Jessie F Royle
Conrad i ja wysiadamy z Jeepa Desiree i we trójkę kierujemy się w stronę domu. Desiree idzie do przodu z Conradem, a ja idę za nimi.
Gdy zbliżamy się do drzwi, czuję jak Conrad kładzie swoją rękę na dolnej części moich pleców. Jego dotyk wysyła ekscytujące dreszcze w górę i w dół moich pleców, ale, zbyt szybko, on usuwa rękę.
– Najwyższy czas – krzyczy w stronę domu, gdzie jest reszta jego przyjaciół.
– Bylibyśmy wcześniej, ale coś nie wyszło – wykrzykuje Harrison.
– Tak, tak. Myślę, że to dlatego, że Kevin jeździ jak stara baba – odparł Conrad.
– Hej, to nieprawda. – Kevin, jak zakładam, skarży się.
– Ale tak jest – śmieje się Harrison.
– Pieprzcie się – mówi Kevin.
Conrad robi krok do przodu i prowadzi Des oraz mnie dalej.
– Mogę postawić wam drinka? – pyta nas Conrad, gdy kierujemy się do małej, ale stosunkowo nowoczesnej kuchni.
Jak na kawalerkę i siedzibę zespołu, dom wydaje się zaskakująco schludny.
Spodziewałam się nawet, że będzie brudny, pachnący stęchłym piwem i papierosami lub czymś podobnym, ale jest dokładnie odwrotnie.
Meble wydają się nowe, a podłogi są z twardego drewna. Pachnie tu lnianym odświeżaczem powietrza.
– Wezmę to, co masz – Desiree wypowiada się pierwsza.
Conrad otwiera lodówkę ze stali nierdzewnej.
Lodówka jest prawie całkowicie wypełniona piwem i innymi napojami, z ledwie skrawkiem jedzenia w zasięgu wzroku. Uśmiecham się, kiedy słyszę, jak Conrad się do mnie zwraca.
– Sydney?
– Poproszę… – Badam zawartość i dostrzegam kilka puszek coli. – Colę.
– Naprawdę, Syd, tylko colę? – Des marszczy na mnie brwi.
Wzruszam ramionami.
– Hej, w porządku. Wezmę to samo – mówi Conrad z uśmiechem, chwytając za dwie cole i przekazując mi jedną.
To pomaga mi czuć się trochę bardziej swobodnie, wiedząc, że nie będę jedyną, która nie pije.
Zaczynam lubić Conrada, ale jeszcze go nie znam, więc nie sądzę, żeby upijanie się w domu pełnym obcych ludzi było najmądrzejszym posunięciem.
– Dziękuję. – Uśmiecham się do niego.
Właśnie wtedy Harrison wchodzi do kuchni.
– Dołączacie do imprezy, czy co? – pyta nas, wędrując do Des i kładąc jej rękę na ramieniu.
Desiree uśmiecha się do niego szeroko.
– Prowadź – mruczy, a Harrison odprowadza ją do salonu.
– Chodźcie – woła do nas Harrison.
– Chodź, przedstawię cię innym – mówi Conrad.
Prowadzi mnie po raz kolejny, aż dołączamy do pozostałych w salonie. Oprócz Harrisona i Desiree, jest tam pięciu lub sześciu innych chłopaków oraz cztery dziewczyny.
Conrad prowadzi mnie do miejsca, gdzie siedzą inni chłopcy z zespołu i jedna dziewczyna, która siedzi na kolanach Jake'a, jak zakładam.
– Sydney, to Kevin, nasz perkusista. – Wskazuje gestem na chłopaka z długimi blond włosami i lekkim zarostem na twarzy.
Wstaje i wyciąga do mnie rękę. Jest wysoki, ale nie tak wysoki jak Conrad, i wygląda na nieco starszego niż reszta.
– Miło cię poznać, Syd. Nie wierz w nic, co chłopcy mówią o mojej jeździe. Jestem demonem prędkości – żartuje.
Ma przyjazną twarz i jasne, niebieskie oczy.
– Demon prędkości? Daj spokój, człowieku, mógłbyś wozić panią Daisy – żartuje Harrison.
Conrad się śmieje i kręci głową, po czym wskazuje gestem na drugiego chłopaka, Jake'a.
Jest on najniższy z czterech członków zespołu. Ma rozczochrane, czarne włosy, które wystają spod kapelusza i wiele widocznych tatuaży.
– To Jake, nasz basista. Nie daj się zwieść jego łagodnemu wyglądowi. To dupek – mówi Conrad, ale po jego tonie mogę się domyślić, że żartuje.
– Hej. – Jake podnosi leniwie rękę w pozdrowieniu.
Drobna dziewczyna siedząca na jego kolanach przeczyszcza gardło, najwyraźniej czekając, aż zostanie przedstawiona. Jej włosy są fioletowe, a ona ma zdecydowanie za dużo makijażu na oczach.
– Ach tak, nie zapominajmy o lepszej połowie Jake'a, Violet – mówi Conrad, przewracając oczami, żeby mogła to zobaczyć. Jej imię wyjaśnia włosy.
– Przyjemność po mojej stronie – mówi Violet, uśmiechając się do mnie, ale nie jest to zbyt miły uśmiech.
Odwraca ode mnie wzrok i spogląda na Conrada z uśmiechniętym wyrazem twarzy.
– Wygląda na trochę zbyt młodą, Con – mówi do niego, patrząc na mnie po raz kolejny.
Od razu czuję się nieswojo, bo wiem, że oczy wszystkich zwracają się na mnie, by mnie dalej obserwować. Na szczęście, ku mojemu zaskoczeniu, Kevin wskakuje, aby mnie bronić.
– I ty to mówisz, Violet. Ona wcale nie wygląda młodziej niż ty. Te twoje fioletowe włosy sprawiają, że wyglądasz na trzynaście lat. Jeśli już, to wygląda o wiele dojrzalej niż ty.
– Hej! – protestuje, nadąsana, i krzyżuje ręce.
Posyła Jake’owi spojrzenie nawołujące do jej obrony, ale on tylko wzrusza ramionami.
– Co? Nie podobają wam się moje włosy? – jęczy.
– Wolałem ich wcześniejszą wersję – mruczy Jake.
– Cóż, a ja wolę tę i nie zmienię ich z powrotem – syczy gniewnie.
– Zrób wszystko, co czyni cię szczęśliwą, Vi – mówi, brzmiąc na zmęczonego tematem.
– Przykro mi z jej powodu – mówi Conrad cicho do mojego ucha, aby nikt inny go nie słyszał. – Nie jest zbyt przyjazna dla nowo przybyłych kobiet, zwłaszcza gdy trochę wypije.
– W porządku – szepczę, ale nadal nie czuję się komfortowo.
Staram się jednak odłożyć niepokój na bok. Nie chcę, żeby Violet wiedziała, że mnie dopadła, a przynajmniej, że ma całkowitą rację co do mojego wieku.
Może godzinę później zaczynam się wreszcie trochę odprężać. Wszyscy poza Violet są ugodowi, a ona ledwie zauważa obecność Desiree lub moją.
Szybko orientuję się, że woli mieć uwagę zespołu tylko dla siebie. Siedzę teraz na kanapie między Conradem a Kevinem.
Dowiaduję się, że Kevin ma dwadzieścia dziewięć lat, jest singlem i utalentowanym tatuażystą. Wszyscy pozostali chłopcy pokazują mi niektóre z prac, które na nich wykonał.
– Masz jakieś tatuaże? – pyta mnie Kevin.
Nie mogę nic poradzić na to, że rumienię się na jego pytanie, choć nie wiem dlaczego.
– Nie – piszczę, czując się zakłopotana.
– Hmm, czyste płótno. – Zastanawia się przez chwilę. – Chcesz jeden?
– Nigdy tak naprawdę o tym nie myślałam. Być może rozważyłabym to, gdybym znalazła coś, co spodobałoby mi się wystarczająco.
– Cóż, jeśli kiedykolwiek się na jakiś zdecydujesz, to proszę przyjść do mnie. Upewnię się, że nie skończysz w hali sławy złych tatuaży.
– To uspokajające. – Nie mogę powstrzymać się od chichotu.
– Ale proszę, żadnych motyli, postaci z kreskówek ani azjatyckich symboli, no chyba, że jesteś Azjatką.
– Nie uwierzyłbyś, ile razy ktoś przyniósł zdjęcie tego, co myślał, że mówi coś głębokiego i duchowego, tylko po to, aby dowiedzieć się, że oznacza to coś w rodzaju zupy lub kozy lub czegokolwiek innego.
– Spokojnie, Kev, nie naciskaj na dziewczynę, aby oznaczyć jej piękną skórę – oznajmia Conrad.
Jego komplement o mojej skórze sprawia, że niemal czuję jego dotyk i stwierdzam, że chciałabym, żeby mnie dotknął.
Zdaję sobie sprawę, że nie widziałam Des już od jakiegoś czasu, i rozglądam się po pokoju, ale jej nie widzę.
– Szukasz swojej przyjaciółki? – pyta Violet ze swojego miejsca na kolanach Jake'a.
– Tak – odpowiadam, nie patrząc na nią.
– Cóż, powodzenia. Zniknęła gdzieś z Harrisonem. Wątpię, żeby szybko się tu pojawiła, jeśli łapiesz, o co mi chodzi.
– Wszyscy zawsze wiedzą, o co – mruczy do niej Kevin i posyła mi współczujące spojrzenie.
Wzdycham głośno, trochę zirytowana, że Desiree po prostu wyszła gdzieś bez mówienia mi. Wyciągam z kieszeni telefon i sprawdzam godzinę.
Jest prawie trzecia nad ranem, a ja zaczynam być zmęczona. Obie zostajemy u niej dziś wieczorem, bo jej tata wyjechał na weekend.
– Chcesz iść do domu? – pyta mnie cicho Conrad.
– Jestem po prostu bardzo zmęczona – mówię mu.
– Mogę cię odprowadzić do domu, jeśli chcesz – oferuje.
Chciałabym, żeby mnie odprowadził, ale nie chcę zostawić tutaj Desiree.
– Nie mogę zostawić tu Des.
– Rozumiem. Czy chcesz więc iść na spacer, żeby się trochę obudzić? Może zanim wrócimy, ona już, uh… skończy i będę mógł was zabrać do domu.
Patrzę w jego oczy i nic w nich nie wzbudza mojego niepokoju, a wręcz przeciwnie. Czuję, że mogę mu zaufać, nawet jeśli jest praktycznie obcym człowiekiem.
– Wiesz co? To brzmi idealnie – mówię mu.
– Świetnie! – Uśmiecha się do mnie szeroko i wstaje, oferując mi swoją rękę.
– Oh, gdzie się wybieracie? – śpiewa głośno Violet, wyraźnie próbując mnie jeszcze bardziej zawstydzić.
– Wiesz co, Violet, może chociaż raz zamkniesz usta? – Conrad mówi do niej gładkim tonem.
Jej usta opadają, szeroko otwarte, a potem szybko zamyka je ponownie.
– Jake, masz zamiar pozwolić mu mówić do mnie w ten sposób?
– Tak – parska.
Bije go po klatce piersiowej, zanim zejdzie z jego kolan i wleci do kuchni.
– Przykro mi z jej powodu, Sydney. Nie wiem, co ją dziś ugryzło. Nie zachowuje się tak normalnie – mówi Jake, gdy wstaje z fotela i idzie za nią do kuchni.
– Czy to wszystko, co masz, zamiast kurtki? Jest trochę chłodno – pyta Conrad, widząc moje ubranie.
– Tak, nie spodziewałam się, że będę dziś tak dużo na zewnątrz.
– Myślę, że mogę znaleźć ci coś lepszego. Sekundkę – mówi i znika w dół korytarza.
Pojawia się ponownie dwie minuty później, ale teraz ma na sobie skórzaną kurtkę i niesie kolejną w rękach.
– Trzymaj, włóż ją – mówi, podając mi kurtkę.
Wzięłam ją i założyłam. Jest prawie mojego rozmiaru i wygląda na damską. Stwierdzam, że mi się podoba. Patrzę na niego pytająco.
– Należy do Violet. Zostawia tu różnego rodzaju ubrania. Nie zauważy, jeśli zniknie na jakiś czas.
Kiwam głową w odpowiedzi, gdy wskazuje gestem na drzwi. Wychodzimy na zewnątrz, ale Conrad zatrzymuje się, gdy docieramy do podjazdu.
– Właściwie to mam pewien pomysł – mówi.
Odwracam się, aby spojrzeć na Conrada, a on ma złośliwy uśmiech na ustach. Idzie do drzwi garażowych i wbija kod. Drzwi się otwierają, a on wchodzi do garażu.
– Chodź tu, Syd – woła do mnie.
Idę za nim do słabo oświetlonego garażu, a on stoi obok eleganckiego, czarnego motocykla Harley Davidson.
– Pamiętasz, jak mówiłaś, że jesteś gotowa próbować nowych rzeczy?
– T… tak – jąkam się, patrząc nerwowo na motor.
– Czy kiedykolwiek wcześniej jeździłaś na motocyklu?
Potrząsam głową.
– Chcesz?
– Te… teraz?
– Tak, dlaczego nie? To na pewno cię obudzi. Obiecuję, że jeżdżę bezpiecznie i nas nie zabiję.
– Uspokajające. – Zachichotałam przez węzeł w moim gardle.
Myśl o byciu na tyle jego motoru z moimi ramionami owiniętymi ciasno wokół niego mnie ekscytuje, ale nadal jest przerażająca. No dalej, Sydney. Bądź odważna.
– Dobrze – mówię w końcu.
– Tak?
– Tak. Dlaczego nie? Mówiłam, że jestem gotowa próbować nowych rzeczy. To zdecydowanie nowe.
– Świetnie.
Conrad podchodzi do stołu warsztatowego i wraca, trzymając dwa kaski. Zakłada jeden i trzyma drugi na wyciągnięcie ręki. O rany, naprawdę wygląda seksownie.
Wpatruję się w kask w moich rękach, a Conrad podchodzi do mnie bliżej. Umieszczając kask na mojej głowie, zanim zrobię to sama, sięga do przodu i zapina mi pasek pod brodą.
– Pasuje ci – mówi cicho, a jego palce lądują na moim podbródku.
– Nie wygląda to śmiesznie? – pytam, wpatrując się w niego.
– Myślę, że potrafisz sprawić, że wszystko wygląda uroczo.
O kurde!
– Na tobie wygląda lepiej, jestem pewna.
– Nie zgadzam się. Myślę, że jesteś naprawdę piękna.
Rany! Czuję, że moja twarz się rozgrzewa i jestem pewna, że stała się właśnie buraczkowo czerwona. Mam tylko nadzieję, że nie może tego zobaczyć w słabym świetle tego garażu.
– Myślę, że właśnie odkryłem moją nową ulubioną rzecz – mówi, przesuwając się o kolejny krok bliżej.
– Co to takiego? – pytam prawie szeptem.
– Sposób, w jaki twoje policzki różowieją za każdym razem, gdy prawię ci komplement. Czy nikt nigdy wcześniej nie powiedział ci, jaka jesteś ładna?
Aj! A więc jednak zauważył. Teraz są jeszcze cieplejsze. Conrad śmieje się lekko, przesuwając lekko palcem po moim rumianym policzku.
– Tak, nie sądzę, że kiedykolwiek mi się to znudzi.
Myślę, że ma zamiar mnie pocałować, i staram się na to przygotować, ale nagle się wycofuje.
– Jedziemy? – Wskazuje gestem na motor i przerzuca nad nim nogę.
Nie mogę nic poradzić na to, że czuję się trochę rozczarowana, ale czuję też lekką ulgę. Czy mimo wszystko nie byłam na to jeszcze gotowa? Biorę głęboki oddech i podchodzę do motoru.
Ostrożnie przerzucam nogę i siadam za nim na siedzeniu.
– Połóż stopy tam – instruuje.
Robię to, co mówi, a on uruchamia motor. Dudnienie motoru pode mną sprawia, że moje serce bije trochę szybciej z podniecenia.
Powoli zjeżdża z podjazdu między samochodami, aż znajdujemy się na ulicy.
– W porządku, Syd, trzymaj się mocno. Jedziemy na przejażdżkę.