Galatea logo
Galatea logobyInkitt logo
Uzyskaj nieograniczony dostęp
Kategorie
Zaloguj się
  • Strona główna
  • Kategorie
  • Listy
  • Zaloguj się
  • Uzyskaj nieograniczony dostęp
  • Pomoc
Galatea Logo
ListyPomoc
Wilkołaki
Mafia
Miliarderzy
Romans z dręczycielem
Slow Burn
Od wrogów do kochanków
Paranormalne i fantastyczne
Ostre
Sports
College
Druga szansa
Zobacz wszystkie kategorie
Ocena 4,6 w App Store
Warunki korzystania z usługiPrywatnośćImprint
/images/icons/facebook.svg/images/icons/instagram.svg/images/icons/tiktok.svg
Cover image for Zraniona luna

Zraniona luna

Rozdział 5

KARA

„Proszę!”mówię, słysząc pukanie do drzwi i odwracam się, by zobaczyć Marcusa z lekkim uśmiechem na twarzy i rękami za plecami. „Dlaczego wyglądasz na takiego szczęśliwego?”

„Czy nie mogę być po prostu szczęśliwy?”

Unoszę brew. Ale zanim udaje mi się cokolwiek powiedzieć, on wybucha śmiechem i wyciąga do mnie ręce.

W jego dłoni znajduje się babeczka z pojedynczą świeczką migoczącą na wierzchu. „Wszystkiego najlepszego, Kara!”

Do kurwy nędzy.

Wracam do pakowania. „Nie wiem, o czym mówisz”.

Kładzie ciastko na stole. „Myślałem, że sama nam o tym powiesz, ale Lana właśnie próbowała się do ciebie dodzwonić. Kiedy nie odbierałaś, zadzwoniła do mnie i podzieliła się ze mną tą nowiną”.

„Świetnie! Mam osiemnaście lat i wciąż się nie przemieniłam. Dzięki za przypomnienie, Marcus”.

Wzdycha. „Lana mnie o to poprosiła, a nie jest łatwo jej odmówić”.

Chichoczę. Ma rację; nie jest łatwo powiedzieć Lanie „nie”. Ona po prostu nie rozumie znaczenia tego słowa.

„Czym ci groziła?”

Wzrusza ramionami. „Nie mam pojęcia, o czym mówisz”.

Nie mogę powstrzymać się od wybuchu śmiechu, a wkrótce on też się uśmiecha. Podchodzę do babeczki, biorę głęboki oddech i zdmuchuję świeczkę jednym dmuchnięciem.

Marcus uśmiecha się do mnie, a ja tylko wzruszam ramionami, jakbym chciała powiedzieć: Zagrożenie pożarowe.~

Zaczyna się śmiać, a ja wracam na łóżko i siadam, biorąc głęboki oddech, próbując uspokoić ból w moim ciele.

„Wciąż cierpisz?” W jego oczach widać zmartwienie.

„Nic, z czym bym sobie nie poradziła”.

Po raz pierwszy zauważa stan pokoju. „Już się pakujesz?”

„Tak, cóż, chcę być przygotowana na to, kiedy oficjalnie mnie wyrzuci”.

Marcus siada na stołku przy mojej toaletce i opiera ręce na udach. „Kara, musisz spojrzeć na to z jego punktu widzenia”.

„Jest wysokim Alfą, przywódcą wszystkich stad. Jeśli ma Lunę, która nie potrafi się przemienić, inni Alfowie stada rzucą mu wyzwanie, zanim jego kadencja dobiegnie końca, a na to nie może sobie pozwolić”.

Moja warga drży. „Powiedz mi, Marcusie, po czyjej jesteś stronie? Nazywasz mnie swoją Luną, ale bronisz działań swojego Alfy?”

Bierze głęboki wdech.

„Kogo ja oszukuję? Nawet ja rozumiem,dlaczego to robi”.

W mojej klatce piersiowej pojawia się znajomy ból, a moje gardło się zaciska.

Bez względu na to, jak bardzo staram się temu zaprzeczyć, wszystko to mnie rani; bez względu na to, jak bardzo staram się nie pragnąć mieć partnera, wiem, że to wszystko, na czym mi zależy.

Pragnę mężczyzny, który mnie pokocha i zaakceptuje to, kim jestem, kogoś, kogo będę mogła nazwać swoim, kogoś, kogo dała mi Bogini Księżyca…

Oboje z Marcusem podskakujemy na dźwięk alarmu, który włącza się tylko w jednym celu…

„Łotrzy”.

Oboje pędzimy do okna i tam, przez las, widzimy atakujące wilkołaki. Dziesiątki z nich.

Marcus chwyta mnie za ramiona, jego oczy są pełne troski. „Kara, musisz tu zostać i się ukryć. Rozumiesz mnie?!”

Odpycham go. „Do diabła, nie będę się ukrywać, kiedy na zewnątrz są ludzie, którym mogę pomóc!”

Jego twarz wykrzywia złość. „Kara! To nie jest twoje zadanie, a poza tym nie jesteś w formie, by komukolwiek pomagać”.

Moje żebra mnie dobijają, ale po życiowej tragedii związanej z moimi rodzicami, a teraz z partnerem, który mnie odrzuca, nauczyłam się żyć z bólem.

Rzucając mu surowe spojrzenie, mówię: „Widzisz, ilu tam jest łotrzyków? Wszyscy członkowie stada będą zajęci odpieraniem ataku tych bestii”.

„Nie obchodzi mnie, co mówi Zane czy ktokolwiek inny. Póki tu jestem, jestem Luną tego stada i muszę bronić moich ludzi!”

Marcus spogląda w górę na sufit. „Bogini, dopomóż mi. Dobrze, ale zbierz tylko kobiety i dzieci. Nie walcz z nikim! Zrozumiano?”

Uroczyście kiwam głową i razem pospiesznie wybiegamy z rezydencji.

Zanim wybiegliśmy na zewnątrz, zdążył tam wybuchnąć chaos. Scena jest przerażająca: wszędzie porozrzucane są ciała, wilki walczą ze sobą, a krew wsiąka w ziemię.

Zniszczenie, śmierć… to jest druzgocące.

Czuję, jak narasta we mnie panika, a mój oddech staje się płytki. Ktoś chwyta mnie i potrząsa mną, ale jedyne, co widzę i czuję, to krew.

Pośród chaosu słyszę, jak ktoś woła moje imię, a Marcus patrzy na mnie tak, jakbym miała zaraz upaść.

„Wszystko w porządku?”

Zamykam oczy, biorę głęboki oddech i otwieram je. „Idź”.

Odrywam się od Marcusa, serce wali mi w piersi i biegnę sprintem w kierunku przerażonych dzieci szukających schronienia za drzewami. Z każdym krokiem moja determinacja rośnie.

Gdy już mam do nich dotrzeć, drogę zagradza mi wrogi wilk o szarej sierści.

Mój poziom adrenaliny rośnie, ale zanim łotrzyk we mnie uderza, inny wilk szybko atakuje go z boku.

Korzystając z okazji, mijam walczące bestie, by dotrzeć do dzieci. Młodsze dzieci, niektóre nie potrafią jeszcze chodzić, chowają się za nastolatkami, którzy stoją dookoła silne i zdecydowane.

„Wszyscy musicie podążyć za mną i koniecznie trzymajcie się razem. Chcę, aby najmłodsi stanęli z przodu, a wszyscy, którzy przeszli szkolenie na poziomie 3 lub wyższym, z tyłu”.

Podczas gdy dzieci się organizują, ja ustawiam się za osłoną drzew, skanując wzrokiem otoczenie w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak niebezpieczeństwa.

Nagle moje spojrzenie spotyka się z przeszywającym wzrokiem stojącego przede mną wilka. Ale nie czuję się zagrożona i dociera do mnie, że to Marcus.

Zbierając dzieci blisko siebie, szybko rozpoczynamy ucieczkę, przemykając między wilkami z naszego stada.

Metr od rezydencji, jeden z łotrzyków rozpoczyna atak na naszego strażnika, co skutkuje zaciekłą walką, gdy szarpią się i toczą po ziemi, każdy z nich walczy o życie.

Czuję się rozdarta. Chciałabym zostać i pomóc, ale znam też swoje ograniczenia w walce z tak potężnymi wilkami.

Nic mu nie będzie, Kara. Dzieci cię potrzebują.

Biegniemy dalej, szybko docierając do tylnego wejścia, które prowadzi do piwnicy.

Gdy wprowadzam ostatnie dziecko do środka, moje serce zamiera, gdy widzę małą dziewczynkę, która została w tyle, leży na ziemi ściskając kostkę z bólu, ze łzami spływającymi po twarzy.

A jeden z wrogich wilków pędzi w jej kierunku.

Mój instynkt obronny zaczyna działać, popychając mnie do działania. Ignorując piekący ból w moim ciele, zmuszam nogi do wysiłku, pędząc w jej kierunku z niezachwianą determinacją.

Całą sobą rzucam się przed dziewczynkę, osłaniając ją przed nadciągającym niebezpieczeństwem.

Moja ulga po dotarciu do niej jest krótkotrwała.

Piekący ból narasta na nowo, przeszywając całe moje ciało, powodując ból w każdym jego zakamarku. Czuję się tak, jakby moje kości były łamane i przestawiane.

Patrzę z przerażeniem, jak czarne włosy wyrastają mi na ramionach, czuję, jak moja twarz się wykrzywia, a dziąsła pękają i rozrywają się, gdy ostre zęby wyrywają sobie drogę.

Ale nie mam czasu, by przetworzyć to, co się dzieje, nie mówiąc już o odczuwaniu strachu. Gdy łotr rzuca się na dziewczynkę, instynktownie wkraczam do akcji.

Ale zamiast mojego ludzkiego ciała zderzającego się z łotrzykiem, to ciało mojej wilczycy spotyka się z nim w powietrzu.

Czuję się jednocześnie potężna i pozbawiona kontroli. Moje wilcze instynkty biorą górę i walczę zębami i pazurami, by ochronić dziewczynkę.

Jasna cholera!
Przemieniłam się.
Cholera, przemieniłam się.

Podczas gdy moja walka z łotrzykiem trwa, słyszę cichy głos w mojej głowie.

Kara.

Zastanawiam się, czy to moja wyobraźnia płata mi figle, ale głos staje się coraz głośniejszy i wyraźniejszy, odbijając się echem w moich myślach.

Czy to połączenie umysłowe, o którym mówił mi Keith? Czy rozmawiam z moim wilkiem?
Szepczę w myślach: „Proszę, powiedz mi, że nie wariuję”.
Moją podświadomość wypełnia piękny, dźwięczny śmiech. W porządku, Kara. Nic nie słyszysz. Skup się teraz, a obiecuję, że potem wszystko ci wyjaśnię”.

Bez cienia wątpliwości wiem, że powinnam postępować zgodnie z jej instrukcjami, zrezygnować z kontroli i skupić się na walce.

Wgryzam się w szyję wrogiego wilka, delektując się smakiem krwi, gdy moje zęby zatapiają się w jego ciele. Wilk wydaje z siebie głośny skowyt i ucieka w stronę drzew. Zanim mam czas, by to uczcić, widzę kolejnych dwóch łotrzyków zbliżających się do mnie.

No to do dzieła, dupki.

To takie dziwne doświadczenie, jakbym był tylko obserwatorem we własnym ciele. To tak, jakby ktoś inny pociągał za sznurki.

Ale wtedy, ni stąd ni zowąd, czuję na sobie subtelny dotyk, mimo że fizycznie nikogo obok mnie nie ma. Dreszcz przechodzi mi po kręgosłupie.

Słysząc ponownie ten głos – „Nie martw się, zajmę się tym” – w moim umyśle pojawia się spokój, który działa jak balsam na moje zmartwione myśli.

Moje ciało automatycznie przyjmuje postawę obronną i nawet się nie zastanawiając, z mojego gardła wydobywa się niski i groźny warkot.

Jest to tak pierwotny i potężny dźwięk, że łotrzykowie natychmiast się wycofują.

Wilk o brudnym blond futrze wyłania się z lasu i powoli zmierza w moją stronę. Jego paszcza jest szeroko otwarta, odsłaniając ostre kły, z których kapie krew.

„Musimy być ostrożne. Ten ma w sobie krew Alfa”.

Prowadzona przez moją wilczycę, odwracam się, by złapać dziewczynkę i uciekać. Ale blond wilk jest szybszy i zbija mnie z nóg, przez co lecę na drzewo.

Kiedy się zbieram, widzę, jak odwraca się w stronę dziewczynki, gotowy do ataku. Bez zastanowienia ruszam na niego sprintem, podczas gdy inny brązowowłosy wilk chwyta dziewczynkę łapami i zabiera ją w bezpieczne miejsce.

Gryzę go, a on gryzie mnie, i jesteśmy złączeni w zaciekłej walce, tocząc się po ziemi, wbijając w siebie nawzajem kły i pazury.

Jakiś ciężar naciska na moje plecy, a kiedy odwracam głowę, widzę, że atakuje mnie kolejny wrogi wilk o czarnym futrze. Wbija pazury w mój brzuch i kieruje paszczę na moją szyję, gotowy mnie wykończyć.

Ale zanim ma szansę dokończyć, na ratunek przychodzi mi wilk o jasnobrązowym futrze. Chwyta w paszczę szyję łotrzyka na moim grzbiecie, odrywa go i rzuca w stronę wrogiego blond wilka.

Łotry warczą i prychają, ale wycofują się ostrożnie. Gdy dzieli nas wystarczająca odległość, odwracają się i uciekają do lasu.

Patrzę, jak pozostali łotrzykowie podążają za swoim przywódcą, pozostawiając za sobą ślad zniszczenia.

Ale zanim udaje mi się to wszystko przetworzyć, moje ciało zaczyna się niekontrolowanie trząść. Ból jest nie do zniesienia, gdy wyginam się i skręcam przez okres, który wydaje się wiecznością.

Czy przemiana powrotna jest bardziej bolesna? A może to dlatego, że zastrzyk adrenaliny już ustąpił?

Zwijam się w ciasny kłębek, desperacko próbując powstrzymać uczucie przytłoczenia przez agonię moich mięśni, kości i nerwów.

Wiem, że znów jestem człowiekiem tylko dzięki dotykowi mojej gładkiej skóry, gdy wciskam palce w dłonie.

Ale to nie wystarcza i czuję, jak uchodzi ze mnie życie, jak moja krew wsiąka w ziemię.

„Cii, Kara, wiem, że to boli. Postaram się jak najlepiej cię uleczyć”.

Szepczę do niej: „Nie rozumiem, co się dzieje. Kim jesteś?”

Czuję, jak się uśmiecha. Nazywam się Selene. Jestem Twoją wilczycą. Czekałam bardzo długo, by cię poznać”.

Ktoś narzuca na mnie okrycie, a Marcus chwyta mnie w ramiona. Nie mogę powstrzymać się od płaczu, gdy każdy dotyk, każdy ruch, przypomina nóż wbijający się w moje ciało.

Marcus jest bez koszulki, a ja wtulam się w jego szyję, desperacko próbując znaleźć ukojenie w jego cieple.

„W porządku – mówi Marcus miękkim głosem – trzymam cię”.

Jęczę z bólu. „Ale… dzieci. Stado… Muszę pomóc”.

Całuje czubek mojej głowy. „Zrobiłaś wystarczająco dużo, moja Luno. Odpocznij”.

Chcę się kłócić, ale ból i wyczerpanie są zbyt silne. Muszę zamknąć oczy…

Continue to the next chapter of Zraniona luna

Odkryj Galateę

Odrzucona wilczycaPłomienie wśród loduNasz mały, brzydki sekretSkarb wśród narzędziSzkoła Saint Rock 2: Tak różni, ale idealni

Najnowsze publikacje

Mason Spin-off: ImpulsTrzy. Liczba idealna: Złoto i bielDuchy ŚwiątW łóżku z wampiremCukierek albo psikus