Inna niż wszyscy  - Okładka książki

Inna niż wszyscy

Katie Hines

Rozdział 6

Evelyn

Weekend nadchodzi w mgnieniu oka. Jest poranek balu, a ja po raz kolejny jestem w kuchni przed wszystkimi innymi, gotując śniadanie.

Czuję, że powinnam pomóc paniom, ponieważ będą miały pełne ręce roboty z dzisiejszymi przygotowaniami.

Kończę ustawiać talerze i miski z kaszą, jajkami, bekonem, kiełbasą, naleśnikami i goframi oraz świeżymi owocami na środku stołu w jadalni i wracam do kuchni po sok jabłkowy, kawę i dzbanki z wodą.

Wszystko tak pięknie pachnie i jestem podekscytowana, że wszyscy do mnie dołączą, więc mogę usiąść.

Alfa Ben i Alfa Alex są pierwszymi, którzy schodzą, a Ben natychmiast dziękuje mi za pyszne jedzenie. Siada i zaprasza mnie, żebym usiadła obok niego, naprzeciwko Alexa.

Kiwam głową, nie tracąc czasu, bo umieram z głodu. Proponuję Alfie Benowi filiżankę kawy i nalewam ją ostrożnie, żeby jej nie rozlać. Moje oczy spotykają się z oczami Alexa.

– Kawy? – pytam go. Wydaje się zaskoczony, że oferuję, biorąc pod uwagę, że ostatnim razem, gdy rozmawialiśmy, nie było zbyt przyjemnie. Zgadza się, dziękując mi cicho.

Układam swój talerz w stos i zaczynam jeść w ciszy, podczas gdy obydwa alfy rozmawiają między sobą.

– Alex, chcę, żebyś miał oczy otwarte na swojego partnera dziś wieczorem i chcę, abyś wskazał wszystkich kwalifikujących się mężczyzn w kierunku Evelyn, aby również mogła potencjalnie znaleźć swojego partnera dziś wieczorem.

– Mamy kilka innych watah uczestniczących w dzisiejszym wieczorze i chcę, żeby wszystko poszło gładko.

Alex spotyka się z moim wzrokiem krótko przed pytaniem – Dlaczego muszę wysyłać mężczyzn w jej stronę? Nie będą w stanie wyczuć, czy ich partnerka jest w pobliżu, a widząc ją, wiedzieć, czy jest ich wybranką?

Jestem zaskoczona, że Alfa Ben nie powiedział mu tej informacji o mnie, ale inna część mnie jest całkiem wdzięczna za to. To tak naprawdę nie definiuje tego, kim jestem.

Do diabła, jestem lepszym wilkiem niż połowa samic w tym stadzie. Wiem jak gotować, jak walczyć, jak utrzymać się przy życiu.

Jedyną rzeczą, która jest naprawdę do bani, jest to, że muszę dotykać obcych ludzi, żeby się upewnić, że nie są moimi towarzyszami.

Ben wpatruje się w syna przez chwilę. Czy jest zły? Nie jestem pewna, czy dobrze odczytuję jego wyraz twarzy.

– Czy nie poświęciłeś czasu na czytanie o swoich własnych cholernych członkach stada, Alex? Tak, zdecydowanie zły.

Alex sztywnieje. – Oczywiście, że tak, ojcze. Nie przypominam sobie, żeby było coś na panią Evelyn.

Ben marszczy brwi w zakłopotaniu, mrucząc, że to musi być pomyłka, bo celowo położył moje akta na wierzchu stosu, gdy przekazywał je Alexowi.

Po prostu kontynuuję jedzenie mojego śniadania w milczeniu, mając nadzieję, że wkrótce skończę i mogę opuścić tę rozmowę.

– Alex, czy ktoś jeszcze był w twoim biurze? Być może ktoś zabrał akta – sugeruje Ben.

To oczywiście przykuwa moją uwagę, bo mówią o mnie, ale pomysł, że ktoś mógłby ukraść plik, który trzymają na mnie ze wszystkimi moimi informacjami to absurd.

– Kto chciałby mieć akta na mój temat? Alfo Benie, nie chcę okazać braku szacunku, ale nikt nie byłby zainteresowany zabraniem mojej teczki.

Alfa Ben przechyla głowę w zamyśleniu, gdy Alex w końcu się odzywa. – Jedyną osobą, która była w moim biurze jest Tessa. I była tam tylko raz.

Prycham. Cóż, jeśli ktoś ukradłby moje akta, to byłaby to ona. Prawdopodobnie ukryła je czy coś, ale pytanie brzmi, dlaczego? Alex patrzy na mnie pytająco, jakby prosząc o wyjaśnienie mojej odpowiedzi.

– Jeśli ktoś by je wziął, to byłaby to ona. Pewnie je spaliła czy coś, więc wątpię, żeby była szansa na ich odzyskanie.

Alfa Ben kiwa głową w zgodzie i już ma coś powiedzieć, kiedy wstaję. W końcu skończyłam z moim talerzem, a kilku innych członków paczki dołączyło, napełniając swoje talerze wszystkimi potrawami śniadaniowymi.

Kiwam głową w szacunku przed odejściem.

***

Później tego wieczoru przygotowuję się do balu. Zakręcam moje włosy w ładne, miękkie loki i robię przydymione oko czerwoną szminką, aby pasowało do mojej sukni.

Dodaję srebrne kolczyki i w końcu wkładam sukienkę, wraz z czarnymi czółenkami. Rzadko kiedy noszę szpilki, ale kiedy to robię, zawsze czuję się pełna mocy, jakbym mogła rządzić światem.

Delikatnie chwytam maskę i ostrożnie ją zakładam, po czym sprawdzam godzinę. Cóż, bal oficjalnie się rozpoczął, a ja jestem trochę spóźniona. Jestem pewna, że nikt nie zauważy.

Schodzę na dół, wchodzę do sali balowej i jestem zaskoczona ilością ludzi.

Julian jest łatwy do znalezienia, przynajmniej dla mnie. Podkradam się za nim i łapię go za boki, powodując, że skacze z zaskoczenia. Kiedy obraca się twarzą do mnie, jego szczęka opada.

– Eve, wyglądasz oszałamiająco! – Daje mi szybki uścisk, zanim mała wilczyca obok niego zaczyna warczeć.

Uśmiecha się i owija ramię wokół jej talii. – Eve, chciałbym, żebyś poznała moją towarzyszkę, Fay. Fay, to jest moja kuzynka, Evelyn.

Moje usta opadają w szoku, ale szybko odzyskuję opanowanie i wciągam ją w uścisk. – Tak się cieszę, że cię poznałam, Fay! Kiedy się poznaliście?

Fay rumieni się przed powrotem do uścisku Juliana.

– Chwilę temu. Zorganizowałam to wydarzenie, jestem ze stada Alfy Trenta. Gdy tylko postawiłam stopę w tej sali balowej, Julian mnie znalazł.

– Oooooh – grucham i szczypię Juliana w policzek. – Mój mały chłopiec dorasta! Odpycha moją rękę, jak Fay otrzymuje wiadomość, na którą wzdycha.

– Cholera. Główny wokalista zespołu, którego zatrudniłam jest obecnie w łazience i rzyga. Co do cholery mam teraz zrobić?

Rozgląda się gorączkowo, łapiąc spojrzenie Alfy Bena, Alfy Alexa i Alfy Trenta, wszyscy stoją razem z ich betami, rozmawiając swobodnie.

Tessa stoi z ramieniem owiniętym wokół Alexa i nie mogę się powstrzymać przed przewróceniem oczami.

Widzę w oczach Juliana, że nienawidzi już widzieć Fay w jakimkolwiek rodzaju cierpienia, co powoduje u mnie lekki chichot. Jego oczy spoglądają na mnie, rozszerzają się, a on uśmiecha się szeroko.

To ten rodzaj uśmiechu, który ktoś daje, kiedy potrzebuje przysługi i naprawdę nie chce, żebyś odmówił? Tak, ten rodzaj uśmiechu.

Jęknęłam, potrząsając głową, już całkiem pewna, że wiem, co chce, żebym zrobiła. – Nie, Julian. Mówię poważnie, nie zrobię tego.

Fay patrzy na nas z ciekawością, zanim Julian mówi jej, że umiem śpiewać. Ona skacze w górę i w dół.

– OMG. Proszę, Evelyn! Będę twoją dłużniczką! Proszę, proszę, proszę! – Przytula się do mojej ręki z każdym proszę, patrząc na mnie oczami szczeniaka.

Przewracając oczami, rzucam spojrzenie na Juliana, po czym kiwam głową. – Dobrze... Ale wy oboje jesteście mi winni przysługę.

Zostawiam ich, aby iść znaleźć resztę kolegów z zespołu i zobaczyć, czy znają jakieś piosenki, do których znam słowa.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea