Alissa C. Kleinfield
JOLENA
Następnego ranka był poniedziałek, dzień, w którym Jolena nie musiała pracować, więc spała do późna.
Kiedy poszła do kuchni, żeby zrobić sobie kawę, zdziwiła się, gdy zobaczyła Joego, który stał oparty o kuchenny blat z filiżanką kawy w ręku.
– Dzień dobry, Jo, dobrze spałaś? Też chcesz kawy? – zapytał ją. Wydawało się, że ma dużo energii; być może to z powodu zbyt dużej ilości kawy.
– Joe, jesteś jeszcze w domu. Co tu robisz, czy nie musisz iść do pracy? – zapytała Jolena, marszcząc czoło.
– Dzisiaj pracuję w domu – odpowiedział jej, biorąc nowy kubek i nalewając do niego kawy.
Po podaniu kubka Jolenie podniósł kilka papierów rozłożonych na stole w kuchni, aby zrobić trochę miejsca, żeby mogła usiąść.
Po usadowieniu się na krześle i wypiciu łyka kawy Jolena zapytała: – Czy dzwoniłeś wczoraj do Avy? Jaka była jej reakcja?
Joe usiadł naprzeciwko Joleny i zamknął laptopa, aby na nią spojrzeć. – Tak. Bardzo chciałaby tam pracować. W przyszłym tygodniu spotyka się z kierownikiem kliniki, aby się z nim zapoznać. Ma jednak pewne wątpliwości.
– Jakie wątpliwości? To dla niej idealne miejsce – Jolena potrząsnęła głową, nie rozumiała, naprawdę. Gdyby dostała taką propozycję, nie miałaby wątpliwości ani przez chwilę.
– Cóż, ze względu na odległość musiałaby się przeprowadzić do Miller Creek – wyjaśnił Joe. Ruch uliczny to nie żarty, a ostatnie mile to polne drogi bez latarni, prowadzące w góry.
– Odwiedziłem moją siostrę kilka razy i kiedy jest ciemno, jazda tam nie jest przyjemna. Ava nie chce jechać tak daleko i boi się, że za bardzo będzie za nami tęsknić. Nie ma tam nikogo, kogo by znała.
– A ponieważ jest to zamknięta społeczność, niewiele wiadomo o ludziach, którzy tam mieszkają. Rozumiem więc, że się waha.
– Myślę, że rozumiem – Jolena zastanowiła się chwilę, zanim kontynuowała. Sama była ciekawa ludzi z tej społeczności. – Ale przecież ty tam byłeś. Co wiesz o tych ludziach?
– Niewiele. Kiedy nie byłem z moją siostrą, wędrowałem po Szarych Górach – odpowiedział Joe.
– Tamtejsi ludzie nie lubią obcych. Poza personelem kliniki spotkałem tylko jednego człowieka, który był jakby przywódcą. Pracuje tutaj, w Litchley, jest właścicielem firmy Anderson Corporation w centrum miasta.
– Christopher Anderson? – zapytała zaskoczona Jolena.
– Tak, znasz go?
– Nie osobiście, ale słyszałam o nim. Jest jednym z najbardziej niesławnych biznesmenów w mieście. Mówi się, że to twardy człowiek, z którym niełatwo się pracuje.
– Zarabia miliony, więc każdy chce być po jego stronie. Ale co taki człowiek jak on może robić na wsi? Nie rozumiem tego.
– Nie wiem, co on tam robi, ale jest tam bardziej obecny niż w mieście. Ma swoich pracowników, którzy dbają o jego interesy, gdy jest poza miastem, i kontaktują się z nim, gdy jest potrzebny.
– To wszystko, co wiem – powiedział Joe, wzruszając ramionami. Otworzył ponownie laptopa i przeszukał swój bałagan, aby znaleźć jeden konkretny dokument. – Przepraszam, muszę trochę popracować. Możemy porozmawiać później?
– Jasne, przepraszam, że cię rozpraszam – odpowiedziała Jolena, idąc w kierunku drzwi kuchennych. – Idę później do sklepu po zakupy, potrzebujesz czegoś?
– Nie, nie trzeba, dziękuję – powiedział Joe.
Jolena poszła do swojej sypialni po klucze i telefon. Ciągle myślała o wspólnocie w lesie. Wzięła laptopa i usiadła na brzegu łóżka, aby poszukać informacji na ten temat.
Niewiele było wiadomo, tylko kilka artykułów o incydentach z wilkami w pobliżu stacji Miller Creek.
Po chwili, gdy Jolena wyszła z domu, zadzwonił jej telefon. – Ava! Jak się masz?
– Cześć, Joleno, w porządku, dziękuję. Zastanawiałam się, czy jesteś teraz w domu. Chciałabym wpaść do ciebie i porozmawiać – powiedziała Ava, od razu przechodząc do rzeczy.
– Właśnie wyszłam po zakupy. Kiedy wrócę, będę miała trochę czasu – powiedziała Jolena. – Możesz wpaść do mnie i zjemy coś na wynos, jeśli chcesz. Jak za dawnych czasów, tylko Joe, ty i ja.
– Brzmi świetnie – powiedziała entuzjastycznie Ava. – Przyjdę więc około czwartej. Przyniosę wino.
– Dobrze, do zobaczenia.
Jolena wróciła do domu godzinę później i ponownie spotkała Joego w kuchni. Wciąż pracował nad laptopem, a bałagan był jeszcze większy niż wtedy, gdy wychodziła.
– Hej, wróciłam – powiedziała. – Ava dzwoniła. Będzie za kilka minut, żeby się spotkać.
– Hmm, idziemy po coś na wynos? – zapytał Joe.
– Taki był plan. Chciała porozmawiać.
Oboje spojrzeli w górę, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Jolena podeszła do drzwi wejściowych i wpuściła Avę do środka. Uściskały się, po czym zbiegły się do kuchni. Ava podbiegła do Joego z szeroko rozpostartymi ramionami, aby go uściskać.
– O mój Boże, nie mogę oddychać – skarżyła się Ava, uśmiechając się. – Nie ściskaj tak mocno.
– Ava, moja kochana, tęskniłem za tobą! – drażnił się Joe. – Jak się dzisiaj czujesz? Czy myślałaś o tej ofercie pracy?
Jolena wzięła kilka szklanek, nalała wody sodowej i podała napoje Joe i Avie.
– Tak – odpowiedziała Ava. – Jadę tam w środę, aby spotkać się z twoją siostrą. Omówimy szczegóły pracy, a potem zobaczymy co dalej. Tak przy okazji, twoja siostra wydaje się naprawdę miła.
– Tak – powiedział Joe po wypiciu łyka swojego drinka. – Czy pojedziesz tam sama? Czy chcesz, żebym pojechał tam z tobą? Drogi w Miller Creek są bardzo ciemne w nocy.
– To naprawdę nie jest konieczne. Mogę tam spać i wrócić po śniadaniu następnego dnia rano.
– Cóż, mam nadzieję, że ci się tam spodoba. Tamtejsze lasy naprawdę mają w sobie coś magicznego.
Jolena w końcu włączyła się do rozmowy i powiedziała: – Chciałabym pojechać z tobą. Przydałby mi się taki mały wypad, żeby pozbyć się stresu. Z tego, co mówisz, musi być przyjemnie zwiedzać las.
– Owszem, przyjemnie jest tam wędrować, zwłaszcza szlakami, które prowadzą w górę Szarych Gór. Ale tylko wtedy, gdy jest jasno. Kiedy nie świeci słońce, może być tam bardzo mistycznie – powiedział Joe, po czym poczuł burczenie w brzuchu.
Poklepał się po brzuchu. – Czy jesteście głodne, bo ten facet na pewno jest. Czy mam już zamawiać?
– Brzmi dobrze – odpowiedziała Jolena, a Joe podniósł telefon i wyszedł, aby zadzwonić po jedzenie.
– Chcesz jechać? – Ava zapytała Jolenę. – Myślisz, że możesz wziąć dwa dni wolnego od pracy?
– Nie wiem – westchnęła Jolena. – Naprawdę przydałoby mi się trochę wolnego czasu. Ale nie chcę być ciężarem. W końcu nie jestem zaproszona.
– Zapytam Adinę. Mogłabym jej powiedzieć, że nie czuję się komfortowo, podróżując sama – zaproponowała Ava. – Przydałoby mi się jakieś wsparcie psychiczne, a podróż byłaby też przyjemniejsza. Podróż z Joe nie byłaby taka zabawna – pomyślała.
Uśmiechnęli się do siebie.
– Jutro rano zadzwonię do mojej kierowniczki. Mam nadzieję, że da mi trochę wolnego – powiedziała Jolena.
W środę było bardzo wcześnie rano, gdy zadzwonił budzik. Zwykle przed wstaniem z łóżka kilka razy naciskała przycisk drzemki, ale nie dzisiaj. Szybko wstała i przygotowała się na cały dzień.
Wypełniła plecak ubraniami, butami i kosmetykami, których potrzebowała. Wzięła też telefon, portfel i klucze i włożyła je do małej torebki. Wczoraj poprosiła o dwa dni wolnego i, o dziwo, dostała je.
Poinformowała o tym Avę, a ta poczyniła wszelkie przygotowania. Pojechali pociągiem, a nie samochodem, miał ich odebrać ktoś ze wspólnoty.
Joe nie był zadowolony z tego, że pojechała z Avą zamiast z nim, ale rozumiał, że naprawdę tego potrzebowała.
Podróż pociągiem była bardzo spokojna. Rozmawiały o życiu miłosnym Joleny, a raczej o jego braku. Ava powiedziała Jolenie, że naprawdę powinna częściej wychodzić z domu. Uważała, że Jolena powinna zobaczyć więcej świata.
Gdy dotarły na stację Miller Creek, gdzie miały wysiąść, na dworze było szaro i panowała mżawka. Stacja była mała i wyglądała na nieco zaniedbaną. Wyglądała, jakby nie była często używana.
Stacja była otoczona lasem; wszędzie, gdzie spojrzały, rosły duże, wysokie drzewa. W oddali widać było potężne Szare Góry. Wielkie, silne, majestatyczne i niezniszczalne. Jakby próbowały dotknąć nieba.
Patrząc na nie, można było poczuć się jedynie uległym.
Na końcu peronu stał wysoki, muskularny mężczyzna. Kiedy podeszli bliżej, wysunął się do przodu, wyciągnął prawą rękę i się przedstawił.
– Dzień dobry. Mam na imię Danny. A wy jesteście Ava i Jolena? Przyjechałem po was i zabiorę was do Miller Creek.
– Cześć, jestem Jolena – wzięła jego rękę, aby ją uścisnąć.
– Ava – powiedziała i również uścisnęła jego dłoń.
Przez chwilę wpatrywał się w nią, wciąż trzymając jej dłoń. – Partner – wyszeptał, ale Ava i Jolena nie usłyszały tego.
– Teraz możesz już puścić – powiedziała Ava z rozbawionym uśmiechem.
– Em, tak, przepraszam – wydawał się nieco rozkojarzony, niemal zdenerwowany, a jego policzki poczerwieniały. Szybko się odwrócił i zaprowadził je do czarnego SUV-a.
Dziewczyny nie zauważyły jego nerwowego zachowania, bo podały mu swoje walizki, a on wrzucił je do bagażnika. Następnie otworzył przednie drzwi i usiadł za kierownicą.
– Proszę zapiąć pasy i trzymać się mocno – powiedział. – To będzie wyboista jazda.
Patrzył na drogę, starając się omijać duże dziury w polnej drodze, ale czasami jego wzrok wędrował na prawo, gdzie siedziała Ava. – Jak minęła podróż pociągiem? – zapytał.
– W porządku – odpowiedziała Ava. – Było bardzo wygodnie. W pociągu nie było prawie żadnych ludzi. Nie było też żadnych opóźnień.
– Miałyście dużo szczęścia – powiedział Danny. – Na tej części torów opóźnienia są prawie codziennie.
– Dlaczego tak jest? – Jolena zapytała zaciekawiona, siedząc z tyłu.
Danny napiął się trochę, ale nie na tyle, by dziewczyny to zauważyły. – Jest tu dużo zdziczałych wilków. Wałęsają się po torach i dlatego powodują opóźnienia.
– Wilki? – zapytała Ava zaskoczona. – Czy będziemy je widywać?
– Może, ale nie jest to zbyt prawdopodobne – odpowiedział Danny.
– Czy są niebezpieczne? – zapytała Jolena.
– Niektóre są, inne nie. Nie da się tego stwierdzić. Wilki wokół stacji są zdecydowanie niebezpieczne, ale dalej w lesie są takie, które są przyjazne.
Jechali jeszcze pół godziny, zanim zobaczyli duży budynek z białej cegły, który wyłonił się z zarośli.
– Czy to jest klinika? – zapytała entuzjastycznie Ava.
– Tak, zgadza się. Została niedawno odnowiona. Wygląda dobrze, prawda? – powiedział z dumą Danny. – Zwiedzimy ją później, ale najpierw pokażę wam, gdzie będziecie mieszkać.