To nie mój Alfa - Okładka książki

To nie mój Alfa

BD Vyne

Rozdział trzeci

Brooke

Mark odpowiedział pierwszy, był tak przyzwyczajony do mnie zadającej mu to pytanie, że stało się to tak normalne w te dni, jak oddychanie.

- Tak, czuję się dobrze, kochanie. Po prostu potrzebowałem trochę świeżego powietrza i czegoś do zjedzenia. Podziałało się!

Była w nim sztywność, której nie znałam.

Jego oczy były skupione na mnie, ale był świadomy wszystkich innych w pokoju.

Fakt, że nie wspomniał o zażywaniu leków nie pozostał niezauważony i zastanawiałam się, czy miał nadzieję, że jego wyjaśnienie pozostanie bez odpowiedzi.

Teraz jednak nie wydawało się, żeby był to odpowiedni moment na poruszenie tego małego niedopatrzenia.

Spoglądałam od Slate do męża. Wszyscy tam obecni obserwowali nas teraz tak, jakby od tego zależało ich życie i było to bardzo krępujące.

Pomiędzy mrocznym wyrazem twarzy Slate'a a pokornym wyglądem mojego męża, byłam gotowa zapakować wszystkich z powrotem do samochodu i odjechać.

Wciąż trzymając chłopców za ręce, stanęłam obok Marka.

Zamiar odprowadzenia ich wszystkich do toalety został prawie zapomniany, gdy patrzyłam na dwóch mężczyzn przede mną.

Celowo ocierając się o Marka, zapytałam szeptem.

- Czy wszystko… - zerknęłam na Slate'a - … w porządku?

Oczy Slate'a zwęziły się na moim mężu i była w nich groźba, która nie miała dla mnie sensu.

Mark, z drugiej strony, stał z lekko pochyloną głową, zanim przechylił ją na bok w moją stronę.

Słaby uśmiech na jego ustach nie był niczym uspokajającym, ale wyciągnął rękę i poklepał mnie po ramieniu.

Chłód jego dłoni na mojej koszuli zaskoczył mnie, zanim powiedział - Tak, teraz wszystko będzie dobrze.

Wybór słów uderzył mnie, ale nie dostałam szansy, aby je zakwestionować.

- Idź dalej przodem - uśmiechnął się do mnie delikatnie. - Wiem, że Hayden nie będzie w stanie wytrzymać zbyt długo.

Jego spojrzenie padło na naszego młodszego, który wiercił się nieco bardziej niż zwykle.

- Oboje wiemy, że taniec nocnikowy jest następny.

Zachichotał, a napięcie we mnie nieco zelżało, gdy parsknęłam.

- Tak, dobrze.

Ciemność na twarzy Slate'a tylko nieznacznie się zmniejszyła, ale przynajmniej nie wyglądał jakby był gotowy do ataku.

Czy oni się znali?

- Zaraz wracam - obiecałam.

Mark ścisnął moje ramię, a jego wzrok opadł ze mnie na podłogę pod nim.

Zostawiając dwóch mężczyzn, pozwoliłam moim stopom poruszać się nieco szybciej, aby skierować chłopców z dala od nich.

Mark i Slate zaczęli już rozmawiać ze sobą przyciszonymi tonami, zbyt nisko, żebym mogła ich usłyszeć.

Może Slate nie był tak zadowolony z naszej obecności, jak początkowo twierdził.

Gdy odprowadzałam moje maluchy, powietrze momentalnie się zmieniło, a fala energii uderzyła we mnie, sprawiając, że zadygotałam.

Pozostali w pokoju zamilkli, gdy głębokie, gardłowe warknięcie odbiło się echem od ścian.

Ściskając dłonie chłopców jeszcze mocniej, popchnęłam nas do przodu, starając się wypatrzeć stworzenie, które wydało ten dźwięk.

Dźwięk sprawił, że moje wnętrze zadrżało, choć nie był to wyłącznie strach, który we mnie rezonował.

Wkrótce atmosfera w pokoju wróciła do normy, a napięcie opadło, pozwalając mi znów oddychać.

Nikomu innemu nie przeszkadzał fakt, że w tym budynku przebywała zdziczała bestia, a rozmowy znów ożywiły pomieszczenie.

Może to wszystko było w mojej głowie, efekt uboczny głodu i braku snu, które sprawiły, że miałem urojenia.

Dotarliśmy do toalety, a ja wepchnęłam podrygującego Haydena do większej niż zazwyczaj toalety.

Jak to w jego naturze, chciał wszystko zbadać, zanim załatwi swoje sprawy.

Musiałam go prawie przytrzymać, zanim udało mi się go uspokoić na tyle, żeby w końcu usiadł na sedesie.

Kiedy już tam był, poczułam się na tyle swobodnie, że mogłam go zostawić... na krótko.

Wychodząc, chciałam mu przypomnieć o zasadach.

- Nie zapomnij...

Hayden mruknął do mnie ze swojego tronu.

- Wiem, mamusiu - jego słowa obniżyły się do niewiele więcej niż nerwowego szeptu. - Ale musisz zamknąć drzwi, zanim oni mnie ~zobaczą~.

Jego małe oczy zrobiły się momentalnie duże, potem wydawało się, że przypomniał sobie coś ważnego. - Proszę.

Zabawny grymas, który rozprzestrzenił się na jego twarzy dał mi znać, że był dumny z siebie za pamiętanie o manierach.

Przez lata ten chłopiec nie przejmował się nawet w najmniejszym stopniu swoją nagością.

Nagle z dnia na dzień stał się skromny jak mnich.

No dobra, może i nikt go nie widział, ale był bardziej niż gotów bronić swojej skromności.

Jeśli tylko nie zapomni o drobiazgach - spłucz toaletę, umyj ręce - z przyjemnością spełnię jego prośbę.

W pomieszczeniu za nim głośno szumiało, gdy ludzie rozmawiali między sobą, a atmosferę co jakiś czas przecinał śmiech.

Był to ogromny kontrast w stosunku do sytuacji sprzed zaledwie kilku chwil.

Mój mąż i Slate wciąż byli pogrążeni w głębokiej rozmowie. Obserwując ich, nie byłam pewna, jak im idzie.

Wyraz Slate'a w pewnym stopniu się rozjaśnił, ale nadal wyglądał... groźnie.

Cała sylwetka Marka pozostała tak samo napięta i pokorna jak wcześniej.

Ich mowa ciała wskazywała na to, że coś ważnego dzieje się między nimi, ale co może być tak ważnego między nieznajomymi?

Było w nich coś poufałego, ale nie potrafiłam sobie wyobrazić, skąd mogliby się znać.

Jednak firma, w której kiedyś pracował Mark, była firmą międzynarodową, więc możliwe, że spotkali się w ramach interesów firmy.

Czy to by wyjaśniało część wrogości ze strony Slate'a?

Człowiek, który był tak uprzejmy i pokazał mi toaletę, znów zmierzał w moją stronę.

Jego bladozielone oczy praktycznie uśmiechały się do mnie, a proste, blond włosy opadały mu na czoło.

Sam jego urok przypominał mi czasy, kiedy chłopcy byli gotowi wybuchnąć z podniecenia z powodu tajemnicy, którą chcieli się podzielić.

To musiał być ten szeroki uśmiech na jego ustach i rumieniec podniecenia, który pokrywał jego twarz niczym delikatny połysk.

Co prawda, jego urok był nieco bardziej dojrzały niż moich synów, ale nie dało się ukryć, że był czymś zachwycony.

Z pewnością był równie atrakcyjny jak każdy z nich stojących w tym pomieszczeniu.

Genetycznie rzecz biorąc, ci ludzie zdawali się być obdarzeni najlepszymi z genów, przynajmniej fizycznie.

Tuż przed tym jak do nas dotarł, już wystosowywał zaproszenie.

- Za chwilę będziemy mieli kolację w jadalni. Bardzo byśmy chcieli, żebyście wszyscy do nas dołączyli.

Z jakiegoś powodu moja twarz zamarła w wyrazie, który był niemal pusty, jakbym nie rozumiała, co do mnie mówi.

W rzeczywistości słyszałam wszystko, co mówił, ale mój mózg nie potrafił jeszcze określić odpowiedzi, jakiej mogłabym mu udzielić.

Musiałam być bezczynny w myślach i mówię trochę za długo, bo mężczyzna zaczął mówić jeszcze raz, próbując przekonać mnie do zaproszenia.

- Robi się późno. Zanim dotrzecie do najbliższego miasta, wyobrażam sobie, że większość miejsc, które serwują cokolwiek jadalnego, będzie już zamknięta.

Promieniował na mnie.

W jego zachowaniu było coś tak przyjaznego i dobrego, coś co sprawiało, że od razu się go lubiło.

Chociaż stał prawie tak wysoki jak Slate, wciąż potrafił przekazać niemal chłopięcy urok.

Jego oczy miały stały blask, choć zastanawiałam się, czy to ekscytacja czy chęć do psot sprawiały, że tak błyszczały.

Potrzeba drażnienia tego człowieka była zbyt duża, by ją powstrzymać.

- No nie wiem. Możesz wymyślić bardziej przekonujący argument?

Hayden prawie wyskoczył z toalety w najbardziej odpowiednim momencie.

- Mamo, powinnaś zobaczyć pieniące się mydło, które mają. Pachnie jak truskawki.

Cóż, przynajmniej nie musiałam go pytać, czy umył ręce.

Aaron wykorzystał ten moment, aby wejść do pomieszczenia, które Hayden właśnie opuścił.

- Kiedy będziemy jeść? Jestem głodny - jęknął Hayden.

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, mężczyzna odpowiedział. - Zjesz z nami kolację dziś wieczorem, jeśli chcesz.

Kiedy spojrzałam na mężczyznę, który zaoferował zaproszenie, jego usta wykrzywiły się w zwycięski mały uśmiech.

Nasza mała kulka energii zaczęła się odbijać, gdy Hayden ochoczo zgodził się na zaproszenie. Touché!

- Wygląda na to, że mamy plany na kolację - Mark uśmiechnął się, podchodząc do nas, z lekkim napięciem pokazującym się po bokach jego ust.

Można było zgadywać czy to z jego choroby czy rozmowy.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea