Dotyk: Blizny przeszłości - Okładka książki

Dotyk: Blizny przeszłości

Anna R. Bennet

0
Views
2.3k
Chapter
15
Age Rating
18+

Streszczenie

On uśmiecha się pod nosem i podchodzi bliżej, jego perfumy wciskają się w moje nozdrza.

Ma całkiem przemoczoną koszulkę i mogę z bliska oglądać jego doskonale wyrzeźbiony brzuch.

Odsuwa ode mnie węża z wodą i pochyla się, by szepnąć mi do ucha.

„Jeśli chcesz zobaczyć moje ciało, nie musisz oblewać mnie wodą. Wystarczy, że poprosisz”.

Haley chce zacząć od nowa, podejmuje więc pracę jako sprzątaczka w eleganckich domach w małym mieście. Ale jej spokojna przystań zostaje zrujnowana, kiedy jej firma zatrudnia nowego pracownika, seksownego dupka o imieniu Alex. Dziewczyna nie cierpi tego aroganckiego złamasa. Czemu więc nie może przestać o nim myśleć?

Z uniwersum książki „Dotyk”

Przedział wiekowy: +18

Zobacz więcej

34 Rozdziałów

Wyniosły grecki bóg

HALEY

Chwyta mnie silnymi dłońmi za biodra, przytrzymuje mnie w miejscu.

Drżę, gdy czuję chłodną powierzchnię drewnianego biurka pod wrażliwą skórą nagich pleców.

Dereck wbija się we mnie mocno, ale spokojnie. Jego ruchy są prawie leniwe.

Jęczę na znak zgody, rozkoszuję się uczuciem jego masywnego kutasa, który uderza w odpowiednie miejsce głęboko we mnie.

Oczy mu ciemnieją, gdy słyszy ten dźwięk. Warczy i wbija się we mnie z jeszcze większą intensywnością. Biurko pod nami, z którego widać panoramę Manhattanu, grzechocze od siły jego pchnięć.

Nie mam wątpliwości, że będę miała posiniaczone uda od tego uścisku.

Ból miesza się z przyjemnością, gdy ocieram się o jego krocze.

Niecierpliwie chwytam go za kark, przyciągam do siebie jego usta.

Przejmuje kontrolę i skubie mnie w dolną wargę.

Sapię i daję mu możliwość wsunięcia mi języka do ust, by pogłębić pocałunek.

Nasze języki splatają się z namiętnością.

Gdy odsuwam się od niego z westchnieniem, czuję, jak bez słowa wyciąga ze mnie kutasa.

Nie daje mi szansy na wyrażenie dezaprobaty, bo szybko mnie odwraca.

Moje usta opuszcza głęboki jęk, gdy po raz kolejny wbija mi się w obolałą cipkę.

Moje ciało reaguje na ruchy, wyginam się podświadomie, aby umożliwić mu lepszy dostęp.

Mruczę z aprobatą, gdy Dereck wykorzystuje ten nowy kąt.

Przesuwa dłonie od mojej talii do szyi. Lekko gładzi wrażliwą skórę.

Skomlę lekko z powodu intensywności tej pozycji, ale dostaję w zamian tylko ściśnięcie.

„Czekaj, chyba muszę chwilę odetchnąć”, dyszę.

Głębokie warknięcie jest jego jedyną odpowiedzią. Zaciska mocniej uścisk wokół moich bioder.

Czuję, jak panika wzbiera mi w piersi, a z gardła wydobywa się zduszony odgłos.

„Dereck, prze…

Budzę się zdyszana. Czyjaś dłoń spoczywa na moim gardle, a ja cicho krzyczę, choć po chwili zdaję sobie sprawę, że to moja własna ręka.

To tylko sen. To był tylko sen.

Łapczywie wdycham świeże powietrze, wyplątuję spocone kończyny z pościeli i wstaję. Moim oczom ukazuje się ściana z dużymi oknami wychodzącymi na ocean. Widok plaży z białym piaskiem pomaga mi spowolnić bicie serca.

Zastępuje obraz Manhattanu, który czai się pod moimi powiekami.

„Dziewczyno, weź się w garść”.

Mój głos niesie się po małym domku i nagle to zazwyczaj przytulne miejsce zaczyna mnie dusić.

Patrzę w dół na piżamę – luźne szorty w paski i starą bawełnianą koszulkę – i uznaję, że jest akceptowalna. Przed wyjściem na zewnątrz zakładam kapcie.

Chłodne powietrze oceanu uspokaja moje skołatane nerwy, zamykam za sobą drzwi, ale nie na klucz. Mieszkam wśród współpracowników i kilku najbliższych przyjaciół, więc mogę zrezygnować z pewnych formalności. Na przykład z zamykania drzwi na klucz, czy zakładania odpowiednich ubrań.

Chociaż zwykle uwielbiam mieszkać wśród luksusowych willi, w których pracuję jako zarządczyni domów, dziś rano jest to nieco uciążliwe. Potrzebuję prywatności, aby oczyścić myśli.

Patrzę na niebo i zgaduję, że jest gdzieś około szóstej. W sam raz na spokojną poranną kąpiel. Udaję się na tyły mojego domku w kierunku pustej plaży.

Czuję ciepły piasek między palcami, gdy zdejmuję kapcie i wysuwam się z szortów. Nikogo nie ma w pobliżu, by obserwować, jak pochylam się w dół. Rozciągam kończyny i rozkoszuję się subtelnym pieczeniem, które wywołuje ten ruch. Biegnę w kierunku wody i nurkuję między spokojnymi falami.

Pływanie jest dokładnie tym, czego potrzebowałam, a jednak nawet szum wody nie jest w stanie wymazać wspomnienia mojego snu. Wspomnienia Derecka.

Sześć miesięcy i tysiące kilometrów nie wystarczyły, by wyrzucić mojego byłego z głowy. Nawet po tym wszystkim, przez co przeszłam. Nawet po niezliczonych przepłakanych nocach i po siniakach, które pozostają w pamięci długo po zagojeniu ciała. Część mojego serca tęskni za jego znajomym ciepłem.

Tęskni za tym, jak łatwo było być dziewczyną Derecka Blackstone’a.

Nienawidzę tej części mnie.

Zrujnował mi nawet seks. Tak więc jestem singielką, otoczoną przez przystojnych surferów i turystów i bardziej sfrustrowaną seksualnie niż kiedykolwiek wcześniej.

Dobra, pływanie nie wystarczy, potrzebuję kawy.

Wychodzę z oceanu i wracam do miejsca, w którym zostawiłam ubrania i biorę je w ramiona. Chłodna bryza przypomina mi, jak bardzo jestem naga. Wbiegam po pozostałych schodach do mojego domku, by się przebrać.

***

„Cholera, dlaczego nie działasz?”

Bezskutecznie poruszam uchwytem ekspresu do kawy.

W małej kuchni dla pracowników jest miejsce dla jednego ekspresu do kawy, który współdzielą wszyscy pracownicy firmy. Szczerze mówiąc, to cud, że przetrwał tak długo.

Haley, nie możesz zmusić czegoś do działania.

W kawiarni Sea Salt Cafe i tak podają lepszą kawę. Chwytam torbę, wychodzę na zewnątrz i wskakuję na rower. Planowałam jechać prosto do pracy, ale kawa zawsze jest najważniejsza.

Pięć minut później parkuję rower przed lokalną kawiarnią i dołączam do kolejki okolicznych mieszkańców czekających na poranną dawkę kawy. Ożywia mnie zapach palonych ziaren. Odprężam się w znajomym zgiełku tego miejsca i prawie nie zauważam brzęczenia mojego telefonu.

„Hej Lee!”

W telefonie rozbrzmiewa jasny głos mojej najlepszej przyjaciółki, Adele. Prycham na to przezwisko, którego zawsze używa.

„Desperacko potrzebuję babskiego wieczoru, gdzie jesteś? Chcę poznać wszystkie szczegóły twojego wielkiego wydarzenia!”

„Proszę, powiedz mi, że nie nazywasz tego w ten sposób… Nie chcę stawiać sobie zbyt wysokich oczekiwań. To tylko spokojna noc – koktajle i swatanie – to wszystko”.

„Jasne”, odpowiada bez przekonania.

Już mam odpowiedzieć, gdy z tyłu słyszę niezadowolone kaszlnięcie. Zdaję sobie sprawę, że dotarłam na początek kolejki.

„Cholera, Del, muszę kończyć, niedługo wrócę z kawą”.

Rozłączam się, spoglądam w stronę menu i cholera. Dlaczego musi być takie długie?

Czy mogę prosić o…”, urywam, szybko przeszukując tablicę w poszukiwaniu czegokolwiek, co wygląda znajomo. Nic takiego nie znajduję.

„Wiesz, gdybyś uważała, a nie plotkowała, wiedziałabyś, co zamówić i nie blokowałabyś teraz kolejki”.

Okej, co za chamstwo!

Ignoruję głos za mną i zamawiam dwa przypadkowe napoje.

Brudna lawendowa londyńska mgła brzmi w porządku, prawda?

Moja chwilowa pewność siebie chwieje się, gdy za mną rozlega się niecierpliwe stukanie butem.

W czym problem?

Słuchaj, złożyłam zamówienie. Za chwilę zejdę ci z drogi”, odpowiadam nieco bardziej nerwowo niż zamierzałam.

Gdy stukanie nie ustaje, obracam się, by spojrzeć na tę osobę.

A przynajmniej staram się to zrobić.

Potykam się o sznurówki moich niedawno kupionych butów i zamiast tego ląduję twarzą na czyjejś klatce piersiowej. Ktoś chwyta mnie mocno w talii dużymi dłońmi. Utrzymuje mnie w bezruchu i oszczędza mi wstydu związanego z upadkiem na twarz.

Gdy tak przyciskam się do ciepłej koszuli, która pachnie słabo cedrem, rozważam, czy tak nie zostać. W tym momencie nie wiem, co byłoby bardziej upokarzające.

To największa ilość męskiego kontaktu, jaką miałam od ponad pół roku.

Otrząsam się z tej głupiej myśli i kładę ręce na szerokiej klatce piersiowej przede mną. Odpycham się.

Albo przynajmniej zaczynam.

„Przepraszam za to…”

Wizja przede mną zatrzymuje mnie w miejscu.

Odchylam głowę do tyłu i napotykam najbardziej zniewalającą parę oczu, jaką kiedykolwiek widziałam. Przymknięte, w szokującym odcieniu ciemnego błękitu, zdają się wnikać głęboko w moją duszę.

Jąkam niezrozumiałe przeprosiny.

Mężczyzna przygląda mi się bez wyrazu.

Kiedy w końcu przerywa kontakt wzrokowy i przesuwa leniwie spojrzeniem po moim ciele, wypuszczam wstrzymywany oddech. Chwyta moje nadgarstki w jedną rękę i opuszcza je ze swojej klatki piersiowej, co sprawia, że zataczam się do tyłu.

Dystans pozwala mi go ocenić. Raczej się na niego gapić.

Cholera jasna.

Może i jest niecierpliwy, ale do cholery, jest piękny. Pod jego niesfornymi kasztanowymi lokami i oczami, które zapierają dech w piersiach,kryje się idealnie zakrzywiony nos i pełne usta. Jego twarz przypomina jakiś grecki posąg.

A jego ciało… Jest równie piękne. Zarys napiętych mięśni prześwituje przez jego cienką koszulkę, gdy przenosi ciężar ciała z nogi na nogę. I te ramiona – przełykam ślinę wbrew sobie.

Weź się w garść, dziewczyno.

Uważaj, gdzie idziesz”.

Dobra, więc nie warto było przepraszać. Dlaczego ci gorący zawsze są takimi kutasami?

Mam patrzeć, gdzie idę? To ty mnie rozpraszasz!”

„Więc uważasz, że jestem rozpraszający?”

„Co?” dukam, „Nie to powiedziałam. Przekręcasz moje słowa”.

„Okej, a ty się na mnie rzucasz. Czyny są trudniejsze do przekręcenia niż słowa”.

Co za zuchwałość!

Szczęka mi opada i czuję, jak rumieniec rozlewa się po moich policzkach na te słowa.

Może i jest przystojniakiem, ale za to wyniosłym!

Nagle zdaję sobie sprawę z reakcji mojego ciała. On się nie myli, jestem przez niego rozkojarzona.

Ma opuszczone ręce luźno po bokach, ale wciąż czuję ich odcisk wokół mojej talii, gdy delikatnie, ale mocno trzymał mnie w miejscu.

Zastanawiam się, jakie to by było uczucie, gdyby wędrowały po reszcie mojego ciała.

Dziewczyno. Opanuj się.

Na jego nieznośnie przystojnej twarzy pojawia się uśmieszek, prawie jakby wyczuwał moje zdradzieckie myśli.

Zaiste, wyniosły grecki bóg.

Odwracam się na pięcie i odchodzę.

„Nie zapomniałaś o czymś?”

Zamieram, dopiero teraz przypominając sobie o drogich napojach chłodzących się na ladzie z moim imieniem na kubkach. Maszeruję z powrotem na przód kolejki, dziękuję znudzonemu bariście i odwracam się. Straciłam całą godność.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea