Galatea logo
Galatea logobyInkitt logo
Uzyskaj nieograniczony dostęp
Kategorie
Zaloguj się
  • Strona główna
  • Kategorie
  • Listy
  • Zaloguj się
  • Uzyskaj nieograniczony dostęp
  • Pomoc
Galatea Logo
ListyPomoc
Wilkołaki
Mafia
Miliarderzy
Romans z dręczycielem
Slow Burn
Od wrogów do kochanków
Paranormalne i fantastyczne
Ostre
Sports
College
Druga szansa
Zobacz wszystkie kategorie
Ocena 4,6 w App Store
Warunki korzystania z usługiPrywatnośćImprint
/images/icons/facebook.svg/images/icons/instagram.svg/images/icons/tiktok.svg
Cover image for Miliarder Latino: Serce miliardera

Miliarder Latino: Serce miliardera

Ojciec dostaje to, czego chce

ALEJANDRO

„Dostałem twoją wiadomość” powiedziałem. Ojciec poprosił mnie o natychmiastowe spotkanie.

„Si” powiedział. „Prawie potrąciliśmy tę kobietę. Weszła na drogę i zemdlała. Mieliśmy szczęście, że jej nie potrąciliśmy. Musiałem się upewnić, że nic jej nie jest”.

„Kim ona jest?” Próbowałem sobie przypomnieć, jak wyglądała kobieta w łóżku. Była ładna, ale nie znałem jej. To nie było w stylu mojego ojca, żeby tak się poświęcać dla nieznajomej.

„Nie ma znaczenia, kim ona jest” powiedział. „Liczy się to, kim ja jestem. Jestem człowiekiem, który bierze odpowiedzialność za to, co dzieje się z ludźmi wokół mnie”.

Jego słowa odrzuciły mnie do tyłu. Zrozumiałem, że sprawa nie była wcale pilna. Przyszedłem, bo chciałem wiedzieć, czego ode mnie chce. Zostawił mi tylko wiadomość, w której powiedział, że jest coś, czym muszę się zająć. Teraz zirytowała mnie jego mowa o odpowiedzialności.

Starałem się dbać o ludzi wokół mnie. Nie potrzebowałem, żeby mi o tym mówił.

Świat zewnętrzny znał go jako Armando Gonzaleza, miliardera, prezesa i jedynego właściciela Gonzalez Industries. Człowieka, który był uosobieniem władzy i charyzmy. Utrzymywał ten wizerunek, choć bardzo rzadko pojawiał się publicznie.

Ale ja wiedziałem, kim naprawdę jest.

Wiedziałem, że jest załamany.

Byłem załamany tak samo jak on. Moja matka, jego żona, porzuciła nas obu, gdy byłem mały. Bolał mnie widok mojego ojca, wzoru do naśladowania, zranionego i ze złamanym sercem. Zranienie i gniew, które czułem, sprawiły, że stałem się człowiekiem, którym jestem dzisiaj.

I choć uwielbiałam mojego ojca, przysiągłem, że nie powtórzę jego losu. Nie miałem zamiaru zakochać się w kobiecie tak jak on. Jasne, lubiłem bawić się kobietami. Ale za każdym razem, gdy spotykałem taką, która mi się podobała, wyobrażałem sobie twarze naszych dzieci. Dzięki temu udawało mi się postępować racjonalnie. Nie chciałem skrzywdzić tych dzieci, więc trzymałem moje kobiety na dystans. Chroniłem swoje serce, żeby móc zająć się ojcem i jego interesami.

Staliśmy na szpitalnym korytarzu. Niezbyt dobre miejsce na spotkanie biznesowe. Sufit był zbyt nisko, a jarzeniówka nad głową brzęczała.

„Dzwoniłeś do mnie w interesach, padre?”

„Czy zostały już poczynione przygotowania do jutrzejszego spotkania?”

„Tak” odpowiedziałem.

Potem już nic nie powiedział. Najwyraźniej chodziło o coś więcej.

„Czy to wszystko, ojcze?” Starałem się być cierpliwy. Kochałem mojego ojca, choć potrafił mnie zirytować jak mało kto.

„Nie”. W jego zielonych oczach błysnęła moc. Było w nich coś jeszcze, może nutka rozbawienia.

„W przyszłym tygodniu w ratuszu odbędzie się impreza charytatywna. Będzie tam mój dobry przyjaciel, Don Horacio. Jest jednym z głównych wierzycieli. Nie może się doczekać spotkania z tobą”.

„Muszę przyznać, że minęło trochę czasu” powiedziałem. Mój ojciec znał tak wielu ludzi.

„Tak” powiedział. „Gdy cię widział po raz ostatni, byłeś jeszcze dzieckiem. Ma nadzieję na krótką rozmowę z tobą”.

„O interesach?”

„Najprawdopodobniej. Oczekuję, że w miarę upływu czasu będziesz mnie coraz częściej reprezentować”.

„Wiem, ojcze. Zrobię, co potrzeba”.

Odwróciłem się i skierowałem do wyjścia. Miałem wrażenie, że rozmowa pozostała niedokończona, ale może chciał wrócić do kobiety w pokoju i dalej zgrywać bohatera.

„Jeszcze jedno” zawołał mój ojciec.

Zatrzymałem się. „Tak, ojcze?”

„Będziesz musiał przyprowadzić na to wydarzenie swoją drugą połowę” powiedział.

„Masz na myśli randkę?” Byłem zaskoczony i trochę przerażony tym, że wysunął takie żądanie. Nienawidził moich dziewczyn. „Myślałem, że to tylko impreza charytatywna. Nie jakaś kolacja”.

„Dobrze myślałeś”. Ojciec podszedł do mnie. „Mimo to chcę, żebyś zaprezentował się, jak należy. Reprezentujesz mnie i nie możesz być wiecznym kawalerem”.

Jego spojrzenie kryło głębsze znaczenie.

„Padre, wiesz, że nie…” zaprotestowałem. Nie chciałem mówić tego na głos, a on nie musiał tego słyszeć. Wiedział, że nie mam nikogo, z kim związałbym się na poważnie.

„Alejandro” przerwał mi. „Nie robię się młodszy, a mój stan emocjonalny pogarsza się z każdym dniem. Nie pogodziłem się z tym, co stało się lata temu”. Westchnął.

„Nie pogodziłem się z tym, co się z nią stało”. Spojrzał mi prosto w oczy.

Poczułem dreszcz złości, gdy to usłyszałem. Nigdy nie przyznał się do tego wprost. Wiedziałem, że miał na myśli moją matkę. I poczułem się trochę urażony tym, że jego złamane serce było ważniejsze od mojego. Była jego żoną, ale też moją matką. Kiedy nas opuściła, straciłem matkę.

Ale musiałem szanować ojca, więc skinąłem głową i trzymałem gębę na kłódkę.

„Twoje igraszki z kobietami nie pomagają. Wkrótce skończysz trzydzieści lat. Ta zabawa musi się skończyć. Stać cię na więcej niż mnie. Musisz znaleźć kobietę, z którą będziesz mógł pokazywać się publicznie. Kogoś przyzwoitego. Niekoniecznie na zawsze. To tylko trening. Masz tydzień na znalezienie przyzwoitej dziewczyny”.

Poklepał mnie po ramieniu i wrócił do sali szpitalnej.

Zacisnąłem pięści. Randka? Dlaczego, do diabła, musiałem przyprowadzić randkę? Dobrze wiedział, że nie lubię związków. To była strata czasu. Kobiety rozumiały tylko jeden język. Język pieniędzy. I to była jedyna rzecz, która przyciągała je do mnie jak pszczoły do miodu. Wiedziałem, że jestem przystojny, ale kobiety były tylko zabawkami. Były przeznaczone do zaspokojenia moich potrzeb.

W tym momencie zadzwonił mój telefon. Wyciągnąłem go i zobaczyłem imię wyświetlone na ekranie. Natalie.

„A propos zabawek” mruknąłem. Chciałem jak najszybciej znaleźć kogoś, kogo zaakceptowałby mój ojciec, więc odebrałem telefon.

„Cześć”.

„Alejandro”. Jej uwodzicielski głos rozbrzmiał na drugim końcu linii. „Znowu poczułam to mrowienie. Potrzebuję cię”.

Wyczuwałem w jej głosie zniecierpliwienie. „Umówiliśmy się, że nie będę dzwonić w środku tygodnia. Jest wtorek po południu”. Ścisnąłem grzbiet nosa w geście frustracji.

„Wiem, ale minęło zbyt wiele czasu”.

„Zabawiałem cię w zeszły weekend”.

„Czekam zbyt długo jak na moje standardy. Wiesz, że nikt nie jest w stanie rozruszać moich silników tak jak ty”.

Czułem, że mówiła poważnie, ale nie wierzyłem takim kobietom jak ona. Prawdopodobnie mówiła to każdemu mężczyźnie, który pobierał ośmiocyfrową pensję. Regularnie się badałem i nigdy nie pytałem moich kobiet, czy jeszcze się z kimś spotykają.

Musiałem wykluczyć ją jako kandydatkę na imprezę charytatywną. Nie przyniosłaby mi wstydu, ale wiedziałem, że mój ojciec by ją znienawidził. Nadawała się tylko do jednej rzeczy, a ja potrzebowałem odreagować stres. Znosiłem ją, bo podobały mi się jej zabójcze krągłości i lubiłem jej sprośne odzywki podczas naszych romansów. Cała reszta nie znaczyła dla mnie zupełnie nic.

„Twoje wibratory nie dają rady?” zapytałem. Przydałoby mi się usłyszeć kilka sprośnych słów.

„Alejandro”. Jej głos zabrzmiał nieco surowo.

„Dobrze. Zarezerwuj pokój w hotelu i wyślij mi numer pokoju. Zaraz będę”.

„Dziękuję, kochanie!” pisnęła.

„Nie ma za co”. Przerwałem połączenie.

Miałem zamiar wrócić do samochodu, ale zawahałem się. Wciąż byłem zły na ojca za to, że kazał mi znaleźć przyzwoitą dziewczynę na jego imprezę i dał mi na to tylko tydzień.

Otworzyłem drzwi do pokoju szpitalnego, w którym leżała nieznajoma. Musiałem porozmawiać z ojcem.

Continue to the next chapter of Miliarder Latino: Serce miliardera

Odkryj Galateę

To nie mój AlfaMiędzy oddechamiUprowadzona przez partnera: Alfa i DoeEvieCienie 1: Cień łotra

Najnowsze publikacje

Mason Spin-off: ImpulsTrzy. Liczba idealna: Złoto i bielDuchy ŚwiątW łóżku z wampiremCukierek albo psikus