Galatea logo
Galatea logobyInkitt logo
Uzyskaj nieograniczony dostęp
Kategorie
Zaloguj się
  • Strona główna
  • Kategorie
  • Listy
  • Zaloguj się
  • Uzyskaj nieograniczony dostęp
  • Pomoc
Galatea Logo
ListyPomoc
Wilkołaki
Mafia
Miliarderzy
Romans z dręczycielem
Slow Burn
Od wrogów do kochanków
Paranormalne i fantastyczne
Ostre
Sports
College
Druga szansa
Zobacz wszystkie kategorie
Ocena 4,6 w App Store
Warunki korzystania z usługiPrywatnośćImprint
/images/icons/facebook.svg/images/icons/instagram.svg/images/icons/tiktok.svg
Cover image for Oznaczony partner

Oznaczony partner

Ucieczka

MAISIE

Uderzenia bata na moich plecach wydają się dziś wyjątkowo realne. Jego śmiech rozbrzmiewa głośno przy każdym kolejnym ciosie.
„Poddaj się”, On szepcze mi do ucha, tuż przed kolejnym uderzeniem.

Moje ciało drży, strach i ból przyspieszają bicie serca. „Nie! Proszę, po prostu mnie puść”.

Jego śmiech jest ogłuszający.
Budzę się gwałtownie, łapiąc oddech. Spokojnie, Maisie, powtarzam sobie w myślach. To był tylko zły sen. Trzy godziny snu będą musiały mi dziś wystarczyć.
Noce są dla mnie udręką. Gdy nic nie zaprząta moich myśli, On z łatwością wkrada się do mojej głowy. Nasze umysły łączą się w sposób, który zawsze kończy się tak samo – moim cierpieniem i jego zadowoleniem.

Nie wiem, czy to wspomnienia, czy jego wymysły, ale każdej nocy moje sny wypełniają przerażające sceny, jedna gorsza od drugiej.

Robię wszystko, by nie zasnąć. Czytam książki, oglądam telewizję albo słucham głośnej muzyki przez całą noc, ale w końcu zawsze odpływam, co czyni mnie bezbronną wobec koszmarów.

Rozglądam się po mojej małej kawalerce i włączam wszystkie światła, zalewając pokój jasnym blaskiem.

Naprawdę lubię mój nowy dom. Jest niewielki, ale jasny. Wypełniłam go tyloma kolorowymi i pięknymi rzeczami, że prawie wypierają mroczne wspomnienia. Prawie.

Gdy widzę pierwsze promyki słońca na niebie, zakładam buty i wychodzę pobiegać. Zmuszam swoje ciało do wysiłku, próbując zostawić za sobą koszmary i lęki.

Biegnąc, myślę o wczorajszym wieczorze. Alfa Kieran. Dotyk jego dłoni na moich biodrach. Intensywne spojrzenie jego oczu. Przyciąganie, jakie do niego czułam. Przy stole nie wspomnieliśmy nikomu o naszym wcześniejszym spotkaniu; jakby nigdy się nie wydarzyło.

Może rzeczywiście się nie wydarzyło. Mój zmęczony umysł może po prostu szukać odskoczni. A Kieran z pewnością jest rozpraszający.

Przypominam sobie, jak pośpiesznie mnie dogonił i to szczególne uczucie, gdy nasze spojrzenia się spotkały. Nie jestem aż tak kreatywna, by to wymyślić. To naprawdę się wydarzyło.

Próbuję wybić to sobie z głowy. Kieran jest alfą, co czyni go niebezpiecznym. Nie chcę przechodzić przez to ponownie.

Nie wiem, jak długo tu zostanie, ale postaram się trzymać od niego z daleka. Mam już po dziurki w nosie tych dziwnych wilczych spraw.

Przyspieszam bieg.

Ćwiczenia to jedyna rzecz, która naprawdę pomaga ukoić ból. Bieganie rano. Podnoszenie ciężarów i boks w ciągu dnia między pracami. Treningi wideo w domu wieczorem.

Karnet na siłownię to jedyny dodatkowy wydatek, na który sobie pozwalam, tam idą wszystkie moje oszczędności. Muszę być silniejsza. Muszę umieć się obronić, na wypadek gdyby On w końcu mnie znalazł.

KIERAN

„Alfo… Alfo, słyszysz mnie?” Głos gammy Lochlana wyrywa mnie z zamyślenia.

„Nie”, odpowiadam, pocierając skronie i próbując się skupić. Co się ze mną dzieje?

Nie mogę przestać myśleć o ciemnowłosej kelnerce. Ciągle mam przed oczami, jak jej włosy falowały, gdy do nas podchodziła, kształt jej sylwetki i rumieniec na twarzy, gdy nasze spojrzenia się spotkały.

Pamiętam też, jak to było trzymać ją w ramionach.

Dlaczego tak ją objąłem? Pomagałem jej, no tak, ale trzymanie jej tak długo to było przegięcie. Zwykle nie robię takich rzeczy, ale czułem, jakby jakaś siła ciągnęła mnie do niej.

Pewnie ją wystraszyłem. Jest człowiekiem, a ludzie nie zachowują się w ten sposób. To chyba dlatego unikała mojego wzroku przez resztę kolacji.

Czuję ukłucie żalu na wspomnienie, jak odwracała wzrok, przyjmując moje zamówienie. Chciałem tylko na nią spojrzeć i sprawdzić, czy znów poczujemy tę więź, ale ani razu nie spojrzała mi prosto w oczy.

Muszę przestać o tym myśleć. To pewnie nic nie znaczyło; nie mamy wspólnej przyszłości. Gdzieś tam czeka na mnie moja partnerka. Nie powinienem zaprzątać sobie głowy nikim innym.

A jednak, nawet teraz, bardzo chcę zobaczyć tę kelnerkę ponownie.

„Wszystko gra?” pyta Lochlan, przyglądając mi się uważnie. „Dziwnie się zachowujesz od kolacji. Czy alfa Dawson coś zrobił?”

„Nie, nie. Jestem pewien, że wkrótce dobijemy targu”. Blue Mountain i Blood Moon zawsze żyły w zgodzie. Lochlan i ja jesteśmy tu tylko na kilka dni, by dopracować szczegóły handlu i planów ochrony.

„Chodzi o kelnerkę? Jak ona miała na imię – Maze, Mazel, May…”

„Maisie”. Wypowiadam jej imię, zanim zdążę ugryźć się w język.

Mój gamma cicho chichocze. „Hmm, wygląda na to, że ktoś wpadł po uszy. A może…”

Warczę, uciszając Lochlana. „Nie jestem szczeniakiem. Nie zakochuję się ot tak. To nic takiego. Teraz skupmy się na umowie”.

Unosi brew, ale milczy. Obaj wiemy, że to ja mam problem ze skupieniem.

„Dość tego; zrobiliśmy wystarczająco dużo planowania. Zróbmy sobie przerwę”, mówię ze złością, wstając.

„Dobrze, alfo. Co chcesz robić w takim razie? Zdaje się, że w Blood Moon jedzą śniadanie o dziesiątej”.

Czując niepokój, odchodzę. „Idę pobiegać. Wrócę na czas na śniadanie”.

Bieganie pomoże. Bieganie zawsze pomaga.

Idę na skraj lasu i zdejmuję ubrania, zanim przemieniam się w wilka. Od razu zaczynam biec, pozwalając mojemu wilkowi przejąć kontrolę.

Zwykle nie pozwoliłbym Blitzowi rządzić, gdy nie jesteśmy na swoim terenie, ale mój umysł potrzebuje odpoczynku, a Blood Moon to rodzina. Mogę im ufać.

Czuję coś przyjemnego, zapach cytrusów i mięty. Blitz staje jak wryty, kierując się w stronę zapachu, by to sprawdzić. Może w pobliżu jest gaj cytrusowy? To na pewno pomogłoby oczyścić mój umysł.

Biegniemy w kierunku zapachu, ale wydaje się, że oddala się, nieważne jak szybko pędzimy.

Gonimy za nim, ale to jak zabawa w kotka i myszkę, w której przegrywam. Docieram do skraju lasu, nie znajdując źródła zapachu.

Nie mogę iść dalej. Wilk zbytnio rzucałby się w oczy, biegnąc przez ulice miasta, a nie mogę przemienić się z powrotem i paradować nago. Ludzie nie przepadają za widokiem gołych osób w miejscach publicznych. Są trochę dziwni, jeśli chodzi o ubrania.

W każdym razie, mało prawdopodobne, żeby gaj cytrusowy znajdował się na środku rynku w Townsend. Może jakaś ładnie pachnąca wilczyca była na patrolu i potem weszła do miasta? Będę musiał zapytać o to alfę Dawsona po naszych rozmowach.

Wracając do domu stada Blood Moon, ciągle myślę o tym zapachu. Wciąż go czuję, raz za razem.

Blitz wyje w moim umyśle, chcąc, żebym zawrócił i przeszukał całe stado, miasto… nawet cały świat w poszukiwaniu właścicielki tego zapachu. Czy to w końcu się dzieje? Czy moja partnerka jest blisko?

MAISIE

Moja ostatnia nieprzespana noc daje mi się we znaki już po południu. Nie mam siły odmówić, gdy Elisa zaczyna błagać:

„Proooszę!”

Powtarza jak mantrę: „Proooszę? Dla mnie!” Wydyma usta i składa ręce jak do modlitwy. „Po co mieć najlepszą przyjaciółkę, jeśli nigdy nie chce ze mną wyjść?”

Kręcę głową. „Nie ma mowy”, mówię, wracając do wycierania stolików w kawiarni.

Elisa ciągle próbuje mnie namówić na imprezy. Imprezy, na które nie powinnam chodzić. Nawet gdybym chciała, a nie chcę, po co miałabym iść? Nie mam ochoty tańczyć ani flirtować z przystojniakami. Mam teraz za dużo na głowie.

Nie ufam ludziom. Pracuję jak wół i nie mam czasu na chłopaka. Mam swoje tajemnice i trzymam ludzi na dystans. Mam szalonego eks, który może skrzywdzić ciebie, mnie albo nas oboje. I jeszcze ta sprawa związana z umieraniem.
Nagle w myślach widzę jasne, niebieskie oczy alfy Kierana. Czuję, jak się rumienię. Szybko odpędzam tę myśl. Jeśli nie mogę gadać ze zwykłymi facetami, to na pewno nie powinnam myśleć w ten sposób o wilkołaku.

Elisa nie odpuszcza. „Daj spokój! Będziemy tylko my, dziewczyny. Nie musisz z nikim rozmawiać, słowo!”

Znowu kręcę głową. „Nie dam rady. Zapytaj Emmę albo Hailey”.

„Są zajęte. No weź! Musisz się trochę rozerwać, a ja chcę się pokazać w nowych ciuchach starym znajomym ze szkoły”.

Marszczę brwi i po raz kolejny kręcę głową. Elisa może lubi poznawać nowych ludzi, ale ja nauczyłam się trzymać na uboczu. Ostatnia nowa osoba, której zaufałam… zostawiła mi tę paskudną bliznę na szyi.

Przez następne trzy godziny Elisa chodzi za mną jak cień, prosząc w kółko. Jej argumenty robią się coraz dziwniejsze.

„Kto będzie twoją przyjaciółką, jak wrócę do szkoły?”

„A co jeśli spotkasz faceta swojego życia?”

„Pójdziemy tylko posłuchać muzyki”.

„Na imprezie jest mniejsza szansa na atak zombie niż w mieście”.

W końcu, tracąc siły do walki, zgadzam się pójść z nią dziś wieczorem do gorących źródeł w lesie za miastem, na imprezę pełną obcych ludzi. Umawiamy się, że zostaniemy godzinę, a potem wyjdziemy.

Mogę wytrzymać godzinę bez żadnych problemów. Prawda?

Continue to the next chapter of Oznaczony partner

Odkryj Galateę

Uciekając od miliarderaPrzygoda na jedną nocSłowicza Seria 1: SłowikZaproszeniePoczątki Akademii Pierce'a Czarującego

Najnowsze publikacje

Mason Spin-off: ImpulsTrzy. Liczba idealna: Złoto i bielDuchy ŚwiątW łóżku z wampiremCukierek albo psikus