Opuszczona i jej alfa - Okładka książki

Opuszczona i jej alfa

B.E. Harmel

2: Rozdział 2

Palce Brada okrążyły moją kostkę, a on przejechał nosem po wewnętrznej stronie mojej łydki, przez kolano, aż do początku wewnętrznej strony uda. Zadrżałam, gdy mnie wdychał.

„Zapach…” powiedział, jego oddech był ciepły. Przesunął się w górę mojej nogi, przesuwając językiem po moim nagim udzie, zlizując krople podniecenia.

Moja cipka pulsowała z podniecenia. Sapnęłam, gdy stanął, a jego duże ciało przycisnęło mnie do zlewu.

Jego dłoń przesunęła się tam, gdzie przed chwilą był jego język. Jego palce otarły się o moje przemoczone majtki, gdy przejechał palcem po śliskim materiale.

Jęknęłam pod jego dotykiem, nie chcąc, by to się skończyło.

„Czuję twoje podniecenie. Mogę ci w tym pomóc” szepnął mi do ucha, po czym odsunął się ode mnie. Jego oczy błyszczały w słabym świetle, gdy prostował rękaw koszuli. „Jeśli ładnie poprosisz… oczywiście”.

Mrugnęłam do niego, próbując się opanować. „Jesteś zbyt arogancki. Nie wiem, co Bethany w tobie widziała”. Odwróciłam się od niego i spojrzałam w lustro, poprawiając włosy.

„Bethany? Jej chodzi tylko o seks i dobrze o tym wie. To była obopólna umowa. Niedługo wrócę do mojej watahy. Jestem w mieście tylko po to, aby załatwić interesy”.

Brad zrobił kilka kroków do przodu i stanął obok mnie. Jego głos był niski, ale stanowczy. „Ona jest tylko człowiekiem. Wiedziałem, że jej się nie uda, ty też musisz przestać okłamywać samą siebie, że umawianie się z ludźmi jest w porządku”.

Bez słowa Brad otworzył drzwi i wyszedł.

Poświęciłam trochę czasu na umycie się i zebranie myśli, zanim wróciłam do stolika. Gdy tam dotarłam, moja margarita była już prawie ciepła. Brad zachowywał się, jakby nic się nie stało, ale nadal wpatrywał się we mnie, jakby czytał z otwartej księgi.

Bethany poszła po kolejną kolejkę dla nas obojga. Gdy wyciągnęłam rękę, by wziąć od niej drinka, wzrok Brada osiadł na moich dłoniach. Przełknął ciężko.

„Czy to pierścionek rodziny Hill?” zapytał, mrugając w słabym świetle baru.

Spojrzałam na pierścionek na mojej prawej dłoni. Wszyscy Hillsowie taki mieli. Był to złoty pierścionek z herbem rodzinnym pośrodku i dwoma rubinami po obu stronach. Mimo że opuściłam watahę, nadal nosiłam swój pierścień. Nie byłam już betą, ale wciąż byłam Alice Hill.

„Tak, nazywam się Alice Hill” odpowiedziałam, biorąc łyk drinka.

„Znam rodzinę Hillów. Jordan Hill jest moją… prawą ręką… w… firmie” powiedział ostrożnie. Nie powiedział Jordan Hill jest moim betą w watasze, ale zrozumiałam, co miał na myśli.

Słysząc imię ojca, wyplułam drinka.

„Co? Mój tata to Jordan Hill. Co się stało z Liamem?” Liam był alfą naszej watahy. Był niesamowity i zawsze był dla mnie jak drugi ojciec. Jeśli Brad był teraz alfą, Liam prawdopodobnie zginął.

Moje oczy wypełniły się łzami, gdy ogarnął mnie strach.

„Zmaga się z rakiem, ale walczy dzielnie. On i Helena przeszli na emeryturę, kiedy zachorował. Nie miał potomka płci męskiej, tylko dziewczynkę Lilian. Jestem jego kuzynem, więc przyjechałem z północy, aby przejąć… firmę” powiedział Brad, ostrożnie dobierając słowa, aby nie powiedzieć nic kompromitującego.

Westchnęłam z ulgą. Nie wyobrażałam sobie świata bez Liama.

Więc Brad był pieprzonym alfą mojej starej watahy. Miało to sens ze względu na jego rozmiar. Alfy miały w DNA bycie wysokimi, dużymi i silnymi, zarówno w swoich wilczych, jak i ludzkich formach.

„Lilian…” powiedziałam głośno z uśmiechem na twarzy. „Była moją najlepszą przyjaciółką. Tęsknię za nią”. Wzięłam kolejny łyk drinka.

„Masz teraz inną najlepszą przyjaciółkę” powiedziała Bethany ze śmiechem, a ja próbowałam odwzajemnić uśmiech.

„Czekaj… jeśli jesteś córką Jordana, to jesteś dziewczyną Hilla, tą, która przeżyła Cud Księżyca?” zapytał Brad.

Ponownie sapnęłam i odwróciłam się do Bethany i Raphaela. Wyglądali na zdezorientowanych i nie winiłam ich za to. Nie słyszałam wcześniej tego wyrażenia.

Ale to miało sens. Naprawdę byłam cudem. Po prostu nie spodziewałam się, że będę mieć taki przydomek.

„Nie wiedziałam o nazwie Cud Księżyca, ale prawdopodobnie nim jestem” odpowiedziałam, odchylając się na krześle.

„Przetrwałaś co? Cud Księżyca?” zapytała zdezorientowana Bethany.

Spojrzałam na Brada, który wpatrywał się we mnie, martwiąc się, jak to wyjaśnię.

„Pamiętasz, jak mówiłam ci, że mój narzeczony zginął na moich oczach i dlatego wyprowadziłam się z domu? Ja też zostałam zaatakowana tego dnia. Było naprawdę źle. Nikt nie sądził, że przeżyję”.

„To sięga znacznie głębiej” westchnął Brad. Dopiero gdy to powiedział, zdał sobie sprawę, że nie powinien był nic mówić. „Cóż… z relacji twoich rodziców wynikało, że to coś poważniejszego”.

Oparł łokcie na stole, trzymając szklankę między dłońmi.

„Twoi rodzice za tobą tęsknią” powiedział, a jego niebieskie oczy wpatrywały się we mnie.

Łza spłynęła mi po policzku na myśl o rodzicach i o tym, co wydarzyło się tamtej nocy. Nie chciałam o tym myśleć. Otarłam twarz wierzchem dłoni i wyprostowałam się na krześle.

Moja stopa przypadkowo dotknęła nogi Brada, a on prawie zeskoczył z krzesła. Jego oczy rozszerzyły się, a ja wyczułam jego podekscytowanie.

Dlaczego miałby być podekscytowany moim dotykiem? Myślałam, że reaguję na niego, ponieważ minęły lata, odkąd byłam w obecności wilka. Ale dlaczego miałby mieć taką samą reakcję na mnie?

Potrząsnęłam głową, próbując pozbyć się tych myśli. „Zmieńmy temat. Dlaczego jesteś w mieście?” zapytałam go.

Zrozumiał, co chciałam zrobić i skierował rozmowę na mniej przygnębiający temat.

Później tej nocy Raphael zaprosił Bethany i Brada na jutrzejszą kolację do naszego domu. Zacisnęłam szczękę na samą myśl o tym, ale nie mogłam wymyślić nic, by odwołać zaproszenie.

Pod koniec wieczoru Brad przytulił mnie do siebie, sprawiając, że całe moje ciało zadrżało.

„Nadal uważam, że musisz to sobie poukładać” szepnął mi do ucha.

Wyszli, ale nie mogłam pozbyć się słów Brada i tego, jak się czułam.

***

Spędziłam cały dzień próbując pozbyć się Brada z mojej głowy. Wszystko mi przeszkadzało – to, że był wilkiem i pieprzonym alfą mojej watahy, to, że znał moich rodziców, a także fakt, że tak bardzo za wszystkimi tęskniłam. Z całych sił starałam się wypędzić te myśli z głowy.

Brad i Bethany przybyli znacznie wcześniej, niż się spodziewałam. Zapach Brada był tak silny, a on sam wyglądał na jeszcze silniejszego niż wczoraj.

Ponowne spotkanie było torturą i byłam wdzięczna, że byłam w trakcie gotowania i nie mogłam go dotknąć na powitanie.

Brad przyniósł ze sobą drogie wino, które otworzył i nalał do kieliszków. Zaoferował mi pomoc w kuchni, podczas gdy Bethany poszła grać na Xboxie z Raphaelem w drugim pokoju, zostawiając Brada i mnie na osobności.

„Nigdy nie myślałaś o powrocie?” Pytanie Brada było bezpośrednie, gdy wsuwał do ust oliwkę.

„Nie” odpowiedziałam chłodno i stanowczo.

„Nie możesz wiecznie uciekać, Alice. Masz tam rodzinę”.

„Bez niego to nie ma sensu…” powiedziałam, przełykając ciężko.

„Słyszałem tylko plotki o twojej historii” powiedział Brad, spoglądając w dół. „Twój partner zginął na twoich oczach”.

„Zginął, próbując mnie chronić”. Nie mogłam powstrzymać łez. „Nie czuję, że zasłużyłam na przeżycie i nie mogę stawić czoła watasze z poczuciem winy”.

„Poczuciem winy?”

„Że przeżyłam. Powinnam była umrzeć razem z nim. Dlaczego tak się nie stało?”

Moje oczy napotkały wzrok Brada, a łzy spłynęły mi po twarzy. Przejechał palcem wskazującym po moim policzku, ocierając jedną z łez. Zadrżałam pod jego dotykiem, ale byłam tak ogarnięta smutkiem i żalem, że udało mi się zignorować moje rosnące uczucia do niego.

„Byłaś cudem, Alice. Powinniśmy dziękować Bogini Księżyca, że żyjesz, a nie zastanawiać się dlaczego stało się tak, a nie inaczej”.

Wpatrywałam się w jego oczy, aż garnek z makaronem zaczął kipieć i musiałam zdjąć pokrywkę.

„Poważnie, myślę, że powinnaś rozważyć powrót, żeby przynajmniej zobaczyć się z rodzicami. Tęsknią za tobą, a są wspaniałymi ludźmi” powiedział Brad, gdy zajął moje miejsce przed deską do krojenia i zaczął siekać pomidory.

„Nie wiem… ale może masz rację – moi rodzice są naprawdę niesamowici”. Uśmiechnęłam się, wspominając moją rodzinę z miłością. „Ale już ci mówiłam, żebyś nie mówił mi, co mam robić. Możesz być tam alfą, ale tutaj jesteś gościem w moim domu” powiedziałam stanowczo.

Patrzyłam, jak równo kroi pomidory. Wyraźnie znał się na kuchni. „Pomidory trzeba pokroić w kostkę” rozkazałam.

„Tak, proszę pani” powiedział, salutując i śmiejąc się ze mnie.

Brad sięgnął wokół mnie po miskę i pochylił się blisko, a jego usta znalazły się tuż przy moim uchu.

„Już ci mówiłem, że wiem, czego potrzebujesz i wiesz, że mam rację. Powinnaś wykonywać moje rozkazy. Jestem świetnym przywódcą”.

Z miską w ręku wrócił do pomidorów i zaczął je kroić w kostkę, tak jak prosiłam.

„Jestem świetny w wydawaniu rozkazów, ale wiem też, jak je wykonywać. Nie będę na ciebie naciskał, ale jeśli wkrótce nie zaznasz uwolnienia” powiedział, kierując nóż między moje nogi „będą kłopoty. Musisz go wypuścić. Wiesz, że ukrywanie swojego wilka tak długo nie jest zdrowe. Możesz udawać człowieka, ale nim nie jesteś, a on ci o tym przypomina”.

Nie chciałam tego przyznać, ale miał rację. Trzymanie go w pułapce przez tak długi czas nie było w porządku. Wpatrywałam się w jego ruchy, zastanawiając się, co zrobić.

„Masz rację” przyznałam, wzdychając.

Brad podniósł wzrok i spojrzał na mnie z zaskoczeniem na twarzy.

„Zawsze mam” powiedział z szyderczym uśmiechem. „Przyjadę po ciebie jutro o szóstej wieczorem. Pojedziemy do pobliskiego lasu, a ty pozwolisz mu pobiegać”.

Brad powiedział to tak, jakby to było proste i jakbym już zgodziła się z nim współpracować.

„Czy wszystko w porządku?” Głos Raphaela przerwał moje myśli. Nie zdawałam sobie sprawy, że był tak blisko.

„Tak. A co?” zapytałam, martwiąc się, że usłyszał coś, czego nie powinien.

„Twoje oczy są czerwone” odpowiedział.

Nigdy nie byłam ładną płaczką. Spojrzałam w dół i zobaczyłam cebulę, którą wcześniej pokroiłam. „Ach tak, siekanie cebuli, kochanie, rozumiesz”.

Uśmiechnęłam się, podobnie jak Raphael. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że on i Bethany skończyli grę wideo.

Raphael wciągnął Brada w rozmowę, próbując zwerbować go jako klienta.

Bethany przyszła pomóc mi skończyć gotowanie i wkrótce siedzieliśmy przy stole, z górą makaronu na talerzach.

„Gotujesz tak dobrze, jak twoja matka” powiedział Brad, uśmiechając się po wzięciu kolejnego kęsa do ust.

Ten komplement pokrzepił moje serce. Zadaniem samicy beta było gotowanie dla przywódców watahy. Dbała o sprawne funkcjonowanie kuchni w domu, a jej jedzenie było pyszne.

„Dziękuję. To był najlepszy komplement, jaki mogłam otrzymać”.

Przez chwilę byłam zazdrosna, że mógł codziennie jeść jedzenie mojej matki, będąc jej alfą. Przełknęłam falę tęsknoty za domem, przypominając sobie, dlaczego w ogóle opuściłam watahę.

Po kolacji zebrałam talerze i włożyłam je do zlewu. Gdy Brad podał mi swój talerz, jego palce mnie drasnęły, ponownie wywołując u mnie dreszcz podniecenia.

Jego zapach stał się silniejszy. Zamknęłam oczy, próbując się skupić, ale na próżno. Był tam, moja wilczyca, na powierzchni, o krok od przejęcia kontroli. Moje podniecenie było tak silne, że miałam zupełnie mokre majtki. Zaparło mi dech w piersiach.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea