Uwięziona - Okładka książki

Uwięziona

Onaiza Khan

Rozdział 5

Silny zapach jego wody po goleniu zalał mój nos. To było prawie bolesne. Leżał w łóżku z książką w rękach.

Natychmiast odwróciłam się, żeby sprawdzić godzinę. Była 8:25 rano.

Nie powinno go tu być. Dlaczego tu jest? Czy wyjdzie? A może zamierza spędzić ze mną cały dzień? Nie wiem, jak mam się przy nim zachowywać przez cały dzień.

Starałam się nie zwracać na siebie jego uwagi, a sposób, w jaki był pogrążony w lekturze, pomagał.

To była francuska książka L'étranger - ~Nieznajomy~. To była jego ulubiona książka. Powiedział mi o tym kiedyś na randce.

Prawie to sobie wyobraziłam. Spacerowaliśmy po parku. Miał na sobie błękitną koszulę, a w ręku trzymał książkę. Była to angielska wersja tej książki. Dostałam ją w prezencie.

Zapytał: – Lubisz czytać?

– Tak – odpowiedziałam, ale nigdy nie przeczytałam książki. Nawet ze względu na niego. Gdyby to była historia miłosna, skończyłabym ją w ciągu jednej nocy, ale Nieznajomy? Przykro mi.

Teraz, gdy o tym myślę, żałuję, że nie czytałam lepszych książek niż te tandetne romanse, jak Zmierzch. To one w pewnym stopniu przyczyniły się do wyprania mi mózgu w tym małżeństwie.

– Co więc lubisz? To znaczy, jakie jest twoje hobby? – Zmienił temat.

– Podróżowanie, oglądanie filmów, czytanie, spędzanie czasu z przyjaciółmi. A ty? Jakie jest twoje hobby? Poza czytaniem? To było tak, jakbym opowiadała o swoich zainteresowaniach w wywiadzie.

– Szczerze mówiąc, to tylko czytanie. Rzadko oglądam filmy, nigdy nie byłem dobry w sporcie i jak pewnie już się domyślasz, jestem trochę introwertykiem. W przeciwieństwie do ciebie. Spojrzał na mnie z drobnym uśmiechem.

Był bardzo prosty i w ogóle nie żartował ani się nie śmiał, ale kiedy się uśmiechał, ten jego półuśmiech, rumieniec albo mój ulubiony "uśmiech patrzącego gdzie indziej", to była to najwspanialsza rzecz na świecie.

– Hmmm... interesujące. Opowiedz mi o swojej rodzinie – poprosiłam, walcząc z upojeniem, które właśnie poczułam.

– Moja mama jest Francuzką. Mieszka w Nicei. Mam przyjaciela, Rogera, w Nowym Jorku. Zatrzymałem się u niego.

Nigdy bym się nie domyśliła, że jest Francuzem. Jego akcent tego nie zdradzał. Wręcz przeciwnie, brzmiał jak brytyjski. Tak jak Brytyjczycy mówią "tof" na "twardy" i "auurright" na "w porządku".

– Francuz, co? Jak długo tu jesteś?

– Kilka miesięcy. A ty?

– Obawiam się, że kilka tygodni.

– A co z twoją rodziną?

– Mama, tata i młodsza siostra. Mieszkają w Indiach.

– Gdzie w Indiach?

– Jakbyś wiedział – wykrztusiłam.

– Mój ojciec był Hindusem. Pochodził z Aurangabadu – powiedział bardzo oficjalnie.

– To świetnie. Jesteś w połowie Hindusem. Więc gdzie on teraz jest?

– Nie wiem. Nigdy go nie spotkałem. Odwrócił się ode mnie.

Coś natychmiast przywróciło mnie do teraźniejszości. To był jego głos.

– Dlaczego nie pójdziesz się odświeżyć, Norah? Zjemy razem śniadanie.

Norah.

To nie było moje imię. Jeśli zamierzał mnie okłamać w sprawie mojego imienia, powinien był przynajmniej wybrać indyjskie imię.

Wstałam, wściekła i poszłam do łazienki, nawet na niego nie patrząc. Musiałam się przygotować na to, że spędzę z nim cały dzień. Napuściłam wody, rozebrałam się, weszłam do wanny i nie zamierzałam szybko z niej wychodzić.

Zapukał po około pół godzinie. Automatycznie powiedziałam: – Za chwilę. Co się stało z nastawieniem?

Teraz, kiedy był dla mnie tak miły, pomyślałam, że mogę poprosić go o przysługę. Chciałam obejrzeć drugi sezon serialu Zagubieni. Żeby dowiedzieć się, co było w tym włazie.

Wyszłam z wanny i stanęłam przed lustrem. Chciałam głośno śmiać się z samej siebie.

Chcesz, żeby kupił ci dziś DVD. Jutro pewnie poprosisz o czekoladki, misia, a potem o nowy sweter. Jaka ty jesteś słaba i niska?

Włożyłam szlafrok i wyszłam z łazienki, starając się zachować spokój i brak wyrazu twarzy.

On siedział przy stole w jadalni, nadal czytając książkę. Kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się sztucznie.

– Chodź, zjemy – mruknął.

– Nie jestem głodna – odparłam i wskoczyłam do łóżka. On nic nie powiedział i zaczął jeść.

Patrzyłam na niego kątem oka. Miał na sobie luźny biały podkoszulek, a jego włosy były mokre. Tego ranka dopiero co się ogolił.

Dziś wyglądał zupełnie inaczej, bardziej jak dawniej. Facet, którego poznałam w Nowym Jorku. Facet, w którym się zakochałam.

W mojej głowie kłębiły się wspomnienia i emocje. Nie mogłam być pewna, co do niego czuję. Kiedyś był moim marzeniem, ale teraz stał się koszmarem.

Już prawie zapomniałam o moim planie umierania, gdy mój wzrok padł na drzwi biblioteki.

Biblioteka.

Drzwi.

Okno.

Skok.

Śmierć.

Wolność.

Jeszcze wczoraj myśl o śmierci wydawała mi się piękna. Dziś tylko mnie denerwowała. Wyjrzałam przez okno. Był piękny poranek, który nie popychał mnie do popełnienia samobójstwa, jak ten deszcz.

Zrozumiałam, że wciąż jest dla mnie nadzieja.

Wciąż mogę żyć. Wciąż mogę być naprawdę wolna.

Jego twarz wydawała się teraz gniewna. Może dlatego, że te wszystkie miłe słowa i delikatne pieszczoty nie były w stanie zdobyć się nawet na uśmiech z mojej strony. Jakie to dziecinne.

Podniósł się z krzesła, zamienił koszulkę na sweter i wyszedł, zamykając drzwi na klucz.

Teraz mogłam zjeść śniadanie. Książka wciąż leżała na stole w jadalni, podniosłam ją, a potem natychmiast odłożyłam. Nie wolno dotykać jego rzeczy. Ale nie mogłam się oprzeć, żeby nie rzucić okiem.

L'étranger Alberta Camusa.

Nieznajomy.

O mój Boże. Nieznajomy. Nieznajomy na dole. Spotkałam mężczyznę. W piwnicy. Nawet z nim rozmawiałam.

Odtworzyłam tę noc i moją rozmowę z nim. Zeszłam po czterech stopniach schodów na podstawie jęku. Jak to, u licha, było możliwe? Nigdy wcześniej nie słyszałam żadnego głosu ani dźwięku z domu; dlaczego i jak go usłyszałam?

Czy to wszystko było w mojej głowie?

Jeśli moja pamięć mogła być tak zniekształcona i wypaczona, to dlaczego nie mój mózg? Mogłam zwariować.

A potem znów go usłyszałam. Żadnych słów. Tylko krzyki, a czasem szyderczy śmiech. Ale nie słyszałam Daniela, choć byłam pewna, że jest tam na dole. To było takie prawdziwe. Jak to mogła być halucynacja?

Teraz, kiedy porzuciłam plan samobójstwa, musiałam pomyśleć o ucieczce. Potrzebowałam odpowiedniego planu ucieczki. A do tego potrzebowałam być przy zdrowych zmysłach. Musiałam wiedzieć, co mi dolega.

Po pierwsze, moje wspomnienia były zniekształcone. Nie pamiętałam niektórych najważniejszych rzeczy w moim życiu, na przykład swojego imienia. Nie wiedziałam, gdzie jestem, a to też było bardzo ważne.

Zmarnowałam już mnóstwo czasu na myślenie i próby odzyskania tych informacji, ale nie udało mi się. Nie zamierzałam więc ponownie podążać tą drogą. Musiałam sobie jakoś poradzić, mając te informacje, które miałam.

Drugim problemem była ta nowa sytuacja z nieznajomym, głosy, które słyszałam i spotkanie z tym człowiekiem.

Gdybym kierowała się logiką, to bez wątpienia były to halucynacje. Ale gdybym kierowała się instynktem, byłoby to więcej niż realne. Halucynacje powinny być jak sny, mgliste. Tak nie było.

Z łatwością przypomniałam sobie jego głos, jego słowa, ciemność i strach, jaki poczułam, schodząc na dół. W dodatku zdarzyło się to więcej niż jeden raz. Nie ma więc żadnych szans, że to nie było prawdziwe.

Trzecim problemem była zmiana w zachowaniu Daniela. W ciągu ostatnich kilku dni był dla mnie bardzo miły.

Może coś planował. Jeśli dobrze zgadywałam, nie miałam zbyt wiele czasu, zanim zrzuci bombę.

Nie miałam żadnego nowego planu. Już wiele razy próbowałam uciec.

Raz odepchnęłam Albę na bok i próbowałam uciec, gdy przyniosła śniadanie. Strażnik złapał mnie za ramię i wrzucił z powrotem do pokoju. To zdarzyło się już dwa razy.

Spędziłam wiele dni, próbując wybić szyby w pokoju i w łazience. Krzesła się połamały, ale szkło nie.

On kazał usunąć z pokoju oba połamane krzesła. Teraz były tylko dwa krzesła. Nie miałam żadnego nowego pomysłu ani planu.

I znowu mój wzrok padł na książkę. L'étranger. Nieznajomy może być kluczem do mojej ucieczki.

Daniel nie wracał przed ósmą wieczorem. A kiedy już wrócił, odświeżył się, przebrał i położył do łóżka, jak zwykle.

Zgasił światło i wyraźnie mnie ignorował. Po kilku godzinach poczułam, że się poruszył.

Poszedł do łazienki, a kiedy wrócił, leniwie podszedł do stołu w jadalni, nalał sobie szklankę wody i znów wziął do ręki książkę.

Otworzył drzwi biblioteki i wszedł do środka. Moje wnętrze zaczęło się burzyć.

Dlaczego on musiał tam iść?

Po kilku minutach był już z powrotem. Zamknął drzwi i zaryglował je.

Te drzwi były zamknięte. Znowu. I tak samo jak wszystkie moje nadzieje na wolność. Zamknięte w "Zapomnieniu".

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea