B. D. Vyne
Brooke
Choć wydawało mi się to wiekami, wiedziałam, że w ciągu kilku minut zostałam odciągnięta od mojego męża przez duże, silne ręce.
Ręce, które sprawiały, że moje ciało mrowiło, a żołądek trzepotał.
Ból w moim sercu przezwyciężał motyle, gdy wyciągnęłam rękę w kierunku nie reagującej postaci mojego męża leżącej na podłodze.
Dwóch mężczyzn szybko zajęło moje miejsce obok mojego męża, podnosząc go na czekające nosze.
Przyjechali tak szybko, ale nie chciałam się zastanawiać, jak im się to udało.
Byłam po prostu wdzięczna, że przybyli w tak krótkim czasie i przynieśli nosze.
Nosze oznaczały opiekę medyczną, a to oznaczało, że jest tam lekarz, który może pomóc Markowi.
Kiedy go przywiązywali, Mark zaczął drgać. Zanim go odwieźli, pracowali nad nim tak długo, aż drgawki ustały.
Mogliśmy tylko patrzeć, a ja wysyłałam ciche modlitwy do kogoś w górze. Moje dzieci były ciche, cichsze niż pamiętam, żeby kiedykolwiek były.
Wszyscy już tego doświadczyliśmy i wiedzieliśmy, że wszystko, co możemy zrobić, to pozwolić im wykonywać ich pracę i czekać, aż dadzą nam znać.
Były zbyt młode, by musieć to zrozumieć, ale okoliczności zmusiły ich młode, niewinne umysły do zapoznania się z tym, co się działo.
Kiedy jego ciało się uspokoiło, zaczęli wynosić go z sali.
Ruszyłam za nim, ale moje ciało zostało przyciągnięte do ciepła, którego pragnęło.
Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, jak zimne jest moje ciało pod skórą.
Ciepło było przyjemne i chciałam pławić się w jego blasku, ale mój mąż mnie potrzebował.
- Muszę z nim iść.
W moich nogach nie było prawdziwej siły, a mój głos był niewiele więcej niż pozbawionym emocji szeptem w tym momencie.
Mrowienie na mojej skórze wciąż tam było, choć nie było romantycznej sugestii w jego dotyku. Po prostu trzymał mnie blisko, żebym nie podążała za nim.
- Pozwól im wykonywać swoją pracę. Zrobią lepszą robotę, nie musząc się martwić o pocieszanie ciebie.
- Ale...
Moje niezdecydowanie ciągnęło się za mną. Aaron płakał, całe jego ciało trzęsło się od jego cichych szlochów.
Małe usta Haydena były szeroko otwarte, zakłopotanie uniosło jego brwi.
- Mamusiu?
Głos Haydena brzmiał tak mały. To było dziwne, gdy przez większość czasu nasi chłopcy nie mogli mówić bez krzyku.
- Co jest nie tak z tatą?
Otrząsając się z uchwytu mężczyzny, opadłam na kolana i objęłam moich synów.
- Nic mu nie będzie. Musi tylko trochę odpocząć. Ci ludzie mu pomogą.
Aaron pozwolił swojemu ciału zwiotczeć przy mnie, pożyczając z tej niewielkiej siły, jaką miałem.
- Wszystko jest w porządku, Aaron. Mama powiedziała, że tata będzie w porządku.
Hayden przechylił głowę, aby spróbować spojrzeć Aaronowi w twarz.
Wierzył we wszystko, co mówił Aaronowi, i nie miałam wątpliwości, że dzięki temu Aaron w jakimś stopniu poczuł się lepiej.
Dlaczego więc nagle poczułam, że pogarszam sprawę?
Ciepła dłoń objęła moje ramię. - Kiedy ostatni raz spałaś?
Odwracając twarz w jego stronę, potrząsnęłam głową. Łzy zaczęły napływać, ale walczyłam, żeby je powstrzymać.
- Czy szpital będzie miał dla nas miejsce do odpoczynku, gdy będziemy czekać na wieści?
Slate przerwał, gdy kilka emocji przemknęło po jego twarzy, ale nie byłam w stanie rozszyfrować jednej z nich.
Wyglądało na to, że mierzył swoje słowa, zanim w końcu przemówił.
- Brooke, od jak dawna twój mąż jest chory?
Uwolniłam całe powietrze w moim ciele, próbując wypuścić niepokój, strach i beznadzieję, które groziły rozerwaniem mnie na strzępy.
Przebiegając ręką przez włosy, stałam, przytrzymując Aarona do mnie wolną ręką.
- Dwa lata. Dwa lata temu zdiagnozowano u niego raka.
Slate zmarszczył się patrząc na mnie, jego usta utworzyły cienką linię.
- Twój mąż powiedział, że ma raka? - to było ciekawe pytanie.
Moje brwi zmarszczyły się, gdy próbowałam zrozumieć, o co tak naprawdę pytał lub sugerował swoim pytaniem.
- Nie, lekarz zdiagnozował u niego raka. Nieprawidłowy wzrost komórek rozprzestrzenił się na jego klatkę piersiową. Normalnie mówi się, że pacjenci z rakiem mogą żyć nawet pięć lat lub więcej, w zależności od leczenia i tego, jak szybko został on wykryty w przypadku tego rodzaju raka, który został u niego zdiagnozowany. Ale...
- Ludzki lekarz?
Niepewność spoczęła na jego rysach, gdy czekał na moją odpowiedź. Ale jak odpowiedzieć na to pytanie? Jaki inny typ lekarza istniał?
Zmarszczyłam brwi na to pytanie - W przeciwieństwie do obcego, tak?
Odpowiedź zakończyła się jak pytanie. Pytanie było dziwne, ale całe moje dotychczasowe doświadczenie w tym miejscu można było podsumować tym samym słowem.
Dziwne.
Westchnęłam.
- Nie wiem. Wiedzieliśmy, że ten czas nadejdzie, po prostu czuję że to tak...niedługo.
Moje oczy zwilgotniały, gdy moje palce mocniej przyciągnęły moje dzieci, przytulając je do mnie.
Były zadowolone z tego, że mogły się do mnie przylgnąć, a Hayden nawet pozwolił, by jego wolna ręka otoczyła jego brata.
Ich więź była więcej niż wzruszająca, a ja zdusiłam w sobie szloch.
Slate nic nie powiedział, tylko przysunął się bliżej, jakby jego bliskość dodawała mi sił.
Może i tak było, ale w tej chwili nie byłam pewna niczego poza surowymi emocjami.
- Jego rak nie został wywołany przez palenie, jak większość uważa. Pracował w tym zakładzie chemicznym przez lata, zanim wprowadzono obowiązek używania masek oddechowych. Chemikalia sprawiły, że rak stał się bardziej... agresywny.
- A ta podróż? - jego głos przepłynął przeze mnie.
Współczucie, troska i współodczuwanie niemalże powaliły mnie swoją intensywnością, a ja poczułam, że chcę czerpać z niego swoją energię.
Chciałam, żeby przyciągnął mnie do siebie i szeptał, że wszystko będzie dobrze.
Ale tak nie było, prawda?
- Tak, nazwij to listą rzeczy do zrobienia, jeśli chcesz.
Łzy nie dały się już powstrzymać. Wylały się i popłynęły po moich policzkach.
Widzieliśmy razem tak wiele i zrobiliśmy tak wiele, że czułam się surrealistycznie, że to wszystko dobiega końca.
- Mówiłeś o śnie?