Breeanna Belcher
AsaLynn
– Assssaaaaaaa, musisz się obudzić! – woła moja macocha z dołu schodów. Naprawdę nie chcę wstawać. Byłam na głupim spotkaniu mojego ojca do drugiej w nocy. Patrzę na zegar i widzę, że jest dopiero szósta rano.
Słyszę jej krzyk ponownie, a następnie słyszę trzask otwierających się drzwi, pełen werwy Erin skacze po mnie na łóżku jak pies. Co za ironia.
– Asa, Asa, Asa, o, moja bogini, ty mająca szczęście suko! WSTAWAJ!
Niechętnie otwieram oczy i słyszę, jak mój wilk warczy wewnątrz mojej głowy.
– Och, zamknij się, Cypris. Nie mam ochoty się tym zajmować.
Słyszę, jak wyraża swoje oburzenie w odpowiedzi.
– Dobra, dobra, Erin, wstałam. Co do diabła sprawiło, że jesteś w tak radosnym nastroju tego poranka?
– Asa, nigdy nie zgadniesz wieści, które mama właśnie dostała! – Erin praktycznie eksploduje z ekscytacji.
Nie jestem rannym ptaszkiem, a Erin oficjalnie mnie wkurza. Ona wie, że nie bawię się w zgadywanki. Więc po prostu gapię się na nią z kamienną twarzą.
– Dobra! Wywarłaś na mnie presję! Ceremonia godowa w tym roku odbywa się w domu watahy Króla Alfa w Australii! – Erin mówi, podskakując w górę i w dół jak dziecko.
Wywracam oczami i przewracam się na bok, wciskając twarz w poduszkę, próbując zablokować wesoły hałas dobiegający z jej ust.
Nienawidzę tej głupiej ceremonii godowej. Mam już 199 lat. Byłam już na dziewięciu z nich i jeszcze nie spotkałam mojego przeznaczonego.
Zostanę starą panną i pogodziłam się z tym faktem lata temu. Po prostu zostawcie mnie z moimi książkami.
Erin znalazła Jamesa na swojej pierwszej ceremonii godowej, a nasz brat znalazł jego podczas misji zniszczenia jakiegoś łotra, który terroryzował stado.
Szczęśliwy dupek nigdy nawet nie musiał uczestniczyć w ani jednej z tych rzeczy.
– Na litość boską, Asa, to jest wielka sprawa! Dlaczego nie jesteś podekscytowana? To musi być rok, w którym znajdziesz swojego partnera!
– Nie wspominając o tym, że zobaczysz tego seksownego Króla Alfa! Słyszałam, że jest zbudowany jak bóg!
Odwracam głowę i patrzę na nią. Przysięgam, że ona się ślini.
– Po pierwsze, nie sądzę, że James chciałby usłyszeć, jak to mówisz. Po drugie, obie wiemy, że nie ma dla mnie żadnego partnera, okej? Te ceremonie są głupie.
– Tylko banda rogatych wilków stojących nago i wyjących do księżyca. Łu-di-du. Nie przeszkadza mi, że nie mam partnera.
– Dlaczego ty i wszyscy inni nie możecie się z tym pogodzić?
To wydaje się popsuć jej nastrój.
– Nieważne. Masz przeznaczonego. Po prostu nie wychodzisz z domu, żeby go znaleźć. Może gdybyś się zaprzyjaźniła albo poszła do klubu albo, cholera, nawet uśmiechnęła się bardziej, mogłabyś go znaleźć.
Westchnęłam przez porażkę. Ona nie jest całkowicie w błędzie. Nie robię tych rzeczy, ale nadal nie wierzę w to, co mówi.
Nie zamierza przestać, dopóki nie wstanę i nie uznam tej głupiej ceremonii.
Gdy tylko wstaję, ona w końcu zeskakuje z łóżka z nowo powstałym uśmiechem na twarzy.
– Cóż, pospiesz się i zejdź na dół! Mama i tata chcą z tobą o tym porozmawiać! – Erin krzyczy, zmywając się z pokoju.
Z żalem wstaję i zmieniam moją piżamę w jakieś ładne zużyte obcisłe niebieskie dżinsy i workowaty czerwony T-shirt.
Włosy spinam w niechlujny kok, w którym nie mieszczą się moje gęste blond loki. Domyślam się, że mam je po mamie, ale nigdy nie widziałam jej zdjęcia.
Wszystko, co mi mówiono, to że była piękna. Podchodzę do drzwi i schodzę na dół.
Widzę mojego ojca i macochę, Elenę, którzy siedzą naprzeciwko siebie w kuchni i wyglądają na zestresowanych. To będzie do bani.
– Em, hej, przepraszam, że zajęło mi to tak długo. Erin powiedziała, że chcieliście porozmawiać ze mną o nadchodzącej ceremonii godowej?
Staram się być uprzejma. Mogą być moimi rodzicami, ale są przede wszystkim alfą i luną. Moja macocha patrzy na mojego ojca, a jego brwi się marszczą.
– AsaLynn, wydaje się, że słyszałaś od Erin, że Król Alfa będzie gospodarzem dziesiątej ceremonii godowej w swoim domu.
– Musisz być w jak najlepszej formie, kiedy tam pójdziesz. Choć jestem Pradawnym, ta rodzina nie cieszy się najlepszym imieniem, jeśli chodzi o króla.
Mój ojciec przerwał, spoglądając w stronę mojej macochy.
– Dlaczego miałby myśleć o nas gorzej? Nigdy nie zrobiliśmy nic, co zwróciłoby jego uwagę. Ty i ta wataha jesteście jego wilkami, gdy sprawy przybierają zły obrót.
– Poza tym jestem całkiem niewidzialna – mówię do ojca.
– Asa – zatrzymuje się – po pierwsze, jesteś piękniejsza niż ci się wydaje. Po prostu tego nie widzisz. Ja widzę, jak każdy samiec w tej watasze wpatruje się w ciebie i szepcze.
– Gdybym nie był alfą, mielibyśmy wielu martwych mężczyzn. Jesteś prawdziwym pięknem i musisz przestać się poniżać.
– I tak, jesteśmy wojowniczą watahą i on na nas polega, ale mam złą historię z królem alfa. Zanim się urodziłaś, twoja matka, Lilliana, zapadła w śpiączkę, jak wiesz.
– Mój wilk przejął władzę, a ja nie mogłam go kontrolować. Zrobił kilka rzeczy nie do pomyślenia, które uzasadniały uwagę króla, w zły sposób.
Moje usta się otwierają. Mój ojciec nigdy nie stracił kontroli. Nigdy. Co mógł zrobić, żeby tak bardzo wkurzyć Króla Alfa i jak to się stało, że mój ojciec nie zginął?
Każda historia, którą słyszałam o tym człowieku, zaczyna się i kończy w ten sam sposób. Jak tylko zwrócisz na siebie jego uwagę, jesteś trupem. Kobiety nawet gruchają z daleka w obawie przed nim.
Ten człowiek się zna. Zabija i nie zadaje pytań.
Jakby ojciec czytał mi w myślach. Znów zaczyna mówić. – Miałem szczęście, Asa. Dzięki łasce Bogini jestem tutaj.
– Jestem nieśmiertelny, ale inny Pradawny może mnie zabić, a król był gotowy, to zrobić.
– Przyjaciel widział moją walkę i ból, szukał prawdziwej czarownicy, która pomoże mi i tobie. Król Lewiatan pozwolił mi zostać.
Czekaj, czy on właśnie powiedział, że czarownica mi pomogła? Przecież ja się jeszcze nie urodziłam.
Mój wilk skomlał. Czekaj, co!
– Dlaczego jęczysz, Cyprisie? Nigdy nie słyszałam od ciebie nic poza gniewem i irytacją.
Cisza. Oczywiście, że nie odpowiedziałaby.
– W każdym razie dość tego. Wiesz, co musisz wiedzieć. Nie spuszczaj wzroku, gdy jesteś w jego pobliżu.
– Zachowuj się dobrze i uczyń tę rodzinę dumną. Nie. Przyciągaj. Uwagi. Do. Siebie. Czy mnie rozumiesz?
Mój ojciec używa komendy alfy w swoim głosie, pokazując, że nie będzie się wdawał w dyskusję, ani odpowiadał na kolejne pytania.
– Tak, ojcze.
Idę z powrotem na górę, myśląc o tym wszystkim. Co to znaczy, że uczciwa czarownica mi pomogła? Co on zrobił, że było tak źle?
Co się dzieje, do cholery? Nie chciałam iść na tę ceremonię w od samego początku, a teraz naprawdę nie chcę iść. Cholera. Dlaczego ja?