Trzy. Liczba idealna - Okładka książki

Trzy. Liczba idealna

R.S. Aria

Normalność

Madison

Jej dzień z pewnością nie zaczął się zgodnie z oczekiwaniami – być może wyszło to jej na dobre, a może na złe – a kiedy uciekła z basenu, z jej hormonami wciąż mającymi imprezę w jej ciele, Madison nie miała innego wyboru niż wrócić do środka.

Z jej umysłem wciąż podróżującym mile daleko w głąb jej niegrzecznych myśli i chłopców okupujących basen, jej małe poczucie kontroli – pochodzące z jej intymności – sugerowało jej pozostanie w domu, i tak też zrobiła.

Ciężko powiedzieć, kiedy dokładnie zasnęła w swoim łóżku, z książką między palcami, ale fakt, że uczucie dwóch silnych ramion wokół jej ciała obudziło ją, jest wyraźnym dowodem na to, że rzeczywiście spała.

A może, po raz kolejny, śni?

– Mhm? – mamrocze, przesuwając dłońmi po bokach.

Ktoś jest rzeczywiście w łóżku, bo właśnie wyczuła na swej talii zestaw rąk.

– Śpij, kruszyno – głos Ethana sprawia, że od razu otwiera oczy i, ku jej zaskoczeniu, spotyka się z szeroką klatką piersiową, do której jest niemal przytulona.

– Coo...mm? Co ty tu robisz...?

Jej głos – niski i senny, stłumiony przez klatkę piersiową Leviego – brzmi jak odległe mamrotanie.

Żaden z chłopców nie wydaje się tym zbytnio przejmować, a kiedy próbuje się poruszyć – przynajmniej przewracając się na plecy – by zyskać więcej przestrzeni, obaj chłopcy zacieśniają uścisk wokół jej ciała, przyciągając ją bliżej.

– Śpij – mówi Levi, ale Madison nie jest teraz senna.

Oddech Ethana, łaskoczący jej szyję, utrzymuje jej ciało w stanie czuwania, podobnie jak zapach Leviego, uwięziony z oczywistego powodu w jej nosie.

Jasne, fakt, że są u jej boków, prawie ją ściskając, też nie pomaga, nie po hormonalnym tsunami z dzisiejszego ranka.

– Dlaczego tu jesteś? – pyta ponownie, ale nikt nie odpowiada na jej pytanie.

Marszcząc brwi, głęboko wdycha zapach Leviego, ale także Ethana.

Jedną z rzeczy, która zawsze pomagała jej w odróżnieniu ich od siebie, były właśnie zapachy. Oba wyjątkowe i zniewalające.

Przechylając głowę, gdy dłoń Leviego głaszcze jej miękkie włosy, przygryza nerwowo wargę – a gdy jej oczy w końcu znajdują się na jego twarzy, to jego jasne, bursztynowe tęczówki czekają na nią.

Rozczochrany wyraz jego twarzy i senność w oczach sprawiają, że wygląda jakoś słodko, prawie jak wielki, pluszowy miś, nie wspominając o jego niechlujnym ciemnym pukielku na czole, który nadaje mu o wiele bardziej uroczy wygląd.

– Co się stało z waszą przyjaciółką? – pytania są jej rzeczą i pyta zazwyczaj nie myśląc zbytnio o odpowiedzi, którą mogłaby otrzymać.

Przejeżdżając dłonią po jego miękkich włosach, nie spuszcza z niego wzroku, zarówno zaciekawiona, jak i też lekko poirytowana.

Zaledwie kilka godzin temu byli w łóżku z kimś innym, a teraz oboje są w jej łóżku, blisko – być może zbyt blisko.

– Dlaczego pytasz? – pyta Levi z mruknięciem, zamykając lekko oczy na jej miękki dotyk. Gdyby nie znała go lepiej, to prawdopodobnie pomyślałaby, że unikał odpowiedzi.

– Ponieważ jesteście teraz w moim łóżku i nie chcę żadnego dramatu.

– Zawsze przychodziliśmy do twojego łóżka, wiesz o tym – Ethan szepcze przeciwko jej skórze, przyciągając ją bliżej.

Kontakt jego ciepłej skóry z nią sprawia, że drży, co nie jest nową rzeczą, ale na pewno jest dziwne.

– Ale nie jesteśmy już dziećmi...

Odkąd skończyła pięć lat chłopcy spali z nią dość często.

Kiedy rodzice po raz pierwszy wyjechali na dłuższy czas, odchodząc bez pożegnania, to w jakiś sposób ją to złamało.

Zaczęła mieć koszmary już kilka dni po ich wyjeździe, a po miesiącu i tym, że nie wracali, koszmary się nasiliły.

Liam i Ezra oczywiście robili co w ich mocy, śpiąc z nią i po prostu ogólnie przebywając z nią, co doprowadziło do tego, że bliźniacy również spędzali z nią wiele nocy.

– No i? Ostatni raz spaliśmy razem niedługo przed twoim wyjazdem na studia.

Wspólne spanie po jakimś czasie stało się normalnością. To był miły zwyczaj, który wszyscy pokochali.

W jej nastoletnich czasach, kiedy Ezra i Liam wyjeżdżali za granicę, bliźniaki zostawały z Mad i, co jakiś czas, zakradały się do jej pokoju i po prostu się w nią wtulały.

