Galatea logo
Galatea logobyInkitt logo
Uzyskaj nieograniczony dostęp
Kategorie
Zaloguj się
  • Strona główna
  • Kategorie
  • Listy
  • Zaloguj się
  • Uzyskaj nieograniczony dostęp
  • Pomoc
Galatea Logo
ListyPomoc
Wilkołaki
Mafia
Miliarderzy
Romans z dręczycielem
Slow Burn
Od wrogów do kochanków
Paranormalne i fantastyczne
Ostre
Sports
College
Druga szansa
Zobacz wszystkie kategorie
Ocena 4,6 w App Store
Warunki korzystania z usługiPrywatnośćImprint
/images/icons/facebook.svg/images/icons/instagram.svg/images/icons/tiktok.svg
Cover image for Bratnie dusze

Bratnie dusze

Restauracja Marlina

Kiarra

  • Belle!!!

Ryczący głos mojego szefa nagle rozbrzmiał na sali, dokładnie w momencie, kiedy dolewałam stałemu klientowi więcej kawy.

  • Uhh, ktoś tu ma kłopoty - roześmiał się Joe, a ja tylko przewróciłam oczami.
  • Kto wie, może stwierdził, że moje imię to po prostu doskonała alternatywa dla przekleństw - wzruszyłam ramionami i mrugnęłam do mężczyzny w średnim wieku, zanim skierowałam się w stronę kuchni.
  • Ha, on doskonale o tym wie, i to od momentu, kiedy cię zatrudnił, kochanie. Nie słyszałem, żeby przeklinał od jakiegoś miesiąca. Twoje nazwisko wydaje się być jego ulubionym słowem - kontynuował ze śmiechem.

Jak przystało na damę, pokazałam mu przez ramię środkowy palec i szłam dalej, w kierunku kuchni, gdzie czekał na mnie mój szef, z twarzą niczym czerwony pomidor i parą wydobywającą się z jego uszu.

Nie przejmowałam się tym aż tak bardzo. Jestem tu tylko tymczasowo.

Restauracja Marlina znajdowała się na obrzeżach miasta i miała maksymalnie 50 klientów dziennie. Nie jest to miejsce, gdzie planowałam spełniać swoje marzenia o byciu pełnoetatową kelnerką za minimalną płacę.

Zastałam mojego grubego i starego szefa stojącego z papierami w dłoni, czerwonego jak pomidor i parującego jak czajnik, który ma zaraz zagwizdać.

  • Co się stało, szefie? - posłałam mu niewinny uśmieszek, którego tym razem nie użyłam ironicznie. Nie miałam pojęcia, co go tak rozwścieczyło.

Ostatnio zapomniałam wynieść śmieci po 12-godzinnej zmianie, a poprzednim razem pokłóciłam się z klientem.

Przepraszam, ale jeśli ktoś odpowiada na moje grzeczne "czy mogę podać coś jeszcze" protekcjonalną odpowiedzią o zrobieniu mu loda za barem, mam tendencję do popadania w lekką psychozę. Pozwijcie mnie! I tak dobrze, że nie doszło do rękoczynów.

Mój szef ogólnie wścieka się z byle powodu. Mogłam zapomnieć dodać ostatnią z 5 kostek cukru do jego porannej kawy, a on z tego powodu zachowywałby się jak kutas.

  • Wyjaśnij mi, Belle, co to, kurwa, jest? - wsunął mi do ręki jakieś papiery. Jego żyły na czole pulsowały gwałtownie.

Westchnęłam i spojrzałam na dokumenty. Przeczytałam kilka pierwszych linijek i spojrzałam z powrotem na mojego szefa-dupka, przewracając oczami.

  • No co, zwykły pozew, złożony przeciwko restauracji. Co z tego? - wiedziałam, co będzie dalej i w myślach już pakowałam swoje rzeczy, zastanawiając się gdzie będzie mój następny przystanek.

Może tym razem znajdę bardziej przyjazne miasto. To, w którym jestem teraz, nie jest najgorsze, ale też zdecydowanie nie najlepsze.

  • To pozew przeciwko mojej restauracji, ponieważ ty zdecydowałaś się rzucić gorącą, pieprzoną kawą w klienta! - Marlin gotował się ze złości.

Bardziej mnie to bawiło niż wydawało się groźne.

Właściwie, było to przezabawne.

Wyobraźcie sobie chodzącego pomidora, o wzroście około 150 centymetrów, okrąglutkiego i tak dymiącego i parującego, że lada chwila na ścianach pojawi się ketchup.

Zaśmiałam się na tę myśl. Założę się, że to ja będę musiała posprzątać cały ten bałagan.

  • Tak, jeśli dobrze pamiętasz, facet klepnął mnie w tyłek i nazwał mnie cukiereczkiem, co, według wszelkich zasad, jest molestowaniem seksualnym. Jeśli się nie mylę, kazałeś skurwielowi wynosić się z restauracji, a mi powiedziałeś, że nie zrobiłam nic złego. Więc, w czym problem?
  • Problemem jest ten pieprzony pozew, który mam teraz przeciwko restauracji, Belle! Twój temperament będzie mnie sporo kosztował! Szlag mnie trafi. Jeśli nie usiądziesz przed ławą przysięgłych i nie powiesz im, że ten drań cię zgwałcił, upewnię się, że będziesz mnie spłacać przez resztę życia.

Stałam tam, patrząc się na niskiego, grubego człowieka, który przez ostatni miesiąc płacił mi wynagrodzenie i nie czułam absolutnie nic. Chciałam tylko mieć to już za sobą.

  • Jasne, Marlin, ale teraz muszę wracać do klientów. Och, i nie zapomnij, muszę dzisiaj dostać moją tygodniową pensję - powiedziałam, wracając na salę.

Nie ma sensu kłócić się o sprawy sądowe, i tak nie zamierzam w tym uczestniczyć. Potrzebowałam tylko mojej ostatniej wypłaty, by się spakować i złożyć rezygnację.

Nigdy nie zostawałam w jednym miejscu na dłużej, przez co nigdy nie przetrwałam dwóch pierwszych miesięcy szkolenia w żadnej pracy. Rezygnacja z dnia na dzień nie stanowiła dla mnie problemu.

Reszta dnia minęła jak zwykle. Kilku klientów tu i tam.

Kiedy zegar w końcu pokazał ósmą wieczorem, byłam szczęśliwa, widząc jak Charlotte przechodzi przez drzwi, aby przejąć nocną zmianę.

  • Co się stało Marlinowi? - Charlotte wiązała swój fartuch, patrząc na mnie z lekkim rozbawieniem i zerkając w stronę kuchni.
  • Ah, nic wielkiego. Zboczeniec, który był tu jakiś czas temu, złożył pozew oparty na niczym. Marlin liczy, że ugra z tego jakąś kasę - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się do niej.

Taka prawda. Marlin chciał to wykorzystać, aby zdobyć trochę dodatkowej gotówki. Zwolniłby mnie, gdyby nie sądził, że może wygrać sprawę i wyjść na tym korzystnie.

W knajpie są ukryte kamery, o czym zboczeniec oczywiście nie wiedział. Marlin może ich użyć i oskarżyć gościa o molestowanie seksualne.

Nie będzie mnie przy tym, więc sprawa zostanie pewnie załatwiona bez korzyści dla Marlina.

Będzie wściekły, ale szczerze mówiąc, ten dupek nie powinien próbować wykorzystywać molestowania seksualnego jako okazji do zarobku.

Charlotte zmarszczyła brwi na sekundę, po czym wygięła je w łuk i roześmiała się.

-Wszystko jasne. Dobra, jestem gotowa do pracy, więc uciekaj do domu, skarbie. Śpij spokojnie!

Podniosła dzbanek z kawą i podeszła do klientów, pytając każdego po kolei, czy nie potrzebują dolewki.

Przed powrotem do domu odebrałam ostatnią wypłatę od Marlina. Jego nastrój zdecydowanie się zmienił. Prawdopodobnie zastanawiał się, co zrobi z pieniędzmi, których nigdy nie dostanie.

Continue to the next chapter of Bratnie dusze

Odkryj Galateę

Czarny wilkGrzeszna tajemnicaStado czarnego księżyca 2: Kochając DakotęTrenerZłodziej serc

Najnowsze publikacje

Mason Spin-off: ImpulsTrzy. Liczba idealna: Złoto i bielDuchy ŚwiątW łóżku z wampiremCukierek albo psikus