Galatea logo
Galatea logobyInkitt logo
Uzyskaj nieograniczony dostęp
Kategorie
Zaloguj się
  • Strona główna
  • Kategorie
  • Listy
  • Zaloguj się
  • Uzyskaj nieograniczony dostęp
  • Pomoc
Galatea Logo
ListyPomoc
Wilkołaki
Mafia
Miliarderzy
Romans z dręczycielem
Slow Burn
Od wrogów do kochanków
Paranormalne i fantastyczne
Ostre
Sports
College
Druga szansa
Zobacz wszystkie kategorie
Ocena 4,6 w App Store
Warunki korzystania z usługiPrywatnośćImprint
/images/icons/facebook.svg/images/icons/instagram.svg/images/icons/tiktok.svg
Cover image for To nie mój Alfa

To nie mój Alfa

Rozdział czwarty

Slate

Kobieta, która praktycznie wpadła do pokoju była nie mniej niż perfekcją.

Nawet przemęczenie, którym była przesiąknięta, nie było w stanie zniwelować efektu, jaki na mnie wywarła.

Bogini z pewnością mnie pobłogosławiła, i było to coś więcej niż tylko powierzchowność.

Była to rozkoszna aura, która ją otaczała, i pyszny zapach, który sugerował wartą poznania.

Jej zapach był znajomy, a w zakamarkach mojego umysłu wiedziałem dlaczego.

Gdy tylko spojrzałem na nią, wilk w moim wnętrzu niemalże wyrwał się do przodu. Podobnie jak moi bracia, chciał ją zdobyć niemal natychmiast.

Ludzie nie byli jak zmiennokształtni, a większość z nich nie miała pojęcia o naszym istnieniu.

Nie, dla niej nie będę się spieszył, nawet jeśli będę musiał zamknąć mojego wilka w klatce, aby to zrobić.

Kiedy weszła, stwierdziłem, że nie mogę zrobić nic więcej, jak tylko na nią patrzeć. Była oszałamiająca i poruszyła tę część mnie, o której myślałem, że nigdy nie znajdzie spełnienia.

Patrzyłem więc, bojąc się, że zjawa, którą była, zniknie.

Bałem się, że wiele żyć, które na nią czekałem, będzie kontynuowało swój straszny bieg.

  • No proszę, spójrz na to!

Carter odezwał się obok mnie. Kątem oka obserwowałem, jak jego głowa przeskakuje między mną a kobietą, która przykuła moją uwagę.

  • Gdybym nie wiedział lepiej... - przekomarzał się.

Uśmiechając się, powiedziałem - Ale ty wiesz, więc nie musisz dalej spekulować. W międzyczasie wygląda na to, że może potrzebować pomocy.

Carter obserwował ją jeszcze przez minutę, gdy zaczęła mówić.

  • Nie chcę przeszkadzać, ale panowie na zewnątrz powiedzieli, że jest tu toaleta, z której mogłabym skorzystać?
Jej oczy przeskanowały tłum. Jeśli istniały jakiekolwiek wątpliwości co do jej związku ze mną, zniknęły w momencie, gdy jej oczy spotkały się z moimi. Perfekcja!

Obok mnie, Carter chichotał.

  • Co powiesz na to, żebym się tym zajął - droczył się, klepiąc mnie po ramieniu.

Warknąłem nisko na ten żart, ale byłem zadowolony, że mogę się napawać jej widokiem.

Członkowie stada zamilkli, więc zacząłem rozmowę z tymi, którzy byli najbliżej.

Inni zrozumieli intencje bez mojego słowa, bo zaczęli swoje własne rozmowy, choć większość z nich toczyła się wokół dziwnej kobiety, która weszła do naszego domu.

W mgnieniu oka Carter odprowadził ją do toalety i wrócił ze szczerym uśmiechem na twarzy.

Żartobliwie zapytałem - Z czego się cieszysz? - na mojej twarzy widniał uśmiech podobny do jego.

Carter wzruszył ramionami. - Po prostu dobrze jest widzieć, że się uśmiechasz.

Przesunął rękę przez swoje blond włosy, próbując strzepnąć je z czoła, ale były nieubłagane, gdy z powrotem opadały beztrosko na jego czoło.

  • Długo na nią czekałeś, a ja nienawidziłem patrzeć, jak to ciąży twojej duszy.

Mruknąłem. - Masz szczęście, że jesteś moim drugim i tak się składa, że mam z ciebie pożytek. W przeciwnym razie, wrzuciłbym cię do celi za to, że brzmisz tak słabo.

Mężczyzna zaśmiał się z mojej kiepskiej próby żartowania, ale moja uwaga przeniosła się już na wychodzącą kobietę.

Moje stopy ruszyły w jej kierunku z własnej woli.

Wilk w środku mruczał aprobująco, gdy do niej dotarłem.

  • Przepraszam panią - puszczenie jej nie wchodziło w grę.

Mimo że mówiłem, nie było żadnej odpowiedzi od kobiety przede mną.

Była pogrążona we własnych myślach, a ja uśmiechałem się, obserwując jej łagodny, nieobecny wyraz twarzy.

Linie wyryte na jej rysach wydawały się niemal trwałe od zmartwień i niepokoju, a ja chciałem wymazać ich istnienie z jej oblicza.

Wyciągając rękę, by zwrócić na siebie jej uwagę, uważałem, gdzie jej dotykam. Dotknięcie jej ciała wprawiłoby w ruch koła przeznaczenia.

Dwa księżyce, taki był limit czasowy na nasze połączenie, jeśli miałem pozostać Najwyższym Alfa.

Zasady były nieco inne dla mnie i mojej rodziny niż dla innych alf.

Jeśli dwa księżyce miną bez dopełnienia więzi godowej, zostanę pozbawiony tytułu i mocy z nim związanych.

Dar i przekleństwo od bogini, choć kobieta przede mną była wszystkim ale nie przekleństwem.

Kiedy dotknąłem jej rękawa, poczułem, jak jej energia łączy się z moją.

To była błogość, a ja starałem się stłumić westchnienie, które chciało się wydostać w jej obecności.

Jej zaskoczenie sprawiło, że się uśmiechnąłem, a jej głos sprawił, że zacząłem nucić. Słuchanie jej przeprosin było jak słuchanie aniołów w chórze.

Ale kiedy wyciągnęła rękę, podając mi ostatnie imię, które w ekstazie ciśnie mi się na usta, prawie się udławiłem.

Ofiarowana przez nią dłoń była delikatnie zbudowana, ale za fasadą idealnie bladej skóry kryła się siła.

Przyglądałem się jej z zaciekawieniem. Gdybym ją wziął, miałbym dwa księżyce.

Biorąc oddech, wdychałem ją. Jej zapach łamał moje postanowienie, ale te inne, które ją otaczały, musiałam wziąć pod uwagę.

Były dominujące, ponieważ starały się połączyć swój zapach z jej zapachem, ale żaden z nich nie pokrył jej tak, jak zrobiłby to kochanek.

Były tylko zapachy, które pachniały tak, jakby o nią ocierały się, a nie ją opanowały.

Chociaż nie odejdzie bez mojego znaku, dam jej dwa księżyce. Byłem zdeterminowany, by jej to dać.

Moja ręka wystrzeliła, a wilk zbliżył się do powierzchni. Gdy obejmowałem jej dłoń moją, całe moje ciało pulsowało, gdy po raz pierwszy wypowiedziałem jej imię.

To było jak wzięcie kęsa ulubionego posiłku i zatrzymanie się, by rozkoszować się smakami, które tańczyły na języku.

Ale w rzeczywistości, to było coś więcej.

Moje ciało wdychało ją, jakbym wreszcie wynurzył się z mętnej wody, w której byłem zanurzony zbyt długo.

Chwila została przerwana przez dwa zapachy, które wirowały wokół jej własnego.

Dwóch małych chłopców wbiegło przez drzwi, gdy wyrwała swoją rękę z moich objęć.

Całe moje ciało zesztywniało, gdy chłopcy rzucili się w ramiona czekającej na nich matki.

Dzieci były niesamowitymi małymi istotami, tak niewinnymi i akceptującymi wszystko, co je spotkało.

Były bardziej odporne, niż większość ludzi im to przypisuje.

Dzieci nie stanowiły dla mnie problemu, ale będą miały innego rodzica, który może nim być.

Dwa księżyce. Nasz czas zaczynał już płynąć.

Pochylając się nisko, spróbowałem się przedstawić.

Młodszy miał w sobie takiego ducha. Przyciągał ludzi, sprawiał, że się uśmiechali i wychodzili szczęśliwsi, niż kiedy przyszli.

Zaraźliwa osobowość.

Starszy chłopiec był cudowny sam w sobie.

Sposób, w jaki stał, sprawiał wrażenie czujnego, inteligentnego ponad swoje lata, niczego mu nie brakowało.

Jego natura chroniła tych, których kochał.

Choć obaj byli bardzo różni, ich cechy były równie ujmujące.

Gdyby przyjęli mnie do swojego życia, byłbym błogosławiony, mając ich w swoim.

Po wysłuchaniu ich krótkiej wymiany zdałem sobie sprawę, że będę musiał zapoznać się z superbohaterami.

Kiedy dorastałem, mieliśmy swoje mity i legendy, które opowiadaliśmy przy ognisku.

Bogowie nordyccy i mity rzymskie były naszymi bajkami na dobranoc, a także tymi, które uczyły nas morale i zasad.

Teraz wydawało się, że istnieje ogromna ilość nadprzyrodzonych istot, o których muszę się dowiedzieć, żeby móc prowadzić jakąkolwiek rozmowę z nimi dwoma, gdy najmłodszy paplał o jakimś nietoperzu i robinie.

To byli mężczyźni? Jakie to dziwne.

Wydawało mi się, że to dziwne, że mężczyzna może porównywać się do nietoperza. Nie były one nawet gatunkiem dominującym.

Napięcie, które mnie ogarnęło, nieco zelżało, gdy pozwoliłem, by uśmiech zagościł na moich ustach. Ta mała, rodzinna jednostka przypominała mi o tym, za czym tęskniłem.

Uderzenie, które poczułem, gdy po raz pierwszy zobaczyłem tę dwójkę, ciążyło w mojej klatce piersiowej, energia, która nie zawierała już strachu, ale tęsknotę.

Drzwi wejściowe otworzyły się i powoli odsłoniły kolejnego intruza.

Kiedy z jego ust padło jej imię, serce zabiło mi w uszach.

Znałem tego mężczyznę i przypomniał mi się pierwszy raz, gdy poczułem jej zapach.

Nie mogłem już uciec przed tym, co się tam kryło, światło rozbłysło, jakby oświetliło to samo słońce.

Każdy mięsień w moim ciele zesztywniał, a ja zacisnąłem pięści, starając się powstrzymać drzemiącego we mnie wilka przed próbą wyeliminowania zagrożenia.

Z wilkiem nie da się dyskutować, a ja nie byłem gotowy, by wystawić moją towarzyszkę na świat, o którym nie byłem pewien, czy wie.

Moje oczy pozostały skupione na mężczyźnie przede mną, gdy wymyślał wymówki, które miały odesłać Brooke.

Obrzeża moich oczu srebrzyły się, gdy zaczęły ciemnieć.

To było to, co zawsze działo się z nimi, gdy czułem, że mój wilk próbuje się przedrzeć, próbując wymusić swoje pojawienie się.

Bez wątpienia dla tego człowieka wyglądałem niemalże jak szaleniec.

Jego zapach był nieprzyjemny, ale to już wiedziałem.

To jego choroba wymusiła nasze spotkanie ponad rok temu, a teraz pojawia się w moich drzwiach z moją partnerką.

Gdyby nie jego uległość, nie jestem pewny, czy byłbym w stanie zapanować nad swoim wilkiem.

Kiedy Brooke była już poza zasięgiem, nie mogłem już powstrzymać słów przed wypowiedzeniem ich.

  • Wytłumacz się - wycedziłem przez zaciśnięte zęby.

Mężczyzna trzymał głowę pochyloną z szacunku, gdy mówił cicho. - Wiem, kim ona jest dla ciebie.

Jego słowa sprawiły, że bolało mnie jeszcze bardziej. Wiedzieć, kim ona jest dla mnie, i przyprowadzać ją tutaj, by się nią pochwalić przede mną, było nie do pomyślenia.

Ta dręcząca myśl rozprzestrzeniła się we mnie jak dziki ogień, który promieniował na mnie całymi kroplami.

Czułem, że moja skóra płonie, jak zawsze, gdy mój wilk jest na granicy przebicia się.

Mój głos się przebił, warknięcie, które wibrowało przez cały pokój.

- To wyjaśnienie cię wykończy. Czy masz jakieś pojęcie, co zrobiłeś?

Mark rzucił niepewne spojrzenie po pokoju, zanim szepnął do mnie jeszcze raz.

- Przywiozłem ci twoją yamala jyoti.

Robiąc krok bliżej, pochyliłem się do niego. - I jak długo masz tę małą informację?

Mężczyzna przede mną wzdrygnął się. Och, to będzie dobre!

  • Od dnia, w którym odwiedziłeś mój szpitalny pokój.

Mark zbladł, zanim kontynuował.

  • Twoi towarzysze zauważyli twoje zachowanie, gdy poczułeś zapach Brooke w moim pokoju. Myśleli, że ruszysz przez szpital szukając jej, i byli zaskoczeni, kiedy tego nie zrobiłeś.

Prawie to zrobiłem. Impuls, by ją odnaleźć i połączyć się z nią był prawie tak silny, jak wtedy, gdy ją ujrzałem.

Oparłem się temu, ponieważ śmiertelność mężczyzny miała w tym czasie pierwszeństwo.

Kiedy wróciłem później, przeszukałem cały budynek, aby złapać zapach, który mnie tak urzekł. Nic nie było. Nie było jej tam.

Gdyby nie ogromna sprawa, której rozwiązanie zajęło nam prawie rok, być może już wcześniej poznałbym okoliczności, w jakich znalazła się moja towarzyszka.

Sprawa, w związku z którą dopiero co wróciłem, nawet się nie rozpakowałem.

Twarz mi się wykrzywiła. To nie powinno mieć teraz znaczenia, ale miało.

  • A ty nie pomyślałeś, żeby zwrócić mi na to uwagę wcześniej - warknąłem.

W tym momencie Markowi jakby wyrósł kręgosłup. Nie byłem pewny, czy być pod wrażeniem, czy urażony.

Wyprostował ramiona, wciąż trzymając głowę na tyle nisko, by mój wilk był zadowolony.

  • Będziesz ją miał do końca życia. Ja po prostu chciałem ją mieć do końca mojego.

Nie było potrzeby pytać co to znaczy. Chorobliwy zapach przesiąknął go.

Mimo to, moje zadanie dokończenia więzi partnerskiej w ciągu dwóch księżyców wydawało się coraz trudniejsze.

Cisza trwała między nami, zanim dodał - Nie dotknąłem jej od tamtej pory.

Przyznanie się zabrzmiało tak, jakby sprawiło mu to ból. To z pewnością tłumaczyłoby brak zapachu kochanka.

Myślał, że robi mi przysługę, ale tylko utrudnił mi życie.

Odetchnąłem z ulgą, wyrzucając z siebie tyle frustracji, ile tylko mogłem.

  • Wpuszczenie człowieka to jedno, a zrobienie tego w ciągu dwóch księżyców jest wystarczająco trudne. Teraz… to.

Potrzeba ucieczki mnie przytłaczała, ale nie było mowy, bym pozwolił mojemu wilkowi teraz pojawić się.

Wykończyłby człowieka przede mną i najprawdopodobniej wziąłby Brooke siłą jako swoją partnerkę.

  • Dwa księżyce?
  • Aye, mam dwa księżyce, aby zakończyć więź z...

Słowa, które miały wyjść, nie pojawiły się. Nazwanie jej żoną było brakiem szacunku dla więzi.

-....Brooke.

Mężczyzna wzdrygnął się, jego brew obniżyła się tak nisko, że prawie zamknęła mu oczy.

  • Nie będę się wtrącać w to, co trzeba zrobić, oboje wiemy, że nie dotrwam do pierwszego księżyca. Tylko... tylko obiecaj mi, że... zaopiekujesz się nią i dziećmi.

Nie mogłem się powstrzymać od parsknięcia, które mi się wyrwało.

Ten człowiek mnie obraził. Czy on myślał, że nie będę cenił mojej partnerki i potomstwa, które reprezentowało ją na tym świecie?

Stałyby się moim priorytetem, co oznaczało, że stałyby się priorytetem mojego stada.

  • Jeśli myślisz, że to by się nie stało bez obietnicy, to znaczy, że nic o mnie nie wiesz.

Obracając się na pięcie, zmusiłem stopy do zwiększenia dystansu między mną a Markiem.

Gdyby udało mi się nie wykończyć mężczyzny, zanim zabrała go choroba, zarówno ja, jak i mój wilk bylibyśmy zaskoczeni.

Na razie musiałem wymyślić, jak przekonać do siebie moją partnerkę, nie sprawiając przy tym wrażenia rozbijacza rodzin. Świetnie!

I dwa księżyce to wszystko, co miałem!

Continue to the next chapter of To nie mój Alfa

Odkryj Galateę

Zaaranżowane małżeństwo 2Zazdrosne SercaOdrzucona wilczycaNie tylko tyGra do skutku

Najnowsze publikacje

Mason Spin-off: ImpulsTrzy. Liczba idealna: Złoto i bielDuchy ŚwiątW łóżku z wampiremCukierek albo psikus