Bianca Alejandra
CASPIAN
- Słuchasz mnie, Caspian?
Zamrugałem i uniosłem wzrok, wyrywając się z fantazji.
Mój tata i Alfa Hugo wpatrywali się we mnie wyczekująco.
- Uch, nie. Przepraszam. Mógłbyś powtórzyć?
Teresa uśmiechnęła się złośliwie, a ja rzuciłem jej ostrzegawcze spojrzenie.
Mój tata zmarszczył brwi, opierając się na stole. - Pewnego dnia zostaniesz betą. Musisz podejść do tego na poważnie.
- Betą dla niej? - wskazałem głową na Teresę. - Wybacz, ale wolałbym odgryźć sobie stopę.
- Caspian! - upomniał mnie tata.
- Lepiej oswój się z tą myślą, kolego - powiedziała Teresa.
Hugo zaśmiał się. - Ach, energia młodych.
Mój tata spojrzał przepraszająco na alfę.
- Jak już mówiliśmy - kontynuował mój tata, zmieniając temat, - nie było żadnych informacji o kolejnym ataku renegatów na granice Królewskiego Stada, ale musimy zachować czujność. Stado Blue Moon wysłało kilka osób, aby pomóc być na czatach.
- Ty i Teresa musicie być wyjątkowo czujni podczas Zlotu - dodał Hugo. - Wiemy, że to wielki dzień dla was obojga, ale macie obowiązek dbać o bezpieczeństwo waszych współwilków. Zrozumiano?
- Tak, Alfa - zanuciliśmy z Teresą.
Nasze spotkanie trwało jeszcze kilka minut, ale choć się starałem, nie mogłem się skupić.
Dziś miałem się dowiedzieć, czy Lyla jest moją partnerką, czy nie.
Jak miałem zwracać uwagę na nudne spotkanie, kiedy miłość mojego życia miała się zdecydować - lub nie - dzisiejszej nocy?
Pozostali wstali od stołu, a ja, z lekkim opóźnieniem, podążyłem za ich przykładem.
W oczach Alfy Hugo błysnął przebiegły błysk. Zmierzył wzrokiem Teresę i mnie. - A co by było, gdybyście to wy dwoje okazali się prawdziwymi partnerami?
- Błe! - krzyknęła Teresa. - Nie mów o tym nawet w żartach!
Mój tata i Hugo spojrzeli na mnie i roześmiali się. Uczucie czystego przerażenia, którego doświadczałem, prawdopodobnie było dobrze widoczne na mojej twarzy.
- Cóż, lepiej mieć nadzieję, że Zlot da mi też skrzydła, bo w takim wypadku skoczę z klifu - mruknąłem.
- Będę trzymać cię za rękę w drodze na dół, kolego - powiedziała Teresa.
- No i proszę - zapiał mój tata. - Choć w jednej sprawie są zgodni.
Po kolejnej rundzie śmiechu, Alpha Hugo położył dłonie na ramionach moich i Teresy.
- Cóż, powodzenia dziś wieczorem - powiedział.
- Daruj sobie - Teresa rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie.
- Hej, nigdy nie wiadomo - droczył się. - Bogini Księżyca działa w tajemniczy sposób.
Mój tata i ja opuściliśmy spotkanie. Powłóczyłem nogami, idąc za nim do naszego pokoju.
- Teresa nie byłaby złą partnerką, wiesz - powiedział tata.
- No nie, ty też zaczynasz? - jęknąłem. - Zamknij się, staruszku.
- Jest bardzo inteligentna i bystra - kontynuował tata. - Będzie doskonałym alfą.
- Może, jeśli tylko wyciągnie głowę ze swojego tyłka - burknąłem. - Dlaczego na to naciskasz? Przecież nie mamy wpływu na to, kim są nasi prawdziwi partnerzy.
- I nie każdy znajduje prawdziwego partnera - powiedział tata, poważniejąc. - Jeśli dziś wieczorem rzeczy nie pójdą po twojej myśli, i oboje będziecie bez partnera—-
- Chodzi o Lylę, prawda? - przerwałem mu.
Mój tata nie odpowiedział.
No kurwa, wiedziałem.
Weszliśmy do naszego pokoju, a ja zamknąłem za sobą drzwi.
- Co masz przeciwko niej? - zapytałem ostro. - Kocham ją.
- Nie. Ty myślisz, że ją kochasz - tata westchnął. - To dlatego wilki nie umawiają się na randki przed pierwszym Zlotem.
- Nie mów mi, jak mam się, kurwa, czuć - warknąłem. Wyszedłem szybko, czując, że potrzebuję ochłonąć. Poszedłem do łazienki i spryskałem twarz zimną wodą.
Im szybciej będziemy mieli to za sobą, tym lepiej.
LYLA
- Ubiorę się tak, że wszyscy padną! - krzyknęła z radością Teresa.
Siedziałam na łóżku, gdy wyciągała swoje starannie złożone ubrania z walizki i rozrzucała je po naszym pokoju, szukając odpowiedniego kompletu.
- Wiesz, że i tak wszyscy się rozbieramy, prawda? - powiedziałam, zirytowana.
- Cóż, oczywiście. Ale byłam na to gotowa całe moje życie ... Bardziej mnie martwi, jak będę wyglądać na after-party - odparła, oceniając w lustrze kolejne stroje.
Uśmiechnęła się i wybrała niezłą sukienkę, o której od razu mogłam powiedzieć, że będzie opinać wszystkie jej krągłości. Trochę zazdrościłam jej tego, jak bardzo była podekscytowana.
Teresa zastygła z na wpół włożoną sukienką i spojrzała na mnie z lustra.
- Czy możesz przynajmniej udawać, że jesteś zainteresowana? - zapytała z uśmiechem.
Wyszczerzyłam do niej zęby, starając się ukryć moje prawdziwe emocje. To było niemożliwe - była moją najlepszą przyjaciółką i znała mnie lepiej niż ktokolwiek inny.
- Zapomnij - powiedziała. - To był fatalny pomysł.
Jęknęłam i opadłam z powrotem na łóżko. - Chciałabym, żeby to się już skończyło.
Nos Teresy zmarszczył się z dezaprobatą. - Możesz mieć partnera już dziś w nocy, Lyla. Czy to nie jest ekscytujące?
- Serio nie sądzę, że do tego dojdzie - westchnęłam. - Nie chcę robić sobie nadziei. Poza tym, mam Caspiana.
- Możesz mieć kogoś o wiele lepszego niż Dziadspian.
Ignorując jej komentarz, podparłam się na łokciach, patrząc w oczy jej odbiciu w lustrze.
- Bez względu na to, co się stanie, skończyłam z czekaniem. Czuję, jakby całe nasze życie zostało wstrzymane z powodu szukania partnerów. Skończyłam z tymi bzdurami. Sama mogę kontrolować własne przeznaczenie.
- No i to jest ta twardzielka, którą znam - uśmiechnęła się Teresa. - A teraz chodź i przerób się na bóstwo, musisz być gotowa na wszystko, co los może ci rzucić.
Oczywiście, że nie wzięłam nic seksownego. Nie miałam nic wartego noszenia w całej mojej garderobie.
Wtedy mój wzrok padł na parę dżinsów leżących na komodzie.
- To twoje? - spytałam, rozkładając je.
- Kiedyś były. Ale zrobiły się na mnie za ciasne. Pomyślałam, że będą na tobie dobrze leżeć. Przymierz - powiedziała z ożywieniem.
Włożyłam je i nie mogłam w to uwierzyć. Mimo, że Teresa i ja praktycznie wybierałyśmy sobie z szaf od lat, nigdy nie przymierzyłam tej konkretnej pary dżinsów.
A czemu do cholery nie?!
Przylegały do moich bioder i ud w sposób, który sprawiał, że zastanawiałam się, czy nadal patrzę na tę samą młodą kobietę.
Znalazłam prosty czarny top, z którym świetnie się komponowały, i przystanęłam, patrząc na odbicie w lustrze.
- Niechby cię szlag - Teresa gwizdnęła.
- Chyba masz rację - przyznałam. - Może dziś jest czas, by pokazać, co mam.
***
Księżyc w pełni był wysoko na niebie, kiedy wkroczyliśmy przez ostatnie z drzew na polanę w lesie.
Świecił mocno, oświetlając rosnącą masę nagich ciał, które formowały się w krąg. Rytuał miał się rozpocząć, gdy wszystkie nasze ubrania zostaną wrzucone do jego środka.
Cofnęłam się o krok, widząc tak wielu przyjaciół i nieznajomych nago.
Nie było w moich genach, by być tak otwartą z własnym ciałem.
Wiem, to niezbyt wilcze podejście.
- Nie wiem, czy dam radę... - wymamrotałam, robiąc kilka kroków w tył.
Jako wilkołak miałam prawo pozwolić, by moje zwierzęce instynkty wzięły górę, by oszaleć i stać się jednością z naturą i światem wokół mnie.
Ale nie mogłam się powstrzymać, żeby nie skrzywić się na samą myśl o tym.
- Oczywiście, że dasz - usłyszałam Teresę obok mnie. - Carpe diem i tak dalej, pamiętasz?
Dobitnie przypomniała mi, że jestem już spóźniona, gdy przesunęła się na wolne miejsce w kręgu, świecąc gołym tyłkiem.
To był jej żywioł - miała świetne ciało i osobowość, która nie zamierzała tego ukrywać. Spojrzała znów na mnie i pomachała mi krótko.
Szybko się rozebrałam wśród cichnącego tłumu, kilka razy tracąc równowagę, gdy dżinsy zaczepiły się o moje stopy.
Wsunęłam swoje nagie ciało obok Teresy, jedną ręką zasłaniając piersi, a drugą krocze.
- Wyglądasz super - powiedziała cicho, starając się zaszczepić we mnie pewność siebie.
Rozejrzałam się po licznych ciałach, a mój wzrok przykuł Caspian, znajdujący się kilka metrów dalej. Po raz pierwszy widziałam go zupełnie nagiego.
Szczęka mi opadła na ten widok.
Był szczupły, ale muskularny, jego ramiona i klatka piersiowa były bardziej wyrzeźbione niż mogłam sobie wyobrazić. A kiedy moje oczy przesunęły się w dół po linii V na jego biodrach, oddech uwiązł mi w gardle.
Czułam to przez jego spodnie niejednokrotnie, ale zobaczyć to wreszcie przed sobą...
Czy popełniłam błąd, nie idąc na całość? Co jeśli on znajdzie swoją prawdziwą partnerkę, a dla mnie pozostanie cierpienie w samotności, aż stanę się stara i pomarszczona i nikt nie będzie mnie chciał?
Złapał mój wzrok, gdy się na niego gapiłam. Mrugnął.
Moja klatka piersiowa zacisnęła się, a oddychanie stało się trudniejsze.
To jakaś pomyłka. To wszystko jest jedną wielką pomyłką... Nie byłam w stanie uspokoić pędzących myśli.
Ale było już za późno, żeby się wycofać.
Tłum ucichł jeszcze bardziej, nie licząc kilku stłumionych szeptów. Wtedy zobaczyłam dwa masywne wilkołaki zmierzające do środka kręgu.
- Czy to? - zapytałam.
- No ba - odparła Teresa, a ja zrozumiałam.
Patrzyłam na królewskiego alfę i królewskiego betę.
- Ten wyższy to Caius - powiedziała po prostu. - Ten z czarnym futrem... to Sebastian.
Tym razem oblizała wargi.
Sebastian...
Jego imię odbijało się echem w mojej głowie, gdy stałam tak samo cicho jak inni, obserwując piękną istotę przede mną.
Rozmawialiśmy na przyjęciu, ale nie myślałam, że jego wilcza forma może robić tak wielkie wrażenie...
Widocznie nie bez powodu jest królewskim alfą.
- Czyż nie jest wspaniały... - rozpływała się Teresa, z góry znając odpowiedź na swoje pytanie.
Nie mogłam zaprzeczyć. Miała rację. Był absolutnie przepiękny — i był najbardziej imponującym wilkiem, jakiego kiedykolwiek widziałam.
Futro pokrywające jego ciało było jak wcielona ciemność, a biała plama nad jego prawym okiem świeciła jasno jak gwiazda na północnym niebie.
Ledwie się zorientowałam, że inni, jeden po drugim, zaczęli się przemieniać. Poczułam ulgę wiedząc, że moje nagie ciało wkrótce pokryje się futrem, gdy zmienię się w mojego wilczą formę.
Zajęło mi to tylko kilka sekund. Ukłucie bólu, które zwykle czułam w zmieniających się kościach i mięśniach, szybko przeminęło.
Czułam tylko strach i niepewność, gdy staliśmy w kręgu, gotowi do następnej części rytuału.
Beta Caius wystąpił naprzód, uniósł pysk do nieba i wydał z siebie ostry skowyt, który wstrząsnął mną do głębi.
Rozpoczął się Zlot.
Czy byłam na to gotowa czy nie, wzywało mnie przeznaczenie.