Archiwa Kemory - Okładka książki

Archiwa Kemory

Humi

Rozdział 3

ZAVYAR

Pieprzeni Faraminy.

Są praktycznie błękitnokrwiści, biorąc pod uwagę ich pochodzenie. Kiedy brytyjski Raj obalił ostatniego cesarza, jeden z książąt wylądował w Kemorze i wrócił do domu.

My, miejscowi, pomogliśmy im się osiedlić, a teraz są właścicielami połowy wyspy. Cóż, nie dokładnie połowy, ale sporego kawałka wraz z resztą rodzin założycielskich – w sumie jest nas sześć.

Nie ma szans, by tata przepuścił okazję do pochwalenia się swoim bogactwem i zaimponowania staremu potentatowi nieruchomości Saladinowi Faraminowi.

To zrozumiałe, dlaczego ślini się na myśl o sojuszu małżeńskim. Królewska krew plus lokalna elita to najsilniejszy związek w kraju.

Patrząc na tę uwodzicielską sylwetkę owiniętą w granatowy sweter, też mógłbym dać się przekonać. Urosła pod moją nieobecność. Jej ciało zaokrągliło się we wszystkich właściwych miejscach i miało teraz odpowiednie proporcje.

Sposób, w jaki jej długie włosy powiewają na wietrze, odsłaniając smukłą szyję w jednej chwili i okalając twarz w następnej…

Sposób, w jaki wiąże włosy w kok, wbijając w nie długą szpilkę, jej uśmiech na policzkach i morze w jej zielonych oczach…

…mógłbym się dla niej zatracić.

Gdyby tylko jej ciepło trwało dłużej niż kilka sekund.

Gdy tylko nasze spojrzenia się spotykają, a moje palce dotykają jej odsłoniętego ramienia, gdy prowadzę ją na krzesło lub ścieżkę podczas zwiedzania naszych zielonych akrów z jeziorem, sztywnieje.

Milknie, a potem wyskakuje z fałszywym uśmiechem, wyćwiczoną uprzejmością, grzeczną pieprzoną księżniczką, którą widziałem przez całe życie.

Może powinna wziąć kilka wskazówek od swojej starszej siostry, która gawędzi z każdym, z kim jej się podoba.

Sposób, w jaki jej mąż nie może oderwać od niej wzroku ani rąk, sprawia, że chce mi się wymiotować i zastanawiam się, dlaczego marnuję takie słoneczne popołudnie z drewnianą lalką, zamiast być na imprezie na plaży, na którą zaprosił mnie jeden z klientów.

„Ile masz lat, Sereno?”. Nie żeby mnie to obchodziło. Ale po pogodzie i tym, jaka jest piękna i jak rozległy jest dom na farmie, kurwa, kończą mi się tu tematy.

Ta altana jest jednak idealnym miejscem. Jeśli będę musiał ją porzucić, będę mógł to zrobić. Nie będzie sama. Nasz dwuosobowy stolik w stylu bistro nie jest poza zasięgiem wzroku, ale z pewnością poza zasięgiem słuchu reszty towarzystwa.

Widzę, jak tata i Adam śmieją się z tego, co powiedział zięć Saladyna, Madrid – a może Mohib – za co teść poklepał go po ramieniu.

Trio kobiet, składające się z naszych mam i starszej siostry Sereny – ojej, jak ona ma na imię? Amber?, stoi skulone w pobliżu krzewu róży, który wydaje się być przedmiotem zainteresowania.

Szczupła dziewczyna z ciemnymi włosami spiętymi w niechlujny kok odchodzi od bufetu z kolejną porcją owoców i macha do nas. To kuzynka Sereny – Hana albo Edna, albo Sienna.

Jest tam stajnia krewnych.

„Dwadzieścia sześć”. Serena się uśmiechnęła.

„Hmm?” Odwracam się do niej. „Przepraszam, co?”

„Mam dwadzieścia sześć lat. Pytałeś o mój wiek?” Zrobiła grzeczną pauzę. „Prawdopodobnie jesteś w podobnym wieku, co Amber…”.

„Masz chłopaka?” Rozpinam kolejny guzik koszuli i odchylam się do tyłu. Pot spływa mi po karku, ponieważ bryza postanowiła nagle zniknąć.

Nie odrywam wzroku od jej twarzy. Nie ma na sobie makijażu, który pewnie i tak by się rozpłynął w tym upale.

„Nie”. Porusza się niewygodnie i chowa za wysoką szklanką koktajlu z mango.

„Nie pracujesz w branży modowej?”

Kiwa głową. „Jestem fotografką mody, ale to nie wszystko, co robię. Studio, w którym pracuję, zajmuje się różnymi rodzajami zdjęć”.

„Musisz spotykać wielu gorących facetów, skoro pracujesz z modelami?” Przechylam głowę. „Nigdy nie myślałaś, żeby nawiązać z którymś romantyczny związek?” Lub z kilkoma?

To są klienci. Musimy być profesjonalni”.

Dobra odpowiedź. Zbyt dobra, by była szczera.

Ale co, jeśli ktoś by cię pociągał?”. Nie mogę powstrzymać uśmiechu. „Z pewnością wielu musi cię pociągać”.

Kolejny słodki uśmiech, który może przyprawić mnie o cukrzycę. „Moi rodzice nie byliby zadowoleni, gdybym się tak zachowywała. Zostaliśmy wychowani tak, by dbać przede wszystkim o honor rodziny”.

Dobry Boże, nie mogłaby udzielić bardziej właściwej odpowiedzi, gdyby czytała z telepromptera.

Mam ochotę spojrzeć przez ramię i zobaczyć, że ktoś stoi tam z kilkoma tabliczkami, karmiąc ją tymi wierszami. Albo naprawdę jest tak nudna, albo naprawdę pełna kłamstw.

Potargajmy te pióra, dobrze?

Więc jesteś dziewicą?” Wypijam łyk napoju gazowanego.

Jej oczy przeskakują na moje i na sekundę pojawia się w nich intensywność, która szybko znika. Szkoda, że nie wytrzymała trochę dłużej, żebym mógł je odczytać.

Czy to był gniew? Pożądanie? Wyznanie? Ciekawość? A może coś innego?

„Panie Velshi…”

„Proszę, mów mi Zavyar”.

„Zavyar…” Przełknęła gorzką pigułkę. „O co tak naprawdę pytasz?”

Jest bezpośrednia. Podoba mi się to.

Czy wiesz, dlaczego tu dziś jesteś?”.

Kiwa głową, odstawia szklankę, ale nic nie mówi.

„Czy zgadzasz się na taki układ?”

„Masz na myśli małżeństwo”.

Zaaranżowane małżeństwo”.

„Tego chce mój ojciec”.

Skóra między moimi oczami marszczy się. „Czego ty chcesz?”

„Ja też tego chcę”. Jej uśmiech nigdy nie dociera do jej oczu.

„Dlaczego?”

„Myślę, że do siebie pasujemy”.

„Naprawdę? Jak?” Chcę, żeby mnie przekonała. Ktoś powinien.

„Oboje pochodzimy z odpowiednich kręgów, mamy odpowiedni status i wykształcenie. Jesteśmy w odpowiednim wieku. Nasze rodziny się lubią, znamy się od… zawsze…”

Pochyla jedno ramię i chichocze. „Jesteś wszystkim, czego rodzina może chcieć od mężczyzny dla swojej córki”.

„A co z córką?” Przyglądam się jej. „Czy jestem wszystkim, czego chcesz, Sereno?”

Jej dołeczki pogłębiają się i spogląda mi w oczy. „Ufam mojej rodzinie, a oni wybrali ciebie. Musisz być wszystkim, czego chcę”.

Tak, będę się zmywał.

Straszne „chcę się z tobą ożenić, bo jestem twoją największą fanką” byłoby bardziej przekonującym argumentem niż to, co powiedziała.

„Cóż, Sereno, choć bardzo chcę spędzić z tobą resztę popołudnia, mam zobowiązanie biznesowe, z którego nie mogę się wykręcić”. Spoglądam na srebrnego Rolexa na moim nadgarstku.

Noszę tę rzecz tylko na takie okazje jak ta, kiedy muszę się wycofać, zanim moja głowa eksploduje. Dodaje to trochę powagi, do tego, co mówię. „Obawiam się, że muszę już iść”.

„Och, oczywiście”. Usiadła na krawędzi swojego krzesła. „Miło było cię poznać”.

„Cała przyjemność po mojej stronie”. Biorę jej dłoń i muskam ją ustami, przechodząc w tryb pełnego dżentelmena, ale także po to, by zobaczyć, jak zareaguje na mój dotyk.

Zgodnie z oczekiwaniami, jej palce sztywnieją. Z uśmiechem puszczam jej dłoń, lekko przechylam głowę i odchodzę.

I obym już nigdy nie zobaczył Roszpunki.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea