Pokrętny los 1: W oczekiwaniu na partnera - Okładka książki

Pokrętny los 1: W oczekiwaniu na partnera

Lyra May

Wreszcie

Książka 1:Oczekiwanie na Partnera

ELIZA

Rozkosz przeszywała moje ciało tak intensywnie, że ledwo mogłam unieść się, by spojrzeć na bóstwo między moimi udami. Jego opalone ramiona mocno oplatały moje uda, a palce wbijały się w ciało z rozkoszną determinacją.

„O Bogini, kochanie, jestem już blisko”. Jego pomruk w odpowiedzi sprawił, że wygięłam się w łuk. „Kurwa, ja…”

Słowa przestały istnieć, gdy jego pełne usta zamknęły się wokół mojej łechtaczki i zaczęły ssać w rytmicznym tempie, które miało doprowadzić mnie na szczyt. ~Gorąca fala przyjemności sprawiła, że podwinęłam palce u stóp, po czym powędrowała szybko w górę ciała, aż zatrzymała się pod jego ustami~.

Jego dłonie przesunęły się, zanurzając w moją skórę i przyciągając mnie mocniej do siebie. Jego język wykonał cztery oszałamiające ruchy w górę i w dół, po czym zataczał kółka wokół mojej łechtaczki, aż rozkosz eksplodowała.

Gdy fala doznań rozlała się po każdym calu mojego ciała niczym kaskada maleńkich fajerwerków, pulsujących raz za razem, osiągnęłam punkt, w którym ledwo mogłam to znieść. Łapiąc oddech, sięgnęłam między nogi, wplatając dłonie w bujne loki mojego partnera.

Sen rozpłynął się, gdy otworzyłam oczy. Bogini torturowała mnie tymi wizjami, pozostawiając samą i spragnioną.

Każdy sen potęgował moje poczucie samotności. Zostało mi tylko osiem miesięcy na znalezienie go – dosłownie mężczyzny z moich snów – zanim nasza więź się zerwie, osiem krótkich miesięcy do moich dwudziestych szóstych urodzin.

Po szybkim prysznicu zeszłam na śniadanie. Mimo wczesnej pory, kuszący zapach gotowania mojej mamy już wypełniał powietrze.

Zatrzymałam się w drzwiach, wdychając znajome aromaty. Mama mieszała w garnku fasolkę – pyszną kompozycję duszonych pomidorów, wędzonej papryki i białej fasoli, którą doprowadziła do perfekcji, gdy zachwycałam się angielskimi śniadaniami podczas naszych wizyt w brytyjskich watahach kilka lat temu.

Próbujesz mnie tu zatrzymać, mamo?”

Zaśmiała się, choć w jej głosie pobrzmiewał smutek. Wszystkie jej śmiechy straciły dawną radość, odkąd oznajmiłam, że przyjęłam posadę uzdrowicielki w innej watasze.

Od dziecka marzyłam o byciu lekarką. Teraz, gdy ukończyłam szkolenie, musiałam odejść. Nie było potrzeby, bym zostawała. Królewskie Stado miało przecież wielu lekarzy.

Królewskie Stado miało w nadmiarze wszystkiego.

„Książę wpadł wcześniej. Wróci po patrolu i dołączy do nas na twoje pożegnalne śniadanie”, powiedziała mama z grymasem niezadowolenia. Nigdy nie pochwalała naszej przyjaźni, mimo że sama była betą.

Zmarszczyłam brwi. „Mówiłam mu, że będziemy tylko ty i ja, i co znaczy wcześniej? Jest szósta rano!”

Właśnie wtedy wyczułam jego zapach i wyszłam, by spotkać Nate’a przy ogrodowej furtce. Odwróciłam wzrok, gdy zobaczyłam, jak wciąga na siebie szorty.

Większość dziewczyn nie przepuściłaby okazji, by zobaczyć jego książęcy tyłek, ale skoro nie był moim partnerem, nie interesował mnie. Byliśmy bliskimi przyjaciółmi od czasu, gdy dołączyłam do watahy jako sześciolatka, kiedy on miał osiem lat.

Nasza bliska więź i fakt, że potrafiłam oprzeć się jego rozkazom alfy księcia, sprawiły, że ludzie wierzyli, iż zostanę jego partnerką – nadzieja ta zgasła, gdy skończył osiemnaście lat. Był załamany, łudząc się, że więź pojawi się, gdy ja osiągnę pełnoletność. Nie pojawiła się.

„Wiem, że miało być tylko we dwie”, powiedział ze skruszonym wyrazem twarzy.

„Skoro wiesz, to czemu tu jesteś i zawracasz głowę mojej mamie przed świtem?”

Uśmiechnęliśmy się do siebie i wpadliśmy sobie w ramiona. Odsunął się, by oprzeć swoje czoło o moje.

„Proszę, zmień zdanie. Nie dam rady bez ciebie, E. Czuję, jakbym tracił jedyną dobrą rzecz w moim życiu”.

Westchnęłam, próbując nie ulec. „Nie mogę zostać, poza tym Krwawy Księżyc to wataha, w której się urodziłam. Mój partner może tam być. Wiesz, że nie zostało mi dużo czasu na jego znalezienie”.

Nate, przepełniony frustracją, odsunął się gwałtownie, wydając z siebie warknięcie, które zwykle zmuszało ludzi do padnięcia na kolana przed księciem alfą. Na mnie jednak podziałało jedynie tak, że się skrzywiłam.

Delikatnie położyłam dłoń na jego ramieniu i cierpliwie czekałam, aż nasze spojrzenia się spotkają. „Wejdź do środka, gdy się uspokoisz, i nie utrudniaj mi tego bardziej. Będę tylko pięć godzin drogi stąd. Na miłość boską, Nate. I tak niedługo wyruszasz na poszukiwanie swojej luny”.

Nate warknął cicho. Żartobliwie przyrzekliśmy sobie, że zostaniemy parą, jeśli nie znajdziemy naszych przeznaczonych partnerów przed moimi dwudziestymi szóstymi urodzinami. Ten czas się zbliżał i choć mnie to niepokoiło po tak długim śnieniu o moim partnerze, to zdawało się jedynie wzmagać opiekuńcze instynkty Nate’a.

Westchnęłam, wchodząc do domu i nakrywając dla Nate’a do stołu. Może rozłąka wyjdzie nam obojgu na dobre. On mógłby wykorzystać ten czas, by obiektywnie spojrzeć na naszą przyjaźń – i gdyby był szczery sam ze sobą, zrozumiałby, że nigdy nie będzie usatysfakcjonowany wyłącznie platoniczną miłością, którą mogłam mu ofiarować.

To, czego pragnął, było jednak kuszące. Spędziliśmy razem większość życia, mieliśmy naturalne porozumienie i czuliśmy się ze sobą komfortowo, zbudowawszy nić wzajemnego zrozumienia na latach wspólnych doświadczeń.

Czy mogłam po prostu odejść?

Perspektywa odnalezienia partnera pchała mnie do przodu, mimo że niepokój wciąż ściskał moje serce. Być może nowa wataha, nowe wyzwania i nowe życie były właśnie tym, czego potrzebowałam – z nadzieją, że będą dzielone z miłością mojego wyśnionego partnera.

Modliłam się do Bogini, by mnie prowadziła właściwą ścieżką.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea