Marie Hudson
Addy
Spędzam pierwszą połowę szkolnego dnia na unikaniu go. Za każdym razem, gdy zauważam go na korytarzu, łapię ją za rękę i ciągnę do innego korytarza, który prowadzi na około. Szarpnięciem wyrywa mi rękę.
„Nie możesz go unikać przez cały dzień. Jest na polowaniu, węszy za tobą. Jestem zaskoczona, że nie znalazł cię na ostatniej lekcji, kiedy przechodził obok naszego pokoju cztery razy”, mówi i ciągnie mnie za ramię, żebym się zatrzymała.
Wydaję z siebie długie westchnienie. „Po prostu nie jestem jeszcze gotowa na konfrontację z nim. Wiem, że wyczuł zapach, ale spray do ciała, którego użyłam, bardzo pomaga. Może zamaskuje zapach, a ja nie będę musiała się z nim jeszcze mierzyć:.
„Pomógł w czym?” Jej głos rozbrzmiewa za nami. Odwracamy się i widzimy zbliżającą się do nas Macie, jej idealną figurę, długie kręcone brązowe włosy i zielone oczy.
„Nic takiego, Macie. Mówiła o siniakach, które twoje stado zostawiło jej wczoraj dzięki tobie”, odpowiada Myra.
Macie śmieje się, a jej spojrzenie skupia się na mnie. „Biedna odrzucona ~nie może się obronić przed kilkoma pierwszoroczniakami?”
Myra warczeniem zmusza ją do pochylenia głowy w uległości wobec krwi alfy płynącej w jej żyłach. „Nie, kiedy jest dwudziestu na jednego, tak jak wczoraj”.
Macie unosi głowę, a na jej ustach pojawia się złośliwy uśmieszek. „Nie rozumiem, dlaczego się z nią zadajesz. Nie wyczuwam w niej wilka. Jest jedną z nas, czy jej rodzice adoptowali wadliwą kandydatkę na wilczycę?”
Myra robi krok do przodu, na co Macie się cofa. „Uważaj co mówisz, dziwko. Nie obchodzi mnie, czy jesteś aktualną zabawką mojego brata. Nie będziesz tu stać i obrażać mojej przyjaciółki. Powiedz jeszcze słowo na jej temat, a obiecuję, że konsekwencje nie będą przyjemne”.
Oczy Macie się rozszerzają. „Nie jestem jego zabawką; pobierzemy się tego lata, co uczyni mnie nową luną. Lepiej uważaj, jak do mnie mówisz”. Zarzuca włosami jakby na podkreślenie swojego oświadczenia.
Myra chichocze. „Myślisz, że mój brat wybierze ciebie zamiast mnie? Jestem z nim związana krwią, a ty jesteś zwykłą dziwką, która rozkłada nogi dla każdego, kto poświęci trochę uwagi twojemu móżdżkowi wielkości ziarnka grochu. Mój brat wciąż szuka partnerki; kiedy ją znajdzie, wyrzuci cię jak śmiecia, którym jesteś”.
Macie rzuca mi mordercze spojrzenie, po czym odwraca się do Myry. „Masz szczęście, że to twój brat. Nie mogę cię dotknąć ze względu na wasze więzy krwi; jesteś jego siostrą. Ale twojej przyjaciółeczki to nie dotyczy”.
Myra zaciska pięść, ale zakrywam ją dłonią. „Zastanów się, proszę, co robisz. Czy ona jest warta gniewu twojego brata, gdy się dowie?”
Spogląda na mnie z góry – jest ode mnie wyższa o cztery cale. „Dlaczego chcesz chronić osobę, która organizuje te wszystkie ataki na ciebie?”
Powoli potrząsam głową. „Nie sądzę, żeby to było warte gniewu, który na ciebie wyładuje. Proszę, chodźmy, żeby nie przegapić lunchu”.
Z głębi korytarza słyszę jego głos wołający Macie. Odwracam się i pospiesznie odsuwam, by zachować jak największy dystans między nami. Za rogiem zrywam się do sprintu i biegnę tak szybko, jak tylko nogi mnie poniosą. Słyszę jej wrzaski zza rogu. „Możesz uciekać, ale nigdzie się nie ukryjesz, odszczepieńcu”~.
Nie przestaję biec, dopóki nie dotrę do stołówki. Łzy cisną mi się do oczu na jej groźbę. Wiem, że nie ma ucieczki przed szkołą, a to właśnie tutaj jestem chodzącym celem. Podchodzę do lady i chwytam tacę, którą następnie przesuwam po szynach, kiedy przeglądam bogate menu na dziś.
To jedyny raz w ciągu dnia, kiedy dostaję gorące jedzenie, które nie jest na wpół zepsute lub takie, jakie mógłby dostać żebrak. Wiem, że moi rodzice nie gotowali dla mnie od dawna, więc nie oczekuję jałmużny.
Popołudniowy posiłek jem w szkolnej stołówce, a wieczorny w domu stada z Myrą. Na ogół pracujemy nad wspólnym projektem, ponieważ dzielimy wszystkie zajęcia, a w pozostałe dni po prostu spędzamy czas w jej przestronnym pokoju.
Nie jest miło być zazdrosnym o przyjaciółkę, ale ona ma wszystko, czego mi brakuje: pieniądze, kochających rodziców i przestrzeń, która byłaby równie ładna, gdyby była moja. Ma pokój ponad dwa razy większy od mojego i zmienia wystrój co roku, gdy znajdzie coś nowego lub atrakcyjnego. Próbuje dać mi swoje rzeczy, które są prawie jak nowe, ale zawsze odmawiam, bo wiem, że moi rodzice po prostu zabraliby je i zastąpili dziecinnym wzorem, na który nalegają.
„Addy?” Dziewczyna za mną wyrywa mnie z moich myśli.
Odwracam się. „Tak?”
Wskazuje na lukę, która utworzyła się między mną a uczniem przede mną, który jest teraz około pięciu stóp ode mnie. „Przepraszam”, szepczę i przesuwam się do przodu, aby nie opóźniać kolejki. Nie wszyscy są dla mnie niemili, ale też nie chcą się ze mną zaprzyjaźnić. Ich rodzice ostrzegali ich przed odszczepieńcem. Mogą ze mną porozmawiać, ale to wszystko. Przeglądam dania i proszę o parującą lasagne z sałatką. Popycham moją tacę do końca lady, gdzie kobieta za nią umieszcza duży kawałek ciasta.
Spoglądam na nią. „Nie stać mnie na to”.
Uśmiecha się i macha do mnie. „Myra ci stawia i kazała całemu personelowi kuchni dawać ci dodatkowe jedzenie, żebyś mogła przybrać na wadze. Musisz zjeść wszystko”.
Wzdycham i podnoszę ciężką tacę, załadowaną po brzegi tym i tamtym, zwieńczoną gorącym kawałkiem chleba czosnkowego prosto z pieca. Podchodzę do drzwi i naciskam zatrzask, aby je otworzyć, po czym wychodzę na dziedziniec i szukam naszego stałego miejsca.
Znajduję stół i siadam, plecami do lasu, aby móc szybko uciec, jeśli ktoś spróbuje mnie zaatakować. Gdy zaczynam jeść, naprzeciwko mnie siada rudowłosy chłopak.
„Hej, Addy”, mówi i zerka na moje ramiona, po czym powoli podnosi wzrok na mnie.
Przełykam kęs. „Hej, Ryan. Dlaczego jesteś tutaj, a nie z Drakiem?”
Powoli rozgląda się, zanim jego wzrok powraca do mnie. „Myra poprosiła mnie, żebym tu przyszedł, podczas gdy oni rozmawiają. Próbuje coś od niej wyciągnąć, więc zostałem zwolniony, aby dotrzymać ci towarzystwa, dopóki nie skończą. Niedługo powinni tu być”.
Mój widelec zatrzymuje się w powietrzu, a jedzenie na nim lekko drży. „Dlaczego Drake tu przychodzi? Zawsze jecie w środku z pozostałymi”.
Wzrusza ramionami. „Nie kwestionuję rozkazów alfy ani jego siostry. Dlaczego? Jesteś z nim od lat, biorąc pod uwagę, ile czasu spędzacie w domu stada”.
Wsuwam widelec do ust, zanim jedzenie z niego spadnie. „Nie jestem przyzwyczajona do tego, że zostawia swoich przyjaciół i przychodzi tutaj ze mną. Macie nie będzie zadowolona, jeśli zostawi ją samą na lunchu”.
Śmieje się. „Ta suka sobie z tym poradzi. Wykorzystuje ją tylko do rozładowania frustracji. Ona nic dla niego nie znaczy, wiesz o tym”.
Kiwam głową, odrywając kawałek chleba. „Ona myśli inaczej. Słyszałeś, co powiedziała na korytarzu o ślubie tego lata”.
Odrzuca głowę do tyłu i wyje ze śmiechu, a jego ciało się trzęsie. „Ona może myśleć co chce, Addy. On szuka swojej prawdziwej partnerki; ona ma tylko nadzieję, że jej nie znajdzie. Boi się, że gdy to zrobi, nie będzie już mogła wybronić się jego imieniem, a ludzie mogą się od niej odwrócić za wszystkie podłe rzeczy, które im zrobiła. Mam nadzieję, że ten dzień wkrótce nadejdzie, bo ostatnio jest coraz wredniejsza”.
Naciągam białą koszulkę z długim rękawem, którą noszę pod sukienką bez rękawów, aby zakryć siniaki. „Nie sądzę, by ktokolwiek jej to zrobił; uczniowie się jej boją”.
Potrząsa głową, a jego idealne loki podskakują. „Tylko przez wzgląd na to, z kim teraz chodzi. Kiedy nie będzie już mogła domagać się jego ochrony, będzie to otwarty sezon dla każdego, kto będzie chciał wyładować lata stłumionego gniewu, za rzeczy, które mu wyrządziła”.
„Nie lubię patrzeć, jak komuś dzieje się taka krzywda”, mówię i wpycham do ust kawałek sałaty.
Jego oczy napotykają moje. „Ty, ze wszystkich ludzi, powinnaś być pierwsza w kolejce. Przytrzymałbym ją dla ciebie”, mówi z uśmiechem na ustach.
Potrząsam głową. „Nigdy bym jej tego nie zrobiła. Zemsta nie leży w mojej naturze”.
Przestaje się uśmiechać, gdy chwyta mnie za nadgarstek, podciąga materiał i odsłania fioletowe ślady na moim ramieniu. „Boże, Addy. Myra wspomniała, że cię skrzywdzili, ale nie zdawałem sobie sprawy, że było aż tak źle”.
Cofam rękę i palcami zsuwam rękaw, który ukrywa ich dzieło. „To nic, do czego nie jestem przyzwyczajona”.
Jego spojrzenie robi się śmiertelnie poważne. „Musisz szybko znaleźć swojego partnera. On będzie w stanie cię ochronić, tak by nikt już nigdy cię tak nie skrzywdził”.
Oferuję mu mały uśmiech. „Może znajdę go jutro wieczorem na imprezie. Myra zabiera mnie na zakupy po szkole i spędzam z nią cały weekend”.
Drzwi otwierają się i pojawiają się w nich dwie postacie z tacami w rękach. Rozglądam się za drogą ucieczki, ale nie mam dokąd zwiać. Oczy Drake’a błyszczą, gdy zbliża się do naszego stolika. Cholera, jestem w pułapce. Wyczuje mój zapach, bo nie miałam okazji ponownie nałożyć sprayu. Gdy sięgam po torbę, Myra wyrywa mi ją i kładzie na pustym krześle.
Spotykam się z nim wzrokiem, a po całym moim ciele przebiega dreszcz emocji. Moja wilczyca porusza się we mnie niespokojnie i z podekscytowaniem. „Addy, musimy porozmawiać”.