Humi
ZAVYAR
„Czy on musi tu być?”
Pytanie jest skierowane do mojego ojca, Adama, Colina lub kogokolwiek innego niż mężczyzny, na którego patrzę, siedząc skulony nad biurkiem taty w jego domowym biurze. Siedzi z długopisem wetkniętym między palce, które nie poruszą się ani o włos, by podpisać moją wolność.
Moje ciało jest tak zdenerwowane, że nie mogę nawet usiąść.
Alijah uśmiecha się do mnie ze swojego stanowiska za fotelem taty. „Jestem tu dla wsparcia emocjonalnego. I oczywiście chcę kolację”.
„Nie nakarmiłbym cię kijem z odległości dziesięciu metrów…” Upuszczam długopis i wskazuję na niego palcem. „A o czyje wsparcie emocjonalne chodzi?”
„Twoje”. Jego uśmiech się poszerza. „Na wypadek, gdybyś został wyrzucony na zbity pysk, bo nie podpisałeś papierów. Najwyraźniej musiałbym stanąć na wysokości zadania, gdybyś odszedł”.
Ten tupet.
Jego ziemista cera i smukłe ciało odziane w zwykłą czerń są idealnym obrazem złej atmosfery, która wdziera się do serc starszych mężczyzn, aby zmusić ich do robienia niesprawiedliwych rzeczy swoim synom.
Trudno uwierzyć, że mój ojciec, jest spokrewniony z tym wężem.
„Słuchaj Dupku…~”
„Zamiast wymierzania go we mnie, użyłbym tego palca, by umieścić odcisk na tym dokumencie, Achillesie”~. Alijah unosi brew i wskazuje na papiery rozłożone przede mną, a jego język wysuwa się, kiedy wypowiada słowa.
„Wygląda na to, że drogi tatuś znalazł twoją piętę”.
„Wbiję ci, kurwa, strzałę w głowę”.
„Zavyar”.
„Jeśli wydusisz z siebie choć słowo poza tym pokojem”. Ignorując reprymendę taty, uderzam pięścią w biurko, wprawiając je w wibracje. „Mówię poważnie, Alijah. Ani słowa, albo obiję ci twarz”.
„Oczywiście. Daj spokój”. Alijah przewraca oczami. „Trzęsę się ze strachu”.
Oślizgły dupek.
Spoglądam na mojego okropnego brata i najlepszego przyjaciela. Jeden wpatruje się w basen za oknem, a drugi skanuje regał z książkami, jakby miało to kluczowe znaczenie.
Żaden z nich nie mówi wrednemu ojcu, że zrujnuje mi życie, a ja myślałem, że coś dla nich znaczę.
Prycham. „Co za przyjaciele”.
„Co mówisz?” Adam odwraca się od okna i mruga.
Colin zamyka książkę, której nie czytał i spogląda w górę. „Dlaczego jesteś taki przygnębiony, Zav?”
„Przez was”. Patrzę na twarz każdej osoby w tym pokoju, od taty, przez Adama, po Colina – nawet na Alijah – i krzywię się. „Wszyscy chcecie mnie uwiązać jak psa”.
„Byk – mówi Colin, odkładając książkę na miejsce. „Oczywiście przystojny.
„Błyszcząca skóra, spiczaste rogi”, dodaje Adam. „Wszędzie widzi czerwień”.
„Myślisz, że taki byk powinien pilnować banku?” Alijah położył delikatną dłoń pod brodą i zastanowił się.
„Nie bez uwięzi. Nie”. Adam potrząsnął głową.
„Najlepiej z zabezpieczeniem rogów”. Colin wskazuje na swoją głowę.
W międzyczasie tata wpatruje się we mnie.
Pochyla się do przodu na swoim krześle i uśmiecha się tak obojętnie, jak tylko może, biorąc pod uwagę, że jest to najbardziej radosny moment ~od czasu, gdy pokonał swoich konkurentów, aby znaleźć się na liście najbogatszych kutasów świata Forbesa.
„Podpisz papiery, synu”, grucha.
Na twarzy Alijah pojawia się jadowity uśmiech. Adam i Colin również nie mogą powstrzymać uśmiechu. Zamienili moje nieszczęście w święto i nic nie mogę na to poradzić.
Złość wzrasta, gdy uświadamiam sobie sytuację, ale w następnej sekundzie moje ramiona opadają.
Nic nie mogę zrobić.
Jeśli nie chcę zostać zdyskredytowany i opuścić należnej mi pozycji w hierarchii bankowej ze wszystkimi jej korzyściami i obietnicą przyszłości w rękach Dupka, muszę połknąć tę okropnie śmierdzącą, najbardziej gorzką żabę, jaką kiedykolwiek stworzono.
Muszę podpisać.
„Aha, i będziesz nosić obrączkę”, mówi tata.
Zatrzymuję się w połowie podpisu i spoglądam na niego. „W umowie nie ma takiego zastrzeżenia”.
„To moje ostatnie życzenie”.
„Tato”.
„Daj spokój. Uwielbiam obrączki ślubne”.
„Nie robimy obrączek ślubnych. To nie jest nasza tradycja”.
„Ja noszę swoją”, mówi Colin, wyciągając rękę pod kątem, który sprawia, że złota opaska błyszczy.
„Skąd jesteś, Colin? Nie, skąd jesteś naprawdę?”
„O nie, bracie, to rasistowskie”, odparł Adam.
Colin kładzie dłoń na sercu. „To bolało, Zavy”.
Zdrajcy. Wszyscy.
„Nie nazywaj mnie Zavy”.
„Ale chcę, żebyś nosił obrączkę”. Uśmiech taty pociemniał.
Dobra.
Jęczę i ostatnim pociągnięciem czarnego atramentu przecinającego kremowy papier, oddając swoje prawo do wyboru własnej lepszej połowy i zgadzam się poślubić lodową rzeźbę, którą mój ojciec tak czule dla mnie wybrał.
Tylko po to, bym miał dostęp do moich ~pieniędzy, ~mojej~ ~przyszłości.
„Zadowolony?” Zamykam długopis i rzucam go na biurko. „To dosłownie naruszenie praw człowieka i wszyscy jesteście winni”.
„Powiedz mi jeszcze raz, dlaczego poślubienie tej kobiety to taki zły pomysł?” Leniwy dyszkant Alijah działa mi na nerwy jak drapanie paznokciami na tablicy.
„Nie twój interes, Dupku”. Mój wzrok sprawiłby, że krwawiłby, gdyby nie był już tak martwy w środku.
„Nie, naprawdę…” Obchodzi biurko i siada wygodnie na wolnym krześle, które miałem zająć, a jego palce tworzą piramidę przed jego klatką piersiową.
„Czy jest nieznośnie brzydka? Albo biedna? Niektóre elity bardzo ucierpiały po kolonizacji i żyły praktycznie z dnia na dzień”.
„Ona jest Faraminą”.
Alijah rozszerza oczy, a jego usta układają się w literę „O”, a głowa kiwa się powoli ze zrozumieniem. Jej rodowe nazwisko jest lepszym wyjaśnieniem niż jakiekolwiek inne słowa.
„Jakie to niefortunne dla ciebie”. Odwraca się do mnie, wyglądając jakby był na pogrzebie. „Prawdziwa księżniczka? To musi być tortura”.
Już mam się zgodzić, ale coś w jego wyrazie twarzy sprawia, że się zastanawiam i unoszę brwi. „Słucham?”
„Nie, nie, rozumiem”. Podnosi ręce do góry, by się wycofać. „Ktoś tak dobrze wychowany jak ona to naprawdę wystarczający powód, by się przestraszyć. Też bym się bał, gdybym żenił się z tak wysoko postawioną osobą”.
Że co?
Jestem zbyt zszokowany, by cokolwiek powiedzieć, ale Adam i Colin zaczynają chichotać. Tata zagłębił nos w czasopiśmie biznesowym, nie przejmując się mną teraz, gdy papiery zostały podpisane.
„Wżeniam się w rodzinę wyżej?” to wszystko, co mogę powiedzieć.
„Droga na górę”. Colin oparł się o biurko za krzesłem Alijah. „Królewska krew. Dostajesz piękno i rozum”.
„Karierę też”. Adam wtrąca się, siadając na ławce przy oknie z łokciami na kolanach i patrząc na mnie. „Gwiezdne wykształcenie i maniery, i ~reputację”.
„Naprawdę?” Alijah zmarszczył brwi i obrzucił mnie surowym spojrzeniem. „Powiedziałbym, że dziewczyna będzie stratna”.
„Zdecydowanie”, mówią zgodnie Colin i Adam.
Tata spokojnie przewraca stronę i kontynuuje czytanie.
Spojrzałem na nich wszystkich z pogardą. „Jej Wysokość może odmówić, jeśli tak bardzo ją to boli”.
Tym razem tata podniósł wzrok i uśmiechnął się. „Ale ty nie możesz”.
Ale ona może.
Prostuję plecy i składam ręce na piersi. Nie ma potrzeby ani spokojnej drogi, by się z tego wyplątać.
Podpisałem już kontrakt, wycofując swoje prawo do odmowy tego zaaranżowanego małżeństwa. Ale księżniczka, jeśli zauważy wszystkie moje wady, nadal może odmówić.
Może nawet zostać przekonana do odejścia nawet po ~złożeniu przysięgi. Musi.
Sprawię, że tak się stanie.