście przyjść.
Impreza? Nie wiem, czy to dobry pomysł.
– Um, nie jestem pewna.
– Oczywiście, że idziemy! – mówi nagle głośny głos obok mnie.
Desiree rzuca rękę na moje ramię.
– Des… – mruczę.
– Więc? Gdzie jest ta impreza? – pyta Conrada, ignorując mnie.
Główny wokalista, Harrison, pojawia się na widoku obok Conrada.
– U mnie. Ulica Mayburn 31 – mówi Harrison.
Zdaję sobie sprawę, że rozpoznaję ten adres, ponieważ znajduje się w tej samej dzielnicy, w której mieszkamy z Des, około dwie przecznice od mojego domu.
– Wiem, gdzie to jest – mówi Desiree. – Będziemy tam.
– Chcecie jechać z nami, czy macie samochód? – pyta Harrison, uśmiechając się gładko do Desiree.
– Cóż, mam samochód, ale za dużo wypiłyśmy. Miałam zamiar zostawić go na noc przy klubie i złapać taksówkę – wyjaśnia.
– Nie ma potrzeby. Conrad wypił przez całą noc tylko jeden lub dwa drinki, więc może go odstawić – zaoferował Harrison. – Możesz to zrobić, prawda, Conrad?
Conrad wzrusza ramionami.
– Jeśli nie masz nic przeciwko? – Conrad pyta Des. – Wypiłem tylko jedno piwo.
– I jedną tequilę – wtrąciłam się, powodując, że on i Harrison się roześmiali.
– Tak, nie zapominajmy o niej. – Conrad przytakuje. – Ale to było kilka godzin temu, więc myślę, że jest już w porządku.
– No to wygląda na to, że mamy kierowcę. Chodźmy stąd – ogłasza Des, szczęśliwa, i sięga do swojej torebki po klucze.
– No dobra, idę pomóc załadować sprzęt. Conrad, do zobaczenia wkrótce – mówi z przymrużeniem oka Harrison i odchodzi.
Conrad, Desiree i ja wychodzimy z klubu, a Des prowadzi nas do miejsca, gdzie zaparkowała.
– Niezła bryka – Conrad prawi komplementy, gdy kieruje się w stronę kierowcy.
Mam zamiar sięgnąć do tylnych drzwi, ale Des szturcha mnie do przodu, żebym usiadła obok Conrada. Posyłam jej pytające spojrzenie, ale ona po prostu macha ręką.
– Dawaj – szepcze przed wejściem na tylne siedzenie.
Kierujemy się z dala od centrum miasta, w kierunku przedmieść. Nikt nie odzywa się przez prawie pięć minut, zanim Des wetknie głowę między przednie siedzenia.
– Cicho tutaj. Podkręćmy muzykę – mówi, sięgając po przycisk.
– Conrad, opowiedz nam o sobie. Czy długo mieszkasz w Mayfair? To miasto nie jest aż tak duże, więc dziwne, że nie widziałyśmy cię wcześniej – pyta Desiree.
– Mieszkam tu dopiero od kwietnia. Chociaż nie uznałbym tego za aż tak małe miasto – odpowiada.
– Cóż, nie jest to na pewno metropolia. Skąd więc jesteś?
– Mieszkałem w Nowym Jorku, zanim tu przyjechałem.
– Nowym Jorku? Łał, dlaczego miałbyś niby chcieć opuścić to miejsce? Zawsze chciałam tam pojechać.
– Nie wszystko jest tak kolorowe, na jakie wygląda. Jasne, jest tam wiele do zobaczenia i zrobienia, wiele kultur. Ale to także głośne, przepełnione miasto, którego, szczerze mówiąc, miałem już dość. Chciałem czegoś spokojniejszego, więc znalazłem się tutaj.
– Cóż, jeśli szukałeś czegoś powolnego i spokojnego, to wybrałeś właściwe miejsce: dobry stary Mayfair, Karolina Północna. Gwarantuję, że zanudzisz się tu na śmierć – mówi Desiree, gdy osuwa się z powrotem na fotel.
– Och, no nie wiem. Ma swoje dobre strony – odpowiada Conrad, i przysięgam, że widzę, jak zerka na mnie, kiedy to mówi.
– Podoba mi się tutaj. Czuję, że też wolałabym mieszkać tutaj niż w Nowym Jorku. Podoba mi się ten spokój. Lubię wiedzieć, kim są moi sąsiedzi – mówię, aż zdaję sobie sprawę, że w ogóle mnie o to nie pytano.
– Nie mógłbym się bardziej zgodzić – mówi Conrad.
– Cóż, ja umieram z tęsknoty za wielkomiejskimi emocjami – mruczy Desiree.
Kolejne dziesięć minut i więcej małych rozmów później, docieramy do naszej dzielnicy. Nie mogę nic na to poradzić, ale czuję się winna, gdy mijamy mój dom w drodze do Harrisona.
– Jestem zaskoczona, że Harrison mieszka w takiej dzielnicy – komentuje Desiree, gdy mijamy również jej dom, który jest tylko kilka domów w dół od mojego.
– Jesteśmy tak właściwie współlokatorami – mówi nam Conrad. – Mieszkał w mieszkaniu, ale doszliśmy do wniosku, że w ten sposób będziemy mieli więcej miejsca, a w tym garaż, w którym możemy ćwiczyć.
– Ostatnio służy nam jako miejsce wypadowe dla całego zespołu, co zaczyna się robić nudne.
O. Mój. Boże. Mieszka w tej okolicy? Obracam się w fotelu i wymieniam spojrzenie z Des. Widzę po wyrazie jej twarzy, że ta informacja ją cieszy i bawi.
– Łał. Syd, to znaczy, że jesteście praktycznie sąsiadami – ujawnia, błyskając mi złośliwym uśmiechem.
Moje oczy stają się szerokie. Chcę do niej sięgnąć i dać jej klapsa. Co ona sobie myśli?
– Co? Naprawdę? – pyta Conrad. – Gdzie?
– Tak właściwie to na tej ulicy – dodaje Desiree.
Mam zamiar ją zabić.
– Tak, mieszkam z rodzicami – przyznaję.
Wiele dwudziestojednolatków mieszka z rodzicami, prawda? Przejrzy mnie na wylot.
– To fajnie – mówi zamiast tego. – To ma sens dla dzieciaka z college'u. Po co tracić pieniądze na czynsz, skoro można po prostu zostać w domu trochę dłużej i zaoszczędzić na przyszłość?
– Dokładnie – mówi Des, kopiąc lekko tył mojego siedzenia. – Wspaniale, prawda? Możemy po prostu przejść się do domu dziś wieczorem po imprezie.
– Przypuszczam, że masz rację – zgadza się Conrad.
Kilka krótkich minut później podjeżdżamy pod mały, ceglany dom. Przed nim stoi już kilka zaparkowanych samochodów.
– Chłopaków jeszcze nie ma – mówi nam Conrad. – Wygląda na to, że ich wyprzedziliśmy.
– Czyje to samochody? – pytam.
– Niebieskie auto na podjeździe należy do Harrisona, czerwone jest Jake'a, a to brzydkie, musztardowo-żółte monstrum to stary mustang Kevina. Myślę, że czarny Ford należy do dziewczyny Jake'a. Tak czy inaczej, wszyscy wzięliśmy dziś wieczorem vana.
Kiwam ze zrozumieniem głową.
– Gdzie jest twój samochód? – pyta Des.
– Mój motor jest w garażu.
– Motor? Niesamowite! – Des gwiżdże, wyraźnie pod wrażeniem.
Desiree wychodzi z Jeepa i idzie usiąść na frontowym trawniku, pod latarnią, zostawiając nas samych. Conrad się nie rusza, ja też nie. Cisza sprawia w jakiś sposób wrażenie głośnej.
Conrad wzdycha i obraca się w fotelu, by usiąść naprzeciwko mnie.
– Wyglądasz na zdenerwowaną – mówi, a jego głos jest niski i delikatny. W zupełnie cichym pojeździe.
– Ja… Nie jestem zdenerwowana – jąkam się, dając się ponieść emocjom.
– Wiesz, nie zamierzam gryźć.
Conrad pochyla się lekko nad konsolą, blisko mnie. Na tyle blisko, że czuję jego zapach, i oczywiście pachnie fantastycznie. W klubie nie mogłam tego stwierdzić.
Jego bliskość sprawia, że moje serce się podnosi. Jego włosy opadają mu na twarz, a on po nie sięga i odsuwa je z czoła. Jeny!
– Czy na tej imprezie będzie dużo ludzi? – pytam, próbując zmienić temat.
– Nie mam pojęcia. Imprezy stają się czasami trochę szalone, a czasami mogą być całkiem kameralne. Na co liczysz?
– Na coś kameralnego – przyznaję.
– Ty też nie jesteś zbytnio imprezowiczką, prawda, Syd?
– Jak zgadłeś?
Conrad stuka się w skroń.
– Miałem szczęście. Zazwyczaj nie chodzisz do klubów czy barów, nie pijesz też dużo i nie chodzisz na wiele imprez. Lubisz przebywać w domu i dużo czytać.
– A więc, Sydney, co jeszcze robisz, żeby się zmotywować? Młoda dziewczyna, jak ty, musi mieć coś, co lubi robić, aby się zrelaksować.
– Lubię jeździć na kemping – mówię.
– Ok, kemping jest fajny. Co jeszcze?
– Lubię wędrować i...
– A więc lubisz to, co na zewnątrz?
– Tak. Nie jestem zbyt żądna przygód, jak sądzę. To znaczy, to nie tak, że nie jestem chętna do próbowania nowych rzeczy. Jestem tutaj, prawda? Po prostu jestem bardziej… ostrożna...
– Jesteś ostrożna? To nie jest zła rzecz, Sydney.
– Nie jestem jak Desiree. Ona nie boi się niczego. Czasami chciałabym być bardziej taka, jak ona.
– Myślę, że bycie całkowicie nieustraszoną może mieć swoje wady. Taka osoba może być impulsywna i wpakować się w kłopoty, jeśli nie jest ostrożna.
– Na przykład, pozwoliła mi, zupełnie obcej osobie, prowadzić jej ładny samochód i zabrać was na przypadkową imprezę.
– To mądra dziewczyna – bronię Des. – Nie sądzę, że zrobiłaby coś zbyt głupiego.
Conrad chichocze.
– Okej. Może i jest mądra. Mówię to tylko dlatego, że znałem takich ludzi. W każdym razie, wracając do tematu. Po prostu czuję, że jest w tobie coś więcej i jestem ciebie bardzo ciekawy.
– Jesteś mnie ciekawy?
– Myślę, że jest w tobie coś więcej niż twój nos w książce.
– I wysnułeś takie wnioski po tak krótkim czasie razem? – rzucam mu wyzwanie, a on się uśmiecha i przytakuje.
– Dobrze, a co z tobą? Ja też mam kilka pytań – pytam.
– Dawaj.
Staram się wymyślić jakieś ciekawe pytania, ale zaczynam od kilku istotnych podstaw.
– Po pierwsze, ile masz lat?
– Na ile wyglądam?
– Um...
– Mam dwadzieścia siedem lat.
Dwadzieścia siedem. Ok, chyba nie jest to zbyt straszne, ale nadal jest chyba dla mnie za stary.
– Dalej, Syd, stać cię na więcej.
– Masz dziewczynę?
– Czy wyglądam ci na faceta, który miałby dziewczynę i siedziałby tu z inną dziewczyną, którą właśnie poznał? Mam nadzieję, że nie.
– Nie, ale nie znam cię wystarczająco dobrze, aby dokonać takiej oceny, i to nie jest tak, że robimy coś złego – rozumuję.
– Cóż, nie, i dla twojej informacji, to uznałbym to za niestosowne zachowanie.
– Dobrze wiedzieć. Jak długo jesteś muzykiem?
– Gram na gitarze przez całe życie, odkąd miałem pięć lat. Mój tata grał na gitarze klasycznej, a ja od razu się w niej zauroczyłem. Nauczył mnie grać i od tego czasu nie przestałem. Potrafię też grać na perkusji i pianinie.
– Łał. A więc jesteś wszechstronnie utalentowany.
– Ja po prostu kocham muzykę. Muzyka może zabrać cię w różne miejsca, zmienić twój nastrój, albo po prostu być tam dla ciebie, kiedy chcesz się taplać w jakiejkolwiek emocji, którą czujesz w danym momencie.
– Skoro o tym mowa, czy udostępniacie gdzieś swoją muzykę?
– Czyżbyśmy mieli nową fankę?
– Myślę, że jesteście niesamowici – mówię i wiem, że znowu się szczerzę.
– Wspaniale to słyszeć. Pracujemy teraz nad stroną internetową, ale mamy kilka płyt w vanie. Dam ci jedną, jak tylko wszyscy przyjadą.
Dokładnie w momencie, gdy to mówi, widzę, jak na podjazd wjeżdża krzykliwa, czarna furgonetka. – O wilku mowa – mówię.
– Co powiesz na to, żebyśmy kontynuowali tę rozmowę później? – pyta Conrad z nutką nadziei w głosie.
Kiwam głową. Nie mogę w to uwierzyć. On rzeczywiście jest mną zainteresowany. To sprawia, że jestem szczęśliwsza niż myślałam, ale także zdenerwowana i trochę przestraszona.