Kim F.
DARREL
Zdecydowali już, które dziewczyny zabiorą – trzy mieszkające blisko siebie.
Minęły dwie noce od ich misji zwiadowczej. Tym razem Darrel i reszta zdziczałych spryskali się blokerem zapachu i zakradli się do stada Srebrnych nocy.
Podeszli na tyły domów, a mniejszy z nich z łatwością prześlizgnął się przez otwarte okno z butelką chloroformu w kieszeni.
Po chwili pełnej napięcia wypchnął nieprzytomne ciało przez okno w ramiona Darrela i pozostałej dwójki.
Potem zeskoczył i ruszyli do następnego domu, pozostając w cieniu.
Tym razem okna były zamknięte. Ale ponieważ nie były zaryglowane, nie trzeba było wiele, by otworzyć jedno z nich, by zdziczały mógł powtórzyć swoje wcześniejsze działania, dostarczając kolejną nieprzytomną dziewczynę w ramiona Darrela.
Trzeci dom był zbyt trudny. Wszystkie okna były zamknięte, a rodzice wciąż nie spali. Wrócili więc do Czerwonego świtu z dwiema młodymi ofiarami, zanim ktoś mógłby ich nakryć.
Darrel uśmiechał się przez całą drogę.
MEADOW
Meadow wyszła na korytarz i zapukała do drzwi drugiego pokoju.
Po czterech dniach odpoczynku była podekscytowana, że w końcu może się przemieszczać.
Kiedy drzwi się otworzyły, Alfa Kai stał przed nią w nisko zawieszonych dresach, boso i z włosami w nieładzie. Jakby dopiero co wstał z łóżka. Nie miał na sobie koszulki, więc jego umięśniona klatka piersiowa i napięty brzuch były doskonale widoczne.
napięty brzuch były doskonale widoczne.
Coś poruszyło się w jej brzuchu, a jej oczy rozszerzyły się nerwowo
.
„Meadow?” Rozejrzał się po korytarzu. „Wszystko w porządku?”
Oblizała wargi, po czym powiedziała cichym głosem: „Tak, nic mi nie jest. Chciałam tylko… ugotować kolację dla ciebie i Jasona. Za te wszystkie miłe rzeczy, które zrobiłeś. Pozwolisz mi na to?”
„Brzmi cudownie”, powiedział łagodnie, „ale tego wieczoru oboje będziemy prowadzić bar”.
Jej ramiona opadły. „Tak, wiedziałam o tym”. Potem spojrzała na niego i uśmiechnęła się. „Może przygotuję ci posiłek, a ty zjesz go na dole i nadal będziesz pracować?”
„Byłoby świetnie, jeśli jesteś pewna, że czujesz się na siłach. W barze ruch maleje około siódmej, a potem znów się rozkręca około dziewiątej”.
„Dobrze! Zaraz wszystko przygotuję”. Odwróciła się i wróciła do swojego pokoju.
KAI
Kai patrzył, jak jej małe biodra poruszają się, gdy odchodziła. Była drobna, ale na pewno ładna…
Potrząsnął głową i wrócił do pokoju, by się ubrać. Musiał udać się do biura. Tuż przed tym, jak Meadow zapukała do jego drzwi, otrzymał telefon od swojej bety z niepokojącymi wiadomościami.
Okazało się, że dwie różne rodziny zgłosiły dziś rano zaginięcie swoich córek.
Dziewczyny były sąsiadkami i przyjaciółkami, a w żadnym z domów nie było nietypowych zapachów ani śladów walki. Ale przeczucie mówiło mu, że to nie były uciekinierki.
To były dobre dziewczyny. Uczyły się i szanowały swoich rodziców, były pomocne w stadzie. Nie należały do osób, które uciekają dla kaprysu.
Nie w wieku czternastu lat.
MEADOW
Minęły ponad dwa tygodnie, odkąd przybyła do Srebrnych nocy, a ponieważ mogła rozmawiać tylko z Doris i Jasonem, Meadow zaczynała się nudzić.
Od czasu do czasu widywała Kaia, ale mając bar, stado i obowiązki alfy, był zbyt zajęty, by spędzać z nią czas. I chociaż kilku innych członków stada wiedziało o niej, nigdy nie spotkała żadnego z nich. Może to była kwestia bezpieczeństwa.
Bycie zajętą pomagało jej zachować zdrowy rozsądek, więc nadal przygotowywała posiłki dla Kaia i Jasona i utrzymywała małe mieszkanie w czystości. Zaproponowała nawet, że posprząta pokój Kaia, ale on odmówił.
Dzisiaj piekła, co bardzo lubiła robić. Doris miała dołączyć do niej na lunch, więc przygotowała też kanapki z pieczonym kurczakiem i słodką herbatę.
Jej przyjaciółka przybyła z małą torbą i przywitała ją uściskiem.
„Cześć, Meadow. Wow, to miejsce wygląda świetnie – zrobiłaś przemeblowanie!”
Gdy Doris rozejrzała się po mieszkaniu, Meadow poczuła dumę z tego, co osiągnęła. Zdecydowanie wydawało się bardziej przestronne, gdy poprzestawiała wszystkie rzeczy, a drewniane podłogi lśniły czystością.
Przez świeżo umyte okna wpadało jeszcze więcej światła, mimo że wciąż były zasłonięte zasłonami.
„Po prostu szukam sobie zajęcia. Siedzenie w domu jest trochę denerwujące. Odeszłam z Czerwonego świtu, ponieważ byłam tam praktycznie więźniem, a teraz czuję się tak, jakbym była więźniem także tutaj”.
Doris podniosła torbę. „Też tak myślałam, więc…” Wyciągnęła pudełko z farbą do włosów. „Co powiesz na metamorfozę? Wtedy może będziesz mogła poruszać się swobodniej”.
Meadow klasnęła w dłonie. „Brzmi jak świetna zabawa! Jaki to kolor?”
„Czarny”. Doris podała jej pudełko, a następnie podniosła nożyczki i ciachnęła w powietrzu kilka razy. „Obiecuję, że nie zetnę za dużo”.
„Nie, chcę mieć krótkie włosy. Z grzywką. Jestem gotowa na zupełnie nową siebie!” Przybrała na wadze, dobrze się odżywiała i ćwiczyła, i była podekscytowana, że będzie wyglądać zupełnie inaczej.
Doris uśmiechnęła się. „Dobra! Zjedzmy lunch, a potem stwórzmy nową ciebie”.
***
Zanim Doris skończyła obcinać i farbować włosy Meadow oraz robić jej makijaż, minęły dwie godziny. Doris kazała jej obiecać, że nie będzie patrzeć, dopóki nie skończy, a Meadow nie mogła się doczekać efektów metamorfozy.
Sądząc po ogromnym stosie blond włosów na podłodze, zapowiadała się drastyczna zmiana.
„Dobrze, możesz już patrzeć”, powiedziała Doris, uśmiechając się z zadowoleniem.
Meadow pobiegła do łazienki i spojrzała w lustro. Nie poznawała siebie – patrzyła na nią zupełnie inna osoba.
Miała krótkie, lekko zaczesane na bok włosy, które opadały na bliznę nad prawym okiem.
Teraz, gdy jej włosy były bardzo ciemne – kruczoczarne – jej oczy, które Doris podkreśliła szarym cieniem, aby błękit stał się jeszcze bardziej wyrazisty, wyróżniały się jeszcze bardziej.
Łzy napłynęły jej do oczu, gdy wyciągnęła rękę, by dotknąć lustra. „Ja… wyglądam ładnie”, wyszeptała.
Doris stanęła za nią i napotkała jej spojrzenie w lustrze. „Nie, kochanie, wyglądasz pięknie. Ty jesteś ~piękna. Naprawdę, Meadow. Jesteś wspaniałą dziewczyną – uwierz w siebie”.