
Król wilkołaków
Młodsza siostra Dariusa wychodzi za mąż i wesele ma odbyć się z pompą godną ukochanej księżniczki stada. Przyszły mąż jest chodzącą czerwoną flagą, a panna młoda na wesele wydała już małą fortunę. Rory miała być po prostu wedding plannerką na tej szalonej imprezie, czemu więc starszy brat panny młodej nazywa ją swoją partnerką? Rory chce się z tego wymiksować, ale wygląda na to, że los ma wobec niej inne plany.
Przedział wiekowy: 18+
Słynne ostatnie słowa
Partnerka króla wilkołaków
RORY
Krzątając się po domu z mokrymi włosami, wiedziałam już, że nie dotrę na spotkanie na czas.
Obudziłam się późno i prawdopodobnie powinnam była zrezygnować z wycieczki na siłownię. Na swoją obronę dodam, że zaplanowałam sobie wolny dzień, a ostatnią rzeczą, jakiej się spodziewałam, był ślub zaplanowany na za klika dni.
W przyszłym tygodniu!
Przed chwilą odebrałam telefon, klientka domagała się mojej obecności w jej lokalu w ciągu pół godziny. Na początku miałam ochotę odmówić. Nagły ślub nie był łatwym zadaniem.
Ale potem zaczęła mówić o miejscu i liście gości. Powiedziała też, ile mi zapłaci. Nie muszę dodawać, że trudno było mi odmówić.
W tym momencie miałam tylko dwie myśli. Albo wsiadałam do taksówki z mokrymi włosami, albo z podkrążonymi oczami zupełnie odsłonięta przed całym światem, bo nie miałam dziś czasu, by się uczesać i nałożyć makijaż. Decyzje, decyzje.
Wciąż nie mogłam uwierzyć, że ta kobieta zadzwoniła do mnie. Przecież to był Nowy Jork. Z pewnością nie brakowało w tym mieście konsultantów ślubnych, a dodatkowo wyglądało na to, że ich budżet nie był ograniczony.
Od dawna marzyłam o wpisaniu czegoś takiego do mojego portfolio i nie mogłam przestać myśleć, że to zbyt piękne, aby było prawdziwe. Takie oferty zawsze wydawały się jak ze snu.
Jasne, pracowałam z wieloma bridezillami w swoim czasie i nawet całkiem dobrze mówiłam ich slangiem, a przynajmniej tak mi powiedziano, ale co czekało na mnie teraz?
To nie miało znaczenia. Będę się o to martwić w drodze do lokalu, ale na razie musiałam wcisnąć tyłek w spódnicę i przeczesać grzebieniem mokre włosy.
Gdybym miała lekki makijaż, może udałoby mi się związać mokre włosy w kok – to wyglądałoby profesjonalne. Prawda?
Nie obchodziło mnie to. Na tyle pozwolił mi czas. Jeśli im się nie spodoba, to następnym razem mnie uprzedzą.
Cholera, kierowca już podjechał, a jeszcze nie zdążyłam zapiąć guzików. Podskakiwałam na jednej nodze, próbując wciągnąć but. Szybko zebrałam rzeczy i obiecałam sobie, że nigdy więcej nie zgodzę się na takie spotkanie.
Nawet jeśli zaoferowałaby mi milion dolarów, nie warto było wychodzić na ulicę na wpół roznegliżowaną.
Okej, może to wesele będzie tego warte, pomyślałam, spacerując po gigantycznej posiadłości.
Kiedy wjeżdżałam długim żwirowym podjazdem na cichą posesję na obrzeżach miasta, zastanawiałam się, dlaczego wcześniej nie widziałam tego miejsca?
Myślałam, że znam wszystkie ukryte perełki, a przynajmniej wszystkie w promieniu dwudziestu mil, ale to było coś zupełnie innego.
Tutaj można by urządzić królewskie wesele i nawet księżniczka nie miałaby na co narzekać. Marmurowa podłoga była nieskazitelna i wypolerowana. Naturalne światło było niezwykłe, a o wystroju nawet nie wspomnę! Gdybym nie umówiła się z moją klientką, zgubiłabym się, oglądając dzieła sztuki w holu wejściowym, ale na szczęście znalazła mnie w samą porę.
Arya była definicją idealnej, przyjaznej panny młodej i tak naturalnie piękna, że przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w nią, gdy po raz pierwszy uścisnęła mi dłoń.
Długie blond włosy, duże oczy i nienaganne maniery, podeszła do mnie z uśmiechem. Przypominała rzeźbiony marmurowy posąg – zbyt idealna, by być zwykłym człowiekiem.
Gdy poznałam ją lepiej, odkryłam, że ta posiadłość była w rzeczywistości jej domem rodzinnym, a całe wesele zostało sfinansowane przez jej brata miliardera.
Zanotowałam w pamięci, by poprosić o zapoznanie mnie z nim. Gdybym mogła wystawić to miejsce jako prywatny lokal, nie tylko ja zarabiałabym na tym krocie.
„Pozwól, że przedstawię ci mojego narzeczonego, Mike’a” jej twarz rozjaśniła się na samo wspomnienie o nim. Przez chwilę poczułam się zazdrosna o miłość błyszczącą w jej oczach.
Zaskoczyło mnie to, ponieważ zazwyczaj potrafiłam trzymać emocje na wodzy. Kiedy pracuje się z zakochanymi tak często jak ja, można się przyzwyczaić do ckliwych przezwisk i dziwacznych spotkań.
Mimo to w jej oczach nie dało się ukryć miłości. Chciałabym mieć kogoś, kogo kochałabym tak samo.
Pan młody był… cóż, powiedzmy, że był mniej idealnym klientem. Jego włosy wyglądały na nieumyte i najwyraźniej bardzo się pocił. Zauważyłam też, że jego oczy zatrzymały się na moich piersiach zbyt długo, by uznać to za przypadek.
Przygnębiał mnie widok takiego mężczyzny poślubiającego piękną, życzliwą kobietę jak Arya, ale to nie była moja sprawa. Byłam tu po to, by wyprawić im idealny ślub i to właśnie chciałam zrobić.
Kogo obchodziło, że pan młody był dziwakiem? Tak długo, jak panna młoda była szczęśliwa, ja byłam szczęśliwa i byłam pewna, że moje konto bankowe też będzie zadowolone. Czy to czyniło mnie złym człowiekiem?
„Myślisz, że dasz radę?” Arya dąsała się w moim kierunku. „Nie chcę zrzucać tego na ciebie w ostatniej chwili, ale moja pierwotna konsultantka, Harriet, urodziła dziecko miesiąc temu, a twoje recenzje w internecie były niesamowite”.
Zanim odpowiedziałam, sprawdziłam jeszcze raz listę, którą omówiliśmy – jednocześnie dziękując w myślach mojej nowej stronie internetowej. Nie widziałam niczego niemożliwego na liście wymagań, którą mi przekazała.
Miała bardzo rozsądne oczekiwania i dobrze wiedziała, że ma budżet, aby to wszystko zrealizować.
Potrzebowała jednak ogromnego budżetu, biorąc pod uwagę, jak drogie były niektóre z tych próśb – gwiaździsty sufit z kryształu?
„Myślę, że będzie idealnie! Zostaw to mnie”. Podarowałam jej mój najlepszy uśmiech.
Piszczała z radości.
Wiedziałam, że ten ślub spodoba mi się bardziej niż cała reszta. Zdecydowanie lubiłam dobre wyzwania. Dopóki Mike trzymał się z daleka, odliczałam dni.
Co może pójść nie tak?















































