Laura B.L.
NALA
– Ja byłam tu pierwsza.
Nieznajomy miał surowy i obojętny wyraz twarzy. – Cóż, nie mogę tego wiedzieć na pewno. Odkąd tu jestem, nie widziałem cię aż do teraz.
– Możesz być jednym z tych zboczeńców z obozu, który mnie śledził, widział, jak się rozbieram i wszedł za mną do wody. Korzystając z okazji.
Jego wyraz twarzy stał się jeszcze zimniejszy i bardziej napięty. Jego wzrok powędrował na moją twarz i w dół, na moje ciało.
Ciemność wody w nocy sprawiła, że nie było widać moich piersi, więc nie uważałam za konieczne zakrywanie ich ramionami.
– Czy podoba ci się to, co widzisz? – zapytałam go ze śmiałością, którą z trudem w sobie rozpoznałam.
Bliskość tej bestii była przytłaczająca i powinnam czuć się onieśmielona, a nie próbować go zastraszyć.
Na jego twarzy pojawił się pogardliwy uśmiech. Ten człowiek nie był zwykłym człowiekiem.
Dominacja i władza promieniowały z jego ciała niczym dzikie fale szalejącego oceanu rozbijające się o kamienne bariery, domagając się przejścia.
– Wręcz przeciwnie. Patrząc na ciebie, widzę, że nie jesteś wystarczająco piękna, by mnie skusić. A poza tym wiedźmy nie są w moim typie. – Wraz ze swoją arogancją wyszedł ze stawu i zniknął.
Ale co do diabła? Jaka ja byłam głupia? Ten dupek rzucił to na mnie, a ja zamiast odpowiedzieć mu czymś mądrzejszym, milczałam jak idiotka?
Wiedźma? Nie jestem czarownicą. Jestem wilkołakiem. Przysięgam, że jeśli jeszcze kiedyś na niego wpadnę, powiem mu, jakim jest aroganckim dupkiem i brutalem.
***
Słońce wzeszło, a wraz z nim nadszedł dzień gry. Po przebudzeniu wyszłyśmy z siostrą z namiotu i udałyśmy się do punktu żywieniowego.
Kiedy dotarłyśmy na miejsce, zastałyśmy chleb, mięso, ser i kilka odmian owoców, ułożonych chaotycznie na kilku prostokątnych drewnianych stołach, które wyglądały na stare i zniszczone.
Stoły mogły pomieścić co najmniej dwadzieścia osób. Wzięłyśmy jeden z płaskich ciemnobrązowych ceramicznych talerzy oraz kilka drewnianych łyżek i zaczęłyśmy wybierać małe kawałki mięsa, sera i chleba.
Próbowałyśmy usiąść na małych kłodach, które służyły za krzesła, ale wszystkie były zajęte. W końcu usiadłyśmy na trawie, z dala od stołów.
Gdy jadłyśmy pozostałe z poprzedniego dnia kawałki mięsa dzika, podszedł do nas wiking, ten sam który nas wcześniej niepokoił.
– Co teraz? – usłyszałam poirytowany głos mojej siostry.
– Co się stało, czarownico? – odparł wiking z psotnym uśmiechem.
– Czego teraz chcesz? Nie masz żadnych innych kobiet, którym chciałabyś zawracać głowę swoją obecnością?
Wiking roześmiał się na jej słowa. – Pewnego dnia ogrzejesz moje łóżko.
Wydawało się dziwne, że ten jaskiniowiec tak nagle zmienił nastrój w stosunku do Maeve.
– Słuchaj uważnie, bo już mi przeszkadzasz: jeśli ogrzeję twoje łóżko, to tylko w twoich snach, i uważaj, żebym do nich nie weszła i nie sprawiła, że doświadczysz bólu obudzenia się jako eunuch.
– Jesteś tylko przebranym, obelżywym, niegrzecznym idiotą. Może i jestem czarownicą, ale przynajmniej nie jestem tak odrażająca jak ty – zakończyła, patrząc na niego tak zimno, że aż było to onieśmielające.
Czy to moja siostra? Nigdy nie słyszałam, żeby powiedziała komuś tak ostre słowa. Wiking po raz pierwszy zaniemówił.
Nie wyglądał już jak głupiec, ale jak ktoś, komu zrobiło się przykro. Stał tam jeszcze przez kilka sekund, wpatrując się w Maeve, a potem zniknął.
Żadna z nas nic nie powiedziała, po prostu skończyłyśmy jeść i udałyśmy się do miejsca, gdzie Hado miał zebrać zawodników, aby wyjaśnić zasady gry.
Siedzieliśmy we czwórkę przy jednym ze stołów, gdzie podawano jedzenie, nieco z dala od tłumu oczekującego na ogłoszenie zasad gry.
Z tego miejsca, siedząc na pniu, podziwiałam stroje i style noszone przez mężczyzn i kobiety.
Wiele kobiet miało ekstrawaganckie, zaplecione w warkocze fryzury. Wyglądały jak wojowniczki gotowe do ataku. Inne nosiły stroje, które podkreślały ich kobiece atrybuty.
Z kolei wielu mężczyzn ubranych było w białe wełniane tuniki, skórzane kamizelki i brązowe skórzane spodnie. Prawie wszyscy mieli ogoloną część głowy.
Ukradkiem próbowałam odnaleźć tego drania z wczorajszego wieczoru.
Chociaż wmawiałam sobie, że nie warto myśleć o tym, co ten kutas mi powiedział, nie mogłam przestać myśleć o słowach, które przygotowałam dla niego, gdybym ponownie go spotkała.
Mój ojciec wskazał na mężczyznę, który szedł w kierunku tłumu. – To jest Hado – powiedział.
Hado był przystojnym mężczyzną. Z tego miejsca mogłam dostrzec kilka jego sztywnych mięśni i mocno zbudowane plecy pod tymi wszystkimi śmiesznymi, średniowiecznymi ubraniami.
Był wysokim mężczyzną. Będąc już w okolicy, Hado wspiął się na beczkę z piwem, aby zwrócić na siebie uwagę.
– Dzień dobry wszystkim – zaczął.
– Jak wiecie, dziś jest dzień polowania. Wielu z was już wie, jak to działa. Mężczyźni muszą ścigać i polować na kobiety. Zabawa będzie trwała około czterech godzin i rozpocznie się przed zachodem słońca.
– Zwycięży ta wilczyca, która wróci sama przed upływem czterech godzin lub pod koniec czasu polowania. Kiedy usłyszycie róg, będzie to sygnał dla kobiet, aby zaczęły uciekać.
– Będą miały pięć minut przewagi. Po upływie tych pięciu minut ponownie usłyszycie róg. To będzie sygnał dla samców, by rozpoczęli polowanie.
– Proszę. Co za okropna gra. Ci ludzie to neandertalczycy, a te kobiety – jak mogą brać udział w czymś takim? To oczerniające. – Mój wilk się ujawnił.
– Wiem, prawda? – odpowiedziałam.
– Wilkołaki musicie pamiętać, że nie żyjemy już w starych tradycjach. Spędzisz tylko jedną noc z kobietą, którą złapiesz. Każde użycie przemocy wobec kobiety będzie karane natychmiastową śmiercią.
– Jeśli chodzi o was, kobiety, jeśli weźmiecie udział w konkursie, pamiętajcie o konsekwencjach. Pamiętajcie, że podpisując się swoim imieniem, wyrażacie swoją zgodę.
Wow, już czuję się lepiej – pomyślałam ironicznie, gdy usłyszałam, że nie żyjemy w starych tradycjach.
– Teraz wymienię imiona kobiet, które wezmą udział w konkursie.
Hado zaczął je wszystkie przywoływać, podczas gdy ja nalewałam sobie miodu pitnego, który koniec końców nie smakował tak źle.
– Noira z Piekielnego Stada, Tara z Karmazynowego Stada, Maeve Dawler i Nala Dawler z Krainy Mieszańców.
– Skoro wszystko zostało już wyjaśnione, przygotujcie się i udajcie się do wejścia do lasu, aby się przebrać – zakończył Hado, schodząc z beczki.
Cała nasza czwórka była zszokowana, gdy usłyszeliśmy nasze imiona.
Nie, nie, nie, to nie może się dziać naprawdę.
Musiała zajść jakaś pomyłka. Wstałam bez zastanowienia i podeszłam do Hado.
– Przepraszam, ale zaszła jakaś pomyłka – powiedziałam.
– Co masz na myśli? – odpowiedział Hado.
– Nie podpisałyśmy się tam swoimi nazwiskami.
Kiedy Hado zauważył obecność mojego ojca, powiedział: – Dobrze, chodźcie ze mną. Zobaczmy dokument, który podpisałyście. Jeśli podpisy nie są wasze, nie będziecie musiały brać udziału.
Przytaknęliśmy i poszliśmy za nim do jego namiotu. Hado wziął dwa dokumenty i podał je nam, zapytał: – Czy to są wasze podpisy?
Nie wiedziałam, co powiedzieć. To był mój podpis, a sądząc po minie mojej siostry, jej podpis również należał do niej.
– Tak, ale ja tego nie podpisałam.
Jak to możliwe, że nasze podpisy są na tych dokumentach?
– Proszę posłuchać, panno Dawler, wasze podpisy są tutaj. Niestety, nie mogę nic dla pań zrobić.
– Beto Hado – zaczął mój ojciec. – To niemożliwe, że moje córki wyraziły na to zgodę. Proszę, czy możesz je zdyskwalifikować?
– Przykro mi, Dariousie. Takie są zasady.
Dobrze, więc skoro takie są zasady, to uciekniemy stąd przed rozpoczęciem gry.
Hado, jakby odgadując moje myśli, dodał: – Nie myślcie o ucieczce, nasi ludzie pilnują całego obwodu.
– Hado, proszę cię. To moje córki – błagała matka.
Hado spojrzał na nas ze współczuciem i westchnął.
– Naprawdę nie mogę nic zrobić, Elenor. Posłuchaj, mogę ci tylko powiedzieć, że masz córkę czarownicę, a druga jest wilczycą. Niech dziewczyny użyją swoich sztuczek, żeby uciec, jeśli wiesz, o co mi chodzi.
Oczywiście. Wiedzieliśmy, że abyśmy miały szansę się przed tym uchronić, będziemy musiały użyć mocy Maeve.