Galatea logo
Galatea logobyInkitt logo
Uzyskaj nieograniczony dostęp
Kategorie
Zaloguj się
  • Strona główna
  • Kategorie
  • Listy
  • Zaloguj się
  • Uzyskaj nieograniczony dostęp
  • Pomoc
Galatea Logo
ListyPomoc
Wilkołaki
Mafia
Miliarderzy
Romans z dręczycielem
Slow Burn
Od wrogów do kochanków
Paranormalne i fantastyczne
Ostre
Sports
College
Druga szansa
Zobacz wszystkie kategorie
Ocena 4,6 w App Store
Warunki korzystania z usługiPrywatnośćImprint
/images/icons/facebook.svg/images/icons/instagram.svg/images/icons/tiktok.svg
Cover image for Nieprzejednane gorąco

Nieprzejednane gorąco

Rozdział piąty

OLIVIA

Gapił się na nią.
Olivia spojrzała na swój telefon, który leżał nieruchomo na granitowym blacie. To gapiło się – kpiąc z jej milczenia. Nie sądziła, że on zadzwoni lub napisze. A ona nie miała zamiaru robić żadnej z tych rzeczy.

Jednak za każdym razem, gdy jej telefon brzęczał, jej serce podskakiwało.

Co to do cholery było? Był obcy i zniknął z jej życia. I dobrze. Czegokolwiek chciał, cokolwiek myślał... mylił się.

A jednak jego pewność siebie sprawiła, że uwierzyła, że się do niej odezwie...

Och, nie. Nie. Nie.

Gdy jej klatka piersiowa napięła się, a żołądek zacisnął, wiedziała, że musi odsunąć na bok całe rozczarowanie rosnące w jej wnętrzu. Nie chciała tego dupka, alfy w swoim życiu. To było dla niej najlepsze.

Westchnęła, gdy jej głowa zetknęła się z ladą i potrzebowała całej swojej siły woli, żeby nie uderzyć o nią czołem. Dlaczego nie mogła pozbyć się tego uczucia?

Tej nieznanej potrzeby choćby drobiny jego obecności?

Dlaczego musiała wpaść mu w oko? Z jej gardła wyrwał się przeciągły jęk skomlenia, a ona zamknęła oczy.

Nie mogła iść do Willa. Co miałaby mu powiedzieć? Ukryć fakt, że spotkała się z alfą?

Ukryć fakt, że pomimo wszystkiego, co jej powiedział, nie tylko poszła z nim, ale zachowała jego numer telefonu? Powiedzenie, że byłby niezadowolony, byłoby niedopowiedzeniem roku.

Gdyby była ze sobą szczera, musiałaby przyznać, że to nie był jedyny powód, dla którego ukrywała to wszystko przed Willem.

Słowa Alexandra zagnieździły się w jej sercu, wywołując wątpliwości tam, gdzie wcześniej było czyste zaufanie. Wszystko, co wiedziała o wilkołakach... Wszystkiego nauczyła się od Willa. Znała tylko prawdę, którą jej przekazał.

To było głupie: Will był jej przyjacielem. Nie okłamałby jej...

Opanuj się, Liv. Naprawdę miała zamiar pozwolić temu dupkowi poróżnić ją z jej najlepszym przyjacielem? Nie. Nigdy.

Wzięła swój telefon z lady i wróciła do sypialni. Musi iść spać. Potrzebowała snu. Brak personelu zmusił ją do zostania na dwóch dwunastogodzinnych zmianach, więc była wykończona.

Odrobina snu pozwoli jej trzeźwo myśleć.

Żadnych więcej myśli o nim. Rzuciła telefon na swoją niebieską kołdrę i wsunęła się do środka.

Stary T-shirt i para czerwonych spodenek chłopięcych musiały służyć za piżamę, bo nie zamierzała się przebierać.

Przykryła swoje ciało kocem i zamknęła oczy, czekając, aż zapadnie w sen.

Ale kraina snów nigdy się o nią nie upomniała.

Zamiast tego, przez jej umysł wciąż przebiegał milion myśli.

Milion myśli o nim.

Olivia odwróciła się i położyła na plecach, wpatrując się w sufit w ciemności. To nie był pierwszy raz, kiedy myślała o nim, próbując zasnąć. Dlaczego nie mogła wyrzucić go z głowy?

Dlaczego jej serce przyspieszało, gdy wspomnienia o ich spotkaniu dręczyły jej umysł?

Nie. Nie. Nie. On był potworem, bezwzględnym mordercą.

Nie powinna marnować na niego ani sekundy.

Mimo to jej oczy powędrowały w lewo, gdzie dostrzegła róg telefonu wystający spod puszystości koca.

Gdy patrzyła na zablokowany ekran, poczuła, jak jej dłoń dotyka brzucha, jak zsuwa się po bawełnianym materiale koszuli.

Co się stało...

Jej dolna warga zadrżała, gdy gorąco rozeszło się po klatce piersiowej, gdy opuszki palców dotarły do elastycznego wykończenia bielizny. Przymknęła oczy, aż wokół nich wiły się linie, gdy je zaciskała.

Drżenie jej palców utrudniało wsunięcie ich do środka, ale po kilku bezowocnych próbach się udało.

Wstyd palił ją w oczy, a łzy zbierały się w kałużę, gdy brała dotąd wstrzymywany oddech.

Nie mogła się dotykać, myśląc o nim. Jego ręce. Jego głęboki głos dudnił w niej. Jego usta.

Nie. Wynoś się z mojej głowy. Skręciła palce, powstrzymując je przed eksplorowaniem swojego ciała.

Jej ciało bębniło, bolało, czuła potrzebę, której nigdy wcześniej nie odczuwała. Nawet w sezonie Gorąca, gdy jej ciało domagało się dotyku Willa, nigdy tego nie czuła.

To było raczej jak niezaspokojone pragnienie.

Takie, którego nie mogła wypuścić z rąk, takie, które nigdy nie wygasłoby, chyba że ona by się nim zajęła – chyba że on by się nim zajął.

Przygryzła wargę, nie dbając o to, czy pocieknie z niej krew, przegrywając walkę woli z własnymi cholernymi palcami.

Jeden mały cal dalej i osiągnęłaby swój cel. Wstrzymała oddech, wsuwając jeden palec do swojego wyczekującego wnętrza. Jej palce zwinęły się, jej ciało błagało o ulgę, której nie otrzymało.

Od czasu ich spotkania wiele nocy temu była tak ciasno zwinięta. Myśli o nim i jego dłoniach ponownie wypełniły jej umysł.

Ciepło jego spojrzenia za każdym razem, gdy na nią patrzył, dudnienie jego głosu wibrujące przez każdy centymetr jej ciała...

Jej gardło zacisnęło się, gdy wsunęła kolejny palec.

Zamknęła usta, by nie zacząć jęczeć.

Bzzzzz.

Czy to był jej telefon?

Zignorowała to, spychając dźwięk na tył umysłu.

Olivia przybliżyła stopy do pleców, kolana uniosły koc, a palce nabrały tempa. Och, mój Boże.

Wolną ręką chwyciła się prześcieradła, zaciskając je i ciągnąc za sobą z każdą falą przyjemności, która odpływała z jej ciała.

Bzzz.
Bzzz.

Kto do chol…

Jęknęła, a jej szczęka zacisnęła się, gdy usunęła palce z jej pulsującego, mokrego wnętrza. Jej dłoń wbiła się w koc, na oślep szukając swojego telefonu.

Gdy tylko dotknęła go paznokciem, owinęła wokół niego całą dłoń i zbliżyła do twarzy.

Właśnie tam, na jasnym ekranie, widniał napis Dzwoni Will. Rozchyliła usta, przesuwając w górę małą zieloną ikonkę i przyłożyła telefon do ucha.

– Tak?

Nastąpiła pauza.

– Liv? Wszystko w porządku?

Wydychała głośno przez nos.

Dźwięk głosu Willa wystarczył, by zburzyć kompletną fantazję, którą miała w głowie. Nie wiedziała, co bardziej ją wkurzyło: to, że ją zrujnował, czy to, że w ogóle myślała o tym dupku.

– Nic mi nie jest.

– Dlaczego tak oddychasz?

No, cholera jasna.

– Will, co się dzieje? – próbowała zapanować nad swoim oddechem, gdy strach rozprzestrzeniał się w niej. Już wcześniej słyszał jej dyszenie.

Co jeśli – co jeśli zapyta ją, co robiła? O kim myślała? Czy poskładałby to w całość?

W końcu był zaskoczony, że jej krótkie spotkanie z Alexandrem – Boże, samo jego imię wystarczyło, by wzniecić ogień w jej piersi – nie zakończyło się seksem. Czy wiedziałby, że o nim myślała? Nie mogła o to zapytać.

– Nic. Nie odzywałaś się od kilku dni. Chciałem się upewnić, że wszystko w porządku.

– Nic mi nie jest.

– OK, skąd ten sukowaty ton?

Jej nos się zmarszczył, a ona ugryzła się w język. – Coś jeszcze?

– Liv…

Znała ten głos troski i alarm wyłączył się w jej głowie. Miał zamiar się tu pojawić, a to była ostatnia rzecz, jakiej chciała. – Słuchaj, Will… miałam zły dzień w pracy...

Kłamstwo. Kłamstwo, kłamstwo.

– Nie jestem w nastroju do rozmowy przez telefon.

Olivia usłyszała, jak wzdycha do telefonu, przyznając się do porażki bez wypowiedzenia ani jednego słowa. – W porządku, ale jutro wpadniesz na kolację. Jess robi ciasto.

– Dobrze.

Kochała Jess. Była szczęśliwa, że Will znalazł kogoś, kogo kochał, ale czasami, kiedy byli razem, to było dla niej zbyt wiele. Nie lubiła kłamać. Nie lubiła mieć tajemnic.

Jess była miłą osobą i Olivia czuła, że zasługuje na poznanie prawdy.

To nie było tak, że miała zamiar ukraść jej Willa. Cokolwiek wydarzyło się między nimi, podsyciły to – hormony i potrzeba.

To nie miało nic wspólnego z miłością ani z żadnym innym gównem. Will należał do Jess i tylko do niej.

– Dobrze. Porozmawiamy później.

– Jasne.

To było ostatnie słowo, które wypowiedziała przed rozłączeniem się i rzuceniem telefonu z powrotem na łóżko. Świetnie.

Przez tego dupka alfę była opryskliwa dla swojego przyjaciela.

Co do cholery było z nią nie tak? Przejechała swoją ręką po twarzy, próbując przywrócić sobie zdrowy rozsądek.

Musiała przestać się na nim skupiać; musiała przestać o nim myśleć.

W chwili wściekłości – a może szaleństwo było najlepszym słowem w tym przypadku – chwyciła swój telefon i otworzyła nową wiadomość tekstową.

Jej palce zawisły nad jego numerem, zanim go wybrała.

Olivia
Wynoś się z mojej głowy, wynoś się z mojego życia.

Nacisnęła przycisk “wyślij”, nie zastanawiając się nad tym dwa razy. W jakiś sposób czuła, że to jego wina.

To on doprowadził jej życie do upadku, to on ją prześladował, to on pchał się tam, gdzie go nie chciano.

Boże, potrzebowała prysznica.

Zimnego.

***

Gdy pukanie do jej drzwi dudniło w jej mieszkaniu, przewróciła oczami.

Poważnie, Will? Ten człowiek musiał nauczyć się znaczenia słowa granice.

Poprosiła go grzecznie, żeby zostawił ją w spokoju, a on pojawił się w jej domu bez zaproszenia.

Czy nie zgodziła się już na męczący wieczór z nim i jego dziewczyną?

Otworzyła drzwi do łazienki; para wodna w pośpiechu wydostawała się z jej małej łazienki.

Chwyciła przód swojego niebieskiego ręcznika, upewniając się, że ściśle przylega do jej ciała, zanim skierowała się do drzwi.

Jej mokre, pomarszczone palce owinęły się wokół klamki i otworzyła je, gotowa przemówić Willowi do rozsądku.

Tylko że... To nie był Will po drugiej stronie.

Olivia poczuła, jakby coś wybiło jej wiatr z płuc, gdy nawiązała kontakt wzrokowy z głupio niebieskimi oczami Alexandra.

Jedną ręką trzymał się krawędzi drzwi, a jego wyższa klatka górowała nad nią, gdy się do niej nachylał.

Jego biała koszulka rozpięta na szerokiej klatce piersiowej przyprawiała ją o mrowienie aż do palców u stóp.

Wspomnienia, które ostatnio zalały jej umysł, były wciąż świeże i to było cholernie niesprawiedliwe.

Gdy zimne powietrze z zewnątrz wkradło się do jej mieszkania, stała się trochę zbyt świadoma tego, jak bardzo jest naga i mokra.

Ale słowa nigdy nie przeszły jej przez usta.

– Musisz popracować nad swoim nosem, Livy.

Sposób, w jaki to przezwisko przetoczyło się przez jego język, sprawił, że kolana się pod nią ugięły. – C…co?

Dotknął jej nosa palcem wskazującym, trącając ją, jakby była cholernym kotem. – Powinnaś wiedzieć, że to ja jestem po drugiej stronie tych drzwi. Czy może twój mały przyjaciel niczego cię nie nauczył?

Trudno było przegapić nutę wściekłości zabarwiającą jego głos, gdy wypowiedział słowo przyjaciel. Nigdy nie poznał Willa. Jak mógł go tak bardzo nienawidzić?
Jeśli w ogóle, to czy nie powinien lubić Willa domyślnie za uratowanie jej życia? Gdyby nie żyła, jak mógłby teraz ją tak cholernie drażnić?

– To, co Will i ja robimy razem, to nie twój interes – powiedziała, zaciskając ręcznik mocniej wokół ciała. Jego oczy nie opuściły jej od momentu, gdy otworzyła drzwi.

Jego spojrzenie sprawiło, że zarumieniła się na głęboki czerwony kolor, a gorąco nie opuszczał jej twarzy.

Pół godziny temu była gotowa doprowadzić się do orgazmu, myśląc o nim, a teraz on stał przed nią.

To nie było tak, że chciała o nim myśleć.

Nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Jedyne, czego pragnęła, to cofnąć się w czasie i uciec ze szpitala w chwili, gdy zorientowała się, że jest tam alfa.

Wtedy nie byłaby w tym cholernym bałaganie.

– Zaprosisz mnie do środka?

– Nie.

Gdy się zaśmiał, jego głowa zwisała nisko, a jego podbródek zanurzył się w jego klatce piersiowej. – To ty mnie tu zaprosiłaś.

Ona zmarszczyła brwi. – Słucham? Nie zaprosiłem cię.

Podniósł swój telefon, pokazując jej SMS-a, którego od niej otrzymał.Cholera. Cholera. Cholera. Stopy spotykają się z ustami – czy też w tym przypadku palce spotykają się z ustami? Nie powinna była tego wysyłać.
Tyle by mu dała, ale i tak. Gdyby jej nie prześladował, przestałaby o nim myśleć. Pewnie robił jakieś alfa rzeczy.

– I dla ciebie słowa "wynoś się" oznaczają "proszę, wpadnij"?

– Oznaczają, że myślałaś o mnie.

Nie mylił się, ale nie musiał tego wiedzieć. Jego ego było wystarczająco duże i nie potrzebowało dodatkowej pomocy.

– To znaczy, że nie chcę, żebyś mnie prześladował albo przychodził tutaj. Nie znasz mnie.

– Staram się poznać, ale mi nie pozwalasz.

– Dlaczego?

– Już ci mówiłem. Chcę cię mieć w moim stadzie.

– A ja chcę, żebyś zniknął z mojego życia.

Potrząsnął swoim telefonem, jakby potrzebował jeszcze utrzeć jej nosa dowodami.

– Więc dlaczego wysłałaś do mnie SMS-a?

Zwolnił ramę drzwi z uścisku i zrobił krok do przodu.

Był jedną nogą na korytarzu, a jedną nogą w jej mieszkaniu. – Nie wysłałem ci wiadomości. Nie byłem w pobliżu. Byłem bardzo grzecznym chłopcem.

Jej dolna warga zadrżała, gdy jego przytłaczająca męska obecność owinęła się wokół niej jak wygodny, ciepły koc. Coś w sposobie, w jaki to powiedział, sprawiło, że miała ochotę poocierać nogami o siebie.

– Jesteś w mojej głowie.

Alexander uśmiechnął się. – Podoba mi się to.

Szlag by to trafił. To nie szło tak, jak zamierzała. – To nie jest… nie to mam na myśli…

Poruszał się szybko – zbyt szybko, by mogła go zatrzymać.

Wykorzystał ich obecną pozycję na swoją korzyść. Przycisnął się do niej, aż jej plecy uderzyły o otwarte drzwi. Jedną rękę miał na jej biodrze, a drugą przycisnął do drzwi. Była uwięziona.

– Czy myślisz o tym, jak dotykałem cię tamtej nocy?

Jego usta były przy jej uchu, jego ciepły oddech łaskotał rozgrzane ciało. Pamiętała, jak smakowały jego usta, jak odczuwała jego dotyk.

– Bo ja często o tym myślę.

W jej głowie rozległ się alarm, który kazał jej uciekać, tak jak zrobiła to tamtej nocy. Ledwo zdołała przełknąć, jej gardło wyschło i się zacisnęło.

To nie czas Gorąca, nie jesteś w rui, Olivia. Weź się, kurwa, w garść.
Musiała wziąć głęboki oddech, by przypomnieć sobie o swoim człowieczeństwie. Ale on tak ładnie pachnie. O nie, nie potrzebowała swojego wilka do pomocy. Nie chciała tego. To dlaczego się nie ruszasz?

– Myślałaś o mnie? Pod prysznicem? – jego palec wskazujący zahaczył o jej ręcznik i szarpnął go lekko.

Słowa przeszyły ją na wskroś i przez sekundę myślała, że ugną się jej kolana.

Ostatnim razem było łatwiej; dzielił ich stół.

Byli tam ludzie. Teraz byli sami.

Jego ręce były na niej, jego usta były o centymetry od jej skóry, a pochylenie się do niego byłoby takie proste...

Tylko że on był diabłem. Był potworem.

Bezdusznym draniem, który prawdopodobnie zabiłby ją, gdy tylko by z nią skończył.

Prawda?

– Nie.

– Kłamiesz – powiedział, zanim się roześmiał. – Chcesz wiedzieć, skąd wiem? – stuknął ją własnym nosem.

– Mogę wyczuć, jak bardzo mnie teraz pragniesz.

Jej oczy rozszerzyły się, a ona odwróciła głowę, aby dać mu do wiwatu. Tyle że to był błąd. Teraz jej usta były blisko niego i praktycznie mogła poczuć jego wargi na sobie. – Odejdź – wyszeptała.

Nie oddychaj, nie myśl. Gdyby o tym pomyślała, mogłaby odwrócić się jeszcze trochę, a to byłby bardzo zły pomysł.

Mogła poczuć ciepło jego ust, gdy jego wargi się rozeszły.

– Czy to jest to, czego naprawdę chcesz Livy?

– Olivia. Mam na imię Olivia – odpowiedziała, ale jej słowa nie znaczyły nic więcej niż szmer.

– Bardziej podoba mi się Livy.

Zetknął swoje usta z jej wargami, a ona zapomniała jak oddychać. Uciekaj.

To było to, co powinna zrobić. Ale ona stała tam, jak posąg.

Łzy napłynęły do jej oczu, a beznadzieja wypełniła jej klatkę piersiową jak ciemność, która ją przygniotła. Nie powinna go chcieć.

Nie powinna chcieć niczego z tego, ale jej ciało reagowało na jego, jakby było stworzone dla niego.

– P… proszę.

Błagała.

Błagała tego człowieka, żeby odszedł, bo nie miała siły, żeby odejść od niego po raz drugi. Will miał rację; oni byli potworami. On czerpał z tego przyjemność. Cieszył się jej cierpieniem. Czerpał radość z torturowania jej.

Uprzejmy człowiek zostawiłby ją w spokoju. On nie był uprzejmy.

Olivia zamknęła oczy, czekając, aż przedłuży jej tortury, ale nic nie przychodziło.

Słyszała, jak sekundy mijają w jej głowie, jej serce biło w piersi, ale nadal nic. Jej zęby zatopiły się w dolnej wardze, gdy odważyła się otworzyć oczy.

Myślała, że będzie wpatrywać się w te jego niebieskie oczy, ale się myliła. On... wycofał się? Jego uścisk na jej biodrze pozostał, ale zwiększył dystans między ich ciałami. Czekaj… Co?

– Zawrzyjmy umowę.

– Co?

– Jutro. Odbiorę cię o 13:00. Pojedziesz ze mną. Bez zbędnych pytań.

– Dlaczego miałbym to zrobić?

– Bo jeśli powiesz "tak", odejdę.

Tak, słyszała to już wcześniej.

Tak, a potem do niego napisałaś. Okej, nie potrzebowała własnych myśli, które byłyby przeciwko niej. Sama robiła wystarczająco dobrą robotę w tej kwestii. – A jeśli powiem nie?

– Będę trzymać cię przypartą do tej ściany i zrobię wszystko, o czym śniłaś.

Ach. Nie mylił się. Ona nie śniła o nim.
Wszystkie jej myśli pojawiały się, gdy była całkowicie obudzona – nie, żeby to czyniło sytuację lepszą, ale... – Nie śniłam o tobie.

– Dobrze – powiedział, kąciki jego ust drgają w uśmiechu.

– Wszystko, o czym fantazjowałaś.

Prawie zaakceptowała swój los, była niewolnicą własnego ciała, wilka wyjącego w jej wnętrzu. Gdyby popchnął ją dalej, uciekłaby? Gdzie by się udała?

Czy pobiegłaby ulicą w ręczniku? Czy poddałaby się mu?

– Przyprowadzisz mnie z powrotem?

Dom wariatów. Tam było jej miejsce, jeśli w ogóle rozważała przyjęcie tej propozycji.

Za każdym razem, gdy go widziała, spadała jeszcze bardziej w dół króliczej nory. Dystans. To było to, czego potrzebowała.

– Jeśli to nadal jest to, czego chcesz to tak.

– I mam ci wierzyć?

– Tak.

Nie powinna.

On był wszystkim, czego nie chciała. Olivia łamała sobie głowę, próbując wymyślić kłamstwo, które jej powiedział i jak na razie? Nie mogła. To nie czyniło go dobrym.

Nie wymazało tego, kim był, ale sprawiło, że trudno było zwalczyć potrzebę, która rosła w jej piersi.

– Więc jak będzie, Livy? Przelecenie cię do utraty zmysłów, przypartą do drzwi na oczach wszystkich sąsiadów, czy mała wycieczka ze mną?

Jego nos muskał skórę jej gardła. – Chcesz jechać ze mną. Chcesz to zrobić.

Jego słowa uderzyły ją jak tona cegieł.

Jej ciało zamarło, a jego słowa krążyły w jej głowie, więc odpowiedziała bez zastanowienia. – Tak. To nie była ona.

To nie pochodziło od niej. Ale jej mózg nie pozwolił jej zrobić nic innego. Chciał, żeby się z nim zgodziła.

Nie było tam, i czuła, że może to powiedzieć, ale zamiast tego pojawiło się "tak".

Śmiał się, jakby to był znany mu dowcip, podczas gdy ona pozostawała w nieświadomości. – Do zobaczenia jutro, Livy.

Gdy Alexander odsunął się od niej, całe powietrze wróciło do jej płuc, gdy w końcu wzięła wdech. Czy ona wstrzymywała oddech?

– Załóż sukienkę.

Jej usta brzęczały, mrowiąc od wrażenia, którego niedane im było doświadczyć ponownie. – Dlaczego? – wykrztusiła.

– Lubię je – odpowiedział z przymrużeniem oka.

I to było wszystko, co powiedział, zanim zniknął z jej pola widzenia.

Tak szybko jak wszedł do jej mieszkania, tak szybko zniknął. Podniosła rękę do piersi i chwyciła ręcznik, który groził upadkiem i kałużą u jej stóp. Zgodziła się na jego propozycję po raz drugi.

Dlaczego nie mogła mu odmówić?

Dlaczego jego słowa nad nią panowały?

Przekonywał ją, że jej nie nie było właściwą odpowiedzią.

Potrząsnęła głową. To nie miało znaczenia. Jego już nie było. Odszedł, więc ona wygrała.

A jutro?

Może się pieprzyć. Nigdzie się z nim nie wybierała.

Continue to the next chapter of Nieprzejednane gorąco

Odkryj Galateę

Królowa LykanówSkarb wśród narzędziOpuszczona i jej alfaDla niej ryzyko, dla niego nieboCEO to mój współlokator

Najnowsze publikacje

Mason Spin-off: ImpulsTrzy. Liczba idealna: Złoto i bielDuchy ŚwiątW łóżku z wampiremCukierek albo psikus