K. L. Harr
LIANA
Gdy tylko król wyciąga rękę w moją stronę, czuję na sobie wzrok Zeke’a, który stoi wśród mężczyzn zgromadzonych za kolejką. W spojrzeniu króla jest coś, co przyprawia mnie o dreszcze i mrozi krew w żyłach, więc… rzucam się do ucieczki.
Przedzieram się przez drzewa, robię uniki i przebijam przez zarośla.
Nie mam pojęcia, co robię ani dokąd zmierzam, po prostu biegnę – dopóki głos Zeke’a nie odzywa się w mojej głowie przez łącze stada.
„Schowaj się. Zdobędę samochód. Muszę tylko najpierw przedostać się przez stada”, ~warczy. Nie obchodzi mnie, że Zeke nie jest moim partnerem, że tak naprawdę nie ma prawa mnie chronić, zwłaszcza przed królem. W tej chwili wszystko, czego potrzebuję, to czuć się bezpiecznie, a on jest w stanie mi to zapewnić.
„Proszę, pospiesz się”, odpowiadam i czuję, że się zgadza, gdy biegnę w stronę pałacu. Nie mogę ukryć się w lesie, w którym grasują teraz wilki – nie przed królem zdeterminowanym, by mnie dopaść.
Prawidłowo odgadłam, że pałac będzie pusty – biegnę bez tchu przez korytarze i błądzę wzrokiem w poszukiwaniu drogi ucieczki. I wtedy słyszę głosy. Muszę się stąd wydostać, szybko. Mój wzrok pada na pierwszą rzecz, którą widzę. Schody.
Przeskakuję po dwa stopnie i pędzę korytarzem na piętrze w przypadkowym kierunku.
„Gdzie jesteś?” woła do mnie Zeke.
„Na górze. W pałacu. Po zachodniej stronie…” ~odpowiadam.
Moją uwagę przykuwają drzwi na drugim końcu i pędzę do nich. Otwieram je, wdzięczna, że nie są zamknięte na klucz, po czym zatrzaskuję je za sobą i przeszukuję pokój w poszukiwaniu wyjścia. Zrzucam sukienkę, która ciasno przylega do mojej talii i rozglądam się jeszcze raz.
Okno.
Rzucam się na łóżko, ale zatrzymuję się, gdy ląduję na kołdrze a mój wewnętrzny wilk jęczy. Marszczę brwi i wącham pościel, a od zapachu mrowi mnie w kręgosłupie i podnosi włosy na ramionach. Pachnie jak słodkie gruszki i drewno cedrowe.
Wow…
Potrząsam głową. To nie czas, by dać się uwieść utrzymującemu się zapachowi jakiegoś nieznanego mężczyzny. Zrywam się z łóżka i szybko otwieram okno, a moim oczom ukazuje się absurdalnie głęboka przepaść za murami pałacu.
O cholera…
„Zeke!” wołam przez łącze i czuję, że mnie szuka. Jego odległa sylwetka przykuwa moją uwagę na dole. „Zeke!” Krzyczę głośno, a on spogląda w górę.
„Skacz!”
„Oszalałeś?!”
„Złapię cię, kochanie, chodź!” krzyczy, a ja jęczę na echo drzwi otwierających się gdzieś w pałacu.
Strach prawie mnie paraliżuje i zmuszam się, by wspiąć się na parapet. Ostrożnie zamykam okno za sobą i chwiejnie przykucam na gzymsie.
„Lepiej mnie kurwa złap…”, ~jęczę i widzę go stojącego w gotowości. Drzwi do pokoju za mną się otwierają. Zbieram się na odwagę i skaczę. Wstrzymuję oddech, by nie krzyczeć podczas lotu w dół. Zaciskam powieki tak mocno, że widzę białe światło. Przez chwilę wszystko wydaje się stać w miejscu, a potem ląduję twardo w ramionach Zeke’a i z trudem łapię oddech.
„Mówiłem ci, kochanie. Zawsze cię złapię”, chwali się i szybko stawia mnie na chwiejących się nogach. Chwyta mnie za rękę i biegniemy dalej.
***
„Ciepło ci?” Zeke mruczy zza kierownicy swojej ciężarówki, a ja kiwam głową, opartą o kolana, które podciągnęłam do brody na siedzeniu pasażera. Wzdycha i podnosi rękę. „Chodź tutaj. Wiesz, że jestem cieplejszy”.
Uśmiecham się lekko i przysuwam się do niego, po czym wtulam w jego bok. Ma rację, zawsze jest taki ciepły.
BIjący od niego znajomy komfort pozwala mi się odprężyć i przyciskam twarz w bok jego klatki piersiowej, wciąż przykrytej koszulą.
Natychmiast obejmuje mnie ramieniem i chwyta za boczki.
„Co to, do cholery, było?” mruczy, a ja wzdycham i kręcę głową.
„Nie mam pojęcia”, szepczę cicho i staram się na razie wyrzucić to z głowy. Dlaczego król miałby na mnie polować? To nie ma sensu. Chcę tylko wrócić do domu.
Po chwili ciszy mówię: „Możesz połączyć się z moim ojcem i powiedzieć mu, że jadę z tobą do domu?”. Prawda jest taka, że nie mogę teraz rozmawiać z ojcem. Nie wiem, jak zareagowałby na moją ślepą ucieczkę przed królem. Na szczęście ojca nie było na zebraniu, więc może nawet nie wie, co się stało. A jeśli nie wie, to zamierzam utrzymać ten stan rzeczy.
„Już to zrobiłem”, mówi Zeke. „Powiedziałem mu, że nie czujesz się dobrze po kolejce. Wie, że nie znosisz przemieniać się publicznie, więc nawet tego nie zakwestionował”.
„Dzięki, Zeke”, mówię. Potem zamykam oczy i próbuję to wszystko wymazać. Ale wspomnienie kuszącego męskiego zapachu w pałacowej sypialni zagłusza nawet wspomnienie szalonego biegu przez las i przerażającego skoku z okna.
Ach, ten zapach. Słodkie gruszki i drewno cedrowe.
***
„Zostań ze mną…” szepczę od drzwi, gdy Zeke stoi w progu po przywiezieniu mnie do domu. „Ojciec będzie w domu bardzo, bardzo późno i denerwuję się, że będę sama”.
Jego oczy lekko się rozjaśniają, ale zachowuje neutralną twarz i kiwa głową. Natychmiast się rozluźniam i udaję się do swojego pokoju, a on zamyka drzwi i rusza za mną na górę.
Gdy wchodzi po schodach, szybko przebieram się w top Cami i szorty do spania. Wciąż wciągam szorty, gdy wchodzi, zamyka drzwi i przekręca zamek.
Słyszę, jak zdejmuje garnitur i nie mogę się oprzeć, by na niego nie zerknąć. Wydaje się to głupie, ale proszenie go, by spędził ze mną noc z nieseksualnych pobudek, wydaje się bardziej intymne niż wszystko, co do tej pory robiliśmy. A zrobiliśmy już razem tak wiele.
Zostaje w bokserkach i idzie za mną do łóżka. Wślizguje się obok mnie i oferuje swoje ciało jako poduszkę. Wsuwam się pod jego wyciągniętą rękę i opieram się o klatkę piersiową, splatam nogi i wzdycham z ulgą. Obejmuje mnie ramieniem wokół pleców i trzyma mnie blisko. Wydaje się trochę spięty.
„Zrelaksuj się. Śpij. Jesteś ze mną”, wzdycha cicho i wciąga nosem zapach z nosem opartym na czubku mojej głowy.
„Dziękuję…” szepczę.