Nathalie Hooker
Wolfgang
Cholera! Co jest, kurwa, ze mną nie tak?
Przybyłem tu z misją: zobaczyć, czy ona może stać się Luną, której potrzebuje stado Krwawego Księżyca.
A teraz było to jasne jak słońce. Nie mogła. Jedyne, co mi pozostało, to ją odrzucić i żyć dalej swoim życiem.
Ale nie mogłem wypowiedzieć tych pieprzonych słów.
Ciągle gadałem o tym, że jest ciężarem i nie ma wartości dla mnie ani dla stada jako moja partnerka, ale wciąż nie potrafiłem jej odrzucić.
Stała przede mną, drżąc i płacząc, gdy słuchała powodów, dlaczego jej nie chciałem.
Miałem ochotę wziąć ją w objęcia i nigdy nie puścić.
Ale nie mogłem tego zrobić. Nie mogłem ryzykować bezpieczeństwa stada z jej powodu.
„Przestań pieprzyć, dzieciaku! Łamiesz jej serce!” Cronnos krzyknął w mojej głowie.
Spojrzałem jej w oczy. Te ogromne szare oczy, które wyrażały każdą emocję targającą jej sercem. Bałem się, że jej drobna postać może się w każdej chwili ugiąć pod ich ciężarem.
„Ja… rozumiem” powiedziała w końcu. Spojrzała w dół i wbiła wzrok w podłogę, wciąż wyraźnie drżąc.
Teraz albo nigdy. Odrzuć ją i pogódź się z tym.
„A więc…” zacząłem, ale musiałem przerwać, gdy otrzymałem połączenie umysłowe od mojego gammy.
„Alfa. Mamy doniesienia o łotrach, których zauważono w pobliżu naszych granic"
Warknąłem. Już się zaczynało.
„Zaraz tam będę" odpowiedziałem.
„Jak minęła wizyta u Aurory Craton? Nie byłeś dla niej zbyt surowa za zabranie do domu stroju pokojówki, prawda?”.
Spojrzałem na Aurorę. Wyglądała na załamaną. Cronnos namawiał mnie w duchu, żebym do niej podszedł, przytulił ją i otarł jej łzy. Ale ja musiałem zająć się ważniejszymi sprawami.
„Załatwione. Na razie. Nie atakuj łotrów, dopóki nie wkroczą na nasze terytorium"
Podszedłem do okna i wyskoczyłem w noc, zostawiając część siebie z zapłakaną dziewczyną.
Aurora
Nie trzeba dodawać, że po jego wyjściu nie mogłam już zasnąć.
Przepłakałam całą noc, płakałam tak długo, aż zabrakło mi łez. Ledwo drgnęłam, gdy pierwsze promienie słońca przebiły się przez okno.
„Jaki jest sens więzi godowej, jeśli powoduje tyle bólu?” zapytałam Rheę.
Mogła tylko jęknąć. „On cię pragnie. Wyczuwam to. Po prostu nie potrafi jeszcze tego zaakceptować" powiedziała. ~„Musi być jakiś powód, dla którego tak się zachowuje".~
„Myślę, że wyraził się jasno. Nie jestem dla niego wystarczająco dobra".
Zignorowałam Montanę, kiedy zapytała mnie, co jest nie tak. Nie odpowiadałam na SMSy od Emmy i ignorowałam jej telefony. Wiem, że chciały dobrze, ale po prostu nie miałam siły udawać, że nic mi nie jest.
Nie mogłam im nawet powiedzieć, że zostałam odrzucona przez mojego partnera… a tym bardziej, że był to alfa Wolfgang.
Byłam wyczerpana, zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
Nie wiem kiedy, ale w końcu zasnęłam.
Kiedy się obudziłam, było już prawie ciemno, więc wstałam i postanowiłam się przejść, aby móc zebrać myśli.
Zeszłam na dół i zobaczyłem moją macochę drzemiącą na kanapie w salonie.
Nie chciałam jej przeszkadzać, więc po cichu wyszłam z domu i poszłam do parku, gdzie tata zabierał mnie na plac zabaw.
Gdy tam dotarłam, słońce zdążyło zajść, a nad głową świecił mi jasno księżyc. Usiadłam na jednej z huśtawek i rozmyślałam o wydarzeniach poprzedniej nocy.
O tym, jak potraktował mnie Alfa Wolfgang. O słowach, którymi mnie zranił.
Mój smutek szybko zastąpiła wściekłość. Czułam, jak moje ciało kipi ze złości. Czułam, że lada chwila wybuchnę.
„Nadszedł czas na przemianę, Auroro. Ponieważ to twój pierwszy raz, będzie trochę bolało”, powiedziała Rhea z wnętrza mojej głowy.
„Radzę ci, byś pobiegła do lasu, a potem zdjęła ubranie i gdzieś je schowała. Kiedy się przemienimy, rozerwą się, a ty będziesz naga, kiedy wrócisz do swojej ludzkiej postaci" wyjaśniła.
Niejasno pamiętałam, jak tata opowiadał żarty o tym, jak skończył nago po przemianie i musiał wrócić do domu, zakrywając się liśćmi lub kawałkami kartonu, które znalazł po drodze.
Rozejrzałam się, by mieć pewność, że jestem zupełnie sama. Wstałam, po czym pobiegłam do lasu tuż za placem zabaw i schowałam się za drzewem.
Rozejrzałam się jeszcze raz, by upewnić się, że jestem sama, po czym szybko zdjęłam ubranie.
Ukryłam je w dziupli pnia, po czym czekałam na dalsze instrukcje od Rhei.
„Dobra, teraz się skoncentruj. Poczuj aurę, którą do ciebie wysyłam. Poczujesz ciepło emanujące z twojej klatki piersiowej i rozchodzące się po całym ciele. Nie walcz z tym. Po prostu pozwól mi przejąć twoje ciało".
Zrobiłam tak, jak mi doradziła i poczułam żar w klatce piersiowej. Powoli zaczął rosnąć w siłę.
Potem dopadł mnie ból, powodujący tkliwość każdej kości w moim ciele, jakby pękała na pół.
„Aach!” Złapałam się za ramiona, gdy ból się nasilił.
„Nie walcz z tym. Pozwól, by ból cię opanował", powiedziała Rhea w moim umyśle.
Starałam się go nie powstrzymywać. Pozwolić mu rosnąć w siłę. Ból rozprzestrzenił się na moje ręce i nogi, palce u rąk i nóg.
Czułam, jak każda kość we mnie napina się i rozciąga. Moje nogi wygięły się do tyłu w niewygodny sposób.
Upadłam na ziemię, patrząc w oszołomieniu, jak moje ręce powoli przekształcają się w łapy zakończone ostrymi pazurami. Futro rozpostarło się na mojej skórze, zakrywając moją nagość.
Moje usta wydłużyły się, zmieniając w pysk, a ostre kły zastąpiły zęby.
Spojrzałam na księżyc i poczułam, jak wyostrzają się wszystkie moje zmysły.
Mój wzrok był tak bystry jak u kota. Mogłam dostrzec nawet małą biedronkę, która fruwała nad krzewem kilka metrów od miejsca, w którym stałam.
Mój węch również się wzmocnił, pozwalając mi wyczuć wilgoć osiadającą na trawie. Czułam woń królików, które przebiegały obok drzewa, przy którym stałam.
Wyczuwałam wszystko z odległości, która stanowiła mile.
„Udało ci się, Auroro! Przemieniłaś się w wilka. Jak się czujesz?” zapytała mnie Rhea.
„Czuję się… czuję, że chcę pobiegać!” odpowiedziałam mojej wewnętrznej wilczycy, otrzymując od niej radosny chichot.
„Więc zrób to! Na co czekasz?”
Nawet się nie zawahałam, tylko pobiegłem jak wiatr.
Biegłam tak szybko, że otaczające mnie kształty zupełnie się rozmyły. Czułam się taka wolna, taka pełna życia.
Kilka kilometrów dalej dotarłam do polany położonej nad ogromnym jeziorem. Byłam zgrzana i spragniona, więc podeszłam do brzegu i zanurzyłam głowę w chłodnej wodzie, aby się napić.
Zatrzymałam się jednak, gdy zobaczyłam swoje odbicie.
Moje futro było białe jak śnieg, a oczy lśniły fioletem niczym ametysty. Nigdy wcześniej nie nie słyszałam o takiej przemianie jak moja.
„Może jesteśmy wyjątkowe" powiedziała Rhea.
Prychnęłam i napiłam się wody.
„Taa, jasne", odpowiedziałam.
Położyłam się na polanie, dając sobie chwilę na odpoczynek po biegu.
„Jesteś wyjątkowa, Auroro. Po prostu jeszcze tego nie widzisz" kontynuowała Rhea.
„Nie jestem wyjątkowa, Rhea. Jestem bezużyteczna. Słyszałaś samego alfę. Nie weźmie mnie na swoją partnerkę, bo jestem słabeuszem. Bezużytecznym wilkiem".
Kiedy to mówiłam, przypomniałam sobie jego raniące słowa. Nie mogłam powstrzymać jęku, który wydobył się z mojego wnętrza.
To nie ma sensu. Nic dobrego nie czeka na mnie w tym mieście, co mogłoby mnie tu zatrzymać. Może powinnam spakować swoje rzeczy i wyjechać – pomyślałam sobie.
Mogłabym pojechać do wioski, w której dorastała moja mama, na wschodzie. Zawsze marzyłam, by kiedyś tam pojechać.
Byłam pogrążona w myślach, gdy usłyszałam trzask gałązki.
Przystanęłam, nagle czujna, i skierowałam wzrok w stronę źródła dźwięku.
Zobaczyłam ogromnego czarnego wilka o lodowato niebieskich oczach. Wydawały mi się tak znajome, ale nie potrafiłam stwierdzić, gdzie je wcześniej widziałam.
Wilk ruszył groźnie w moją stronę. Warknął, obnażając kły.
Cholera!