Połowa mego serca - Okładka książki

Połowa mego serca

Iya Hart

Rozdział 1

ANYA

AnyaBlake jest dziś chory, więc przyszłam sprawdzić, jak się czuje.
AnyaPrzełożymy godzinę filmu?

Telefon dzwoni niemal chwilę po tym, jak wysyłam wiadomość do Vanessy McCarthy, mojej najlepszej przyjaciółki i sąsiadki. Zanim odbieram połączenie, gryzę się w język na myśl o tym, jaka musi być zdenerwowana.

„Znowu kupiłaś mu ciasteczka?”, rzuca bez przywitania.

„Co? On je uwielbia”, pospiesznie bronię mojego zakupu pod wpływem impulsu, kiedy podchodzę do bloku mieszkalnego.

Gdy byłam w drodze na ostatni wykład tego dnia, otrzymałam SMS-a od Blake’a, chłopaka, z którym spotykam się od dwóch lat. Wspomniał, że nie może uczestniczyć w zajęciach z powodu złego samopoczucia. Zaniepokojona postanowiłam wpaść do niego, by sprawdzić, co u niego i zaskoczyć go paczką ciasteczek.

„Nie wiem, co widzisz w tym facecie”, rzuca Vanessa znudzonym tonem. „Z drugiej strony, jego tata…”

„Nessa! On jest moim profesorem”.

„Nie mów mi, że ty też się w nim podkochujesz”, mówi z rozbawieniem. „Mogłabyś go zdobyć!”

Uśmiecham się wbrew sobie, kiedy analizuję, czy może mieć rację, ale potem odrzucam tę myśl. „Nie, dzięki”.

„Tak tylko mówię”. Wyraźnie zniża głos. „Założę się, że on myśli to samo o tobie”.

„Zamknij się!”

„Dał ci swój klucz”. Klika sugestywnie językiem. „W kategoriach biblijnych oznaczałoby to zaproszenie do…”.

Kończę rozmowę, zanim udaje jej się pójść dalej tym tropem, który nie jest aż tak daleki od prawdy. Chociaż jestem prawdopodobnie jedyną studentką z kluczem do domu profesora, profesor Rossi nie dał mi go z żadnych „biblijnych” powodów.

Dał mi go po tym, jak zaczęłam spotykać się z jego synem, ponieważ zmęczyło go to, że musiał mnie wpuszczać za każdym razem, gdy przychodziłam spotkać się z Blakiem. W końcu odmówił i zamiast tego dał mi zapasowy klucz.

Wsuwam telefon głęboko do kieszeni mojej minispódniczki, wchodzę do kompleksu apartamentów Blake’a i wjeżdżam najbliższą windą na trzecie piętro. W cichej windzie myślę o tym, jak bardzo uciążliwa potrafi być Vanessa.

Twierdzi, że ma moce parapsychiczne i ciągle ostrzega mnie, żebym trzymała się z dala od Blake’a. Mimo że zawsze był dla niej miły, mówi, że nigdy nie ma od niego „dobrych wibracji”. Chciałabym, żeby bardziej wspierała moje wybory.

Gdyby nie była moją najlepszą przyjaciółką, z pewnością zostałybyśmy wrogami.

Winda dzwoni i drzwi się otwierają. Wychodzę z pudełkiem ciastek w ręku i kieruję się do mieszkania 305.

Przekręcam klucz w zamku i ostrożnie otwieram drzwi, by nie zaskrzypiały, jak mają w zwyczaju robić przy gwałtownym ruchu. Foyer mieszkania w stylu skandynawskim jest przyciemnione, ostatnie promienie słońca igrają na suficie.

Kiedy robię kilka kroków w głąb tej przytulnej przestrzeni, która stała się dla mnie drugim domem, wdycham owocowy zapach, kojarzący mi się z mężczyznami Rossi. Zamykam drzwi i nasłuchuję, przyglądam się wystrojowi pozbawionemu jakichkolwiek kobiecych akcentów.

Mieszkają tu tylko Blake i jego tata. Odkąd mama Blake’a zniknęła z ich życia wiele lat temu, niewiele jest po niej śladów. Interesowała się bardziej swoją karierą niż małym synkiem, a przynajmniej tak słyszałam. Dopiero niedawno wróciła do jego życia.

Uśmiecham się do siebie, podekscytowana myślą o zaskoczeniu Blake’a.

Kiedy wspinam się po drewnianych schodach, które prowadzą do jego pokoju, mijam zdjęcia z dzieciństwa z ojcem, przymocowane do ściany od najmniejszego do największego.

Kiedy docieram na górne piętro, radośnie biegnę do pokoju Blake’a, ale dźwięk zza zamkniętych drzwi sprawia, że zatrzymuję się, zanim zdążę sięgnąć do klamki.

Do moich uszu docierają jęki, po których następuje znajome stęknięcie kogoś, kogo przywykłam słyszeć. Rozlega się stukanie, a kobiecy jęk staje się coraz głośniejszy, gdy stoję ze stopami przyklejonymi do podłogi.

Boli mnie brzuch. Strach wypełnia moje serce.

Obiecał, że tego nie zrobi.

Zaciskam zęby i czuję, jak gniew szaleje mi w żyłach, kiedy otwieram drzwi do pokoju Blake’a, a widok, który mnie wita, dowodzi jego niewierności.

Naga dziewczyna ujeżdża go, a Blake siedzi na łóżku w rozpiętej białej koszuli i dżinsach. Ale sądząc po przyjemności, jaką widać na jego twarzy, domyślam się, że spodnie nie są całkowicie założone.

Dziewczyna jest odwrócona do mnie plecami, ale nie muszę widzieć jej twarzy, by wiedzieć, kim jest – Amelia Miller, główna cheerleaderka drużyny futbolowej, która zrobiła wszystko, by wyrzucić mnie z zespołu, gdy zaczęłam spotykać się z gwiazdą.

Blake spogląda zza ramienia podskakującej brunetki i blednie, gdy napotyka moje spojrzenie.

„Pierdol się!” krzyczę z uniesionymi środkowymi palcami obu dłoni, aby pokazać mu, że nie zamierzam znosić takiego traktowania. Obracam się na pięcie i wychodzę z pokoju, zanim zdąży się odezwać.

„Anya, czekaj!”

Jęki Amelii w końcu cichną, a za mną rozlegają się pospieszne kroki, podczas gdy ja zbiegam po schodach ze łzami w oczach.

Wydaję z siebie zdławiony szloch, gdy docieram na parter, gdzie łapie mnie za nadgarstek i odwraca twarzą do nagiej klatki piersiowej wciąż pokrytej śladami szminki.

„Anya, pozwól mi wy…”.

„Nie! Nie ma tu nic do wyjaśniania!” Wyrywam nadgarstek z jego uścisku. „Ty pieprzony kłamco! Okłamywałeś mnie przez cały czas. Dlaczego, do cholery, składasz fałszywe obietnice, skoro nie jesteś zainteresowany naszym związkiem?”

„Anya”, warczy i przeczesuje dłonią swoje gęste, ciemne włosy. „Przysięgam, tym razem nie chciałem. Ja… chcę ciebie”.

„Widzę, jak bardzo chcesz, kurwa mać, mnie!” Odpycham go, a on potyka się i wpada na stolik. „Skończyłam z tobą, Blake. To koniec!” Zaciskam zęby, żeby powstrzymać łzy i się odwracam.

Zanim jednak udaje mi się otworzyć drzwi frontowe, ktoś otwiera je z drugiej strony i zderzam się z solidną klatką piersiową, na co wydaję ciche sapnięcie od uderzenia. Następnie czuję na talii czyjąś dłoń, a jej słodki ucisk przypomina mi o uczuciach innych niż złość.

Przechylam głowę i przesuwam wzrokiem po szerokiej klatce piersiowej mężczyzny, który ma prawie sześć stóp i pięć cali wzrostu. Przez chwilę przyglądam się jego opalonej skórze, gdzie spod kołnierzyka bawełnianej koszuli widać fragment tatuażu.

Odnajduję jego oczy, których bursztynowe tęczówki mnie magnetyzują. Przystojne rysy twarzy są mi dość dobrze znane – od jego ciemnych loków przeplatanych białymi pasmami, przez wyraźnie zarysowaną, kwadratową szczękę pokrytą lekkim zarostem, po łuk Kupidyna.

Mężczyzna przede mną to Dimitri Rossi, trzydziestoośmioletni ojciec mojego byłego chłopaka. Przygląda się wnikliwie, a jego szczęka zaciska się z czystej troski o mnie. Natychmiast odczytuje moje emocje.

Powinnam była wiedzieć, że on też wróci do domu. O tej porze na uczelni prawie nie ma zajęć.

„Anya”. Dimitri wypowiada moje imię z włoskim akcentem i z taką ostrożnością, że na chwilę zapominam o złamanym sercu i pozwalam, by ten dźwięk mnie uspokoił. „Co się stało?”

Ten człowiek zawsze był dla mnie miły, szanował Blake’a i mój związek. Niezliczoną ilość razy pytał, czy jego syn nie narozrabiał, a ja zawsze stawałam w obronie Blake’a.

Niezależnie od tego, czy było to podczas moich i Dimitriego nocnych sesji z lodami po tym, jak Blake doprowadził mnie do płaczu, czy podczas oglądania filmów akcji z przeciwległych krańców kanapy, gdy czekałam, aż Blake wróci do domu, broniłam go.

Wiele nocy spędzonych tutaj z mężczyznami Rossi wypełniło mnie wszystkimi możliwymi emocjami, ale kiedy stoję tutaj z ręką Dimitriego na mojej talii, ogarnia mnie znajome poczucie winy. Wina za to, że podkochuję się w ojcu mojego chłopaka, jednym z profesorów z uczelni.

Dotyk jego dłoni wypala mi skórę, więc próbuję dyskretnie wykręcić się z uścisku. Kiedy to zauważa, puszcza mnie – jeden wytatuowany palec na raz – i pozostawia po sobie tylko ciepło.

Odsuwam się od niego i wychodzę z mieszkania, a jego pytanie pozostawiam bez odpowiedzi, chociaż wiem, że i tak się domyśli.

***

„Ten palant co zrobił!” krzyczy Vanessa przez telefon podczas rozmowy wideo. Leży na zasypanym miękkimi poduszkami łóżku i przestaje dłubać przy wypielęgnowanych paznokciach, by zareagować na moje wieści.

Mimo że ostrzegała mnie setki razy przed Blakiem, musiałam jej powiedzieć. Vanessa jest jedyną osobą, która zawsze ma siłę, by zapewnić mnie, że wszystko będzie dobrze.

Jej gładka, lśniąca brązowa skóra kontrastuje z odcieniem kości słoniowej pościeli, co podkreśla bijącą od niej elegancję. Ma w sobie tyle wdzięku. Bez niej byłabym zagubiona.

„Możesz w to uwierzyć? Obwiniam się, że zaufałam jemu zamiast tobie!”

Vanessa kiwa głową i przechyla ją. „Mówiłam ci, co o nim słyszałam”.

Wzdycham. „Znasz mnie”, mówię i wzruszam ramionami, niezdolna do sensownej obrony. „Jestem w rozsypce”.

„Ale z niego dupek”, jęczy. „Jeśli do niego wrócisz, przysięgam…”.

„Nigdy”, oświadczam stanowczo z machnięciem ręki. „Skończyłam z chłopakami, Ness. Od teraz umawiam się tylko z mężczyznami. Prawdziwymi mężczyznami”.

Albo z jednym konkretnym mężczyzną.

Teraz, gdy o tym myślę, właściwie nie wiem, czy jestem rozczarowana, czy czuję ulgę, że mój chłopak mnie zdradził.

Z jednej strony jestem wściekła, że Blake nie chciał się dla mnie zmienić, że dwa lata prób, by to zadziałało, poszły na marne. Mój feministyczny mózg podpowiada mi, że powinnam być zła i go przekląć.

Ale jest też mała część mnie, która raduje się na myśl, że teraz mogę podrywać jego ojca, ile tylko chcę, bez zastanowienia. Wciąż jest dla mnie profesorem i jeśli coś by między nami zaszło, mogłoby zagrozić jego karierze. Nie mogłabym mu tego zrobić, prawda?

„Wracaj szybko do domu, laska”. Głos Vanessy przebija się przez moje myśli. „Przyniosę Bordeaux”.

Chichoczę. „A już myślałam, że pozwolisz temu gnić w szafce aż do śmierci”.

„Tylko po jednym kieliszku”. Macha do mnie palcem przy każdym słowie, a potem mruga.

„Dobra, już idę. Kocham cię”. Daję jej buziaka przez telefon. „Dzięki, że zawsze jesteś przy mnie”.

Odwzajemnia pocałunek. „Też cię kocham!”

Śmieję się, zanim się rozłączam. Tylko Vanessa potrafi sprawić, że zapominam o wszystkich zmartwieniach za pomocą kilku słów. Jest w tym naprawdę dobra.

Gdy idę oszołomiona brukowaną ścieżką w Nowym Jorku przed apartamentowcem Blake’a, przeklinam się za ślepą ufność wobec facetów. Moja matka zawsze powtarza, że jestem zbyt ufna i w końcu zaczynam jej wierzyć.

Niebo jest ciężkie od burzowych chmur, kiedy, mijana przez przechodniów, czekam na taksówkę. Deszcz byłby zbawieniem; przynajmniej sprawiłby, że poczułabym coś innego niż nienawiść do samej siebie. Podmuch wiatru wywołuje gęsią skórkę na moim odsłoniętym brzuchu i obejmuję się w pasie, co przywodzi mi na myśl dotyk Dimitriego.

Bez wątpienia jest o wiele za przystojny, przez 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Kiedyś podejrzewałam, że jedynym powodem, dla którego zaakceptowałam bzdurny związek z Blakiem, była chęć bycia blisko jego taty, ale teraz, gdy zdałam sobie sprawę, że nie będę już jadła z nim lodów po nocach, to przeczucie się potwierdziło.

Ale nadal jest moim profesorem, więc będziemy się widywać. Jeśli mam być szczera, to nie jestem w stanie skupić się na jego zajęciach – jestem zbyt zajęta rzucaniem mu ukradkowych spojrzeń. A dlaczego miałabym tego nie robić?

Nie wszyscy profesorowie mają enigmatyczne osobowości i ciało pokryte tuszem. Nawet jego palce są wytatuowane, na środkowym palcu prawej dłoni nosi sygnet, a na wskazującym i serdecznym dwa inne pierścienie.

Co najgorsze? Ma kolczyk w języku, a od patrzenia na niego nawiedzają mnie wizje, w których jego głowę mam między udami. Przesuwa dłońmi po moim brzuchu aż do piersi, a palcami szczypie mnie w sutek.

Czekaj! Czy ja naprawdę tego chcę? Czuć go między nogami i na swoim ciele? Czy naprawdę coś więcej niż zauroczenie?

Nie, to chore, że czuję coś takiego do ojca mojego byłego – i profesora. Otrząsam się z tych myśli i wyciągam telefon, by skorzystać z aplikacji do wspólnych przejazdów.

Zanim jednak zdążyłam wprowadzić dane dotyczące jazdy, podjeżdża czarny SUV, a szyba opuszcza się, by odsłonić Dimitriego Rossiego siedzącego na miejscu kierowcy.

Serce mi wali, a w brzuchu tańczą motyle.

Drzwi odblokowują się z kliknięciem, a on się pochyla. Z tym swoim głębokim akcentem pyta: „Nie wolisz zabrać się ze mną?”.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea