Ich mały człowiek - Okładka książki

Ich mały człowiek

Lotus O’Hara

Rozdział 5

Arenk

Raven jęknęła.

– W takim razie będziesz musiała poczekać do później.

Jej dolna warga wysunęła się na zewnątrz, a ona sama westchnęła. Pomógł jej zejść ze stołu i umieścił próbki w maszynie.

Gdy usiadł przy komputerze, wyregulował siedzenie, myśląc o tym, jak dziś się zwolnić. Miał mnóstwo zaoszczędzonego urlopu, którego nigdy nie wykorzystywał. Komputer wydawał sygnały dźwiękowe, gdy pasek się zapełniał.

Te wyniki mogły spełnić jego największe życzenie. Do diabła, każdemu mężczyźnie z Tarei. Jeśli jest jedna, to jest ich więcej. Ludzie mogliby uchronić ich przed wyginięciem.

– Mała, skąd mówiłaś, że jesteś?

– Nie mówiłam.

Komputer wydał monotonny dźwięk, gdy pasek się wypełnił. Mógłby krzyczeć na całe gardło. Ludzie i Tarejczycy mogą z powodzeniem tworzyć potomstwo. Są bardzo płodni.

Ona jest warta więcej niż cokolwiek na tej planecie. Przesłał wyniki do swojego urządzenia.

– Nie każ mi pytać dwa razy?

Spojrzał ponad ekran i spotkał się z kamiennym spojrzeniem.

– Czy w ogóle wysłałeś kogoś po ich ciała, abym mogła je odpowiednio pochować?

On przytaknął.

– I co? – powiedziała, podchodząc do wózka z komputerem.

– No co? – powiedział, odwracając się, by wyjść jej naprzeciw.

– Kiedy. Mogę. Ich. pochować?

Podwinął rękawy i stanął w ślimaczym tempie. Musiała podnieść szyję, by spotkać jego spojrzenie.

– Czy chcesz znać prawdę, mała?

– Nie, mów mi słodkie kłamstwa.

Jej ton rozpalił ogień w jego brzuchu.

– Taka postawa jest nie na miejscu. Oni są w laboratorium, a twój statek jest badany. Nie będziesz miała szansy zaopiekować się swoimi zmarłymi.

– A ty, pozwolisz mi skontaktować się z innymi?

Głos Raven ucichł, ale pod powierzchnią ważył się gniew. Położył dłoń na jej głowie.

– Zrobię to, gdy dostaniemy pozwolenie. Zrozumiano?

Przytaknęła: – Co mówiły wyniki?

– Że miałaś rację. Nic ci nie jest. Musimy jeszcze pójść do sklepu – powiedział, chwytając swoją kurtkę.

– Poczekaj, chcę zapytać doktora o środki antykoncepcyjne.

Wrócili na korytarz.

– Co?

– No wiesz, pigułki? Zapobieganie narodzinom dzieci? Chyba nie widziałam żadnych kobiet. Gdzie są kobiety?

– Nie mamy tu ich. Czas iść.

Zaciekawione oczy nie spuszczały z nich wzroku, gdy opuszczali ostatni sklep dla kobiet w mieście. Ich kobiety były wyższe i bardziej umięśnione niż ludzkie.

Gdy skręcił za róg, zauważył, że Raven zatrzymała się przy wystawie. Uśmiechała się do wypchanych zwierząt i sukienek. Przyszło mu coś do głowy.

Wziął ją za rękę i weszli do jedynego w stolicy sklepu z artykułami dla dzieci. Jej rozmiar jest perfekcyjny dla tutejszych przedmiotów. Nie jest idealny, ale da radę.

– Wybierz sobie jakieś ubranka i co tylko chcesz.

Jej twarz rozpromieniła się, gdy poszła po wypchaną bestię. Gdy wspięła się na półkę, podszedł do niej mężczyzna z długim warkoczem.

– To jest niebezpieczne. Masz – podał jej pluszową zabawkę. – Koniec ze wspinaczką, ok?

Raven uśmiechnęła się i ruszyła w kierunku spódnic. Zabrała kilka zbyt krótkich, jak na jego gust, i inne rzeczy.

Samiec podszedł do niej i wskazał na pasujące topy, po czym podał jej pasujące wstążki. Poprowadził ją do garderoby, a Arenk szybko podążył ich śladem.

– Możesz tu wszystko przymierzyć. Jeśli będziesz potrzebowała pomocy, krzycz, będę tu – powiedział.

– Dziękuję, ale ja się tym zajmę – odparł Arenk.

Mężczyzna spojrzał na niego z zimnym uśmiechem.

Arenk żałował, że wszedł do sklepu. Nie poznał go bez munduru.

– Generale poruczniku, kim jest ten piękny kwiat? – powiedział generał Dhol.

– Panie, prawie pana nie poznałem – odpowiedział Arenk z równie fałszywym uśmiechem. – To jest Raven.

– Zabawne, nie pamiętam, żebym czytał o niej w waszym raporcie – powiedział generał Dhol.

– Nigdy wcześniej nie wymienialiśmy łupów.

Raven wyszła z przebieralni w spódnicy i bluzce, którą dopasowała tak, aby odsłonić płaski brzuch. Z trudem udało jej się związać ostatni kucyk.

Gdy Arenk wyciągnęła rękę, generał Dhol wziął wstążkę i zawiązał ją. Złapał ją za nadgarstek i przyjrzał się bransoletce.

– Dziękuję – powiedziała, próbując pozbierać wszystkie rzeczy.

– Nie ma za co – powiedział, wręczając jej wypchaną bestię.

– Czy mogę też dostać tę książkę? – zapytała, podnosząc książkę z obrazkami.

– Tak, może pójdziesz i weźmiesz więcej rzeczy do włosów z przedniej lady. Ja przyniosę resztę ubrań – powiedział Arenk.

Gdy się oddaliła, powietrze między nimi stało się napięte. Ukazujący zęby uśmiech generała Dhola sprawił, że przeszedł mu dreszcz po kręgosłupie.

– Ciekawe, co jeszcze zabraliście z miejsca katastrofy.

Sięgnął do swojej kurtki i wyjął komunikator. Po wpisaniu czegoś, urządzenie Arenka zadzwoniło.

– Miłego dnia, generale poruczniku. Do zobaczenia wkrótce z panem, Laro i słodką Raven – powiedział, odchodząc.

Gorzej już być nie mogło. To było wezwanie; wiedział o tym. Generał Dhol nigdy nie interesował się jego pracą; dlaczego teraz? Ma partnera i najwyższe stanowisko. Uznanie i pochwały nie są mu obce.

– Czy wszystko w porządku? – powiedziała Raven, podchodząc.

– Nie przejmuj się tym, mała – powiedział, płacąc za wszystko.

Przycisnęła zabawkę do piersi: – Jak chcesz.

***

Raven

Gdyby miała grosik za każdym razem, gdy jej siostra tak mówiła, już dawno byłaby na swojej prywatnej planecie. Kimkolwiek był ten facet, budził niepokój Arenka. Zwracał się do niego per pan, więc on musiał być jego szefem.

Wiedziała kilka rzeczy o szefach dupkach. Raven uważała, żeby nie zadrapać plastiku przyklejonego do klatki piersiowej. Trudno było ją podnieść z gabinetu lekarskiego.

Związanie koszuli było jedyną rzeczą, jaka przyszła jej do głowy, aby utrzymać ją w miejscu. Jego szef okazał się pomocny. Potrzebowała tylko, aby wszystko inne znalazło się na swoim miejscu.

Spacer z powrotem był taki sam jak poprzednio, gapienie się i szepty, ale na każdym kroku było pięknie. Kiedy wrócili, Laro już tam był z mrocznym wyrazem twarzy.

Podskoczył z miejsca i krzyknął w ich języku. Znowu wyłączyli translatory, a ona miała już tego dość. Raven włączyła urządzenie Arenka.

– I tak na pewno się dowiedzą. Wszystko idzie zgodnie z planem, tylko prędzej niż później. Uspokój swój głos.

– Co ona ma na sobie, do cholery?

– To, co mi się podoba.

Ich oczy skierowały się w jej stronę.

Arenk rzucił torby na łóżko i zdjął kurtkę. Laro wyrzucił torby na łóżko.

– Mam nadzieję, że masz jakieś spodnie i pełne koszule – powiedział, tworząc dwa stosy.

– Dostałbyś ataku serca, gdybyś spotkał więcej ludzi – powiedziała.

– Arenk, nie przejrzałeś ich przed zakupem, prawda?

– Noszę ten sam styl od czasu szkolenia podstawowego – powiedział. – Mała, możesz włożyć swoje rzeczy do komody tutaj. Przygotuj się do kolacji.

Laro podniósł spinki do włosów z ornamentami potworów na czubkach i położył je na komodzie. Podczas gdy Arenk i Laro sprzeczali się jeszcze, ona wsunęła plastik pod złożone ubrania.

– Co tam masz? – powiedział Arenk, wywołując u niej wzdrygnięcie.

– Czy nauczysz mnie to czytać? – powiedziała, podając Arenkowi książkę.

– Wkrótce muszę wyjść do pracy. Jestem pewna, że Laro to zrobi.

– A moja nagroda?

Uśmiechnął się. – Kiedy wrócę.

***

Kolacja, którą podarował jej Laro, wcale nie była dobra. Same rośliny, kto tak je? Skubnęła trochę, ale większość rozrzuciła po talerzu.

On pożarł zawartość swojego talerza w ciągu dwóch minut. Arenk przynajmniej miał gest i dał jej trochę mięsa.

– Jedz. Nie chcę, żebyś się osłabiła – powiedział Laro, podnosząc wzrok znad swojego urządzenia.

– Jestem najedzona.

– Dziś rano zjadłaś cały talerz. Skończ to.

Odepchnęła talerz i odeszła od stołu.

– Siadaj i jedz. Teraz – powiedział.

– Albo co?

Odłożył swoje urządzenie. – Naprawdę chcesz się dowiedzieć?

Skrzyżowała ręce. Nie zje kolejnego kęsa.

– Jeśli nie będziesz siedzieć na tym miejscu i jeść, zanim doliczę do trzech, pożałujesz tego.

– Ty pożałujesz – powiedziała, wychodząc na balkon.

Usiadła na nim i pozwoliła, by bryza owiewała jej skórę.

– 1.

Podmuch prawie zagłuszył jego głos.

– 2.

Głos Laro wciąż był ukryty w mieszkaniu. On jest powietrzem, a nie lotem.

– 3 – powiedział, blisko jej ucha.

Włoski na jej karku stanęły dęba. Jej ciało zamarło, a serce przyspieszyło.

***

Laro

Śmiałby się z jej wyrazu oczu, gdyby nie był tak zirytowany jej nieposłuszeństwem. Trzymała się kurczowo framugi drzwi balkonowych, gdy wnosił ją do środka.

Uwolnił ją i zamknął przesuwane drzwi.

– Poczekaj, przestań. Przepraszam – powiedziała, próbując zejść.

– To mogło cię uchronić przed gniewem Arenka, ale nie uchroni przed moim. Twój brak szacunku dla mnie skończy się dziś wieczorem – powiedział, kładąc ją na łóżku.

Wyjął skrytkę ukrytą pod łóżkiem Arenka. Arenk może i jest prostolinijny, ale ma najnowocześniejszy sprzęt.

Zerknęła przez krawędź łóżka i zobaczyła, jak wyciąga drążek do rozciągania i kajdanki.

– Ile razy dochodzisz podczas jednej sesji?

– Raz, może dwa razy – odpowiedziała.

Musiał się wysilić, żeby ją usłyszeć, mimo że była blisko.

– Miałaś tyle pewności, kpiąc ze mnie wcześniej. Pokażę ci, co się dzieje, gdy twoje ciało jest słabe i brakuje mu potrzebnych składników odżywczych. Zanim skończymy, będziesz cała wyczerpana i obolała – powiedział.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea