Galatea logo
Galatea logobyInkitt logo
Uzyskaj nieograniczony dostęp
Kategorie
Zaloguj się
  • Strona główna
  • Kategorie
  • Listy
  • Zaloguj się
  • Uzyskaj nieograniczony dostęp
  • Pomoc
Galatea Logo
ListyPomoc
Wilkołaki
Mafia
Miliarderzy
Romans z dręczycielem
Slow Burn
Od wrogów do kochanków
Paranormalne i fantastyczne
Ostre
Sports
College
Druga szansa
Zobacz wszystkie kategorie
Ocena 4,6 w App Store
Warunki korzystania z usługiPrywatnośćImprint
/images/icons/facebook.svg/images/icons/instagram.svg/images/icons/tiktok.svg
Cover image for Trzy. Liczba idealna

Trzy. Liczba idealna

Droga do domu

Ethan

Będąc sobą, jak zwykle, usta Madison wykrzywiły się w szczęśliwy, pełen ulgi uśmiech.

Jednak pomysł spotkania się z jej braćmi i jej najlepszym przyjacielem pomaga temu uśmiechowi jeszcze bardziej rozbłysnąć i urosnąć tak bardzo, że jej dołeczek postanawia pokazać się i nadać jej tym samym zbyt słodki wyraz.

– Naprawdę, Ethan?! – mruczy w momencie, gdy palec wskazujący Ethana uderza prosto w jej dołeczek, ale nawet irytacja w jej tonie wydaje się być dla niego zabawna.

– Wiesz, że nie mogę się oprzeć – odpowiada po prostu, wzruszając ramionami i uśmiechając się do niej jeszcze raz, zanim spojrzy z powrotem na drogę.

– Poza tym, to jesteś zabawna, kiedy jesteś zirytowana... Nic się w tym nie zmieniło.

W rzeczywistości wygląda całkiem inaczej, urosła. Zdecydowanie nie jest już tą samą nieśmiałą, momentami irytującą małą dziewczynką, która wyjechała do collegu trzy lata temu.

Wydaje się raczej ulepszoną wersją tego: młodą kobietą.

Ale dlaczego mnie to teraz dziwi?

Nie jest pewien, ale zakłopotanie na jego twarzy wydaje się być całkiem jasne.

– Co to za spojrzenie?! – to, jak Madison zwracała uwagę na szczegóły wcale się nie zmieniło. – I...w każdym razie, jak to się stało, że musiałeś po mnie przyjechać i mnie odebrać?

– Nijak, po prostu o tym pomyślałem – odpowiada, patrząc z powrotem na ulicę przed spojrzeniem na nią przez chwilę.

– Cóż, zarówno Liam, jak i Ezra utknęli w pracy. Nowa siłownia miała być gotowa do otwarcia jutro, ale coś stało się z basenem, więc wszyscy musieli zostać na miejscu, aby rozwiązać problem...

– A ponieważ w grę wchodzą pieniądze, to wysłali też Leviego po jakąś poradę prawną. Jeden prawnik wystarczył, więc oto jestem.

Wspomnienie imienia Leviego na pewno wywołało nowy uśmiech na twarzy Madison; jednak jej wyraz twarzy nie wyglądał jeszcze na zadowolony.

– Jesteś aż tak zdenerwowana tym, że to ja tu przyszedłem? – jego niski głos tylko sprawia, że brzmi bardziej pociągająco, ale jak zwykle brzmi też na drażniący, którym jest.

– Hmm, nieee... To znaczy, mogło być gorzej, tak myślę.

– Tak? Jak to?

– Mm… no nie wiem, może oba złe bliźniaki?!

Jej marszczący się wyraz nie robi roboty i w jakiś sposób zadziwia go jeszcze bardziej.

– Myślisz? Myślę, że to by ci się mogło spodobać...

Bardzo lubi się z nią przedrzeźniać.

Oczy Madison nie opuszczają jego rysów ani na chwilę i dlatego może docenić to, jak jego uśmiech zmienia się w uśmieszek, który ma coś do ukrycia.

Ale kiedy Madison przesuwa się w swoim fotelu, tak, żeby było jej wygodniej, na chwilę za długo zatrzymuje też wzrok na jego oczach.

Ich wspólne spojrzenie jest trudne do wytłumaczenia, ale sposób, w jaki reaguje jej ciało, gdy jej mózg w końcu myśli o byciu sam na sam z chłopakiem, jest zaskakująco destabilizujący.

Jej własne myśli wywołują u niej rumieniec, a Ethan zdaje się to zauważać, ale o dziwo nic nie mówi.

Wcześniej pewnie zwróciłby na to uwagę, ale teraz tego nie robi. To jeden z powodów dla których, przed tą chwilą, uważała bycie sam na sam z nimi dwoma za torturę.

Teraz brzmi to jednak bardzo ekscytująco.

– Spędziłam z tobą o wiele za dużo czasu sam na sam, żeby myśleć o tym jako o czymś, co mogłabym polubić...

Kłamstwa nigdy nie były jedną z jej najmocniejszych umiejętności, ale próbowanie nigdy nikogo nie zabiło.

– Ojej, nie byliśmy tacy źli... A tak poza tym, to twoi bracia ufali nam bardziej niż niańkom.

Tak właściwie to nigdy nie miała niani, nawet jeśli jej rodziców nigdy nie było w domu.

I tak, to prawda, że ufali im najbardziej, nie tylko dlatego, że są w zasadzie braćmi rozdzielonymi po urodzeniu i siedem lat starszymi od Madison, ale także z powodu więzi, jaka ich łączyła.

Zresztą, w ich samotnych chwilach nie wszystko było aż tak dokuczliwe i złe.

Zdarzało się, że bliźniacy nauczyli ją kilku przydatnych rzeczy, gdy braci nie było, głównie wtedy, gdy była nastolatką.

– Myślę, że gdyby moi bracia wiedzieli dokładnie, jak się mną opiekowaliście w tamtych czasach, to pewnie nie pozwoliliby wam się już do mnie zbliżać.

– Oj, daj spokój, mieliśmy tyle zabawy! Nie możesz zaprzeczyć temu, że...

– Zabawy? Nazywam cię złym bliźniakiem nie bez powodu... Nie zapominaj o tym, że przez was dwóch wszyscy chłopcy, których lubiłam, uciekali ode mnie...

– No, już nie przesadzaj, robiliśmy to dla ciebie! Ci chłopcy nie byli dla ciebie odpowiedni...

– Jasne. A wiedzieliście to skąd?

– Po prostu wiedzieliśmy.

– Cóż… dzięki wam… zobaczcie sami, gdzie teraz jestem...

– Gdzie teraz jesteś? – mruczy, prawie szeptem, patrząc na nią przez ułamek sekundy.

To pytanie jednak brzmi na głębsze, niż się wydaje, i przyprawia Madison o dreszcze.

Jak wiele wie?

– Co u niego? Levia? – pyta, zmieniając całkowicie temat. Nie będzie rozmawiać z nim o stanie swojego dziewictwa. – Przestaliście mnie odwiedzać po drugim roku...

– Ale dzwoniliśmy codziennie. Poza tym chłopcy uciekliby jeszcze dalej, gdybyśmy nadal cię odwiedzali.

Małe westchnienie ucieka z jego ust, a jego umysł uderza w ciemny punkt, ale zanim jego oczy mogą go zdradzić, on uśmiecha się po raz kolejny.

– U Levia jest tak w porządku, jak tylko może być, choć jest też kutasem… ale zdecydowanie jest szczęśliwy, że wracasz.

– Tak… jasne. Lepsze to niż nic, prawda? – jej słodycz też się nie zmieniła. – Czy on nadal jest z tą blondynką?

Ziewnięcie ucieka z jej ust, gdy mówi, i, zakrywając usta, opiera głowę o okno.

– Nie, dzięki Bogu... Znasz nas, nie lubimy wchodzić w długie relacje.

– W długie związki… – kolejne ziewnięcie, ale Ethan nie wydaje się być tym zmartwiony.

– Owszem – odpowiada i patrzy na nią, gdy prowadzi. Wygląda na to, że jest dość zmęczona.

Niewiele trzeba, aby po kilku minutach ciszy zapadła w sen. Patrzenie jak zasypia zawsze było dość relaksujące, i jest tak również teraz.

Jedyna różnica polega na tym, że ona nie wygląda już jak dziecko.

Że nie ma już siedemnastu lat. Właściwie, to uderzyło go to już w momencie, gdy wszedł dziś do jej pokoju.

Gdy miała na sobie to ubranie – krótką, luźną sukienkę z głębokim dekoltem – łatwo uświadomił sobie kilka rzeczy: jej rysy są rysami młodej kobiety, a jej ciało jest ładnie wypełnione we wszystkich, idealnych miejscach.

Jej sukienka pokazuje, że jej piersi są teraz pełne, okrągłe i jędrne, podobnie jak jej tyłek, podczas gdy jej brzuch jest idealnie płaski.

Jej nogi, niesamowicie długie, są tak stonowane i smukłe, jak tylko mogą być, a jej naturalna opalenizna tylko sprawia, że wyglądają na jeszcze bardziej zdefiniowane i pożądane.

O tym, że była naturalną pięknością wiedzieli wszyscy, ale rutyna jej ćwiczeń na pewno pomogła.

– Jezu… – warknął niskim szeptem, przeklinając siebie.

Z pewnością nie powinien tak na nią reagować, w każdym razie nie teraz.

Zimny łyk wody wydaje się brzmieć bardzo dobrze. Przyda się, żeby pozbyć się tych myśli, więc, chowając to, co widać w jego spodniach powoli rozciąga się, aby dotrzeć do schowka, gdzie ją trzyma.

Będąc w poruszającym się samochodzie nie tak łatwo jednak po nią sięgnąć, i tak, nieumyślnie, podczas wycofywania się, szturcha butelką o nogi Madison, wywołując u niej na sekundę drżenie, podczas gdy ta wciąż śpi.

Obraz, jaki uzyskuje, gdy Madison lekko przechyla głowę, jest dość szczególny: jej policzki są zarumienione od gorąca, a usta lekko rozchylone.

Jej oczy zdają się poruszać, a drobne odgłosy, które wydaje, brzmią równie dobrze.

Zajmuje jej tak naprawdę jedynie kilka minut, aby otworzyć oczy, ale kiedy to robi i szuka jego oczu, to jej oczy wyglądają jeszcze jaśniej.

– Mm… przepraszam...zasnęłam – szepcze swoim zachrypniętym głosem. Woda w tej butelce wydaje się sprawiać, że ona też jest spragniona.

– Nie martw się, śpij, Kruszyno... Wyglądałaś na dość zmęczoną.

– Mm… byłam. Mogę? – mamrocze, regulując siedzenie podczas marszczenia jej idealnej brwi i wskazując na wodę, wciąż wyraźnie senna.

– Proszę – odpowiada, podając jej butelkę i osuszając usta grzbietem dłoni. Spogląda z powrotem na drogę. – I tak jesteśmy już prawie w domu.

– Już? Jak długo spałam?

– Prawie cztery godziny.

– Cholera. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że byłam aż tak zmęczona...

– W porządku. Domyślam się, że miałaś do zrobienia wiele rzeczy. Oprócz uprawiania seksu, oczywiście.

Zadowolony wygląd na jego twarzy sprawia, że Madison marszczy obie brwi i, korzystając z jego jazdy, uderza go w ramię, zanim pokaże mu środkowy palec.

– Wiesz, nie każdy lubi pieprzyć się jak króliki.

– Jestem pewien, że to tylko dlatego, że nie znalazłaś jeszcze żadnych dobrych… narzędzi.

– Nieważne... Czy chłopaki są w domu?

Ona próbuje ponownie zmienić temat – naprawdę nie chce tego, aby wiedział, że, szczerze mówiąc, nadal jest dziewicą.

– Hm… nie jestem pewien. Powinni być już w domu.

– Ok… – odpowiada.

Pochylając się do przodu tak, aby wziąć swoje torby z podłogi, ramiączka spadają z jej ramion, pozostawiając jej lewą pierś całkowicie na pokaz, ponieważ jest ona zakryta tylko przez jej koronkowy stanik.

– Um… – wydawało się, że warknął, ale nie mówiąc nic, po prostu wyciąga rękę i palcem wskazującym chwyta ramiączka jej sukienki, ściągając je z powrotem na jej ramię.

Kontakt jego zimnego palca z jej ciepłą skórą sprawia, że sapie, a kiedy świadomość, że jest na pełnym pokazie uderza ją, rumieni się jeszcze raz.

– Uh... Dzięki.

Kątem oka zerka na niego i dopiero wtedy, gdy znów się dostosowuje, dostrzega jego wypukłość.

Widok, który sprawia, że mocno ściska nogi razem, gdy nowe uczucie ogarnia jej ciało.

Na szczęście dla niej nie musi o tym myśleć, bo Ethan właśnie wjeżdża na podjazd. Widok jej domu sprawił, że na razie o tym zapomniała.

– Szczęśliwa? – pyta, łapiąc uśmiech rozjaśniający jej twarz.

– Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo...

– No to wchodzimy.

I zatrzymując samochód z jeszcze jednym spojrzeniem w jej kierunku, Ethan wyskakuje z niego prędko, a Madison podąża za nim.

Zajmuje im ponad dziesięć minut, aby wziąć z samochodu wszystkie jej rzeczy, a kiedy już skończą, to oboje wyglądają tak, jakby strzelił w nich piorun.

– Dzięki za pomoc, Ethan.

– Jasne, nie ma problemu, Kruszyno. Muszę iść i spotkać się z chłopakami, ale wszyscy będziemy z powrotem na kolację.

– Przepraszam za to, że zasnęłam.

– Nie szkodzi. Następnym razem upewnię się co do tego, że będziesz obudzona.

Cokolwiek ma na myśli ona nie wydaje się tego rozumieć, i owijając ramiona wokół jego doskonałej, twardej talii, opiera przez minutę głowę na jego piersi.

– Zrobię wtedy kolację... W ramach podziękowania.

– Brzmi dobrze... Twoje ręce zawsze były magiczne.

Odciągając się, przechyla głowę tylko na tyle, by spojrzeć na dom. – Tak dobrze jest być w domu. Tęskniłam za nim...

– A czy tęskniłaś za nami?

Przewracając oczami cofa się, odwraca na pięcie i dociera do swoich drzwi.

Nie daje mu odpowiedzi. Jednak uśmiech, który posyła w jego stronę, wygląda na odpowiedź – pozytywną – i z jeszcze jednym spojrzeniem wchodzi do środka, gotowa zacząć od nowa.

Continue to the next chapter of Trzy. Liczba idealna

Odkryj Galateę

Splątane umysłyAlfa MileniumKrólowa LykanówMoje rozproszenieNa końcu świata

Najnowsze publikacje

Mason Spin-off: ImpulsTrzy. Liczba idealna: Złoto i bielDuchy ŚwiątW łóżku z wampiremCukierek albo psikus