Suze Wilde
Gina
Moje mieszkanie było bezczynszowe i znajdowało się bezpośrednio nad restauracją i barem A’s. Miało osobne wejście i mogłam chodzić do pracy pieszo – taki bonus! Mój stary Jeep i tak był na ostatnich nogach. Pracowałam w restauracji od poniedziałku do czwartku, a piątki i soboty spędzałam za barem. To była sytuacja korzystna dla obu stron.
Dziś była środa i odetchnęłam z ulgą, gdy w końcu zamknęłam restaurację. Piątek był tuż za rogiem i będę miała cały dzień na leniuchowanie, dopóki nie otworzę baru o szóstej.
Kuchnia była mała, ale wystarczająca dla moich potrzeb – i tak jadałem głównie w restauracji. Nalałam sobie kieliszek wina i położyłam się wygodnie w łóżku. W mieszkaniu nie było miejsca na kanapę, ale to mi nie przeszkadzało. Usiadłam przy wezgłowiu łóżka i włączyłam telewizor, przeglądając kanały, gdy zabrzęczała moja komórka.
Przewróciłam oczami, ale chwyciłam telefon i odpowiedziałam: „Czego chcesz, Al? Jestem już w łóżku”. wymamrotałam.
„Wciąż nie mogę znaleźć klucza. Możesz mi otworzyć?” zapytał Alistair.
„O nie, do diabła, to oznacza, że muszę wstać z łóżka i się ubrać, a na zewnątrz jest zimno”.
„Proszę, Gina. Wiem, że gdzieś go mam, ale rano o nim zapomniałem” błagał.
„Dobrze, kiedy przyjedziesz? Spodziewaliśmy się ciebie kilka godzin temu”.
„Dwie minuty, góra pięć”.
„Dobra, do zobaczenia za pięć minut. I to ostatni raz…” Wyciągnęłam spodnie z kosza na pranie, ubrałam się i czekałam przy oknie na przyjazd samochodu. Następnie udałam się do baru. Podeszłam do wejścia, otworzyłam je i odwróciłam się, by zobaczyć, jak Al wychodzi z pickupa.
„Do diabła, Gina, dotarcie tutaj zajęło mi dwa razy więcej czasu niż zwykle. Wiele razy musiałem zmieniać trasę z powodu zamknięcia dróg. A wiesz, jak niebezpieczne jest korzystanie z telefonu podczas jazdy. Mogłabyś przestać blokować połączenia ze stadem?”
Po latach życia w ludzkim świecie z zasady blokowałam połączenie ze stadem. Lubiłem swój czas prywatny.
„Chciałabym, żebyś w końcu znalazł swój klucz… bo otwieranie drzwi na twoje zawołanie robi się regułą, a poza tym nie, po godzinach blokuję połączenie ze stadem” odpowiedziałam kwaśno. „I nie myśl, że pomogę ci w rozładunku”.
„Daj spokój, G., nie bądź taka”. Podszedł do tyłu ciężarówki, zdjął plandekę i znieruchomiał. „Co jest kurwa?”
„Co takiego?” zapytałam zaciekawiona.
„Kurwa, kurwa, kurwa” powtarzał.
„Co się dzieje?” warknęłam, brnąc przez śnieg w kierunku Alistaira.
„Kurwa!” powiedziałam, gdy zobaczyłem leżącą dziewczynę. „Czy ona nie żyje?”
Al delikatnie ściągnął dziewczynę z platformy. Była lodowato zimna. „Jej serce bije, ale nieregularnie”.
„Szybko, zabierz ją do mnie. Musimy ją ogrzać”. Pospieszyłzm z powrotem w kierunku bocznego wejścia do mojego mieszkania.
„Ona jest człowiekiem” skomentował Alistair, a jego duże kroki dotrzymywały kroku moim, gdy delikatnie tulił dziewczynę.
„Więc kurwa co? Moja prababcia też była człowiekiem; czy powinniśmy po prostu pozwolić jej umrzeć?” odpowiedziałam z irytacją.
„Nie, oczywiście, że nie, ale znasz zasady…”
„Może być tu przejazdem, ludzie mają tu wstęp, jeśli nie zostają długo” powiedziałam, wbiegając po schodach. „Połóż ją na łóżku i zdejmij z niej ubranie” rozkazałam. Alistair spojrzał na mnie ostro.
„Muszę ją wykąpać w ciepłej wodzie. Musimy powoli podnieść temperaturę jej ciała. Bogini, zostaw jej bieliznę. Nie wiedziałam, że jesteś taki pruderyjny”.
„Nie jestem pruderyjny, ale ona jest człowiekiem”.
„Tak, cóż, ta sama anatomia” rzuciłam przez ramię.
Z pomocą Ala wsadziłam dziewczynę do wanny, łącznie z bielizną, i powoli dolewałam do środka ciepłej wody. Na szczęście była szczupła i łatwa do przenoszenia. Za każdym razem, gdy ją przenosiłam, jęczała i wzdrygała się. Woda była letnia, bo nie chciałam jej poparzyć. Jej platynowe blond włosy wpadły do wody, zamaczając końcówki.
„Dobrze, podnieś ją, abym mogła zdjąć jej bieliznę i owinąć ją moim szlafrokiem, a następnie połóż ją na łóżku. Byłoby to o wiele łatwiejsze, gdybyś najpierw zdjął jej bieliznę”.
Łazienka była stosunkowo mała, a masa ciała Alistaira utrudniała poruszanie się. Podniósł dziewczynę i zamknął oczy, podczas gdy ja niezręcznie zdjęłam jej majtki i stanik, owijając ją w mój miękki szlafrok. Odsunęłam kołdrę, gdy Al położył ją na moim łóżku i przykrył kocem.
„Musimy poczekać, aż odzyska przytomność, ale już teraz mówię ci, że kryje się za tym jakaś historia. Nikt nie odważyłby się wystawić na takie zimno, gdyby nie był zdesperowany”. Wiedziałam to z doświadczenia.
Alistair skinął głową. „Idę rozładować towar. Potem wrócę, ale do cholery, Gina, jeśli alfa dowie się, że przywiozłem do osady człowieka, dostanie mi się”.
„Nie bądź śmieszny. To nie tak, że zaproponowałeś jej podwiezienie”.
Usiadłam na łóżku i wpatrywałam się w dziewczynę. Trudności życiowe nie były mi obce; czasami trzeba było po prostu wyciągnąć do kogoś pomocną dłoń. Postanowiłam, że będę tym, która to robi. Alfa będzie musiał przezwyciężyć swoją niechęć. To nie było tak, że w osadzie nie było ludzi. Oznaczało to po prostu mnóstwo papierkowej roboty. Niektóre samce miały ludzkie partnerki, a alfa je akceptował. Czym to się różniło?
Położyłam się na łóżku, aby zapewnić dziewczynie dodatkowe źródło ciepła. Dziewczyna zaczęła się poruszać. Miejmy nadzieję, że wkrótce się obudzi. Sądząc po stosie ubrań na podłodze, miała na sobie wiele warstw koszulek i rajstop, co mogło pomóc jej w walce z zimnem.
Pół godziny później usłyszałam, jak Alistair wchodzi po schodach, niosąc plastikową torbę na zakupy. „Nie wiedziałam, że lubisz plastikowe torby na zakupy z motywem słonecznika?”
„Nie jest moja. Musi być jej”.
Otworzył ją i wsadził rękę do środka, wyciągając kolejne torby na zakupy. Spojrzał na nie ze zdziwieniem, gdy kawałek papieru spadł na podłogę.
„Co to jest?” zapytałam, wciąż przytulając dziewczynę.
„Wygląda jak akt urodzenia”. Podniósł go. „Tak, ma na imię Carol. Nie, czekaj, Coral Wentworth, całkiem sporo…”
„Weź krzesło, Al. Wypełniasz sobą całą przestrzeń”. Wskazałam na jedno z krzeseł w kuchni. „Znamy już jej imię”.
„Och wow” pomyślał Al. „Jutro kończy osiemnaście lat”. Przysunął krzesło z kuchni i usiadł. „Technicznie rzecz biorąc, mamy na głowie nieletnią”.
„Tylko na kilka godzin, ale powinieneś się wstydzić, Al, tak rozbierać nieletnią” zachichotałam.
„Zamknij mordę, to nie jest śmieszne”.
„Tak właśnie jest”.
Alistair rzucił mi nieprzyjemne spojrzenie i gwałtownie podskoczył. „Obudziła się”.
„Co?” Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że dziewczyna otwiera oczy. Prawie zeskoczyłam z łóżka, gdy nawiązała ze mną kontakt wzrokowy. Nigdy nie widziałam takich oczu! Miały taki sam kolor jak muszla abalone mojej mamy na parapecie – srebrzystobiały z niebieskimi, zielonymi i fioletowymi cieniami.
„Wow” to jedyne, co mogłam z siebie wydusić, całkowicie oczarowana.
Alistair przysunął się bliżej i wpatrywał się w nią. „Wow” powtórzył.
„Nie bój się. Znaleźliśmy cię na pace pickupa Ala. Byłaś praktycznie zamarznięta. Jak się czujesz?” zapytałam.
„Myślę, że wszystko w porządku” powiedziała, wstając i spoglądając na szlafrok.
„Musieliśmy cię przebrać. Cóż, wykąpaliśmy cię, a potem przebraliśmy, ale musiałam podnieść temperaturę twojego ciała” bełkotałam, próbując wyjaśnić. „Nieźle nas wystraszyłaś. Nie spodziewaliśmy się niczego poza skrzynkami piwa”.
Skrzyżowała ramiona i zwinęła się w kłębek na łóżku. Tak, wyraźnie przeszła przez niezłe gówno.
„Przepraszam, ale nie miałam wyboru” odpowiedziała, a jej oczy skupiły się na moich. Były naprawdę hipnotyzujące.
„Tak się właśnie domyślaliśmy. Może powiesz nam, co się stało? Może będziemy mogli pomóc? zapytałam łagodnie, a moje serce jej współczuło.
„Kim jesteście?” zapytała. „To znaczy, jak się nazywacie?”
„Jestem Gina, a to jest Alistair”.
„Miło mi was poznać. Mam na imię Coral”. Przerwała i wyprostowała się nieco. „Dziękuję wam za uratowanie mi życia”.
„Dlaczego miałabyś ryzykować zamarznięcie na śmierć?” Alistair zapytał łagodnie. „Mogłaś umrzeć. Nie mogę uwierzyć, że przetrwałeś cztery godziny ekspozycji na taki mróz…”
„Miałam zostać sprzedana, więc uciekłam, ale kiedy dotarłam do Havelton, wszystkie autobusy zostały odwołane z powodu pogody. Nie mogłam tam zostać. Znaleźliby mnie” wyjaśniła, ocierając łzy.
„Powiedziałaś sprzedana, w sensie przemytu ludzi?” zapytałam oburzona.
„Nie rozumiem tego. Gdzie są twoi rodzice? Z pewnością by to powstrzymali?” Alistair przeczesał dłońmi włosy, kręcąc głową. „Muszę się napić i myślę, że powinnaś opowiedzieć nam całą tę historię”.
Opowiedziała nam całą tę nikczemną historię, a jej pewność siebie rosła z każdym kolejnym zwrotem akcji. Udało jej się uciec od koszmaru.
Alistair wyglądał, jakby był w szoku. „Daj mi ich adres, a rozerwę ich na strzępy!” krzyknął, a jego głos wypełnił gniew.
„Wygląda na to, że jest w to zamieszanych więcej osób, Al. To jest handel ludźmi i mogę się założyć, że zamieszane są w to syndykaty. Upewniają się, że dziewczęta są sierotami, a kiedy kończą osiemnaście lat i państwo przestaje je kontrolować, sprzedają je”. Potrząsnęłam głową z obrzydzeniem. „Nikt nie jest tu mądry. Zabicie ich nie pomoże, chociaż sama nie miałabym nic przeciwko rozerwaniu ich na strzępy. Wracaj do domu, Al. Wątpię, by Dixonowie ją tu znaleźli. Możemy porozmawiać jutro”.
Al skinął głową i wstał, rozciągając plecy. „Dobranoc, mała”.
Zamknęłam drzwi i byłam przerażona, że nie zaproponowałam jej nic gorącego do picia. „O cholera, przepraszam, że nic ci nie zaproponowałam. Zrobię ci gorącą czekoladę. Jesteś głodna?”
„Chętnie napiłabym się gorącej czekolady, ale nie zadawaj sobie trudu z mojego powodu”.
„To żaden kłopot. Co powiesz na zupę i tosty? Przykro mi, to wszystko, co mam. Zwykle jadam w restauracji” wyjaśniłam.
Zrobiłam gorącą czekoladę, zupę i tosty i postawiłam tacę na łóżku. Coral wzięła łyk i jęknęła z uznaniem.
Na razie najlepiej było trzymać ją w tajemnicy. Byłam pewna, że Dixonowie będą jej szukać, a wtajemniczanie zbyt wielu osób było ryzykowne. Alfa też trzymał się surowych zasad, co oznaczało, że Coral nie mogła pozostać na terytorium, dopóki nie załatwi się wszystkich formalności – to głupie, ale prawdziwe. Planowałam porozmawiać z nim w odpowiednim czasie, ale w międzyczasie dziewczyna będzie bezpieczna w domku, który nie znajduje się na terytorium stada.
„Słuchaj, pracuję w restauracji na dole, ale mam domek niedaleko stąd. Jest dobrze ukryty i będziesz tam bezpieczna. Rzecz w tym, że mogę cię tam zabrać dopiero po pracy. Nie oczekuję, że będziesz tu siedzieć cały dzień, więc przyjdź do restauracji około dziewiątej. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale udawajmy, że się nie znamy”.
Spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
„To będzie dla ciebie bezpieczniejsze” dodałam.
„Dobrze” zgodziła się.
„Zwykle wstaję stosunkowo wcześnie, ale ty możesz się wyspać, dobrze?”
„Jasne”.
„Dobra, jak widzisz, mam tylko jedno łóżko, więc mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko spaniu razem?”
„Oczywiście, że nie. Jestem twoją dozgonną dłużniczką”.