Evelyn Miller
SAVANNAH
Nieco przed południem wchodzę do zupełnie nowego biurowca, w którym mieści się kancelaria Miller & Co. i kilka innych małych firm, w tym pysznie pachnąca kawiarnia.
Wchodzę do kancelarii, pcham drzwi i natychmiast zostaję powitana przez recepcjonistkę w średnim wieku.
„Witam, w czym mogę pomóc?” Uśmiecha się uprzejmie.
„Cześć, przyszłam zobaczyć się z Peterem Mulhollandem”.
„Czy jest pani umówiona?” Jej ton i mowa ciała nagle się zmieniają.
„Nie. Idziemy na lunch” mówię jej z lekkim zmarszczeniem brwi.
„Nazwisko?” Wzdycha.
„Savannah!” znajomy głos woła zza moich pleców. Odwracam się i widzę Juddsona idącego w moim kierunku.
„Hej, to ja, Juddson”. Uśmiecha się uprzejmie, wskazując na siebie.
„Cześć”. Odwzajemniam uśmiech.
„Jak się masz? Nie widziałem cię od matury!” mówi, biorąc mnie delikatnie w łokieć i odciągając od głównego biurka.
„Widziałam cię dosłownie miesiąc temu”. Chichoczę i podążam za nim.
„Co? Gdzie? Rozmawialiśmy?” pyta jednocześnie.
„W klubie, ale Erin przedstawiła nas jako Daphne i Daisy”. Coś migocze za jego oczami, zanim się rozszerzają ze zdziwienia.
„To byłaś ty” szepcze Juddson bardziej do siebie niż do mnie.
„To byłam ja?” pytam, unosząc brew.
„Tanner myślał, że cię widział”. Marszczy brwi.
„Wiesz, gdzie jest Pete?” pytam, zmieniając temat, by odejść od Tannera. Zmarszczka Juddsona pogłębia się.
„To twój chłopak?” pyta cicho.
„No i?” Pytam, zastanawiając się, dokąd zmierza ta rozmowa.
„Słuchaj, Savan…”
„Co tu się dzieje?” Pete warczy, przerywając to, co Juddson chciał powiedzieć.
„Tylko nadrabiam zaległości. Chodziliśmy razem do liceum”. Juddson uśmiecha się, robiąc krok z dala ode mnie.
„Kolejny facet, z którym chodziłaś do szkoły” stwierdza Pete, patrząc na mnie bez emocji na twarzy.
„Nie obracaliśmy się w tych samych kręgach” mówię cicho, na co Juddson prycha. Głowy moje i Pete’a zwracają się w jego stronę, a on zaczyna kaszleć.
„Przepraszam, coś łaskocze mnie w gardle” mówi, dodając dodatkowy efekt kaszlnięcia dla wiarygodności.
„Miło było cię znowu zobaczyć, Savannah. Powinniśmy umówić się na kawę, co?” mówi, robiąc coś dziwnego ze swoimi oczami, jakby chciał dać mi jakiś znak.
„Jasne?” mówię, czując się dość zdezorientowana.
„O cholera”, mruczy pod nosem. „Przepraszam, wybaczcie mi” mówi i szybko nas omija, po czym podchodzi do drzwi biura, blokując kogoś, kto próbuje wejść.
„Co się z nim dzieje?” pytam Pete’a, sięgając po jego rękę, ale on się odsuwa, unikając mojego dotyku.
Nie patrzy na mnie, tylko na Juddsona, który zerka na niego przez ramię i uśmiecha się nieśmiało, po czym odwraca się z powrotem do tego, kogo blokuje.
„Czy to tata Rosie?” pyta Pete, obracając się tak, by stanąć naprzeciwko mnie.
„Kto, Juddson?” pytam ze śmiechem.
„Mówię poważnie” warczy Pete.
„Nie!” wykrzykuję z szeroko otwartymi oczami. „Jednak wrócił do miasta” mruczę.
„Przepraszam?” warczy, cofając się o krok.
„Miałam ci powiedzieć podczas lunchu” próbuję wyjaśnić, rozglądając się po ludziach, którzy zaczynają się gapić.
„W porządku. Chodźmy” rozkazuje, odwracając się na pięcie i wychodząc przez drzwi, nie czekając na mnie.
***
„Co to kurwa znaczy, że jadłaś z nim śniadanie?” Pete pyta ze wściekłością, siedząc w kawiarni znajdującej się dwie przecznice od jego biura.
„Zgodziłam się z nim spotkać, żeby porozmawiać o Rosie” mówię cicho, walcząc ze łzami.
„Nawet mi o tym nie mówiąc? To samolubne”.
„Próbowałam się do ciebie dodzwonić wczoraj wieczorem” bronię się słabo.
„Nieważne. I co, zamierzasz uciec i bawić się w szczęśliwą rodzinę z tym dupkiem?”
„Nie, nigdy bym tego nie zrobiła! Nie zrobiłam tego ani dla siebie, ani dla niego. Zrobiłam to dla Rosie”.
„Jasne, Savannah. Rozumiem to. Nie jestem wystarczająco dobry dla ciebie i Rosie”. Wzdryga się, odchyla do tyłu i zaczyna popijać kawę.
„Nigdy tego nie powiedziałam”. Łzy zaczynają kapać mi z oczu na policzki. „Po prostu pomyślałam, że powinna wiedzieć, kim jest jej tata” kontynuuję i delikatnie ocieram łzy.
„Nie chcę, żebyś znowu się z nim spotykała” mówi, patrząc mi przez ramię.
„Jeśli Rosie zechce się z nim spotkać, zabiorę ją” mówię.
„Do kurwy nędzy” mruczy, przenosząc wzrok na mnie.
„Ale nie spotkam się z nim ponownie sama” dodaję, mając nadzieję, że nie będzie już na mnie zły.
„Jasne, nieważne”.
***
„Mamo!” Rosie piszczy, biegnąc prosto do moich nóg, gdy tylko wchodzę do jej przedszkola.
„Cześć, kochanie”. Uśmiecham się, przytulając ją do siebie. „Dobrze się dziś bawiłaś?” pytam, pochylając się tak, że jesteśmy na wysokości oczu.
„Miałam kłopoty” mamrocze, patrząc w ziemię.
„Co się stało?” pytam, odgarniając ten cholerny lok z jej twarzy.
„Powiedziałam niegrzeczne słowo” szepcze, a ja zamykam oczy. Naprawdę nie mam pojęcia, jak sprawić, by przestała przeklinać.
„Pamiętaj, że niegrzeczne słowa możesz mówić tylko wtedy, gdy jesteś sama” delikatnie jej przypominam.
„Albo kiedy będę nastolatką”. Uśmiecha się szeroko, patrząc na mnie.
„Tak, albo kiedy będziesz nastolatką” zgadzam się z uśmiechem.
„Jesteś zmęczona?” pytam, wstając i chwytając ją za rękę.
„Nie” odpowiada, prowadząc mnie w stronę ściany, na której wiszą wszystkie plecaki.
„Dobrze, bo mama myślała o zabraniu cię do parku, a może, może, jeśli będziesz grzeczna, mogłybyśmy zjeść pizzę na obiad”.
„Obiecuję. Będę naprawdę, naprawdę, naprawdę, naprawdę grzeczna!”
„Cztery naprawdę! Musisz naprawdę mieć ochotę na pizzę”. Śmieję się, podnosząc jej różowo-niebieski plecak z jednorożcem i pomagając jej go założyć.
„Muszę tylko porozmawiać z twoją nauczycielką” mówię jej, rozglądając się po zatłoczonym pokoju w poszukiwaniu pani Amy, która jest mniej więcej w moim wieku i która jest odpowiedzialna za Rosie.
„Cześć Savannah, cześć Rosie” wita się z szerokim uśmiechem na twarzy, gdy do niej podchodzimy.
„Powiedziałam mamie, że powiedziałam niegrzeczne słowo” mówi Rosie natychmiast.
„Co się stało?” pytam z pokonanym uśmiechem.
Panna Rosie nie mogła założyć sukienki Barbie, więc rzuciła ją na ziemię i krzyknęła „cholerna su…”.
Zamykam oczy i biorę głęboki wdech przez nos. To więcej niż jedno przekleństwo.
„Ale natychmiast przeprosiła, prawda Rosie?” Amy uśmiecha się do Rosie, która kiwa powoli głową. „To tylko taka przejściowa faza, jestem tego pewna” uspokaja mnie Amy.
Rosie i ja idziemy ramię w ramię do parku, podczas gdy ona opowiada mi o swoim dniu. „Co dzisiaj robiłaś, mamo?” pyta, gdy docieramy do parku.
„Cóż, jadłam śniadanie ze starym przyjacielem, a potem lunch z Pete'em” mówię jej, zanim pomagam jej zdjąć plecak.
„Jakim przyjacielem?” pyta, przekrzywiając głowę lekko na bok.
„Opowiem ci o tym później. A teraz idź się pobawić” rozkazuję żartobliwie. Rosie nie traci czasu i biegnie prosto na plac zabaw.
Siadam na ławce i patrzę, jak się bawi. Wbiega na zjeżdżalnię, ześlizgując się kilka razy, po czym dociera na szczyt, a następnie zsuwa się w dół, krzycząc: „Fruuuu”.
Następnie biegnie do małej drabinki i zręcznie wspina się na szczyt. Siedzi tam przez chwilę, rozglądając się, po czym rzuca się na miękki piasek, rozśmieszając mnie.
Rosie bawi się przez godzinę, po czym podchodzi do mnie. „Jestem już zmęczona, mamo”. Ziewa i wspina mi się na kolana.
„Hej, kochanie?” pytam łagodnie.
„Tak?” odpowiada, patrząc na mnie.
„Nadal chcesz pizzę?” pytam, marszcząc nos.
„Tak!” I tak po prostu znów jest pełna energii.
Gdy wracamy do domu, zatrzymujemy się, zamawiamy dużą pizzę z serem i zabieramy ją do domu. Kładę pizzę na małym stoliku do kawy w salonie, co zaskakuje Rosie, ponieważ zawsze jemy przy stole w jadalni.
„Wcinaj” mówię, otwierając pudełko. Rosie robi, co jej każę i zaczyna skubać kawałek, który jest większy niż jej twarz. „Mama spotkała się dziś z dawnym przyjacielem” zaczynam, odrywając kawałek pizzy dla siebie.
„Poznałaś go. To Tanner. Brata Jaxa. Pamiętasz go?” pytam, obserwując, jak zaciska usta w zamyśleniu, a potem kiwa głową. „Ja i on chodziliśmy razem do szkoły i lubiliśmy się nawzajem”.
„Jak ty i Pete?” pyta, a sos pomidorowy spływa jej po brodzie.
„Tak, jak ja i Pete” zgadzam się, walcząc z chęcią wytarcia jej twarzy. „Bardzo się lubiliśmy i mieliśmy razem dziecko” mówię, nie bardzo wiedząc, do czego zmierzam.
Może powinnam była po prostu powiedzieć: „Tanner jest twoim tatą” i mieć to już za sobą.
Rosie przestaje jeść i prostuje plecy. „Czy to dziecko to ja?” pyta, a jej zielone oczy rozszerzają się.
„Tak” szepczę. Na jej małej twarzy pojawia się uśmiech, a jej podekscytowanie staje się bardzo wyraźne.
„Więc mam teraz tatusia?” piszczy, wstając.
„Chcesz go poznać?” pytam, nie mogąc powstrzymać uśmiechu na twarzy.
„Tak! Tak! Tak!” krzyczy i biegnie dalej. „Zawsze chciałam mieć tatusia!”, dodaje, rzucając się na mnie.
Natychmiast czuję się winna. Powinnam była bardziej się postarać, gdy byłam w ciąży.
„Możemy już iść?” pyta, podskakując.
„Nie, kochanie, musisz dokończyć kolację, wykąpać się i iść spać. Ale zadzwonię do niego później, dobrze?” Mówię jej, sprawiając, że się zaczyna się dąsać.
„Dobrze. Ale tylko dlatego, że lubię pizzę” mówi, opadając z powrotem na tyłek.
„Mam ci włączyć Moanę?” pytam, sięgając po pilota.
„JESTEM MOANĄ!” śpiewa, dając mi odpowiedź.
Później tego wieczoru, gdy Rosie jest już w łóżku, siedzę ze skrzyżowanymi nogami na kanapie z telefonem w ręku, próbując zebrać odwagę, by zadzwonić do Tannera.
Może powinnam po prostu do niego napisać, wtedy Pete zobaczyłby, o czym rozmawialiśmy i wiedziałby, że nie oszukuję go, ani nie planuję od niego odejść.
Ale obiecałam Tannerowi, że do niego zadzwonię.
Bez zastanowienia wciskam przycisk połączenia i przykładam słuchawkę do ucha. Słyszę sygnał trzy razy, po czym Tanner odbiera.
„Cześć, mówi Tanner” odpowiada grzecznie, sprawiając, że się uśmiecham.
„Hej, tu Savannah”.
Tanner milczy przez kilka sekund. Sprawdzam, czy się nie rozłączył. „Halo?” pytam.
„Przepraszam, nie spodziewałem się, że zadzwonisz tak szybko” odpowiada.
„Możesz rozmawiać?” pytam, słysząc hałas w tle.
„Tak, mogę. Jestem tylko z Tylerem i Juddsonem, poczekaj chwilę” mówi i słyszę jakieś szuranie w tle.
„Dobra, wyszedłem na zewnątrz” mówi.
„Rozmawiałam z Rosie”. Przechodzę od razu do rzeczy.
„I?” szepcze Tanner.
„Jest na mnie zła” zaczynam, a Tanner wzdycha głęboko.
„Może spróbujemy ponownie za miesiąc” mruczy, brzmiąc na zdenerwowanego, a ja przewracam oczami.
„Zawsze nienawidziłam tego, jak mi przerywałeś” drwię z niego. „Chciałam powiedzieć, że jest bardzo zła na mnie. ~Ponieważ nie pozwoliłam jej od razu się z tobą spotkać” udaje mi się dokończyć zdanie, a linia znów milknie.
„Przysięgam na Boga, jeśli wkrótce nie zaczniesz mówić, to się rozłączę” ostrzegam.
„Chce się ze mną spotkać?” szepcze.
„Tak”.
„Ja pierdolę”. Głośno wydycha powietrze, a potem się śmieje. „Kiedy chcesz się spotkać?” pyta podekscytowany.
„W piątek?” sugeruję, zagryzając wargę i zastanawiając się, jak zareaguje na to Pete.
„O której? Cały dzień mam wolny”.
„W porze lunchu? W parku?”
„Brzmi idealnie”.
„Tanner?”
„Tak?”
„Możesz nie mówić Juddsonowi?” pytam cicho.
„Jasne. Ale dlaczego?” pyta zaskoczonym tonem.
„Jest stażystą Pete’a” stwierdzam.
„I to jest problem?” pyta.
„Powiedzmy, że nie jest najszczęśliwszy, że się z tobą spotkałam” tłumaczę niejasno.
„Co się stało?”
„Poszłam spotkać się z nim na lunch, a on najpierw myślał, że to Juddson jest tatą Rosie, potem powiedziałam mu, że wróciłeś do miasta, a on się wściekł i powiedział, że na pewno zamierzam z tobą uciec” mówię tak szybko, jak tylko potrafię.
Wzruszam ramionami, mimo że on mnie nie widzi.
„Cóż, on wie, że tata Rosie wrócił, a nie że ty jesteś jej tatą, bo był wkurzony, kiedy rozmawiałam z tobą tamtego dnia w barze” dodaję z jakiegoś nieznanego powodu.
„Cóż, jeśli chcesz, mogę z tobą uciec” stwierdził, rozśmieszając mnie. „Juddson nic mi nie powiedział, że cię widział” komentuje swobodnie.
„To było naprawdę dziwne”. Marszczę brwi i mówię mu, co się stało, a on zaczyna się śmiać.
„Umówiłem się dziś z nim na lunch. Dosłownie wypchnął mnie za drzwi i przez cały czas zachowywał się podejrzanie” wyjaśnia Tanner.
„Dlaczego miałby cię wypchnąć?” Przyłączam się do śmiechu.
„Prawdopodobnie nie chciał, żebym cię widział” mamrocze.
„Dziwne” komentuję, gdy słyszę zgrzyt kluczy w drzwiach wejściowych.
„Erin właśnie wróciła do domu. Porozmawiamy później?”
„Do zobaczenia w piątek”.
Szybko odkładam słuchawkę, gdy Erin wchodzi do salonu, a tuż za nią Pete. Natychmiast marszczę brwi. Dlaczego są razem o dziewiątej wieczorem?
„Hej, Savannah” wita mnie zaskoczona Erin.
„Hej” odpowiadam, zwężając oczy.
„Zobacz, kogo znalazłam kręcącego się w korytarzu” mówi, kiwając w stronę Pete’a.
„Możemy porozmawiać?” pyta, wbijając ręce w kieszenie spodni.
„Możemy porozmawiać jutro. Jestem zmęczona”. Kręcę głową. W tej chwili czuję się szczęśliwa. Nie chcę, żeby on pogorszył mój nastrój.
„W porządku”. Wzdycha, odwraca się na pięcie i odchodzi. Czekam, aż usłyszę zamykające się drzwi wejściowe, po czym odwracam się do Erin.
„Jak spotkanie z tatusiem?” pyta, siadając obok mnie i opierając głowę na moim ramieniu.
„Poszło dobrze. Pokłóciliśmy się, ale chce poznać Rosie. Ona też chce się z nim spotkać” mówię jej, pomijając szczegóły, ponieważ czuję, że coś jest nie tak.