
Myśli krążą w mojej głowie jak pełna udręki melodia, gdy uderzam pięściami w worek treningowy na siłowni. Każdy cios przepełniony jest wściekłością i rozczarowaniem. Worek to ja, a ja karzę siebie za bycie idiotką.
Mogliśmy porozmawiać o tym jak dorośli, ale nie, zachowałam się jak dziecko, unikałam go przez kilka dni, a potem, przy pierwszej okazji, uciekłam przed dorosłością. A im dłużej zwlekam z rozmową na ten temat, tym bardziej niezręcznie będzie ją podjąć, więc udawanie, że to się nigdy nie wydarzyło, może być najlepszą strategią.
Moje usta mrowią od jego zarostu, który poczułam podczas pocałunku i wiem, że nie będę w stanie o tym zapomnieć. Bez względu na to, co zrobię, nie będę w stanie wymazać wspomnienia jego ciepłych, miękkich ust ani zapachu, który wciąż wydaje się na mnie unosić.
Uderzam w worek mocniej, ale pozwalam umysłowi odpłynąć do krainy „co by było gdyby”.
Co by było, gdybym nie uciekła? Co by powiedział? Że to był błąd, jasne. Ale nie jestem w pełni przekonana, czy powiedziałby, że nie powinniśmy robić tego ponownie.
„Uch!” Z okrzykiem rozgoryczenia moim obrzydliwym konfliktem wewnętrznym, uderzam w worek bokserski tak mocno, że odlatuje do tyłu. Gdy wraca na swoją pozycję, robię unik, a moja klatka piersiowa faluje od szalejącej we mnie burzy.
Muszę znaleźć ujście dla tego tornada emocji.
Ciąg niespójnych przekleństw wymyka mi się z ust, gdy rozwijam taśmę wokół kostek i nie przejmuję się, kiedy upada na podłogę. Siadam na ławce, biorę butelkę wody Stanley i upijam duży łyk.
Chłodny płyn zalewa moje gardło i daje odrobinę ulgi rozszalałym myślom. Jestem bliska łez, gdy opieram łokcie na kolanach, więc przesuwam dłońmi po twarzy, pogrążona w żalu, że nie mogę cofnąć czasu i wymazać swoich czynów.
Gdyby tylko było to takie proste.
Kiedy zerkam na zegarek, z niedowierzaniem zauważam, ile czasu minęło. Spędziłam tu więcej czasu niż zwykle, a zbliża się godzina zamknięcia.
W kabinie do przebierania się włączam prysznic i staję pod kaskadą wody, po czym wyobrażam sobie, jak woda zmywa pot z mojego ciała.
Próbuję nie myśleć o Rossim, ale im bardziej się staram, tym trudniej mi opędzić się od myśli o nim. Sposób, w jaki zwrócił się do mnie w klasie, był zaskakująco autorytatywny; sprawił, że ścisnęło mi nogi od tembru, w jakim wypowiedział moje nazwisko.
Gdyby tylko powiedział moje imię.
On… wypowiadający moje imię tym samym tonem… może w innym miejscu… może tutaj, pod tym prysznicem… Tego właśnie teraz pragnę.
Stałby za mną, przemoczony od stóp do głów, ze strumieniami spływającymi po skórze. Byłoby tak gorąco.
Zapominam o otoczeniu i pochłonięta niegrzecznymi fantazjami, znajduję ręką drogę do mojej spuchniętej łechtaczki. Ze świstem wciągam powietrze, gdy muskam wrażliwy pączek i ściskam go na płasko między dwoma palcami.
Ocieram palcami o śliskie wargi sromowe. Kreślę małe kółeczka na łechtaczce i widzę go oczami wyobraźni.
Upojne westchnienie wymyka mi się z ust, gdy wyobrażam sobie, jak trzyma głowę między moimi udami i pieści piersi, co tylko wzmaga we mnie pożądanie.
Fantazjuję o jego palcach penetrujących mnie głęboko, o penisie podążającym wkrótce po nich i o chrapliwym głosie jęczącym mi do ucha. Oddałabym mu się w dowolny sposób, jeśli tylko szeptałby mi sprośne rzeczy i robił sobie dobrze bez zahamowań.
Gdyby poprosił, pozwoliłabym mu zerżnąć mój tyłek. Z radością zostałabym jego dziwką w zamian za przyzwolenie na regularne ujeżdżanie go.
Moje ciało drży, gdy przekręcam łechtaczkę, a napięcie narasta, gdy pieprzę się dwoma palcami drugiej ręki. Dźwięki, które wydaję są brudne i głośne, gdy w głowie rozgrywa mi się scena seksu z nim.
Poruszam palcami w rytm wyimaginowanych pchnięć i pocieram łechtaczkę, tak jak on robi to w mojej fantazji. Ma większe i bardziej szorstkie dłonie ode mnie, więc pracuję nad łechtaczką mocniej, aż drżę od narastającej przyjemności.
Nigdy by go nie zaakceptowali – zwłaszcza jeśli zostałby zwolniony za związanie się ze mną.
Stękam i zmieniam prysznic z gorącego na zimny, by lodowata woda schłodziła moje myśli, po czym osuszam się, ubieram i przygotowuję do powrotu do domu.
Na ulicach jest już ciemno i cicho, a gdy stawiam pierwsze kroki na chodniku, nocne powietrze szczypie mnie w skórę i przykleja do twarzy kosmyki włosów, które wymknęły mi się z koka.
Siłownia znajduje się w odległości spaceru od mojego domu, więc nie zawracałam sobie głowy wezwaniem taksówki, ale nigdy wcześniej nie wyszłam tak późno. Niepokój gryzie mnie w klatkę piersiową chociaż dobrze znam okolicę, a moją uwagę rozpraszają myśli o Dimitrim.
Jaki jest przystojny, jak wziął mnie za rękę w samochodzie, jak zaproponował, że mnie przytuli, jak nie odwzajemnił mojego pocałunku, jak zawołał mnie w klasie i jak patrzył na mnie po zajęciach.
Myśli o nim nachodzą mnie, ale odpycham je od siebie i przyspieszam kroku. Ta część ulicy jest szczególnie ciemna, a wszystkie budynki i światła uliczne są wyłączone, co sprawia, że moje zmysły pracują na najwyższych obrotach.
Z tyłu słyszę stukot puszek, co przyprawia mnie o gęsią skórkę na ramionach i karku. Zamiast spojrzeć za siebie, skulam się, zaciskam ramiona wokół siebie i jeszcze bardziej przyspieszam.
Kroki zaczynają odbijać się echem za mną, a ich ciężkie uderzenia zdają się być w niewielkiej odległości ode mnie.
Strach wbija mi się w klatkę piersiową, gdy patrzę na ulicę przed sobą, gdzie na horyzoncie widać światła i ludzi – bezpieczeństwo.
Wrzucam wyższy bieg i ryzykuję spojrzenie za siebie. Mój kucyk uderza mnie w twarz, zanim dostrzegam dwóch krzepkich mężczyzn chwiejących się za mną, ich diabelskie spojrzenia i wstrętne uśmiechy mówią mi, że jestem ich celem.
Moje spojrzenie za siebie coś w nich wyzwala i zrywają się do sprintu, jakbym wystrzeliła z pistoletu startowego.
Ogarnia mnie panika i uciekam.
Kiedy odwracam głowę, by spojrzeć przed siebie, pod stopami czuję coś miękkiego i przewracam się na stertę worków na śmieci. Z małym okrzykiem, zamykam oczy i przygotowuję się na upadek.
Ostry ból przeszywa moje dłonie w miejscu uderzenia o chodnik, podczas gdy ciałem ląduję na torbach, które rozrywają się pod moim ciężarem i wypada z nich nieprzyjemna zawartość. Mdlący smród uderza mnie w nozdrza ze wszystkich stron, ale nie mam czasu na ucieczkę.
Silne ręce szarpią mnie za kucyk i podciągają do góry, a inna para ramiona owija się wokół mojej klatki piersiowej.
Mężczyźni mnie złapali.