Uprowadzona przez partnera: Alfa i Doe 2 - Okładka książki

Uprowadzona przez partnera: Alfa i Doe 2

Annie Whipple

Rozdział 3

ACE

Musiałem zebrać w sobie całą siłę woli, żeby nie podbiec do łóżka i nie przytulić mojej zrozpaczonej partnerki.

Mój najgorszy koszmar właśnie stawał się rzeczywistością.

Wszystko, co wydarzyło się w ostatnich dniach było jak horror stworzony specjalnie dla mnie. Nigdy wcześniej nie doświadczyłem takiego strachu, niepokoju i gniewu.

Gdy patrzyłem teraz na Doe, poranioną i posiniaczoną w szpitalnym łóżku, czułem wściekłość, jakiej nigdy wcześniej nie znałem.

Moja zwierzęca natura szalała, żądając krwi i zemsty.

Przez naszą więź partnerską odczuwałem wszystko, co czuła Doe – ból, strach, głęboki smutek.

Nie wiedziałem, co robić, jak się zachować, ani jak to naprawić. Zawsze wiedziałem, że wyjawienie prawdy będzie trudne, ale to

To mogło mnie zniszczyć.

Zawiodłem ją. Zostawiłem ją samą, kiedy mnie potrzebowała. Naraziłem ją na niebezpieczeństwo.

O mały włos nie zginęła, a to wszystko moja wina.

Miała pełne prawo się mnie bać. Powinna mnie nienawidzić za to, co zrobiłem. Ja sam siebie nienawidziłem za to, co zrobiłem.

„Ace” odezwał się ojczym Doe.

Joe i Susan patrzyli na mnie wyczekująco. Usiedli na krzesłach obok łóżka Doe, przygotowując się do jednej z najtrudniejszych rozmów, jakie kiedykolwiek mieliśmy odbyć.

„Weź krzesło i usiądź”.

Racja. Nie zdawałem sobie sprawy, że stałem w bezruchu, wpatrując się w moją zranioną partnerkę, dopóki do mnie nie przemówili.

Z trudem oderwałem od niej wzrok, ale zmusiłem się, by odwrócić się i chwycić krzesło stojące za mną.

Przyciągnąłem je do łóżka, upewniając się, że zostawiam jej wystarczająco dużo przestrzeni, by czuła się komfortowo.

Doe śledziła każdy mój ruch, jakby obawiała się, że w każdej chwili mogę zmienić się w bestię i ją pożreć.

To mnie dobijało.

Mój wilk cierpiał jeszcze bardziej. Jedyne, czego kiedykolwiek pragnął, to kochać ją i chronić.

„No więc?” Doe nagle zażądała wyjaśnień, patrząc po nas gniewnie. „Czy ktoś mi w końcu wyjaśni, co się dzieje?”

Gniew w jej głosie był zaskakujący, zupełnie do niej niepodobny. Przestraszona dziewczynka, która właśnie obudziła się w szpitalu i myślała, że jestem potworem, zniknęła. Na jej miejscu pojawiła się kobieta żądająca odpowiedzi.

Jako omega, Doe zwykle była cicha.

Rzadko się złościła, chyba że coś naprawdę ją emocjonalnie rozstrajało. Jej zdolność do spokojnego myślenia i rozważnego działania była jedną z jej najlepszych cech. To była cecha dobrej luny.

Niespodziewany gniew w jej głosie pokazywał, jak bardzo czuła się zdradzona.

Zanim ktokolwiek z nas zdążył odpowiedzieć, Doe odezwała się ponownie: „Ace nie jest jedynym wilkołakiem w moim życiu. Prawda?” Skierowała to pytanie do swojego ojczyma, Joego.

„Nie” powiedział Joe z żalem. „Ja też jestem wilkołakiem”.

Głęboki smutek Doe uderzył we mnie przez naszą więź partnerską. Dusił mnie. Palił moją duszę.

Jej oczy napełniły się łzami, przygryzła wargi, starając się nie rozpłakać.

Mój wilk zaskomlał mi w głowie.

Doe spojrzała ze smutkiem na swoją matkę. „T-ty też?” Wyszeptała.

„Nie” odpowiedziała Susan. „Jestem człowiekiem, tak jak ty”.

„Ale i tak o tym wiedziałaś” powiedziała Doe, szybko łącząc fakty. „Wiedziałaś o wilkołakach i mi nie powiedziałaś”.

To nie było pytanie. Wyraźnie składała wszystkie elementy układanki w całość i uświadamiała sobie wszystko, co przeoczyła przez lata.

„Czy to znaczy, że chłopcy też są wilkami? Thomas, i Elliot, i W-Wes… czy oni wszyscy są wilkołakami?”

„Są za młodzi, żeby się przemienić. Nie spotkają swoich wilków, dopóki nie będą nastolatkami” odpowiedział Joe. „Ale tak. Twoi młodsi bracia też są wilkołakami”.

Zawahał się na moment. „Całe Embermoon jest miastem wilkołaków. Ty i twoja matka jesteście jednymi z nielicznych ludzi, którzy żyją w naszym stadzie”.

„Jak Marta” dodała Susan. „Marta i jej rodzice są ludźmi. O niczym nie wiedzą. Ona nigdy cię nie okłamała”.

Ten drobny fakt nie wydawał się poprawić samopoczucia Doe, choć prawdopodobnie Susan miała taką nadzieję.

Doe miała szeroko otwarte, zapłakane oczy, gdy słuchała dalej. Przez naszą więź czułem, jak jej myśli pędzą, prawdopodobnie analizując wspomnienia, zastanawiając się nad wszystkimi znakami, które przeoczyła.

Zaczęła oddychać szybciej, gdy przytłoczyły ją panika, ból i dezorientacja.

„Całe lata” powiedziała Doe ochrypłym głosem, patrząc gniewnie na Joego. „Mieszkałam z tobą przez lata, uważałam cię za ojca od szóstego roku życia, a ty nigdy mi nie powiedziałeś, kim – ~czym~ – naprawdę jesteś? Żadne z was tego nie zrobiło”.

„Myślałam, że wariuję. Ja… ciągle widziałam różne rzeczy, zauważałam dziwne zwyczaje wszystkich osób w naszym mieście, obserwowałam, jak ludzie przestają rozmawiać, gdy się pojawiałam”.

„A wy wszyscy sprawiliście, że myślałam, że coś jest ze mną nie tak. Sprawialiście, że wątpiłam w siebie. Dlaczego? Dlaczego ukrywaliście przede mną coś takiego?”

„Na początku myśleliśmy, że robimy to, co najlepsze dla ciebie” próbowała wyjaśnić jej matka.

„Musisz zrozumieć, kiedy ty i Ace się spotkaliście, Mitchell i ja widzieliśmy, jak Ace lgnie do ciebie i jak ty lgniesz do niego, i to nas przerażało”.

„Nie mogłaś bez niego spać, nie mogłaś się skupić, jeśli nie było go w pobliżu, słuchałaś każdego jego słowa, jakby było najważniejszą rzeczą na świecie. Stawał się całym twoim życiem, a ja nie wiedziałam, jak sobie z tym poradzić”.

„Rodzice Ace’a próbowali wyjaśnić, że jest twoim partnerem i że to normalne, że potrzebujecie siebie nawzajem i chcecie spędzać razem każdą chwilę, zwłaszcza tak wcześnie w waszej więzi”.

„Ale ja po prostu nie mogłam tego zrozumieć. Dopóki nie przeprowadziłyśmy się do Kolorado”.

„Wtedy poznałam twojego ojczyma”. Uśmiechnęła się do Joego, który wziął ją za rękę i uniósł ją do ust. „I wiedziałam, że jesteśmy partnerami”.

„Partnerami” powtórzyła Doe.

Spojrzała na mnie zapłakanymi oczami. Serce zabiło mi szybko. Zrobiłbym wszystko, żeby utrzymać jej spojrzenie, żeby zachować z nią to połączenie.

„Tak jak ty i ja?”

„Tak. Dokładnie tak jak ty i ja” powiedziałem, pochylając się do przodu. „Jesteś moją partnerką”.

Kurwa, tak dobrze było w końcu to powiedzieć. Powiedzieć to i mieć pewność, że ona rozumie.

„I to znaczy, że jesteśmy sobie przeznaczeni?” zapytała Doe.

„Tak. To znaczy, że nasze dusze są połączone, że nie możemy żyć bez siebie nawzajem”.

Bałem się, że może poczuć się przytłoczona wiadomością, że jesteśmy sobie przeznaczeni, ale ogarnęła mnie ulga, gdy przez naszą więź poczułem tylko ciekawość.

Była przestraszona i niepewna, ale nie z powodu bycia moją partnerką.

I to dawało mi nadzieję.

„Czy to dlatego zawsze wiesz, co czuję?” zapytała cicho.

Skinąłem głową. „Nasza więź jest silna. Silniejsza niż większość więzi. To znaczy, że mogę odczuwać twoje emocje, gdy są bardzo intensywne”.

Spojrzała na swojego ojczyma. „Czy ty też to czujesz z mamą?”

„Tak” powiedział Joe. „Nie tak mocno jak Ace czuje twoje emocje, ale mam bardzo podobną więź z twoją matką”.

„Spotkanie Joego pomogło mi zrozumieć twój związek z Ace’em” dodała Susan. „W momencie, gdy Joe pojawił się w moim życiu, wiedziałam, że nie mogę bez niego żyć”.

„I jeśli to, co czułaś do Ace’a, było choć w ułamku tak silne jak to, co ja czułam do mojego partnera, wiedziałam, że nie mogę cię od niego oddzielić”.

„I to dlatego M-Mitchell odszedł? Bo spotkałaś swojego partnera?”

To był pierwszy raz, kiedy Doe sama wspomniała o swoim biologicznym ojcu. Ledwo miała czas, by poradzić sobie ze smutkiem po jego śmierci.

Uczucie jej złamanego serca było tak wyraźne, tak głębokie, że odczułem je we własnej piersi.

A ja dawałem jej jeszcze więcej do przetworzenia. Mogłem sobie tylko wyobrazić, co działo się teraz w jej głowie. Moja biedna dziewczyna.

Będę musiał upewnić się, że później będzie miała czas na pogodzenie się ze śmiercią Mitchella. Nawet jeśli jej relacja z Mitchellem była skomplikowana – bardzo skomplikowana – to i tak zasługiwała na to, by przeżyć żałobę.

Susan westchnęła głęboko. „Mitchell i ja… nie układało nam się. Już wtedy rozmawialiśmy o rozwodzie, a ja wiedziałam, że nie mogę z nim zostać po spotkaniu Joego”.

„Nie kochałam Mitchella tak, jak kocham Joego. Moje uczucia do Joego są jak twoje uczucia do Ace’a – niemożliwe do zmiany i pochłaniające wszystko”.

„Chciałam ci wszystko powiedzieć. Nie widziałam już żadnej szkody w tym, żebyś dorastała w społeczności wilkołaków”.

„W rzeczywistości widziałam tylko szkodę w ukrywaniu przed tobą prawdy. Chciałam, żebyś miała normalne dzieciństwo, tak, ale gdybyś wcześniej wiedziała o wilkołakach, wydawałyby ci się normalne”.

„Więc dlaczego mi nie powiedziałaś?” zażądała wyjaśnień Doe. „Dlaczego to przede mną ukrywaliście?”

„Nie ukrywaliśmy tego przed tobą” powiedział Joe. „Byłaś zbyt bystra. W ciągu pierwszych kilku miesięcy naszego wspólnego życia już zorientowałaś się, że w Embermoon jest coś dziwnego”.

„A do tego Ace nie potrafił dochować tajemnicy, choćby od tego zależało jego życie…” Spojrzał na mnie znacząco.

Wzruszyłem ramionami, wcale nie czułem się winny. „Mój wilk nie chciał trzymać się z dala od ciebie. Nadal mu się to nie podoba”.

Jakby na potwierdzenie moich słów, mój wilk zawarczał mi z piersi, okazując swoją frustrację. Doe otworzyła szeroko oczy.

„Pamiętasz ten sen, gdy byliśmy mali, w domku nad jeziorem?” zapytałem ją. „Ten, w którym zbudowaliśmy fort na podwórku, a potem spałaś na zewnątrz z wilkiem?”

Skinęła głową.

„To nie był sen. To było ukryte wspomnienie z twojego dzieciństwa. Wiedziałaś, że jestem wilkołakiem. Prosiłaś, żeby spać z moim wilkiem każdej nocy. Lubiłaś jego miękkie i ciepłe futro”.

Nie pamiętałem dokładnie tego wspomnienia, ale mój wilk spał z nią wystarczająco często, gdy byliśmy młodsi, by wiedzieć, że mówiła prawdę.

Kiedy powiedziała mi, że śniła o moim wilku, byłem tak zszokowany, że nie wiedziałem, jak zareagować.

Mój wilk, z drugiej strony, czuł się bardzo szczęśliwy – tak szczęśliwy, że musiałem włożyć wiele wysiłku, by powstrzymać go od wycia z radości. Tęsknił za swoją partnerką. Bardzo.

„U-ukryte wspomnienie?” wymamrotała Doe. „Co to znaczy?”

Zawahałem się, próbując znaleźć najlepszy sposób, by wyjaśnić to wszystko bez wywoływania u niej większego strachu.

Susan wkroczyła do akcji. „Mitchell… Mitchell nie chciał, żebyś wiedziała o wilkach. Myślał, że cię wykorzystają, bo jesteś człowiekiem i przez to słabsza”.

Spojrzała na mnie nerwowo. „Zwłaszcza Ace. Nie podobało mu się, że jesteście partnerami, myślał, że to tylko wymówka dla Ace’a, by cię kontrolować”.

„Kiedy odmówiliśmy dalszego ukrywania przed tobą tajemnicy, postanowił walczyć o pełną opiekę nad tobą”.

Moja biedna Doe wyglądała na tak zdezorientowaną. Nawet spanikowaną.

Nie pamiętała ich walki o opiekę. Kolejne zablokowane wspomnienie. Wiedziała, że Joe i Susan mają nad nią opiekę, ale nie pamiętała, jak do tego doszło. Ani dlaczego.

„Mitchell… walczył o mnie?” zapytała Doe cicho, co groziło złamaniem mi serca.

Susan chwyciła dłoń Doe i ścisnęła. „Tak. Oczywiście, że tak. Mitchell bardzo się o ciebie troszczył. Był bardzo smutny, kiedy się wyprowadziłyśmy”.

Oczy Doe rozszerzyły się z gniewu, a jej zmarszczka na czole się pogłębiła. „Mój ojciec mnie kochał, walczył o mnie”. Spojrzała na mnie ostro. „A ty go zamordowałeś”.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea