Uprowadzona - Okładka książki

Uprowadzona

Dzenisa Jas

Rozdział piąty

Clarice Mont

-Gdzie ona jest? - Nathaniel zapytał, patrząc bardzo oszołomiony i rozczochrany.

-Ja nie... Nie wiem. Minęło około pięciu minut odkąd opuściłam strumień, ale jestem całkiem pewna, że jej wilk musiał już uciec z tego obszaru - odpowiedziała Greta słabo, a jej oczy błyszczały od nagromadzonych łez i strachu pływającego w jej krystalicznie niebieskich oczach.

-Jak możesz nie wiedzieć? - wybuchnąl Nathaniel, a jego ręce przeczesały szybko włosy. Greta wzdrygnęła się, nie czując się już bezpiecznie wokół ojca jej najlepszej przyjaciółki.

George warknął ochronnie, po czym pchnął córkę za plecy i spojrzał na Nathaniela, którego usta ułożyły się w gniewny grymas.

-Uspokój się, Nathaniel. To nie jest jej wina, więc nie należy krzyczeć ani straszyć moją córkę! - George zwrócił mu burzliwie uwagę. Jego oczy zwęziły się, podczas gdy jego drżąca córka stała wystraszona za jego dużym ciałem.

-Cóż, moja córka, która zmieniła się po raz pierwszy tylko na początku tego miesiąca jest w lesie w postaci wilka, bez kontroli nad nim i absolutnie nie ma pojęcia, jak zmienić się z powrotem! Więc przepraszam za krzyk! - Nathaniel argumentował, a jego kły wydłużały się z każdym słowem, które wypowiedział, a jego zielone oczy pociemniały, podobnie jak Clarice, gdy tylko się zdenerwuje.

George westchnął, rozumiejąc, o co chodzi Nathanielowi, ale nadal nie ustępował, bo znał siłę wilczej nadopiekuńczości wobec swojego potomstwa.

-To nie jest wina Grety, że twoja córka się zmieniła. Nate, wiesz o tym. Teraz Greta pójdzie do domu, a ty nie będziesz za nią gonił, zrozumiano?

Nathaniel warknął na słowa George'a, ale nic nie powiedział, patrząc jak Greta wybiega z jego domu ze łzami płynącymi po policzkach i rękami w zaciśniętych pięściach.

-Ona jest tylko szczeniakiem, George. Król przybędzie dzisiaj i to potwór. Wiesz, jaki on jest zdziczały. Co jeśli ona natknie się na niego i nie będzie w stanie kontrolować swoich wilczych poczynań? Co jeśli on ją zabije? - Nathaniel zapytał z obawą, dłonią pocierając podbródek, a jego pochmurne oczy były szerokie jak spodki.

-Król jej nie zabije, Nate, to szaleństwo. Rozumiem też, że to świeża i impulsywna zmiana, ale ona musi się jakoś nauczyć kontrolować swojego wilka. Rozumiem, że to trwa niedługo, ale musi się nauczyć! - stwierdził George spokojnie, starając się jak najlepiej i ostrożnie dobierać słowa, gdy mówił do przerażonego ojca, który tak się złożyło, był też jego bliskim przyjacielem.

-Wiem o tym. Wiem. To po prostu za wcześnie. Jest za wcześnie, a ona jest zupełnie sama. A my nie mamy czasu, żeby jej szukać... To jest Clarice, o którą się martwię, George. Ona jest taka słaba i niewinna i wiem, że ona się zmieni z powrotem i wszystko będzie w porządku, ale jest ogromna możliwość, że nie.

***

Szybujący kształt istoty pokrytej gęstym kasztanowym futrem płynął przez las w tak zawrotnym tempie, że wszystko, co świadczyłoby o jej obecności, to odciski łap, które zostały pozostawione głęboko w błotnistej ziemi.

Odgłos łap uderzających o ziemię w tak szybkim tempie był niemal rytmiczny, podczas gdy stworzenie biegło bez celu.

Jego gęste futro kołysało się na wietrze, a długi, różowy język wysuwał się z pyska i niemalże latał, dotrzymując mu kroku.

Czarny, wodnisty pysk uniósł się wysoko w powietrze, węsząc za czymś niezwykłym, gdy mijał niskie gałęzie i pnącza.

Wilk niemalże prześlizgiwał się obok każdego grubego drzewa i każdego krzaka, nie mając pojęcia, dokąd zmierza.

Jego oczy, ciemne, ale jasne, wpatrywały się prosto w liściastą, błotnistą ścieżkę przed nim, jego pysk otwierał się prawie do kichnięcia, a kły szczerzyły się do niczego.

Wilk zatrzymał się nagle, a jego małe ciało zamarło na dźwięk kroków i gałązek łamiących się na pół pod ciężarem tego, co po nich stąpało.

Wilk wyszczerzył zęby, podniósł pysk do góry i obwąchał go tak głęboko, jak tylko mógł, zanim warknął.

Szybko podniósł ogon i uszy, zaalarmowany i czujny. Świeży zapach mięsa i słabe bicie serca mogły oznaczać tylko jedno.

Wilk będzie miał swoją pierwszą przekąskę, a ona nie będzie wiedziała, co ją zaatakowało.

***

-On przybył, Nathanielu. Król przybył, a Alfa poprosił wszystkich o obecność na poligonie - powiedział Mattel miękko, a jego ciepłe oczy koloru czekolady przyglądały się zrozpaczonemu wyrazowi twarzy Nathaniela:

-Nie ma jej tu, Mattel, nie ma jej tu! - Nathaniel krzyknął chwytając w rozpaczy końcówki swoich ciemnych włosów.

-Wiem o tym. Ale teraz nie możemy nic zrobić, poza czekaniem na jej powrót lub na wilka Grety, który ją znajdzie - powiedział Mattel. Jego głos był spokojny, ale po sposobie, w jaki jego palce lekko drgały, widać było, że nawet on się martwi.

-Kim mnie zabije, jeśli dowie się, że nie mam pojęcia, gdzie jest nasz świeżo upieczony, przemieniony siłą szczeniak! - stwierdził Nathaniel, a jego oczy były szerokie, pełne strachu i zmartwienia.

-Rozumiem, zaufaj mi, ja...

-Wcale nie! Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że moja siedemnastoletnia córka była przez całe życie pod nadmierną ochroną i opieką. A co jeśli wyjdzie poza teren ośrodka i przekroczy granicę? Co wtedy zrobimy?! - Nathaniel przerwał wypowiedź Mattela, a jego oczy błyszczały, gdy myślał o każdym katastrofalnym scenariuszu, który mógłby zakończyć się zgubieniem lub zabiciem jego szczeniaka.

-Nie możemy teraz o tym myśleć. Po prostu nie możemy. Musisz zachować pozytywne nastawienie i mieć nadzieję, że jej wilk nie jest na tyle lekkomyślny, aby opuścić swoje terytorium - powiedział Mattel, patrząc w mokre oczy Nathaniela.

-Kochanie, musimy iść! - odezwała się Kim wchodząc do domu, a jej wzrok padł na męża, któremu łzy zalewały twarz.

-Co się dzieje? - zapytała zmartwiona, jej wzrok powędrował do Mattela, którego oczy były szerokie i pełne troski.

-Nic, zupełnie nic - wymamrotał Mattel, nie wiedząc, co jeszcze powiedzieć w tej gorącej sytuacji.

-Mój mąż płacze! Oczywiście, że coś się dzieje.

-Nie kochanie, nic mi nie jest. Po prostu przestraszyłem się obecności króla - uspokajał ją Nathaniel kłamstwami, które z łatwością wyślizgiwały mu się przez zęby.

-Oh...oh. Nie ma potrzeby płakać mój drogi, jesteś silnym człowiekiem - Kim urwała, jąkając się ze względu na szok, jakiego doświadczyła, widząc, jak jej mąż płacze nad czymś tak bezsensownym.

-Myślę, że powinniśmy już iść, skoro nie dzieje się nic strasznego. Chodź kochanie, osusz twarz i pozwól nam iść.

Nathaniel oddychał nierówno, jednocześnie używając palców do wytarcia wszelkich zabłąkanych łez.

-Tak, chodźmy! - powiedział, starając się jak najlepiej ukryć lekkie napięcie w głosie. Mattel kiwnął głową, patrząc nieśmiało na parę.

-Czy ją znalazła? - Nathaniel zapytał George'a, niemal szeptem, gdy zbliżał się do miejsca, w którym wszyscy się zebrali.

-Nie sądzę. Jeszcze nie wróciła - odpowiedział George, zbliżając głowę do ucha Nathaniela, a jego głos był tak cichy, że nawet ich żony nie były w stanie ich usłyszeć.

-Nathanielu, właśnie sobie uświadomiłam! Gdzie do cholery jest ta nasza córka? - Kim nagle zapytała, sprawiając, że zarówno Nathaniel jak i George wzdrygnęli się na miejscu, w którym stali.

Kim miała wyraz zakłopotania na twarzy i oczy, które patrzyły na obu zdenerwowanych mężczyzn.

Nathaniel jąkał się w odpowiedzi, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, dźwięk wielu łap odbił się echem w uszach wszystkich i szybko wszyscy pochylili głowy, w strachu i szacunku.

-On tu jest - szepnął Mattel zaniepokojony, patrząc na swoje buty i zgrzytając zębami.

Clarice nie było nigdzie w zasięgu wzroku...

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea