
Ryczący głos mojego szefa nagle rozbrzmiał na sali, dokładnie w momencie, kiedy dolewałam stałemu klientowi więcej kawy.
Jak przystało na damę, pokazałam mu przez ramię środkowy palec i szłam dalej, w kierunku kuchni, gdzie czekał na mnie mój szef, z twarzą niczym czerwony pomidor i parą wydobywającą się z jego uszu.
Nie przejmowałam się tym aż tak bardzo. Jestem tu tylko tymczasowo.
Restauracja Marlina znajdowała się na obrzeżach miasta i miała maksymalnie 50 klientów dziennie. Nie jest to miejsce, gdzie planowałam spełniać swoje marzenia o byciu pełnoetatową kelnerką za minimalną płacę.
Zastałam mojego grubego i starego szefa stojącego z papierami w dłoni, czerwonego jak pomidor i parującego jak czajnik, który ma zaraz zagwizdać.
Ostatnio zapomniałam wynieść śmieci po 12-godzinnej zmianie, a poprzednim razem pokłóciłam się z klientem.
Przepraszam, ale jeśli ktoś odpowiada na moje grzeczne "czy mogę podać coś jeszcze" protekcjonalną odpowiedzią o zrobieniu mu loda za barem, mam tendencję do popadania w lekką psychozę. Pozwijcie mnie! I tak dobrze, że nie doszło do rękoczynów.
Mój szef ogólnie wścieka się z byle powodu. Mogłam zapomnieć dodać ostatnią z 5 kostek cukru do jego porannej kawy, a on z tego powodu zachowywałby się jak kutas.
Westchnęłam i spojrzałam na dokumenty. Przeczytałam kilka pierwszych linijek i spojrzałam z powrotem na mojego szefa-dupka, przewracając oczami.
Może tym razem znajdę bardziej przyjazne miasto. To, w którym jestem teraz, nie jest najgorsze, ale też zdecydowanie nie najlepsze.
Bardziej mnie to bawiło niż wydawało się groźne.
Właściwie, było to przezabawne.
Wyobraźcie sobie chodzącego pomidora, o wzroście około 150 centymetrów, okrąglutkiego i tak dymiącego i parującego, że lada chwila na ścianach pojawi się ketchup.
Zaśmiałam się na tę myśl. Założę się, że to ja będę musiała posprzątać cały ten bałagan.
Stałam tam, patrząc się na niskiego, grubego człowieka, który przez ostatni miesiąc płacił mi wynagrodzenie i nie czułam absolutnie nic. Chciałam tylko mieć to już za sobą.
Nie ma sensu kłócić się o sprawy sądowe, i tak nie zamierzam w tym uczestniczyć. Potrzebowałam tylko mojej ostatniej wypłaty, by się spakować i złożyć rezygnację.
Nigdy nie zostawałam w jednym miejscu na dłużej, przez co nigdy nie przetrwałam dwóch pierwszych miesięcy szkolenia w żadnej pracy. Rezygnacja z dnia na dzień nie stanowiła dla mnie problemu.
Reszta dnia minęła jak zwykle. Kilku klientów tu i tam.
Kiedy zegar w końcu pokazał ósmą wieczorem, byłam szczęśliwa, widząc jak Charlotte przechodzi przez drzwi, aby przejąć nocną zmianę.
Taka prawda. Marlin chciał to wykorzystać, aby zdobyć trochę dodatkowej gotówki. Zwolniłby mnie, gdyby nie sądził, że może wygrać sprawę i wyjść na tym korzystnie.
W knajpie są ukryte kamery, o czym zboczeniec oczywiście nie wiedział. Marlin może ich użyć i oskarżyć gościa o molestowanie seksualne.
Nie będzie mnie przy tym, więc sprawa zostanie pewnie załatwiona bez korzyści dla Marlina.
Będzie wściekły, ale szczerze mówiąc, ten dupek nie powinien próbować wykorzystywać molestowania seksualnego jako okazji do zarobku.
Charlotte zmarszczyła brwi na sekundę, po czym wygięła je w łuk i roześmiała się.
-Wszystko jasne. Dobra, jestem gotowa do pracy, więc uciekaj do domu, skarbie. Śpij spokojnie!
Podniosła dzbanek z kawą i podeszła do klientów, pytając każdego po kolei, czy nie potrzebują dolewki.
Przed powrotem do domu odebrałam ostatnią wypłatę od Marlina. Jego nastrój zdecydowanie się zmienił. Prawdopodobnie zastanawiał się, co zrobi z pieniędzmi, których nigdy nie dostanie.