Mel C. Clair
CELESTE
Minęło kilka dni od tego feralnego spotkania z Jacem Makenzie.
Staram się skupić wyłącznie na pracy, nadrabiając zaległości we wszystkich projektach, które mam przejąć.
We wtorek wchodzę do biura. Okazało się, że John White zebrał mój zespół projektowy i wszyscy czekają już na mnie w sali konferencyjnej.
Tiffany wyjaśnia mi, że John zawsze jest zestresowany, gdy do firmy zgłasza się duży klient.
To musi być jeden z nich.
„W porządku, zespole, właśnie skontaktował się z nami Hugo Boss” mówi John, sprawiając, że wszystkim opadają szczęki.
Wow. Hugo Boss to wielka firma.
„Hugo Boss stworzył zupełnie nową kolekcję produktów. Współpracowali w tym zakresie z inną firmą reklamową; jednak współpraca im się nie układała i nie dogadywali się ze sobą zbyt dobrze. Więc przyszli do nas”. John podsumowuje.
„To świetnie”.
„Tak, z wyjątkiem tego, że będziemy pracować pod ogromną presją czasu. Mają szeroką gamę produktów, które chcą reklamować, a największym zmartwieniem jest to, że chcą, abyśmy stworzyli i uruchomili reklamę na czas, aby została wyemitowana podczas meczu Super Bowl”.
„To dopiero za kilka miesięcy” wtrąca Travis.
„Och, uwierz mi. Wiem”. John pociera twarz ze stresu.
„Wybrali również nową twarz do reklamy swojej nowej kolekcji. Będzie reprezentować produkty i markę firmy. Więc, Celeste, będziesz pracować u jego boku”.
Wiedząc, że to część mojego zakresu obowiązków, zgadzam się. „Oczywiście”.
„Kto to jest?” Travis pyta z podekscytowaniem.
„To najgorętszy gracz NFL w Los Angeles Chargers” odpowiada swobodnie John, ponieważ pracował z wieloma celebrytami, więc go to nie rusza. Koncentruje się wyłącznie na biznesie.
„Ma niesamowicie napięty harmonogram ze sponsorami sportowymi, a także wymagające treningi i mecze. Więc, Celeste, musisz dołożyć starań, aby dopasować nasz projekt do jego harmonogramu”.
„Nie martw się, John. Wszystko ogarnę” odpowiadam pewnie, starając się nie przejmować statusem celebryty tego faceta. Chcę, aby John widział, że jestem tak profesjonalna i opanowana jak on.
„O, już jest”. John spogląda przez przeszkloną salę konferencyjną w kierunku recepcji i macha do gościa.
Zaczyna ogarniać mnie panika, ponieważ jestem odwrócona plecami do drzwi sali konferencyjnej i nadal nie mam pojęcia, kim jest ten facet.
Nie żeby to miało jakieś znaczenie, Celeste. Najwyraźniej nie oglądasz footballu, żeby znać kogokolwiek z jakiejkolwiek drużyny sportowej.
To powinno sprawić, że praca z nim będzie łatwiejsza, ponieważ nie będziesz postrzegać go jako celebryty. Prawda?
Powtarzam to sobie, ale wciąż czuję się coraz bardziej zdenerwowana.
Biorę duży łyk kawy, aby uspokoić nerwy, zanim będę musiała wstać z fotela i profesjonalnie uścisnąć dłoń tej znanej osoby.
„Och, na żywo jest jeszcze przystojniejszy”. Oczy Tiffany rozszerzają się szeroko, gdy mu się przygląda.
Dobrze, Celeste. Czas wziąć się w garść. Czas pokazać profesjonalizm. Dasz radę.
„Nie ma mowy. Ten facet jest moim pierwszym wyborem do roli superbohatera. Jasna cholera”, mówi Travis, przez co zaczynam panikować jeszcze bardziej.
Kim jest ten sławny gość?
Zanim zdążyłam się odwrócić, by go zobaczyć na własne oczy, Tiffany zaczyna szeptać.
„To… to Jace Makenzie”.
Co?
Moje oczy rozszerzają się ze zdziwienia, a moje gardło się zaciska i przypadkowo połykam ogromny łyk kawy.
Dławię się. Pluję. Kaszlę. Umieram.
Tak. Niczym zepsuta fontanna, kawa spływa w dół mojej tchawicy, instynktownie powodując odruch kaszlu, a wtedy napój rozpryskuje się z moich ust… wszędzie dookoła.
„O mój Boże! Celeste. Wszystko w porządku?” Wszyscy patrzą na mnie z przerażeniem i obrzydzeniem, gdy zaczynam wręcz wypluwać płuca i uderzać się w klatkę piersiową.
Jestem taką idiotką.
„Celeste?” Słyszę za sobą głos Jace’a.
O Boże. Nie mogę tam dłużej zostać i znosić tego upokorzenia.
Wstaję, starając się uniknąć kontaktu wzrokowego z Jacem i wszystkimi innymi w sali konferencyjnej, kierując się szybkim krokiem do drzwi.
Bam!
Ała! ~O mój Boże.~ ~Chcę umrzeć. Teraz.~ ~Gdzie jest grom z jasnego nieba, gdy go potrzebuję.~
Właśnie uderzyłam twarzą prosto w szklaną ścianę, omijając drzwi.
Tak, tak, zrobiłam to i to na oczach wszystkich.
Głupia szklana sala konferencyjna. Dlaczego oni takie produkują? To nie jest zbyt praktyczne, gdy masz prywatną konferencję.
Cholera, mój słaby wzrok. Poważnie. Przeklinam opatrzność.
Chwilę po tym, jak odciskam swój autoportret na szklanej ścianie, wciąż słyszę dzwonienie w uchu.
Myślę, że wszyscy starają się nie wybuchnąć śmiechem, ale jestem zbyt zażenowana, by o tym myśleć.
Zabieram się stamtąd i idę do aneksu kuchennego na korytarzu, starając się przy tym nie rozpłakać.
Skupiam się całkowicie na tym, by zetrzeć plamę po kawie z mojej białej bluzki, kiedy znów słyszę za sobą znajomy głos.
„Celeste, czy wszystko w porządku?”
Odchrząkuję, aby nie usłyszał łez, które utknęły mi w gardle.
„Nic mi nie jest” mówię, wciąż szorując bluzkę, jeszcze pogarszając tym jej stan.
Plama wciąż tam jest, a teraz ogromna część mojej białej bluzki jest przemoczona i praktycznie przezroczysta.
„Pozwól, że ci się przyjrzę. Uderzyłaś się mocno w głowę. Możesz mieć wstrząs mózgu” mówi Jace.
Próbuję go zignorować, ale on bierze mnie za rękę i odwraca moje ciało tak, by było skierowane w jego stronę. Obejmuje dłońmi moje policzki i patrzy mi prosto w oczy.
Nie mogę się skupić. Jestem taka zdenerwowana. Próbuję patrzeć gdziekolwiek indziej, byle nie na niego.
„Czy ja cię denerwuję?” Jace pyta mnie wprost.
Tak!
„N-nie” szepczę łamiącym się głosem.
„To dlaczego na mnie nie spojrzysz?” pyta.
Dobra, weź się w garść, Celeste.
Odchylam głowę i patrzę prosto w jego oczy, które są już skupione na moich.
„Okej, czy teraz wyglądam niewyraźnie?” Test na wstrząs mózgu.
„Nie”.
W rzeczywistości wyglądasz cudownie.
„Boli cię głowa?”
„Chyba trochę, ale bardziej boli mnie twarz”.
Jego usta drgają w jednym z jego seksownych uśmieszków, które sprawiają, że moje kolana lekko się uginają, ale on mocno mnie podtrzymuje.
„Masz zawroty głowy lub mdłości?”
Kręcę głową, bo nie ufam w tej chwili swojemu głosowi.
„Ile palców trzymam w górze?”
„Trzy” szepczę zachrypniętym głosem.
Wzdycha, wciąż patrząc na mnie, ale jego spojrzenie zmieniło się z badającego mnie jak u lekarza na bardziej zrelaksowane.
„Cóż, Celeste Miller… wydajesz się zawsze robić niezłe show w mojej obecności, co?”
O Boże. Czuję motyle w brzuchu.