Nie jest więc zaskoczona, że wcisnęła się między bliźniaków. Problemem w tej chwili jest to, jak jej ciało reaguje na nich.

– Nadal... nie odpowiedzieliście na moje pytanie.

– Powiedzmy, że się ukrywamy – obaj bliźniacy odpowiadają zgodnie i w miarę jak mówią, szorstkie palce Ethana powoli zaczynają śledzić niewidzialne linie na boku jej ramienia, pozostawiając miękkie pocałunki na jej nagim ramieniu.

Przyciągając ją bliżej, aż jej ciało stopi się z jego ciałem, czuje nie tylko jego silne ciało przyciśnięte do jej pleców, ale także jego peniss, tuż nad jej tyłkiem, powodując, że Madison traci po drodze kilka oddechów.

Odkąd wróciła, jest między nimi jakaś dziwna elektryczność, ale jej mózg – jej racjonalna strona – wydaje się nie chcieć przyjąć tego do wiadomości, przynajmniej nie na razie.

Nie mogąc w tej chwili powiedzieć nic więcej, trio milczy przez chwilę, a gdy Ethan wciąż głaszcze jej skórę, Levi całuje jej skroń, na sekundę przysuwając nos do jej nosa.

Opuszkiem palca zaczyna też kreślić małe kółka na jej ramieniu, co tylko sprawia, że jej ciało staje się bardziej reaktywne i wrażliwe, i nagle robi się tam bardzo gorąco.

Przewracając się na plecy – uważając, by nie poczuć zbyt wiele i nie dotknąć zbyt wiele – powoli dociska plecy do materaca, a jednocześnie udaje jej się sprawić, by chłopcy podążali za jej ruchami.

Z rękami na jej płaskim brzuchu i ramionami bliźniaków wokół jej talii patrzy na sufit, biorąc długie, ciche oddechy.

– Uh...wszystko w porządku, Kruszyno? – to tylko szept przy jej skórze, ale wystarczy, żeby zacisnęła nogi, próbując zabić iskrę, która rozjaśniła się w jej podbrzuszu.

Gdy się poruszyli, obaj chłopcy zamknęli swoje nogi wokół jej, co tylko spowodowało, że ich płcie ocierały się o jej nagie nogi.

Dlaczego tak ją to kręci?

Ponieważ od lat tłumiła w sobie napięcia seksualne.

– Umm, ja? Tak, pewnie... – sapie. Jeśli to już jest niełatwa sytuacja, to palec Leviego zarysowujący jej obojczyk nie ułatwia sprawy.

– Powiedz nam, co się dzieje w tej twojej ślicznej główce? – pyta Levi, wciąż śledząc niewidzialne linie na skórze Madison.

Sposób, w jaki jej piersi podnoszą się i opadają, gdy jej oddech staje się powoli cięższy, jest widokiem, który chłopcy wydają się lubić.

I, być może drażniąc się z nią, Ethan powoli przesuwa dłoń do jej uda, bawiąc się niewinnie brzegiem jej szortów.

Jeśli tylko przesunąłby palce lekko w górę, to byłby zaskoczony.

– Nic, naprawdę... Ja tylko... Muszę się zbierać, bo za chwilę spotykam się z Sam...

Stara się brzmieć tak przekonująco, jak tylko potrafi, jednocześnie powoli wyrywając się z uścisku bliźniaków. Zimne prysznice wkrótce staną się jej najlepszymi przyjaciółmi.

– Możecie tu zostać, jeśli chcecie, ale jestem pewna, że Liam już wszystkich wyrzucił.

Przetaczając się najpierw na jeden bok, a potem na drugi, całuje policzki obu chłopców i przetaczając się po ciele Leviego, z łatwością zeskakuje z łóżka.

– No nie… jaki jest sens bycia tutaj, jeśli ciebie tu nie ma? – Levi mruczy między ziewnięciami, gdy powoli przetacza się na bok. – Tylko z tego powodu tutaj przyszliśmy.

To, że lubią się z nią droczyć nie jest nowością. Nowością jest efekt, jaki ich żarty wywierają na nią.

– Ta, jasne... Do zobaczenia później? – pyta, uśmiechając się w ich kierunku i stojąc u progu drzwi. Coś w ich oczach mówi jej, że nie skończyli jeszcze z przekomarzaniem się.

– Na ognisku? – pyta Ethan, rozciągając ramiona nad głową.

Niech to szlag, jeśli nie jest po prostu pięknym dziełem sztuki.

– Tia. Do zobaczenia tam...

Gdy przechodzą obok niej sposób, w jaki ich szorty pęcznieją, jak ciasno opinają się wokół ich miednicy jest prawie żenujący, niemniej jednak podniecający.

– Do zobaczenia później, Kruszynko... Upewnij się, że włożysz to wspaniałe bikini, które kupiliśmy ci kilka lat temu.

– Jestem pewien, że będzie na ciebie idealnie pasować.

Wychodząc z jej pokoju obaj posyłają Madison ostatni uśmiech i, przed całkowitym odejściem, obaj klepią ją figlarnie w tyłek.

– Kiedy wy dorośniecie? – ale gdy wypowiada te słowa, chłopcy są już na końcu korytarza.

Jak ona ma zachowywać się normalnie, kiedy jej hormony płatają jej najdziwniejsze figle? Czy to w ogóle normalne, że czuje to, co czuje za każdym razem, gdy są w pobliżu?

To będzie zabawny wieczór.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea