L. T. Marshall
„Czy to wszystko, panie Carrero?” Kończę notatki i z westchnieniem wciskam długopis w górną część notatnika, bardziej zgrzytliwie niż kiedykolwiek.
„Chciałbym otrzymać kopię listu wysłanego na e-mail mojego ojca i chciałbym, żebyś mówiła do mnie Jake… tak jak prosiłem”.
Podnosi stopy na biurko, odchyla krzesło i patrzy na mnie z rozluźnionym, zadowolonym z siebie spojrzeniem.
„Jeśli tak wolisz”. Nie jestem przyzwyczajona do tego, że pracodawcy okazują tak mało troski o tytuły lub zachowują się tak swobodnie.
Jestem więcej niż trochę rozczarowana pobłażliwością, jaką do tej pory zaobserwowałam zarówno u Margo, jak i u Jake’a, jeśli chodzi o ich wzajemne stosunki.
Oto on, siedzący z nogami na swoim biurku za tysiąc dolarów, jak rozleniwiony nastolatek, i to zabija wyobrażenie, jakie kiedyś o nim miałem.
„Nie jestem panem Carrero… to mój ojciec”. Jego oczy przeskakują na zdjęcie na biurku, a ja wyłapuję w nich ciemny cień. Zsuwa stopy z powrotem w dół, jakby nie był tak zrelaksowany po wypowiedzeniu tego jednego słowa „ojciec”.
Cień znika, zanim mogę zdecydować, czy go rzeczywiście widziałam, czy nie, i drżę wewnętrznie. Mężczyźni i ich mroczne spojrzenia nie działają na mnie dobrze; to jedna z niewielu rzeczy, które denerwują mnie na tyle, że oblewa mnie zimny pot.
„Dobrze, Jake”. Używanie jego imienia jest niemal bolesne, nawet jeśli nalega. I jest to wymuszone. Wraca do uśmiechu, wyglądając na zadowolonego, a ja wstaję, kierując się do wyjścia.
„Lubisz tu pracować, Emmo?” Zaskakuje mnie, gdy pochyla się do przodu na biurku, opierając ręce przed sobą, zatrzymując na chwilę moją ucieczkę. Zatrzymuję się, oszołomiona jego pytaniem.
„Jak dotąd bardzo” odpowiadam bez zastanowienia, zastanawiając się, dlaczego w ogóle go to obchodzi.
„Pięć lat to dużo czasu, by pracować dla jednej firmy”. Jego głos jest kojący, pomimo moich zastrzeżeń co do niego i zauważam, jak jego ton zmienia się, gdy nie mówi o interesach.
Ma sposób na uchwycenie twojej uwagi za pomocą subtelnej zmiany, przyciągając cię. Jego zrelaksowany, naturalny głos jest niemal zmysłowy, ale ogólnie pocieszający, autentyczny.
Wydaje się, że sztukę relaksowania ludzi ma opanowaną do perfekcji, sztukę sprawiania, że kobiety chcą z nim rozmawiać godzinami.
Bardzo wygadany, bardzo sprytny. Zjednuje sobie kobiety udawanym zainteresowaniem. Gładki gracz.
„Myślę, że jestem kimś, kto lubi się czegoś trzymać i nad tym pracować. Zobaczyć, dokąd mnie to zaprowadzi”. Stukam notatnikiem o biodro w roztargnieniu, starając się nie reagować na ten głos.
„Nie obchodzi cię to, że spędzasz dwudziestkę na pracy, a życie ci ucieka?” Znów mnie ocenia, co robi bardzo często, gdy się z nim spotykam, a ja wciąż się do tego nie przyzwyczaiłam.
Jego oczy pochłaniają mnie, jakbym była zagadką do rozwiązania. Chyba interesuję go na jakimś poziomie.
„To kwestia perspektyw, panie Carrero; ta praca oferuje mi możliwości, których większość dwudziestosześcioletnich kobiet nigdy nie ma okazji doświadczyć” mówię, wzruszając ramionami, próbując zmusić te bystre oczy, by spojrzały gdzie indziej i przestały mnie dręczyć.
„Nigdy nie aspirowałaś do bycia kimś innym?” Przygląda mi się w zamyśleniu, jeśli nie trochę zbyt intensywnie.
„Na przykład?” Przesuwam stopy w butach. Rosnąca niezręczność spowodowana jego uwagą staje się trochę zbyt przytłaczająca, a mój niepokój rośnie.
„Na przykład w roli kierowniczej?” Uśmiecha się; jest rozbawiony swoją uwagą, ale ja nie dostrzegam żartu, więc uśmiecham się lodowato.
„Nie mam kwalifikacji na stanowisko kierownicze, panie Carrero. Ciężko pracowałam, by wspiąć się od asystentki administratora aż tutaj; to jest miejsce, w którym pragnę pozostać” ripostuję, znów łatwo się irytując.
„W takim razie mam szczęście”. Rzuca mi ten swój czarujący uśmiech, a ja wewnętrznie się wzdrygam.
Najwyraźniej wie, że jest atrakcyjny i wykorzystuje to na swoją korzyść aż za dobrze. Widziałam, jak zachowuje się przy kobietach i wydaje się, że podoba mu się ich reakcja, ale z mężczyznami staje się bardziej „kolesiem”. Chcę się stąd wydostać.
„Być może”.
„Czas pokaże, panno Anderson. Możesz już iść; sprawdź, czy Margo wróciła, by cię zwolnić. Ten list nie jest pilny, więc najpierw zjedz lunch”.
Uśmiecha się do mnie tym swoim „czarującym” spojrzeniem, najwyraźniej znudzony moim brakiem kobiecego omdlenia, a ja odwracam się, by odejść, oddychając z ulgą.
„Bardzo dziękuję, panie Jake”. Rzucam mu chłodny uśmiech i wyłapuję błysk rozbawienia w jego oku, zdając sobie sprawę, że teraz wie, jak bardzo nie lubię nieformalności.
Bardzo dobrze, Carrero; jestem tu dla twojej pieprzonej rozrywki.
Idę w kierunku ciężkich drzwi, a mój nastrój jest zrujnowany przez jego zadowoloną minę, czuję gorące bulgotanie w moim żołądku.
„Czekaj. Czy możesz jeszcze zarezerwować stolik dla dwojga dziś wieczorem w Manhattan Penthouse o dziewiątej na moje nazwisko?” dodaje szybko, a ja odwracam się, by skinąć głową, że go słyszałam, z twarzą pozbawioną jakiejkolwiek reakcji.
Zastanawiam się, która z jego partnerek jest dziś zaproszona?
Przyzwyczaiłam się już do wpisów z konkretnymi datami w jego terminarzu i listy aktualnych towarzyszek zabawy odwiedzających jego łóżko.
Jestem pewna, że już dawno zabrakło mu miejsca na wezgłowiu, aby kontynuować listę swoich podbojów, a to tylko kolejny powód, dla którego nigdy go nie polubię. To męska dziwka.
„Tak jest”. Zamykam za sobą drzwi i spoglądam przez gęste, solidne drewno. Zaskakuje mnie chęć wbicia w niego paznokci z jadem.
Wygląda na to, że ma talent do wkurzania mnie bez żadnego wysiłku i dobrego powodu, ale ja nawet nie chcę tego analizować. Chyba będę musiała przyzwyczaić się do reakcji, które we mnie wywołuje i pracować ciężej, by pozostać niewzruszoną.
Margo wraca dwadzieścia minut później, a ja jestem wolna do wyjścia w momencie, gdy klimatyzacja w końcu emituje świeży chłód z sufitu, falę ulgi. Jestem lepka, gorąca i zarumieniona, i potrzebuję się przebrać.
Udaję się do łazienki, by szybko się odświeżyć i spoglądam na słabo oświetlone lustro na ścianie, by zobaczyć, że jestem cała czerwona.
Moje policzki są zarumienione, na karku mam czerwony kolor, a w miejscach, w których spocił się mój makijaż, mam skórę zroszoną kroplami potu.
Moje włosy nie są już gładkie w koczku, ale falują luźno pomimo produktów, których używam, aby utrzymać je w gładkości. Mam naturalne fale, które prostuję, aby moje włosy były tak proste i wypielęgnowane.
Jestem w nieładzie.
Cholera. Nie mogę kontynuować mojego dnia wyglądając w ten sposób.
Wyglądam jak po treningu w codziennym ubraniu i rozpływam się. Wyglądam jak panda przez to, jak eyeliner zebrał mi się pod dolnymi rzęsami, a moja zwykle precyzyjnie nałożona szminka jest rozmazana i wilgotna.
Wycieram twarz i rozpuszczam włosy, aby zminimalizować szkody. Wilgoć i upał sprawiły, że moje włosy zaczęły falować i są pokryte nierównościami i zagnieceniami spowodowanymi przez opaskę do włosów.
Bez prostownicy nigdy nie będą wyglądać dobrze, chyba że je umyję. Na czwartym piętrze firmowej siłowni znajdują się prysznice; może powinnam poświęcić lunch i wziąć szybki prysznic, aby ochłonąć po spoceniu się jak w tropikach.
Sprawdzam zegarek, obliczam, ile mam czasu i decyduję się to zrobić. Mam czterdziestopięciominutową przerwę na lunch i dam radę wziąć prysznic w mniej niż połowę tego czasu.
Na szczęście trzymam w biurze ubrania na zmianę, co zasugerowała mi Margo na wypadek, gdybym kiedykolwiek został poproszona o nocny wyjazd bez uprzedzenia. Wiem też, że mam w torbie kosmetyki.
Z włosami spiętymi w luźny kucyk wracam i biorę torbę, ciesząc się, że Margo jest skupiona na swoim laptopie podczas odbierania połączenia wideo i mnie nie widzi. Mona, zewnętrzna recepcjonistka, rzuca mi rozbawione spojrzenie, ale nic nie mówi.
Pracuję dla firmy inwestującej w hotele, centra fitness i spa. Te udogodnienia są standardem w budynkach Carrero, dostępne dla wszystkich pracowników, co jest kolejnym plusem tej pracy.
Zjeżdżam windą z torbą na piętro siłowni dla pracowników.
Kiedy z niej wychodzę, wyglądam czysto i schludnie, resztki makijażu zniknęły, ubranie jest świeże, a włosy po wysuszeniu układają się w długie, naturalne fale.
Niestety, w damskiej szatni nie ma prostownic do włosów, ale jestem spokojniejsza.
Rozpuszczone włosy mi przeszkadzają. Moja fryzura jest częścią mojego uniformu, częścią mojej zbroi; upięte i zadbane włosy pomagają mi czuć się bardziej pod kontrolą i są częścią wizerunku, który prezentuję.
Rozpuszczone włosy sprawiają, że się denerwuję. Wiem, jak często szarpię za włosy i skręcam je, gdy jestem w domu w weekendy, kolejny nerwowy nawyk Emmy, nad którym nie mam kontroli, związany z lękiem i w dodatku dziecinny.
Nic na to nie poradzę; związanie ich bez użycia moich produktów i prostownicy będzie wyglądać niechlujnie. Muszę sobie z tym radzić przez pół dnia.
Nawet ja sobie z tym poradzę, zapewniam samą siebie, gdy idę do stołówki na lunch, ignorując ludzi, którzy patrzą na mnie, jakby mnie nie rozpoznawali, co mnie niepokoi.