Clementine PL - Okładka książki

Clementine PL

Senora Danah

Rozdział 4

CLEMENTINE

Po chwili robię sobie przerwę, prosząc Erikę, by zajęła się wszystkim, gdy mnie nie będzie. Nie mówię jej jednak, dokąd idę, bo inaczej by mnie powstrzymała.

Na zewnątrz idę szybko między drzewami. Pomimo pośpiechu, cieszę się słońcem na twarzy i śpiewem ptaków. Sprawiają, że czuję się spokojna.

Zwolnij” mówi głos w mojej głowie.

Jestem zmęczona nazywaniem tego „głosem”.

„Możesz mi chociaż powiedzieć, jak się nazywasz?” pytam głośno.

Gdyby ktoś mnie zobaczył, z pewnością pomyślałby, że zwariowałam.

„Helia” odpowiada.

„Helia – co za piękne imię” mówię. Zastanawiam się, co ono oznacza.

Słońce. To znaczy słońce” odpowiada Helia, ziewając.

Na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Zawsze potrzebowałam przy sobie kogoś takiego jak Alex czy Erika, by czuć się bezpiecznie, ale teraz… już ich nie potrzebuję. Mam Helię, która nigdy mnie nie opuści.

Moja Helia.

Ale zastanawiam się też: Dlaczego przyszła do mnie teraz? Dlaczego nie wcześniej?

Pochlebia mi to – mówi cicho ~Helia~, przez co jęczę.

Czy ona zawsze będzie słuchać moich myśli?

„Jesteśmy jednością, Clem” dodaje.

Chciałabyś.

Skręcam w prawo w stronę rzeki Atlas, której nie widziałam od dawna. Za każdym razem, gdy chcę opuścić watahę i powłóczyć się po okolicy, Alex mnie powstrzymuje, mówiąc, że to niebezpieczne, ponieważ ktoś mógłby mnie dopaść, gdy jestem sama. Dobrze, że obecnie jest zajęty.

Nie chciałby, żebym wpadła na Malcolma.

Czarownice i czarodzieje zazwyczaj nie mają najlepszych relacji z wilkołakami i wampirami, ale Malcolm nienawidzi czarownic. Nie znam całej historii, po prostu czarownice go zdradziły i chce się zemścić. Dlatego od wieków stoi po stronie wilkołaków i wampirów.

Malcolm jest tak stary, że nawet nie wiem, ile ma lat. To przerażające, że jest tak stary.

Pochylam się, zbliżając się do rzeki, biorę w ręce wodę i pociągam łyk.

Rzeka Atlas została nazwana na cześć legendarnego alfy, który zginął w obronie swojej watahy i zawsze zastanawiałam się, jak do tego doszło. Bycie alfą jest trudne, ale są odporni i potężni. To oszałamiające, że mogą poświęcić swoje życie dla swoich krewnych.

Nie powiedziałabym jednak tego samego o wszystkich alfach…

Nagle słyszę trzask gałązki i odwracam się, by zobaczyć dwa ogromne wilki. Na początku myślę, że to członkowie watahy, ale kiedy zaczynają biec w moją stronę, ujadając, zdaję sobie sprawę, że tak nie jest.

Krzyczę na całe gardło, mając nadzieję, że ktoś mnie usłyszy.

Próbuję uciec, ale dopada mnie duży, szary wilk. Ląduję z łomotem.

Wilk siedzi na mnie, warcząc. Wygląda na to, że zaraz mnie rozszarpie, ale wtedy zrywa się ze mnie i uderza o drzewo. Wtedy słyszę warczenie innego wilka i czuję niebiański zapach, który zawładnął moimi zmysłami.

On tu jest. Po raz kolejny mnie ratuje – nawet jeśli pierwsze niebezpieczeństwo nie było tak poważne jak to.

Jako człowiek, król alfa chwyta szarego wilka za gardło, a wyraz jego twarzy jest tak przerażający, że zaczynam się bać. Następnie rozrywa mu gardło, rozlewając wszędzie krew.

Wygląda jak zwierzę.

Okej, technicznie rzecz biorąc jest zwierzęciem, ale chodzi o to, że wygląda niezwykle niebezpiecznie-zabójczo.

Próbuję wstać i odejść, ale moje ciało wydaje się zamrożone.

Król alfa podchodzi do drugiego wilka, który wygląda na gotowego do ucieczki. Jedną ręką chwyta go za sierść, a drugą wyrywa mu serce.

Gdy truchło drugiego wilka upada na ziemię bez życia, wiem, że nie będę w stanie odwrócić wzroku od tej sceny. Moje usta rozchylają się w szoku, ale jestem bardziej zajęta zastanawianiem się, dlaczego król alfa mnie uratował.

Wygląda potwornie, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Nawet nie wiedziałem, że to możliwe.

Nie boję się, choć mój mózg krzyczy, żebym uciekała. Z drugiej strony Helia jęczy z rozkoszy. Zastanawiam się, co ją tak cieszy.

Król alfa odwraca się, jego wilk wciąż kontroluje sytuację i patrzy na mnie. Gdy podchodzi, zastygam w bezruchu. W odpowiedzi warczę, a on mnie podnosi.

Wrzeszczę, myśląc, że mnie skrzywdzi, ale Helia mówi: „On nigdy nas nie skrzywdzi”. Nie podoba jej się, gdy myślę coś negatywnego o królu alfa.

„Wszystko w porządku?” pyta, a jego silny głos odbija się echem w pustym lesie.

Po jego akcencie poznaję, że jest Rosjaninem, ale jego angielski jest tak dobry, że wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy. Dźwięk sprawia, że moje serce trzepocze, a nogi są jak z waty.

Poświęcam chwilę na podziwianie pięknych oczu króla alfa, które sprawiają, że moje wnętrze płonie. Dlaczego on tak na mnie działa?

Wyrywam się z tych myśli i kiwam głową. „Tak” oddycham.

„Co ty tu robisz?” pyta.

Próbując się uspokoić, odpowiadam: „Zrobiłam sobie przerwę w pracy”.

„Nie powinnaś tu być” mruknął. „Wracaj do domu”.

Unoszę brew. Za kogo on się uważa, żeby tak do mnie mówić?

Jestem wdzięczna, że mnie uratowałeś, ale nie możesz mi mówić, co mam robić” powiedziałam, krzyżując ręce na piersi.

Jeśli jest jedna rzecz, której w sobie nienawidzę, to jest to mój upór. Mam tendencję do pakowania się w kłopoty z tego powodu. Chciałabym to w sobie zmienić, ale za każdym razem, gdy próbuję, nie udaje mi się.

„Uważaj, co mówisz, dzieciaku” zagroził, używając swojego głosu alfa.

„Twój głos nie ma na mnie wpływu” stwierdzam z przekonaniem.

To go złości, ale próbuje się uspokoić z niezrozumiałych dla mnie powodów.

Spoglądam na piękne, jasnobrązowe, kręcone włosy króla alfa i nagle żałuję, że nie mogę się nimi pobawić. Sama myśl o tym, że mogłabym głaskać go palcami, sprawia mi przyjemność. Chciałabym też…

„Czy ty w ogóle wiesz, kim jestem?” warczy, a jego oczy zmieniają kolor na jasnożółty, gdy on i jego wilk mówią jednocześnie. Nagle chcę uciekać, martwiąc się, że jego wilk może sprawić, że się odwróci. „Jestem Ivan Vasiliev, król wszystkich wilkołaków”.

Ivan. Takie piękne imię.

Zastanawiam się, jak nazywa się jego wilk.

Jakbym chciała wydać na siebie wyrok śmierci, odpowiadam: „Więc dobrze, że nie jestem wilkołakiem”.

Cholera, Clementine, nieźle” Helia komentuje zawadiacko.

Co we mnie wstąpiło? Zwykle nie zabieram głosu, chyba że jest to niezwykle ważne. Mógłby mnie rozerwać na strzępy jednym palcem.

Ale nie sądzę, żeby to zrobił – dlaczego?

Król alfa chwyta mnie za gardło i prowadzi do najbliższego drzewa, po czym uderza mnie o nie plecami, ale na tyle lekko, by mnie nie zranić. Uważam, że to seksowne.

Cholera!

Jesteś zadziorna” mruczy, a jego oddech uderza w moją szyję. Wącha mnie i jęczy z rozkoszy.

Co on robi?

Я не знаю, могу ли я контролировать себя” mówi po rosyjsku.

Jest taki gorący” nuci Helia.

Bóg jeden wie, co ona sobie myśli.

„Wracaj do domu” rozkazał ponownie król alfa.

Nie chcąc go rozzłościć, kiwam głową. Ale gdy tylko puszcza moją szyję, tęsknię za jego dotykiem na mojej skórze.

Coś jest ze mną nie tak.

Moje ciało wciąż trzęsie się od tego, co się stało, więc szybko biegnę do watahy, nie oglądając się za siebie.

***

Gdy docieram do watahy, myślę: Nie mogę uwierzyć, że prawie zostałam zabita przez łotrzyków. Czułam się taka bezradna, taka bezsilna. Gdyby Ivan się nie pojawił, już bym nie żyła.

Kurwa, nawet nie miałem okazji poszukać Malcolma! Muszę z nim pogadać, bo zdaje się, że Helia w najbliższym czasie się nie odezwie.

„Hej!” protestuje. „~Chcę, ale nie mogę”.~

To tyle, jeśli chodzi o „jesteśmy jednością” zakpiłam głośno, wywołując kilka spojrzeń ze strony członków watahy.

Świetnie. Teraz myślą, że jestem szalona.

Ignorując ich, wchodzę do ambulatorium, gdzie dostrzegam Erikę zszywającą betę. Beta Dixon to bardzo dobry wilkołak. Jest prawdopodobnie jedynym członkiem watahy poza ambulatorium, poza moim bratem i Luną Helen, który traktuje mnie dobrze.

Tęsknię za Luną Helen. Odwiedza siostrę w innym mieście i wróci dopiero jutro.

„Witaj, Dixon” przywitałam się, gdy tylko do nich dotarłam. „Czy wszystko w porządku?”

Spogląda na mnie i uśmiecha się, błyskając perłowymi zębami. „Hej, Clementine. Nic mi nie jest, to tylko drobny uraz”. Z uśmiechem dodaje: „Słyszałem, co zrobiłaś. Muszę powiedzieć, że jesteś najodważniejszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałem”.

Jedną rzeczą, którą uwielbiam w Dixonie, jest to, że zawsze stara się wszystkim pomóc. Oczywiście musi wykonywać polecenia alfy, ale czasami łamie zasady dla nas. Nie nienawidzi też łotrzyków, tak jak ma w zwyczaju Jake; ma współczucie dla słabych.

„Cóż, musiałam” mówię po raz kolejny.

„Cieszę się, że to zrobiłaś” mówi, a ja się uśmiecham.

Kiedy jego rany zostały opatrzone, Dixon podwija koszulę, wstaje i mówi „Do widzenia”. Gdy wychodzi z ambulatorium, odwracam się do mojej przyjaciółki.

„Erika…” zaczęłam.

„Tak, Clem?” odpowiada, odkładając na miejsce sprzęt medyczny.

„Muszę ci powiedzieć coś, czego nie mówiłam nikomu” mówię, czując ogromny strach.

Nagle nie wiem, czy powinnam jej to powiedzieć, czy nie. Nie chodzi o to, że jej nie ufam, ale martwię się, że mi nie uwierzy. Co jeśli nie zaakceptuje mnie taką, jaką jestem?

Cholera, nawet nie wiem, czym ~jestem. Niech cię diabli, Helia.~

„Możesz zaufać Erice” zapewnia mnie Helia, a ja zastanawiam się, skąd ona to wie.

„Chodź” mówię, chwytając Erikę za ramię i kierując się w stronę rogu pokoju, aby nikt nas nie usłyszał. Wolałabym powiedzieć jej to w bardziej ustronnym miejscu, ale nie mam innego wyjścia.

„O co chodzi? Przerażasz mnie, Clem” powiedziała zmartwiona.

„Przez ostatnie kilka miesięcy” zaczęłam, „słyszałam jakiś głos w mojej głowie…”.

Oczy Eriki natychmiast się rozszerzyły. „Wiedziałam! Wiedziałam, że pewnego dnia pojawi się twój wilk” szepcze.

Przyciskam dłoń do jej ust, aby ją uciszyć. „To nie jest wilk, Erika” mówię.

Spojrzała na mnie zdezorientowana. „Więc co to jest?”

Uśmiecham się z dumą. „Nie wiem, ale ma na imię Helia”.

„Jesteś pewna, że to nie twój wilk?” Erika pyta z niedowierzaniem.

Nie winię jej za to, że nie jest w stanie tego ogarnąć. „Tak, jestem tego pewna. Sama mi powiedziała”.

„Nie powinnaś tego nikomu mówić, Clem”.

„Dlaczego?”

„Bo boję się, że cię zabiją, jeśli to zrobisz”.

„Dlaczego tak myślisz?”

Erika rozgląda się nerwowo i szepcze: „Jeśli nie jesteś człowiekiem ani wilkołakiem, to musisz być jakimś innym stworzeniem. A wiesz, że oni nienawidzą czarownic, wampirów, i wszystkiego co nie jest wilkiem”.

Serce mi wali. Czy oni naprawdę mnie zabiją?

„Mogliby” mówi Helia, „~ale Ivan by im na to nie pozwolił. Jestem tego pewna”.~

Dlaczego tak myślisz, Helia?

„Nie mogę powiedzieć, bo sama nie jestem pewna” odpowiada, sprawiając, że zaciskam szczękę.

„Clem! Clem!” Erika woła, próbując zwrócić moją uwagę. Kiedy się na niej skupiam, chichocze. „Co się tak zamyśliłaś?”

Nie odpowiadam na to. „Przepraszam”.

„W porządku, tylko nie mów nikomu, dobrze?”.

Kiwam głową. Mogę powiedzieć Alexowi, ale nie teraz.

W tym momencie w ambulatorium rozległ się krzyk. „CLEMENTINE!”

Rozglądam się tylko po to, by zobaczyć wchodzącego do pokoju Jake’a. Kiedy jego wzrok pada na mnie, mówi: „Moje biuro, TERAZ!”

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea